53
- Calum! Calum idioto! - krzyczała Justyna gdy Cal, od dziesięciu minut, biegał za wiewiórką. Doprawdy, współczuję jej.
- Justyna daruj sobie. - Mike położył rękę na jej ramieniu. - Wreszcie jest wśród swoich. - posłał jej uśmiech a wszyscy się zaczęli śmiać.
Szliśmy wąskimi alejkami parku. Park stał się naszym ulubionym miejscem do spacerów i spędzania czasu. Zawsze siadaliśmy pod tym samym drzewem i oglądaliśmy chmury lub rozmawialiśmy. Czasami, w sumie dość często zdarzało się, że podchodziły do nas fanki prosząc o zdjęcia i autografy.
Po kilku minutach wrócił do nas Calum ledwo łapiąc oddech.
- No to wiewióra chciała zadbać o twoją kondycje. - zaśmiał się Ash. Cal spojrzał na niego morderczym wzrokiem i poszedł obok Justyny.
- Patrzcie! - krzyknęła Julie wskazując na budkę z lodami. - Chodźmy! - pociągnęła Ashton'a za rękę. Wszyscy ruszyliśmy w stronę budki.
Gdy wszyscy już mieli lody poszliśmy pod "nasze" drzewo, żeby usiąść i chwilę odpocząć, czyli jak zwykle. Każdy usiadł opierając się o pień, tylko jedyny Cal padł na ziemię plackiem, ale nie na długo. Każdy był zajęty rozmową więc postanowiłam się przejść na huśtawkę która wisiała kilka drzew dalej. Wstałam z miejsca i pokierowałam się w tamtą stronę. Usiadłam na huśtawce i patrzyłam na dzieci bawiące się w piaskownicy lub wspinające się na drabinki. Chciałabym czasami wrócić do dziecięcych lat, chodź w środku wciąż czuję się jak takie małe dziecko. Oparłam głowę o sznurek i wciąż patrzyłam w kierunku piaskownicy. Nagle poczułam jak czyjeś ręce zakrywają mi oczy.
- Michael? - zapytałam, ale to nie był on. Osoba za mną zabrała ręce i przede mną pojawił się Luke.
- Nie tym razem. - zaśmiał sie i usiadł na przeciwko mnie, tylko na trawie. - Czemu tak uciekłaś? - zapytał po chwili spoglądając na dziecko bawiące się samochodzikami.
- Chciałam pobyć chwilę sama. - powiedziałam, a on przytaknął. - Odsuń się. - zwróciłam się do niego. Wstał i staną przy pniu drzewa. Zaczęłam się huśtać. Luke staną przede mną w dalszej odległości, żebym go nie uderzyła. Blondyn odsunął się kilka kroków do tyłu, a ja chciałam zeskoczyć z huśtawki, niestety Luke stał zbyt blisko i wpadłam na niego. Oboje spadliśmy na ziemię śmiejąc się. Niebieskooki wstał z ziemi i podał mi rękę żebym wstała. Złapałam jego dłoń i wstałam. Mieliśmy już wracać więc poszliśmy w kierunku gdzie byli nasi przyjaciele, ale niestety niezdarna ja musiała potknąć się o kamień. W ostatniej chwili złapał mnie Luke. Nasze twarze były blisko siebie, zbyt blisko. Blondyn zaczął przybliżać swoją twarz, a ja niewidzialna co zrobić. - Luke, jestem z Michael'em. - powiedziałam szybko, a on mnie puścił.
Co to było?
Odwrócił się do mnie tyłem kopiąc kamień o którego się potknęłam. Podeszłam do niego kładąc rękę na ramieniu.
- Luke, o co chodzi? - zapytałam a on podniósł głowę patrząc na jakiś daleki punkt przed sobą.
- Dlaczego on? - zapytał odwracając głowę w moja stronę. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Ale o co ci chodzi Luke? Myślałam że jesteśmy przyjaciółmi. - powiedziałam, patrząc w jego oczy.
- Przyjaciele. - spuścił głowę.
- Luke co się dzieje? - zapytałam, a on popatrzył głęboko w moje oczy.
- Po prostu cię kocham, Nia.
🙉🙈🙊
Tudum!
Mamy rozdział! Yey!
Co sądzicie? Jak Nia zareaguje? 😏😉
Ps. W razie błędów sorry w nocy nie chce mi się poprawiać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro