Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Spain x Reader

Specjalnie dla literallydumb, sorki, że tak późno

Z góry mówię, że nigdy nie pisałam xReader'ów i raczej też ich nie czytam, więc za błędy z góry przepraszam.


Postacie:
Hiszpania (Antonio)
Ty (TI)

Pov. TI

Już od kilku godzin błądziłam po stolicy Hiszpanii, chcąc dostać się do mojego mieszkania.

- Pojedź do Hiszpanii mówili... - westchnęłam - Będzie fajnie mówili...

Po raz kolejny spojrzałam na ekran mojego telefonu, aby spróbować odczytać zapisaną w nim mapę.

- Czyli teraz powinna-

*Pik pik pik...*

- Ech? Z-zaraz chwilka!

Na ekranie pojawił się czerwony znak, oznaczający pustą baterię.
Wkurzona chciałam rzucić urządzeniem o bruk, ale w końcu zrezygnowałam z tego pomysłu.

Wszędzie było pełno ludzi, którzy dosłownie przeciskali się między sobą, chcąc dostać się do jednego z zabytków.
Z trudem wydostałam się z tłumu i stanęłam w jednej z bocznych uliczek, aby złapać oddech. Odłożyłam walizkę na bok, sprawdziłam, czy mam w kieszeni telefon i portfel, po czym osunęłam się po ścianie na podłogę i schowałam głowę między kolana.

- Wyjazd samemu za granicę to jednak był zły pomysł... - westchnęłam, starając się nie rozpłakać

...

Mocno uderzyłam się w policzki i gwałtownie wstałam z miejsca.

- Mam 22 lata! Nie powinnam płakać z tak błachego powodu! - krzyknęłam i chwytając za walizkę, energicznym krokiem ruszyłam przed siebie...

... Nie doszłam jednak daleko, gdyż już za pierwszym narożnikiem wpadłam na jakiegoś nieznajomego. Upadłam na podłogę, a walizka spadła obok mnie.
Gdy podniosłam wzrok zauważyłam, że mężczyzna stoi nade mną z wyciągniętą ręką.

- Wszystko dobrze? - zapytał z lekkim uśmiechem

- Nic mi nie jest... - odpowiedziałam, chwytając jego dłoń - To moja wina, nie patrzyłam gdzie idę.

Otrzepałam się z niewidocznego kurzu i spojrzałam w stronę mężczyzny. Przyglądał mi się.

- M-mam coś na twarzy?

...

- Nie jesteś stąd, prawda?

Zdziwiona spojrzałam w jego stronę.

- Aż tak bardzo to widać?

- Jesteś zbyt blada, masz inne rysy twarzy i postawę... - zaczął wymieniać - A w ogóle masz przy sobie walizkę, więc to oczywiste, że przyjechałaś na wakacje.

Na chwilę zamknął oczy, jakby nad czymś się skupiał.

- Jesteś z Polski, prawda?

- C-co? Skąd wiesz?

- Po prostu wiem. - odpowiedział trochę wymijająco z szerokim uśmiechem na twarzy

- Ja za to mogę powiedzieć, że jesteś stąd tylko po stroju... - odparłam, ilustrując go od stóp do głowy

- No wiadomo! Jestem w 100% Hiszpanem! - odpowiedział dumny - A jestem tak ubrany, bo dzisiaj zaczynamy świętowanie sanfermines!

- Czyli przepędzanie byków?

- Przepędzanie byków nazywamy Encierro i to tylko jedna z części święta!

- I ty bierzesz w tym udział? Nie boisz się o swoje życie?

- Obcuje z bykami od kiedy byłem dzieckiem... Pokażę Ci! - krzyknął, po czym włożył dwa palce do ust i gwizdnął z całej siły

Przez chwilę nic się nie działo. Zdziwiona spojrzałam na niego, ale on dalej stał w tym samym miejscu z szerokim uśmiechem na twarzy. Po upływie kilkunastu sekund poczułam trzęsienie ziemi.
Odwróciłam się w stronę, z której nadchodziło i zobaczyłam czarnego byka, z ozdobą między rogami, pędzącego prosto na mnie.

- P-pomocy!!

Zupełnie nie mogłam się ruszyć. Ze strachem patrzyłam, jak zwierzę pędzi prosto na mnie.
W jednym momencie przede mną pojawił się mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiałam.

- U-uważaj!

Zasłoniłam oczy dłońmi, aby nie patrzeć na scenę, która za chwilę miała się przede mną rozegrać.

Sekundy mijały, ale nie słyszałam krzyku, ani nie czułam żadnego uderzenia. Powoli odsłoniłam oczy i zobaczyłam, jak stojący przede mną brunet... głaszcze tego czarnego stwora jak słodkiego pieska.

- To mój najlepszy przyjaciel. Nazywa się Acariciar! - odparł szczęśliwy - Chcesz pogłaskać?

- E... podziękuję. - odpowiedziałam, patrząc na niego zdziwiona - Ale serio? Nazwałeś tego czarnego diabła Pieszczoch?

Chłopak teatralne rzucił się na byka i objął go wokół szyji.

- Nie nazywaj go tak! Zranisz jego serduszko... - odparł, głaszcząc go po grzbiecie

W odpowiedzi tylko westchnęłam, podeszłam do "pary" i trzęsącą ręką pogłaskałam zwierzaka.

- P-przepraszam, jeśli Cię uraziłam, Acariciar...

Chłopak odkleił się od byka i stanął wyprostowany przede mną.

- Nieźle. Większość przyjezdnych boi się nawet zbliżyć.

- Dziwisz im się?

Słysząc to wybuchnął śmiechem.

- Masz rację! - odparł, kiedy już przestał się śmiać - Ah! Zapomniałem się przedstawić... nazywam się Antonio, miło mi.

Wyciągnął rękę w moją stronę.

- TI, mi także miło... - odparłam, podając mu rękę

Ku mojemu zdziwieniu szybko ją chwycił i na jej zewnętrznej części złożył lekki pocałunek.
Na mojej twarzy pojawił się dorodny rumieniec.

- D-dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam, zabierając rękę i odwracając twarz

- Przecież w Polsce to normalne, prawda?

- N-no tak... Ale jesteśmy w Hiszpanii!

- Ale ty jesteś Polką.

...

- Niby masz racje... - wydudkałam po chwili, robiąc obrażoną minę

- Hahaha, jesteś słodka kiedy się złościsz TI! - odparł, a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej - No patrz. Robi się ciemno... W którym hotelu mieszkasz? Mogę Cię odprowadzić, jeśli chcesz...

- W Favarti Plaza...

- To po drugiej stronie miasta!

- Rozładował mi się telefon i... zgubiłam się...

...

- Przecież nie zostawię Cię samej, bo jeszcze coś ci się stanie... - odparł, chwytając za moją walizkę - Chodź, zaprowadzę Cię.

- D-dzięki... - podziękowałam, uśmiechając się lekko, a ten odwzajemnił uśmiech

TimeSkip

Szliśmy już kilkanaście minut w kompletniej ciszy. Nie była ona jednak niezręczna, a bardzo przyjemna. Przez całą drogę napawałam się widokiem tych pięknych lampionów i zdobionych domów. Wyglądało to naprawdę niesamowicie. Chociaż trzeba przyznać, że to dziwne uczucie, kiedy cały czas czujesz na sobie wzrok osoby obok, nie sprawiało, że czułam się super komfortowo.

W pewnym momencie byk zatrzymał się i zaczął szurać kopytem o bruk, jakby przygotowywał się do ataku.

- Acariciar? Co się stało? - spytałam, podchodząc do zwierzęcia

- TI. Stań z tyłu. - usłyszałam poważny głos Antonia

Bez chwili zawachania stanęłam za nim.

- Jeszcze nie słyszałam, żeby tak mówił... - pomyślałam, wychylając się żeby zobaczyć przeciwnika

Grupa złożona z kilkunastu mężczyzn, stanęła naprzeciwko nas. Trzymali puste butelki po jakimś tanim winie. Czułam od nich znany mi odór alkoholowy. Bądź co bądź mieszkam w Polsce i spotkanie takich osobników jest dość częste...

- Czego chcecie? - zaczął Antonio

- Od Ciebie niczego, ale... Panienka za Tobą wygląda, jakby chciała się zabawić. - odpowiedział jeden z nich, rzucając butelką o ścianę - W końcu trwa sanfermines!

Na twarzach wszystkich członków grupy pojawił się trochę straszny uśmiech.
Instynktownie schowałam się bardziej za chłopakiem i podeszłam bliżej Acariciar'a...

- Chyba nie ma ochoty z wami spędzać czasu... - odparł Antonio

- Nie powinieneś decydować za nią, prawda panienko?!

...

Brunet powoli wyciągnął rękę w bok, a obok jego dłoni pojawił się niewielki portal...

- Przestrzeń kieszonkowa?! - powiedziałam pod nosem, ale widocznie dość głośno, bo Antonio odwrócił głowę w moją stronę

Włożył rękę do portalu i powoli zaczął wyciągać z niego dość długi metalowy kij zakończony obustronnym ostrzem.

- Topór? - pomyślałam - Ale ogromny, jest od niego o dwie głowy dłuższy...

Mimo jego wielkości, chłopak chwycił go w jedną rękę i z niebezpiecznym błyskiem w oku zwrócił się w stronę mężczyzn.
Przez chwilę stali kompletnie zszokowani, kiedy jednak Antonio zaczął się do nich zbliżać, a wraz z nim byk, większość szybko się otrząsnęła i pobiegła w kierunku, z którego przyszła.
Chłopak odwrócił się w moją stronę.

- Więc? Skąd wiesz o przestrzeni kieszonkowej? - spytał, podchodząc do mnie

- F-feliks jest moim przyjacielem... Poznaliśmy się w podobnej sytuacji co przed chwilą... Tyle, że on wyciągnął szablę...

- Eh, rozumiem... - westchnął, chowając broń

- Ty... też jesteś personifikacją, tak? - spytałam, patrząc mu prosto w oczy

Przez chwilę milczał, a jego oczy przysłaniały luźne kosmyki... W końcu odpowiedział z szerokim uśmiechem.

- Dokładnie! Stoi przed tobą Antonio Fernandez Carriédo, personifikacja Hiszpanii!

- Hahaha, jakiś ty dumny!

- Mam z czego, haha! - odparł, a na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech (jeśli to możliwe)

Odwzajemniłam go i spojrzałam prosto na niego. Patrzyliśmy tak na siebie przez chwilę... W pewnej chwili zauważyłam, że w stronę chłopaka leci jakiś świecący przedmiot.

- Antonio uważaj! - krzyknęłam, odpychając go w bok, przez co upadł na podłogę

Zdążyłam jeszcze rzucić szybkie spojrzenie na napastnika. To jeden z tych mężczyzn, którzy nie uciekli. A świecącym przedmiotem okazała się pusta, szklana butelka, którą wcześniej trzymał w ręce.
W pewnej chwili poczułam piekielnie mocny ból w głowie. Jak tylko upadłam na bruk, natychmiastowo zaczęłam odpływać...

- Oj! TI, trzymaj się! - usłyszałam, kiedy jeszcze byłam w miarę przytomna

Widziałam już tylko ciemność, jednak wciąż dochodziły do mnie pojedyńcze wyrazy...

- Ty chu-... zabije... nie doż-...

Po tym całkowicie odpłynęłam...

TimeSkip

Powoli zaczęłam reagować na bodźce zewnętrzne. Poczułam coś zimnego na czole, lecz jednocześnie było mi przyjemnie ciepło. Lekko uchyliłam powieki i zauważyłam, że leżę w jakimś nieznanym mi miejscu.

- Gdzie... jestem... - powiedziałam przyciszonym głosem

- Oh, obudziłaś się.

Zdziwiona próbowałam zwrócić głowę w jego stronę, jednak ból w niej, sukcesywnie mi to uniemożliwił.

- Nie ruszaj się. Porządnie oberwałaś... - odparł chłopak, podchodząc do mnie

Położył mi rękę na głowie i lekko potarmosił moje włosy.

- Spałaś przez 3 dni...

Spojrzałam na jego zmartwioną twarz.

...

- Przez 3 dni... Chwila, a co ze świętem? Przecież-

- Twoje zdrowie jest ważniejsze niż jakieś święto. - przerwał mi - A nawet jeśli to będzie jeszcze wiele okazji, aby zostać zaatakowanym przez byka, haha.

Na jego odpowiedź lekko się uśmiechnęłam.

...

- TI... Powiedz mi...

- Tak?

- Na ile dni zostajesz w Hiszpanii?

- Z tego powiedziałeś to dzisiaj powinnam wyjeżdżać.

- A-ale jesteś ranna i... no wiesz! - zaprotestował Antonio, odkładając na bok czyszczony akurat topór

- Wiem, ale nie mam zbytnio gdzie się podziać, nie znam tu nikogo i-

- No wiesz! - przerwał mi - "Nie znam tu nikogo", a ja to co? Duch święty? A co do noclegu... Możesz zamieszkać u mnie!

- Nie mogę Ci się bardziej naprzykrzać...

- Oczywiście, że możesz!

Spojrzałam na niego dziwnie.

- T-to znaczy nie naprzykrzasz mi się... Wiesz, uratowałaś mnie wtedy, więc muszę się jakoś odwdzięczyć!

- Uratowałam nieśmiertelnego. No to nieźle... 

- A-ale w-

- Ale. - tym razem to ja mu przerwałam. Spróbowałam odwrócić głowę w jego stronę - Ała... Masz rację... Ledwo co mogę ruszać głową, a o podniesieniu jej nie ma mowy... Więc-

- Oczywiście! Możesz zostać! Będzie mi bardzo miło! - znowu mi przerwał

- D-dziękuję...

- Ale wiesz, trzeba by powiadomić twoją rodzinę i Feliksa.

- Rodzinę rozumiem, ale czemu Feliksa?

- Mamy taki kodeks personifikacji. Jeśli obywatel danego kraju, jedzie do innego państwa i zostaje w nim dłużej ze względu na jego personifikację to trzeba o tym powiadomić.

- R-rozumiem... Tyle, że mój telefon nadal jest rozładowany...

- To zadzwoń z mojego. - zaproponował, podając mi telefon  - Mam nielimitowane za granicę, haha.

Chwyciłam telefon i wybrałam numer  Feliksa.

O co chodzi Antonio?

Cześć Felek, tu TI.

TI? Czemu dzwonisz z telefonu Antonia?

Bo... Jestem w Hiszpanii i spotkałam go, no i wiesz...

Co "wiem"? Coś się stało?

Miałam wypadek, a on zaproponował mi, żebym z nim została...

Co się stało?!

Zaatakowała nas grupa mężczyzn i dostałam w głowę butelką.

Wszystko już dobrze?

Tak, ale muszę zostać tu dłużej...

No okej, ale czemu do mnie dzwonisz?

Bo zostaje u Antonia.

...

Feliks?

Podaj mi go do telefonu.

Bez namysłu wykonałam polecenie.
Antonio nerwowo przełknął ślinę i przyłożył telefon do ucha.

H-hej Feliks...

Mimo, iż telefon nie miał włączonego trybu głośnomówiącego, dokładnie słyszałam całą wypowiedź, a raczej krzyk blondyna.

Jeśli coś jej zrobisz, ty zboczony pomidorze to ci nogi z dupy powyrywam!!!

D-dobrze rozumiem! - odparł Antonio, po czym się rozłączył

- To było straszne... - przyznał, oddając mi telefon

- Feliks potrafi być straszny. - odpowiedziałam, wykręcając numer mojej mamy

- A nie wygląda!

- No cóż. Z tym się zgodzę...

- Cześć mamo. (...) Tak to ja. Muszę zostać w Hiszpanii na dłużej. (...) Spokojnie! Nic takiego się nie stało. (...) Dlaczego? ... Byłam w szpitalu przez chwilkę. (...) Nic niebezpiecznego! (...) Gdzie? U mojego- (...) Przestań mamo! To wcale nie tak- (...) Co "już wiem"?! Słyszę Cię tato! Zostaw tą broń i nie śmiej się! Dobra, pa!

Rozłączyłam się i przymknęłam oczy.

- Dzięki za telefon. - odparłam, podając mu urządzenie

- A-a o czym mówili? No wiesz... Pod koniec...

Lekko się zarumieniłam.

- "Czyli kogoś poznałaś. Tak się cieszę!" A tata chyba wyciągnął spluwę...

- Hahaha...

Antonio nerwowo przełknął ślinę, ale też się zarumienił.
Po chwili ciszy podszedł do łóżka, usiadł obok i chwycił mnie za rękę.
Powoli się do mnie przybliżył i lekko pocałował mnie w czoło.

- Możesz zostać ile chcesz...

- Spokojnie... Nie będzie to dłużej niż kilka dni...

Gdybym wiedziała, jak bardzo się myliłam...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro