Spain x Reader
Specjalnie dla literallydumb, sorki, że tak późno
Z góry mówię, że nigdy nie pisałam xReader'ów i raczej też ich nie czytam, więc za błędy z góry przepraszam.
Postacie:
Hiszpania (Antonio)
Ty (TI)
Pov. TI
Już od kilku godzin błądziłam po stolicy Hiszpanii, chcąc dostać się do mojego mieszkania.
- Pojedź do Hiszpanii mówili... - westchnęłam - Będzie fajnie mówili...
Po raz kolejny spojrzałam na ekran mojego telefonu, aby spróbować odczytać zapisaną w nim mapę.
- Czyli teraz powinna-
*Pik pik pik...*
- Ech? Z-zaraz chwilka!
Na ekranie pojawił się czerwony znak, oznaczający pustą baterię.
Wkurzona chciałam rzucić urządzeniem o bruk, ale w końcu zrezygnowałam z tego pomysłu.
Wszędzie było pełno ludzi, którzy dosłownie przeciskali się między sobą, chcąc dostać się do jednego z zabytków.
Z trudem wydostałam się z tłumu i stanęłam w jednej z bocznych uliczek, aby złapać oddech. Odłożyłam walizkę na bok, sprawdziłam, czy mam w kieszeni telefon i portfel, po czym osunęłam się po ścianie na podłogę i schowałam głowę między kolana.
- Wyjazd samemu za granicę to jednak był zły pomysł... - westchnęłam, starając się nie rozpłakać
...
Mocno uderzyłam się w policzki i gwałtownie wstałam z miejsca.
- Mam 22 lata! Nie powinnam płakać z tak błachego powodu! - krzyknęłam i chwytając za walizkę, energicznym krokiem ruszyłam przed siebie...
... Nie doszłam jednak daleko, gdyż już za pierwszym narożnikiem wpadłam na jakiegoś nieznajomego. Upadłam na podłogę, a walizka spadła obok mnie.
Gdy podniosłam wzrok zauważyłam, że mężczyzna stoi nade mną z wyciągniętą ręką.
- Wszystko dobrze? - zapytał z lekkim uśmiechem
- Nic mi nie jest... - odpowiedziałam, chwytając jego dłoń - To moja wina, nie patrzyłam gdzie idę.
Otrzepałam się z niewidocznego kurzu i spojrzałam w stronę mężczyzny. Przyglądał mi się.
- M-mam coś na twarzy?
...
- Nie jesteś stąd, prawda?
Zdziwiona spojrzałam w jego stronę.
- Aż tak bardzo to widać?
- Jesteś zbyt blada, masz inne rysy twarzy i postawę... - zaczął wymieniać - A w ogóle masz przy sobie walizkę, więc to oczywiste, że przyjechałaś na wakacje.
Na chwilę zamknął oczy, jakby nad czymś się skupiał.
- Jesteś z Polski, prawda?
- C-co? Skąd wiesz?
- Po prostu wiem. - odpowiedział trochę wymijająco z szerokim uśmiechem na twarzy
- Ja za to mogę powiedzieć, że jesteś stąd tylko po stroju... - odparłam, ilustrując go od stóp do głowy
- No wiadomo! Jestem w 100% Hiszpanem! - odpowiedział dumny - A jestem tak ubrany, bo dzisiaj zaczynamy świętowanie sanfermines!
- Czyli przepędzanie byków?
- Przepędzanie byków nazywamy Encierro i to tylko jedna z części święta!
- I ty bierzesz w tym udział? Nie boisz się o swoje życie?
- Obcuje z bykami od kiedy byłem dzieckiem... Pokażę Ci! - krzyknął, po czym włożył dwa palce do ust i gwizdnął z całej siły
Przez chwilę nic się nie działo. Zdziwiona spojrzałam na niego, ale on dalej stał w tym samym miejscu z szerokim uśmiechem na twarzy. Po upływie kilkunastu sekund poczułam trzęsienie ziemi.
Odwróciłam się w stronę, z której nadchodziło i zobaczyłam czarnego byka, z ozdobą między rogami, pędzącego prosto na mnie.
- P-pomocy!!
Zupełnie nie mogłam się ruszyć. Ze strachem patrzyłam, jak zwierzę pędzi prosto na mnie.
W jednym momencie przede mną pojawił się mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiałam.
- U-uważaj!
Zasłoniłam oczy dłońmi, aby nie patrzeć na scenę, która za chwilę miała się przede mną rozegrać.
Sekundy mijały, ale nie słyszałam krzyku, ani nie czułam żadnego uderzenia. Powoli odsłoniłam oczy i zobaczyłam, jak stojący przede mną brunet... głaszcze tego czarnego stwora jak słodkiego pieska.
- To mój najlepszy przyjaciel. Nazywa się Acariciar! - odparł szczęśliwy - Chcesz pogłaskać?
- E... podziękuję. - odpowiedziałam, patrząc na niego zdziwiona - Ale serio? Nazwałeś tego czarnego diabła Pieszczoch?
Chłopak teatralne rzucił się na byka i objął go wokół szyji.
- Nie nazywaj go tak! Zranisz jego serduszko... - odparł, głaszcząc go po grzbiecie
W odpowiedzi tylko westchnęłam, podeszłam do "pary" i trzęsącą ręką pogłaskałam zwierzaka.
- P-przepraszam, jeśli Cię uraziłam, Acariciar...
Chłopak odkleił się od byka i stanął wyprostowany przede mną.
- Nieźle. Większość przyjezdnych boi się nawet zbliżyć.
- Dziwisz im się?
Słysząc to wybuchnął śmiechem.
- Masz rację! - odparł, kiedy już przestał się śmiać - Ah! Zapomniałem się przedstawić... nazywam się Antonio, miło mi.
Wyciągnął rękę w moją stronę.
- TI, mi także miło... - odparłam, podając mu rękę
Ku mojemu zdziwieniu szybko ją chwycił i na jej zewnętrznej części złożył lekki pocałunek.
Na mojej twarzy pojawił się dorodny rumieniec.
- D-dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam, zabierając rękę i odwracając twarz
- Przecież w Polsce to normalne, prawda?
- N-no tak... Ale jesteśmy w Hiszpanii!
- Ale ty jesteś Polką.
...
- Niby masz racje... - wydudkałam po chwili, robiąc obrażoną minę
- Hahaha, jesteś słodka kiedy się złościsz TI! - odparł, a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej - No patrz. Robi się ciemno... W którym hotelu mieszkasz? Mogę Cię odprowadzić, jeśli chcesz...
- W Favarti Plaza...
- To po drugiej stronie miasta!
- Rozładował mi się telefon i... zgubiłam się...
...
- Przecież nie zostawię Cię samej, bo jeszcze coś ci się stanie... - odparł, chwytając za moją walizkę - Chodź, zaprowadzę Cię.
- D-dzięki... - podziękowałam, uśmiechając się lekko, a ten odwzajemnił uśmiech
TimeSkip
Szliśmy już kilkanaście minut w kompletniej ciszy. Nie była ona jednak niezręczna, a bardzo przyjemna. Przez całą drogę napawałam się widokiem tych pięknych lampionów i zdobionych domów. Wyglądało to naprawdę niesamowicie. Chociaż trzeba przyznać, że to dziwne uczucie, kiedy cały czas czujesz na sobie wzrok osoby obok, nie sprawiało, że czułam się super komfortowo.
W pewnym momencie byk zatrzymał się i zaczął szurać kopytem o bruk, jakby przygotowywał się do ataku.
- Acariciar? Co się stało? - spytałam, podchodząc do zwierzęcia
- TI. Stań z tyłu. - usłyszałam poważny głos Antonia
Bez chwili zawachania stanęłam za nim.
- Jeszcze nie słyszałam, żeby tak mówił... - pomyślałam, wychylając się żeby zobaczyć przeciwnika
Grupa złożona z kilkunastu mężczyzn, stanęła naprzeciwko nas. Trzymali puste butelki po jakimś tanim winie. Czułam od nich znany mi odór alkoholowy. Bądź co bądź mieszkam w Polsce i spotkanie takich osobników jest dość częste...
- Czego chcecie? - zaczął Antonio
- Od Ciebie niczego, ale... Panienka za Tobą wygląda, jakby chciała się zabawić. - odpowiedział jeden z nich, rzucając butelką o ścianę - W końcu trwa sanfermines!
Na twarzach wszystkich członków grupy pojawił się trochę straszny uśmiech.
Instynktownie schowałam się bardziej za chłopakiem i podeszłam bliżej Acariciar'a...
- Chyba nie ma ochoty z wami spędzać czasu... - odparł Antonio
- Nie powinieneś decydować za nią, prawda panienko?!
...
Brunet powoli wyciągnął rękę w bok, a obok jego dłoni pojawił się niewielki portal...
- Przestrzeń kieszonkowa?! - powiedziałam pod nosem, ale widocznie dość głośno, bo Antonio odwrócił głowę w moją stronę
Włożył rękę do portalu i powoli zaczął wyciągać z niego dość długi metalowy kij zakończony obustronnym ostrzem.
- Topór? - pomyślałam - Ale ogromny, jest od niego o dwie głowy dłuższy...
Mimo jego wielkości, chłopak chwycił go w jedną rękę i z niebezpiecznym błyskiem w oku zwrócił się w stronę mężczyzn.
Przez chwilę stali kompletnie zszokowani, kiedy jednak Antonio zaczął się do nich zbliżać, a wraz z nim byk, większość szybko się otrząsnęła i pobiegła w kierunku, z którego przyszła.
Chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Więc? Skąd wiesz o przestrzeni kieszonkowej? - spytał, podchodząc do mnie
- F-feliks jest moim przyjacielem... Poznaliśmy się w podobnej sytuacji co przed chwilą... Tyle, że on wyciągnął szablę...
- Eh, rozumiem... - westchnął, chowając broń
- Ty... też jesteś personifikacją, tak? - spytałam, patrząc mu prosto w oczy
Przez chwilę milczał, a jego oczy przysłaniały luźne kosmyki... W końcu odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Dokładnie! Stoi przed tobą Antonio Fernandez Carriédo, personifikacja Hiszpanii!
- Hahaha, jakiś ty dumny!
- Mam z czego, haha! - odparł, a na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech (jeśli to możliwe)
Odwzajemniłam go i spojrzałam prosto na niego. Patrzyliśmy tak na siebie przez chwilę... W pewnej chwili zauważyłam, że w stronę chłopaka leci jakiś świecący przedmiot.
- Antonio uważaj! - krzyknęłam, odpychając go w bok, przez co upadł na podłogę
Zdążyłam jeszcze rzucić szybkie spojrzenie na napastnika. To jeden z tych mężczyzn, którzy nie uciekli. A świecącym przedmiotem okazała się pusta, szklana butelka, którą wcześniej trzymał w ręce.
W pewnej chwili poczułam piekielnie mocny ból w głowie. Jak tylko upadłam na bruk, natychmiastowo zaczęłam odpływać...
- Oj! TI, trzymaj się! - usłyszałam, kiedy jeszcze byłam w miarę przytomna
Widziałam już tylko ciemność, jednak wciąż dochodziły do mnie pojedyńcze wyrazy...
- Ty chu-... zabije... nie doż-...
Po tym całkowicie odpłynęłam...
TimeSkip
Powoli zaczęłam reagować na bodźce zewnętrzne. Poczułam coś zimnego na czole, lecz jednocześnie było mi przyjemnie ciepło. Lekko uchyliłam powieki i zauważyłam, że leżę w jakimś nieznanym mi miejscu.
- Gdzie... jestem... - powiedziałam przyciszonym głosem
- Oh, obudziłaś się.
Zdziwiona próbowałam zwrócić głowę w jego stronę, jednak ból w niej, sukcesywnie mi to uniemożliwił.
- Nie ruszaj się. Porządnie oberwałaś... - odparł chłopak, podchodząc do mnie
Położył mi rękę na głowie i lekko potarmosił moje włosy.
- Spałaś przez 3 dni...
Spojrzałam na jego zmartwioną twarz.
...
- Przez 3 dni... Chwila, a co ze świętem? Przecież-
- Twoje zdrowie jest ważniejsze niż jakieś święto. - przerwał mi - A nawet jeśli to będzie jeszcze wiele okazji, aby zostać zaatakowanym przez byka, haha.
Na jego odpowiedź lekko się uśmiechnęłam.
...
- TI... Powiedz mi...
- Tak?
- Na ile dni zostajesz w Hiszpanii?
- Z tego powiedziałeś to dzisiaj powinnam wyjeżdżać.
- A-ale jesteś ranna i... no wiesz! - zaprotestował Antonio, odkładając na bok czyszczony akurat topór
- Wiem, ale nie mam zbytnio gdzie się podziać, nie znam tu nikogo i-
- No wiesz! - przerwał mi - "Nie znam tu nikogo", a ja to co? Duch święty? A co do noclegu... Możesz zamieszkać u mnie!
- Nie mogę Ci się bardziej naprzykrzać...
- Oczywiście, że możesz!
Spojrzałam na niego dziwnie.
- T-to znaczy nie naprzykrzasz mi się... Wiesz, uratowałaś mnie wtedy, więc muszę się jakoś odwdzięczyć!
- Uratowałam nieśmiertelnego. No to nieźle...
- A-ale w-
- Ale. - tym razem to ja mu przerwałam. Spróbowałam odwrócić głowę w jego stronę - Ała... Masz rację... Ledwo co mogę ruszać głową, a o podniesieniu jej nie ma mowy... Więc-
- Oczywiście! Możesz zostać! Będzie mi bardzo miło! - znowu mi przerwał
- D-dziękuję...
- Ale wiesz, trzeba by powiadomić twoją rodzinę i Feliksa.
- Rodzinę rozumiem, ale czemu Feliksa?
- Mamy taki kodeks personifikacji. Jeśli obywatel danego kraju, jedzie do innego państwa i zostaje w nim dłużej ze względu na jego personifikację to trzeba o tym powiadomić.
- R-rozumiem... Tyle, że mój telefon nadal jest rozładowany...
- To zadzwoń z mojego. - zaproponował, podając mi telefon - Mam nielimitowane za granicę, haha.
Chwyciłam telefon i wybrałam numer Feliksa.
O co chodzi Antonio?
Cześć Felek, tu TI.
TI? Czemu dzwonisz z telefonu Antonia?
Bo... Jestem w Hiszpanii i spotkałam go, no i wiesz...
Co "wiem"? Coś się stało?
Miałam wypadek, a on zaproponował mi, żebym z nim została...
Co się stało?!
Zaatakowała nas grupa mężczyzn i dostałam w głowę butelką.
Wszystko już dobrze?
Tak, ale muszę zostać tu dłużej...
No okej, ale czemu do mnie dzwonisz?
Bo zostaje u Antonia.
...
Feliks?
Podaj mi go do telefonu.
Bez namysłu wykonałam polecenie.
Antonio nerwowo przełknął ślinę i przyłożył telefon do ucha.
H-hej Feliks...
Mimo, iż telefon nie miał włączonego trybu głośnomówiącego, dokładnie słyszałam całą wypowiedź, a raczej krzyk blondyna.
Jeśli coś jej zrobisz, ty zboczony pomidorze to ci nogi z dupy powyrywam!!!
D-dobrze rozumiem! - odparł Antonio, po czym się rozłączył
- To było straszne... - przyznał, oddając mi telefon
- Feliks potrafi być straszny. - odpowiedziałam, wykręcając numer mojej mamy
- A nie wygląda!
- No cóż. Z tym się zgodzę...
- Cześć mamo. (...) Tak to ja. Muszę zostać w Hiszpanii na dłużej. (...) Spokojnie! Nic takiego się nie stało. (...) Dlaczego? ... Byłam w szpitalu przez chwilkę. (...) Nic niebezpiecznego! (...) Gdzie? U mojego- (...) Przestań mamo! To wcale nie tak- (...) Co "już wiem"?! Słyszę Cię tato! Zostaw tą broń i nie śmiej się! Dobra, pa!
Rozłączyłam się i przymknęłam oczy.
- Dzięki za telefon. - odparłam, podając mu urządzenie
- A-a o czym mówili? No wiesz... Pod koniec...
Lekko się zarumieniłam.
- "Czyli kogoś poznałaś. Tak się cieszę!" A tata chyba wyciągnął spluwę...
- Hahaha...
Antonio nerwowo przełknął ślinę, ale też się zarumienił.
Po chwili ciszy podszedł do łóżka, usiadł obok i chwycił mnie za rękę.
Powoli się do mnie przybliżył i lekko pocałował mnie w czoło.
- Możesz zostać ile chcesz...
- Spokojnie... Nie będzie to dłużej niż kilka dni...
Gdybym wiedziała, jak bardzo się myliłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro