RusPol
Specjalnie dla Hita_Kun
Bohaterowie główni:
Rosja (Ivan)
Polska (Feliks)
Narrator
Ivan już od czterech godzin przechadza się po mroźnym, syberyjskim lesie oglądając piękny, zaśnieżony krajobraz. A przynajmniej taki był plan...
W pewnej chwili rozpętała się potężna burza śnieżna uniemożliwiająca jakąkolwiek widoczność. Rosjanin jednak, nauczony do takich rzeczy, jak gdyby nigdy nic, po szczelnym opatuleniu się szalikiem, kontynuował przechadzkę.
Właśnie w momencie kiedy uznał, że pora wracać do domu w oddali zobaczył małą plamę kolorów, która przykryta była cienką warstwą śniegu.
Zaciekawiony skierował się w tamtą stronę. Jakie było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że nie są to (tak jak początkowo myślał) żadne zwłoki, a mały, dobrze znany mu, nieśmiertelny Polaczek.
- Polsza?
Cisza...
- Czyżbyś zemdlał? I co ty tu robisz?
Cisza...
- A no tak... - powiedział podnosząc zlodowałego blondyna - Przecież mi nie odpowiesz...
Z Polaczkiem na rękach udał się w drogę powrotną do domu.
TimeSkip
Po wejściu do holu swojej rezydencji, pierwszym co zrobił było rozpalenie w kominku, następnie położenie obok niego zmarzniętego Polaka.
On, kiedy Feliks się rozmrażał, poszedł zdjąć swój płaszcz oraz ciężkie, zimowe buty, by następnie skierować się prosto do kuchni, aby przygotować coś ciepłego do picia.
Gdy skończył, chwycił za kubki i poszedł do salonu. Kiedy stanął w drzwiach zobaczył siedzącego na kanapie Polaka, który tak po prostu ułożył się wygodnie i pochrupywał sobie paluszki, które wytrzasnął niewiadomo skąd.
- Witaj, Polsza! Cieszę się, że się obudziłeś! - krzyknął Ivan podchodząc bliżej i kładąc kubek przed Feliksem
Polak spojrzał na kubek, a potem na Rosjanina. Odłożył paluszki obok siebie...
- Z wkładką? - spytał
Ivan tylko się uśmiechnął i usiadł na przeciwko.
- Czyli tak. - westchnął Feliks i upił łyk tego cudownego napoju
- Więc Polsza? Co robiłeś w tym syberyjskim lesie?
- Powiedzmy, że impreza u Elizabety wymknęła się spod kontroli...
- Jak zwykle... Tego się spodziewałem. - westchnął i upił kolejny łyk
16 kubków "herbaty" później
Trwała jakaś przerażajaca cisza. Obie postacie siedziały przed sobą z charakterystycznym alkoholowym rumieńcem.
- To cio Polsza? Jescze plo jedym?
- Ale blez herbaty!
Ivan tylko uśmiechnął się i wyciągnął z szafy dwie nowe flaszki.
- To cio? Maly konkursik? - spytał Rusek i wyszczerzył się w ironicznym uśmieszku
- Pff, zrobię Cli powtólke z 1609 loku!
15 kolejek później
- Plodajesz sie Polsa?
- Chcialbys lusku! Walszawa stanie się twoja stlolicą!
Ivan podniósł się i chwiejnie przeszedł na drugą stronę stolika. Stał przez chwilę nad Polakiem, aż w końcu rzucił się na niego i przyszpilił jego nadgarstki do sofy.
- Jeśli to oznacza bycie z Tobą to chętnie przyjmę propozycję ♡
- O, nagle wytrzeźwiałeś...
Ivan zbliżył się do Feliksa.
- Kiedy mówię poważnie to zawsze jestem trzeźwy ♡
- Pf, czyli nie mówisz poważnie - odprychnął Polak - Rumieniec Cię zdradza wiesz?
- A skąd wiesz, że to od alkoholu? ♡ - odpowiedział przybliżając się jeszcze bardziej i całując Feliksa w czoło
- Bo jakbyś był trzeźwy, po prostu byś mnie znokautował swoim kranem i gdzieś zabrał.
- Może tak, może nie. Jeszcze zobaczę... ♡
- A ja nie zobaczę... - westchnął Polak i wyciągnął rękę po kolejną butelkę - Jak ma się coś zdarzyć to wole być nietrzeźwy i potem tego nie pamiętać...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro