Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

UsUk (Anglia x Nyo!Ameryka) Trochę 16+

Specjalnie dla Vala-sija

W jednym momencie będzie wzmianka, która może przypominać 16+. Przepraszam.

Postacie:
Anglia (Arthur)
Nyo!Ameryka (Emily)

pov.Narrator

W ciemnym, oświetlonym jedynie, rozstawionymi po kątach, niewielkimi świecami siedział, ubrany w długi, czarny płaszcz z kapturem, krzaczastobrwiowy blondyn. Chwilę temu skończył rysować dość duży, świecący się na fioletowo, krąg. Kiedy obrys był gotowy, siedzący w jego środku chłopak zaczął recytować pod nosem, niezrozumiałe dla niewtajemniczonych, słowa. Po chwili zaczęły pojawiać się jakieś antyczne znaki, a gdy cały okrąg już się nimi wypełnił, w samym środku pojawił się niewielki płomień, który rósł z każdą chwilą. Rozstawione wokół świecie zaczęły palić się na fioletowo, oświetlając tym samym twarz blondyna, który nadal recytował formułę.

W pewnym momencie drzwi od pomieszczenia otworzyły się na oścież, sprawiając, że wszystkie świece zgasły.

- Gdzie trzymasz środki do prania, dude? - zapytała dziewczyna, która jak gdyby nigdy nic, weszła do pokoju - Ubrudziłam moją kurtkę ketchupem i chciałam ją wyprać.

Zanim Anglik zdążył ją powstrzymać, blondynka weszła do kręgu, zamazując przy okazji kilka znaków. Płomienie dosłownie buchnęły na świecach, tym razem w kolorze zielonym. W całym pomieszczeniu rozproszyło się oślepiające światło.

- Coś ty zrobiła głupia- - zdążył krzyknąć Arthur, zanim odleciał kilka metrów w tył i uderzył głową o ścianę

TimeSkip
Pov.Arthur

- ... ly ... ce ... się ... ło ... Emil ... Co się st ...

Gdy w końcu poczułem, że zaczynam się budzić, do moich uszu dochodziły tylko stłumione i urywane co chwilę głosy. Powoli spróbowałem otworzyć oczy. Delikatnie uchyliłem powieki, tylko po to, aby szybko je zamknąć. Światło było zbyt ostre.
Z upływem minut czułem się coraz lepiej.

- Emily, co się stało?! Obudź się! - usłyszałem, jak tylko dostatecznie skupiłem się na otaczającym mnie świecie

Delikatnie uchyliłem powieki, a gdy moje oczy przyzwyczaiły się już do światła, zacząłem powoli podnosić się do siadu. Nadal zamglonym wzrokiem rozjerzałem się po pomieszczeniu, aż natrafiłem na twarz osoby, której głos słyszałem. Wykrzywiłem się w zawiedzionym grymasie.

- Żabojad... - warknąłem, posyłając mu nieprzyjemne spojrzenie

- Eh? Co ty mówisz mon ami? Za dużo czasu spędzasz z Arthurem.

- O co mu chodzi? Przecież to ja jestem Arthur! Jak mam spędzać ze sobą za dużo czasu?! - pomyślałem i spojrzałem na niego pytająco

- Francis, o-on też się budzi! - usłyszałem głos z drugiego końca pokoju

Odwróciłem się w jego stronę i zobaczyłem Matthiew'a kucającego przy... mnie? Zaraz chwila co?! Dlaczego tam jestem?! Mam zwidy? Może powinienem ogarniczyć herbatę... Czy Earl Grey wywołuje halucynacje???

- Siostro! Cieszę się, że do nas wróciłaś! Nawet nie wiesz, jak się martwiłem! - krzyknął Kanadyjczyk, patrząc w moją stronę

Rozglądnąłem się wokół, ale nie zauważyłem innej dziewczyny w pokoju.

- To było do mnie? - zapytałem, a blondyni spojrzeli na mnie dziwnie

- Oczywiście, że do ciebie!

- Emily, wszystko dobrze? - spytał Francis, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem. Ale to było creepy

- Nie, nie jest dobrze. - warknąłem, patrząc mu prosto w oczy - Ja nie jestem Emily! Jestem Arthur, ty cholerny żabojadzie!

- Chyba mocno uderzyłaś się w głowę...

- Z moją głową wszystko dobrze, w porównaniu do ciebie, zboczona bagieto! - krzyknąłem, a Francuz spojrzał na mnie mieszanką szoku i przerażenia

- Ty serio jesteś Arthur.

- Dopiero teraz to ogarnąłeś?!

- Skoro ty jesteś nim, to on... - wskazał na moje ciało - to powinna być Emily, tak?

- Patrząc logicznie to tak. - odparłem, powoli podnosząc się do stania - Chyba wiem, co się stało... Mamy poważny problem.

- Co tu się wydarzyło? - zapytał Kanadyjczyk, dalej próbując obudzić moje ciało

- Kiedy byłem w połowie zaklęcia, które miało zesłać plagę bocianów na Fr- - Francis spojrzał w moją stronę pytającym wzrokiem - Ekhem... To znaczy zwolnić topnienie lodowców, Emily weszła do mojego pokoju i przerwała krąg, co kompletnie zmieniło jego strukturę. - odparłem, wskazując na, narysowany białą kredą, okrąg

- Wiesz jak to odwrócić? - spytał z przejęciem Matthiew

- Musiałbym poszukać w moich księgach... Efekt powinien być tymczasowy, ale nie umiem dokładnie określić, ile będzie się utrzymywać. Może kilka dni, a może i kilka lat.

- Jeśli skończy się w ciągu kilku dni, to automatycznie wrócicie do swoich ciał? - dołączył się Francis

- Nie... Nasze dusze zamienią się z najbliżej stojącą osobą. - wytłumaczyłem, choć sam nie byłem pewny tej odpowiedzi

Blondyni głośno przełkneli ślinę, a w pokoju zapanowała cisza, przerwana dopiero przez ciche jęknięcie, dochodzące spod ściany.

- Budzi się! - krzyknął Matthiew

Moje ciało powoli zaczęło otwierać oczy.

- Ała... - jęknęła, masując się w tył głowy - Co tu się stało? - spytała jakby samą sobie

Dziwnie było widzieć siebie, stojącego kilka metrów dalej.

- Wszystko dobrze Ar- to znaczy Emily? - spytał Kanadyjczyk, chwytając ją za ramiona

- T-Tak, ale jakoś dziwnie się czuję... - odparła - Brzuch mnie boli, jakbym przez całe życie jadła węgiel i jakoś tak mi lekko na piersiach...

W tym momencie spojrzała w dół.

- OMG, gdzie są moje piersi?! I co to za strój?! - krzyknęła, macając się w miejscu, gdzie powinny być jej kobiece aspekty

Zaraz po tym jej dłonie przeszły na twarz.

- Czemu mam takie krótkie i przetłuszczone włosy?! I co to za brwi?! - krzyknęła, rozglądając się po całym pomieszczeniu, aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na mnie - I czemu jest tam mój sobowtór? Dostałam się do któregoś z innych wymiarów, czy co?

- Nie... - odparłem, podchodząc do niej - Jestem Arthur. Zamieniliśmy się ciałami.

- Co masz na myśli, dude?

Westchnąłem i powoli, krok po kroku, wytłumaczyłem jej co się stało i co może
się stać.

- Zupełnie jak w jakimś filmie akcji! - krzyknęła uradowana Emily

- Nie ma tu powodu do radości! - warknąłem, chcąc ostudzić jej entuzjazm

...

- W takim razie co robimy? - spytał Matthiew po chwili ciszy

- Nie możemy pozwolić, aby nasze dusze przeszły do innych ciał. Najlepiej by było, jakbyś zamieszkała u mnie do czasu, aż nie znajdę zaklęcia-antidotum. - wytłumaczyłem, zwracając się w stronę mojego ciała

- Skoro tak mówisz... - odparła zawiedziona Emily - A tak w ogóle to skąd się tu wzięliście? - zwróciła się w stronę Francis'a i Matthiew'a

- Chciałem odwiedzić Arthura. - odpowiedział Francuz - I przy okazji trochę się z nim podroczyć... - dodał już ciszej

- Ja szukałem Emily, bo gdy przyszedłem do jej domu, okazało się, że gdzieś zniknęła. - wytłumaczył Kanadyjczyk - A tak w ogóle, to dlaczego tu przyszłaś?

- Em... Pobrudziłam kurtkę ketchupem i chciałam pożyczyć płyn do prania...

- To nie mogłaś przyjść do mnie? Mieszkamy prawie że obok siebie! - zapytał jej brat, a dziewczyna nerwowo odwróciła wzrok i zaczęła bawić się kawałkiem mojego munduru

- C-Chciałam go odwiedzić... - dodała ściszonym głosem - Nie widziałam go już dawno i nie wiedziałam, czy w ogóle jeszcze żyje! Martwiłam się...

Na mojej, choć teraz jej, twarzy pojawił się rumieniec.

- Ohoho~ Martwiłaś się o naszego, małego Arthurka? Jak słodko~ - zatrajkotał Francis

Dziewczyna już chciała się bronić, ale jej przerwałem.

- Ekhm... Wacając do tematu. - odparłem, zwracając na siebie ich uwagę - Ponieważ nie znamy dokładnego terminu powrotu, wolałbym, aby Emily w ogóle nie ruszała się z mojego domu. Będziemy musieli nauczyć się jakoś funkcjonować na ten czas.

Wszyscy zgodni przytaknęli.

- Skoro tak to przywiozę Ci jakieś ubrania z szafy Emily, Arthur. - zaproponował Matthiew i skierował się w stronę wyjścia z domu

- To ja nie będę wam przeszkadzać~ Tylko pamiętajcie żeby używać z- - nie pozwoliłem mu dokończyć. Na jego twarzy wylądowała poduszka, a żabojad runął na ziemię

- Ale ona jest silna... - pomyślałem zdziwiony - W ogóle tego nie widać...

- Ale jesteś sztywny Arthur... - jęknął Francuz, podnosząc się z podłogi - Skoro tak bardzo mnie tu nie chcesz, to ja wracam. Tylko pamiętaj! Nie wykorzystuj takiej sytuacji do... no wiesz~ - odparł, po czym zniknął za drzwiami, ledwo unikając kolejnej poduszki

- Ten debil... - warknąłem, po czym zwróciłem się w stronę Emily - Może chodźmy do salonu? Ta sala nie jest najlepszym miejscem na rozmowy.

- No dobrze.

TimeSkip

Po jakiś dwudziestu minutach wszedłem do salonu z tacą pełną parujących, trochę przypalonych, ciastek i dwoma filiżankami herbaty. Emily od razu porwała cały talerz.

- Smakuje? - zapytałem, popijając mojego Earl Grey'a

- Nie wiem. Są takie same jak inne twoje dania. - odparła, zjadając kolejne ciastko

- Przynajmniej nie uciekła tak jak reszta... - pomyślałem, odstawiając filiżankę na talerzyk - A więc... - zwróciłem jej uwagę - Powinniśmy obgadać no wiesz... Te sprawy.

Trzymane przez nią ciastko zatrzymało się w połowie drogi do ust.

- N-No... A-A nie mozemy, no nie wiem... Wziąć pieluch lub coś? Nie muszę się kompać, dopóki nie znajdziesz zaklęcia.

- To nie jest dobry pomysł. Kiedy już wróciły do swoich ciał, nie chciałbym umrzeć od własnego smrodu. - westchnąłem, patrząc prosto w jej (moje) oczy

- T-To co proponujesz? - zapytała niepewnie

- Mamy dwie opcje. - odpowiedziałem, pokazując jej dwa place - Pomyślę, który będzie lepszy i dam ci znać wieczorem.

Emily cicho przytaknęła.

- Teraz idę do mojej biblioteki, żeby poszukać antidotum. - odparłem, podchodząc w stronę drzwi - Czuj się jak u siebie, ale nie wychodź z domu.

- Dobrze...

- Postaram się znaleźć je jak najszybciej. - rzuciłem i zniknąłem za drzwiami

TimeSkip

Nawet z pomocą magicznych pomocników nie udało mi się znaleźć odpowiedniej księgi. Kiedy wyrwałem się z transu poszukiwań, zegar wskazywał godzinę dwudziestą pierwszą trzydzieści pięć.
Wstałem z zimnej podłogi i, cudem przeciskając się przez sterty książek, wyszedłem z przyciemnionej piwnicy.
Gdy wszedłem do kuchni, zauważyłem, siedzącego przy stole, mnie, czyli aktualnie Emily. Oglądała właśnie jakiś horror, ziewając co jakiś czas. W prawej ręce dzierżyła popcorn, a w drugiej pilota.
Gdy usłyszała, że się zbliżam, spojrzała w moją stronę i wyłączyła telewizor.

- I jak? - zapytała pełna nadziei, podbiegając do mnie. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów

- Nie udało mi się jej znaleźć. Jutro zadzwonię do Lukasa i Vlada. Może oni nam pomogą.

- Oh... Czyli musimy...

- N-Niestety...

Między nami pojawiła się niezręczna cisza.

- W-Więc? Mówiłeś, że znalazłeś dwie opcje. Którą wybrałeś.

- To prawda. Myślałem nad tym dobre dwie godziny. - przemknęło mi przez myśl

- Mniej więcej... Po prostu wykąpmy się nawzajem. Jeden z nas ma zamknięte oczy, a drugi go myje, pasuje?

- To chyba najlepsza opcja... - stwierdziła. Próbowała zachować poważną twarz, ale rumieniec zażenowania wcale jej w tym nie pomagał - Jest już dość późno... Im szybciej to zrobimy tym lepiej.

Niepewnie przytaknąłem. Obydwoje wyglądaliśmy aktualnie jak dwa pomidory, ale co zrobić? Siła wyższa...

(A/N Jako iż niektórzy mogliby to uznać za scenę 18+, to po prostu w skrócie ją opiszę. Bez dialogów.)

TimeSkip

To. Było. Dziwne. Niby powinno być normalnie, w końcu to tylko nasze ciała, które znamy i myjemy od kilkuset lat, ale... Jęki przyjemności, jakieś dziwne piski... Tego było zbyt wiele. I to nie tylko Emily! Mi też mimowolnie kilka razy nie udało się tego powstrzymać...
Gdy już się umyliśmy i przebraliśmy, usiedliśmy przy stole, włączając jakiś pierwszy, lepszy film. Jednak nikt z nas nawet nie zwracał uwagi, na grający telewizor. Siedzieliśmy w niesamowicie niezręcznej ciszy, patrząc się w kompletnie przeciwnych kierunkach.

- Przepraszam... - odezwała się w końcu. Gwałtownie zwróciłem wzrok w jej stronę - J-Ja jakoś... Samo tak wyszło...

Była cała czerwona. Usilnie próbowała nie spojrzeć w moją stronę.

- Jest dobrze. Ja też... No wiesz... Nie dałem rady tego powstrzymać... - westchnąłem, podnosząc się z kanapy - Jestem zmęczony, jutro z samego rana zadzwonię do Lukasa i Vlada.

- Dobrze... A gdzie ja mam spać?

- Możesz zająć swój stary pokój. - zaproponowałem - Przebierać i tak będziemy musieli się razem.

- Masz rację. - odparła, wstając z kanapy i kierując się w stronę schodów - W takim razie dobranoc. - rzuciła, znikając za ścianą

- Dobranoc.

TimeSkip

Następnego dnia było bardzo burzowo, więc pierwsze co zrobiłem, to zadzwoniłem do Lukasa i Vlada.
Nie powiedzieli więcej, niż sam wiedziałem, ale dali mi przydatną poradę. Powinienem wypróbować kilka z podstawowych i najczęściej powtarzających się sposobów na odwrócenie zaklęcia. A gdzie jest ich najwięcej? Oczywiście, że w bajkach!
Tak więc, od razu po śniadaniu zacząłem studiować wszystkie znane sobie baśni, a następnie spisywałem wszystkie, znalezione sposoby. Łącznie uzbierało mi się ich osiem. Posegregowałem je od najmniej do najbardziej powtarzalnych.

- A najwyżej punktowany jest... - pomyślałem, studiując pogryzmoloną kartkę - P-Pocałunek...

Załamany opuściłem głowę i ukryłem twarz w dłoniach.

- Dlaczego ja... Co ci zrobiłem Boże?!

Jak na zawołanie, gdzieś blisko uderzył piorun. Nie wróżyło to nic dobrego.

- No dobrze... Miejmy to z głowy.

Energicznym krokiem wyszedłem z pokoju i ruszyłem w stronę kuchni, gdzie zastałem, stojącego przy blacie, mojego sobowtóra.
Bez zbędnych słów ruszyłem w stronę Emily i chwyciłem dziewczynę za ramiona, odwracając ją w swoją stronę.
Zdziwiona już chciała coś powiedzieć, ale  zanim to zrobiła, byłem już tylko kilka milimetrów od niej.
Myślałem, że wszystko pójdzie gładko... Jednak to naprawdę nie był mój szczęśliwy dzień. Przestraszona dziewczyna odepchnęła mnie od siebie.

- Co ty robisz?! - krzyknęła, cofając się do tyłu - Oszalałeś do reszty, czy znowu się upiłeś?!

- N-nie, ja-

W jej oczach pojawiły się łzy. Dlaczego tak reaguje? Przecież nic jej nie zrobiłem!
Zanim zdążyłem zareagować, moje ciało wybiegło z domu, zostawiając za sobą otwarte drzwi.

- Co tu się stało? - spytałem sam siebie, patrząc na swoje delikatnie, kobiece dłonie

W tym momencie uderzył kolejny piorun. Przez okno widziałem jak szaleje burza. Liście latały, a deszcz łał się strumieniami. Szybko dopadłem do drzwi.

- Głupia! Wracaj! - krzyczałem, ale od dawna nie było jej widać na horyzoncie

Bez namysłu wybiegłem z domu, mając nadzieję, że słaba kondycja mojego ciała, pozwolił mi ją dogonić.
Przeczesywałem kolejne ulice i uliczki Londynu, jednak nikogo nie znalazłem. Trudno było mi się rozglądać po większych obszarach, gdyż deszcz całkowicie utrudniał widoczność.

Cały przemoczony, energicznym krokiem, bo w tych butach biec nie dam rady, przechodziłem wzdłuż barierek Tower Bridge. Dosłownie przed chwilą przypominałem sobie, że wcześniej Emily miała swoje miejsce w Londynie, do którego zawsze przychodziła.
Parłem więc w tamtą stronę, nie zważając na ból w nogach i wyziębienie organizmu.

Gdy po dziesięciu minutach dotarłem do wybranego miejsca, byłem cały czerwony, a woda dosłownie się ze mnie lała. Mimo to, kompletnie o tym zapomniałem, jak tylko zauważyłem, siedzącą pod mostem, znajomą postać.
Powoli podszedłem bliżej i stanąłem jakieś pięć metrów dalej.

- Emily...

Gwałtownie odwróciła się w moją stronę.

- Co ty tu robisz? - spytała widocznie zszokowana

- To chyba oczywiste... - westchnąłem - Chciałem wyjaśnić moje zachowanie.

- Przecież wiem, co chciałeś zrobić... - odparła - Nie rozumiem tylko dlaczego tak nagle i bez jakiegokolwiek zapytania mnie o zdanie...

- Przepraszam Cię za to... - odparłem, podchodząc bliżej i siadając obok - Uznałem, że pocałunek może odwrócić działanie zaklęcia.

- Dlaczego tak pomyślałeś?

- Przeczucie...

- Nawet jeśli, to czemu mi tego nie powiedziałeś?!

- Nie wiem. - odpowiedziałem szczerze - Po prostu zadziałałem po wpływem impulsu. Jeszcze raz cię przepraszam...

Dziewczyna przez chwilę milczała.

- Emily?

- Wybaczam... Ale nie rób tak więcej. - odparła, odwracając się moją stronę - Jesteś pewien, że to zadziała?

- Nigdy nie mogę być pewien, że wszystko pójdzie po mojej myśli, ale-

Nagle w wodę obok nas uderzył piorun, przerywając moją wypowiedź.

- Tym razem mam przeczucie, że wszystko się uda. - dokończyłem, kompletnie ignorując wyładowanie

- Skoro tak...

Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a między nami zapadła cisza. W końcu, po upływie jakiś pięciu minut, powoli zbliżyłem się do niej i złożyłem na jej (moich) ustach delikatny pocałunek.

Przez chwilę nic się nie działo, ale nagle poczułem ukucie w sercu i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Upadłem do tyłu, po czym straciłem przytomność.

TimeSkip

- Halo?

- Kogo znowu niesie... - pomyślałem

- Halo! Proszę Pana, słyszy mnie Pan?!

- Słyszę, słyszę... - westchnąłem

Powoli zacząłem otwierać oczy. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzałem się na boki, aż w końcu napotkałem na właściciela głosu... Policjanta.

- Dlaczego Pan tu spał? - zapytał się, patrząc na mnie z góry - I kim jest ta Pani?

Wtedy się otrząsnąłem. Wymacałem się po całym ciele. Nie wyczuwałem kobiecych piersi, a moje włosy znów były szorstkie i krótkie.

- Wróciłem! - pomyślałem uradowany

- A więc? - dopytywał się policjant

Spojrzałem we wskazywanym przez niego kierunku i zauważyłem, śpiącą na mnie, Emily. Czyli wszystko się udało.
Potrząsnąłem ją za ramiona, a ona powoli podniosła wzrok.

- Dzień dobry... - odparła zaspanym głosem

- Za bardzo się wczoraj upiliśmy i tu zasnęliśmy. Przepraszamy. Już Idziemy.

- Następnym razem bądźcie bardziej ostrożni. Ktoś mógł was okraść. - upomniał nas, po czym odwrócił się na pięcie, chcąc kontynuować wartę - Do widzenia.

Odprowadziłem go wzrokiem, po czym przeniosłem wzrok na półprzytomną dziewczynę.

- Ej wstawaj... - zwróciłem się do niej - Wracajmy do domu. Trzeba coś zjeść...

- Hamburgera...

Westchnąłem z rezygnacją.

- Zobaczę, co da się zrobić. - odparłem i delikatnie pogłaskałem ją po głowie







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro