Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3

Kiedy wróciłam do stolika atmosfera była taka jak sprzed paru chwil.
"Mężczyźni...." westchnęłam.
Podeszłam do tych "dzieci" zwracając uwagę Ukraińca.
-Proszę.
-Dziękuję, czy-
-3 łyżeczki cókru i pół na pół mleka i kawy.
Uśmiechnęłam się na co był pierwsze lekko zaskoczony lecz zaraz potem odwzajemnił uśmiech. Po tak długim czasie jakim z nim spędziłam to naturalne, że wiem co lubi co nie?
-A to dla ciebie Liciek, czarna i klika ciasteczek do tego.
-Dzięki.
Wziął ode mnie delikatnie filiżankę i napił się.
-Wiesz co lubię.
-Dokładnie - dodał Dymitr, który już delektował się kawą.
-No to chyba oczywiste, że wiem bo przecież takich rzeczy się nie zapomina, nawet po tylu latach.
Obaj nostalgicznie się uśmiechnęli i pewnie ta wspaniała chwila trwała by dłużej gdyby nie krzyk Ameryki.
-Ała! Co ty robisz psychopato to bolało!
-Zasłużyłeś sobie, nie trzeba było mnie obrażać.
Wnioskując po tym iż Rosja trzymał w ręku swój kran a Ameryka głowę, można ustalić iż doszło do ręko czynów.
-Jezu! Dzieci no przestańcie już.
Powiedziałam na co zwróciłam ich uwagę po czym Podeszłam do Ameryki.
-Gdzie boli?
Spytałam się a on lekko zaskoczony wskazał czubek główy.
-No już już.
Zaczęłam go głaskać.
-C-co ty robisz?!
-Głaskam cię, nie widać?
Zastygł i nie ruszał się. W tym momencie odezwał się Rosja.
-Jak matka do dziecka po prostu.
-C!-
-A co? Przeszkadza ci?
Odwróciłam się w kierunku Ivana by spojrzeć mu głęboko w oczy.
-Ależ skąd, chodzi mi o to, że jest on w końcu facetem i takie coś nie powinno robić na niego wrażenia.
Skończył mówić z tym swoim dziecinnym uśmiechem.
-No wiesz, kiedy ty byłeś ma-
-To zupełnie co innego.
Powiedział ostro, wydobywając przy tym swoją czarną ałrę.
"Haha on wie o co mi chodzi" na tą myśl uśmiechnęłam się pod nosem.
-Co? Co? Czyżby to było coś zawstydzającego?
Wtrącił się Ameryka.
-Nie twoja sprawa.
-Hmp
Po tym cała konwersacja zapadła.
"Hmm mam wrażenie, że o czymś zapomniałam......a no tak"
-Nikolaaaaj~
Dziwnie tym razem wszyscy łącznie z Nikolajem zwrócili się w moją stronę przez co znowu poczułam się niekomfortowo.
-Mam to o co mnie prosiłeś~
Od razu kiedy to usłyszał to błyskawicznie wstał i w tym samym tempie zaciągnął mnie na w kąt salonu, zostawiając przy tym innych w szoku.
-Po co o tym TU wspominałaś?
Powiedział wrogo kładąc ręce na ścianę obok mojej głowy i lekko się pochylając, oczywiście nie przestraszył mnie tym w ogóle.
-Oj no nie wiedziałam, że to jakaś tajemnica jest czy coś.
Westchnął trochę rozluźniając się.
-Gdzie to masz?
-W pokoju, ciężka jest ale naprawdę piękna.
-To chodźmy, wezmę ją.
Wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
-Co? Teraz?
-Tak
Odpowiedział krótko.
-Ok ok, Liciek! Zaraz wrócimy!
Nie zdążył nawet odpowiedzieć bo Nikolaj zaciągnął mnie już za drzwi i ciągnął przez korytarz, zapewne w stronę mojego pokoju.
-Ej, no już, mógłbyś mnie puścić bo mnie to troszku boli.
Zatrzymał się i spojrzał, na mnie zniecierpliwionym wzrokiem.
-Proszę?
-Hah
Westchnął i puścił mój nadgarstek lecz zaraz po tym chwycił mnie za rękę. Zaskoczyło mnie to trochę nie powiem jednak gdy zauważyłam lekko zaczerwienione uszy, zachichotałam.
"Nie zmienił się w ogóle, nadal z niego syneczek mamusi" pomyślałam w myślach.
Resztę drogi przeszliśmy w przyjemnej cieszy.
Po paru minutach byliśmy już pod drzwiami mojego pokoju.
-Zapraszam.
Powiedziałam po czym weszłam do pomieszczenia i od razu udałam się w stronę stołu.
-A o to nowiuśki teleskop, o który mnie prosiłeś.
Mruknął krótkie "hmm" i wziął go do rąk po czym dokładnie mu się przyjrzał.
-Piękny....
-No oczywiście, że jest, w końcu ja załatwiałam.
Przyglądał mu się chwilę dłużej po czym, schował go pod swój Płaszcz po czym zaczął się dziwnie denerwować i unikać ze mną kontaktu wzrokowego.
-D-dziękuję.
Mruknął cicho z małym buraczkiem na twarzy.
-Spoczko spoczko, no a teraz wracamy.
Powiedziałam i biorąc go pod ramię zaciągnełam w stronę salonu.
Kiedy dotarliśmy z powrotem wszyscy nadal byli lekko osłupieni, lecz później bez niepotrzebnego wyjaśnianie palnełam coś głupiego jak to ja i czym rozluźniłam atmosferę.
Po kilkunastu minutach poczułam się zmęczona i Oznajmiłam, że wracam do pokoju.
-Odprowad-
-Towarzyszu Litwo pozwól, że ja ją odprowadzę, muszę obgadać ważną sprawę.
Powiedział po czym spojrzał na mnie.
-Jak chcesz.
Rzekłam. No bo jak chce to nie zabronie. Ukradkiem spojrzałam na Lićka, który był zaskoczony i niezadowolony tym jednocześnie. Ruszyłam z Rosją w stronę drzwi, po czym razem wyszliśmy z salonu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro