Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PrusPol

Specjalnie dla Nukatsu

UWAGA POJAWIĄ SIĘ NIECENZURALNE SŁOWA

Postacie główne:
Prusy (Gilbert)
1pPolska (Feliks)

Pov.Feliks

  Przede mną rozciągają się rozległe pola i lasy, w powietrzu nie czuć jakiegokolwiek zanieczyszczenia. Nie słychać także trąbiących samochodów poruszających się po ruchliwych autostradach, krzyczących ludzi... W nozdrzach roznosi się cudowna woń polnych kwiatów, a jedynym słyszalnym dźwiękiem są pośpiewywania ptaków i szum drzew.
  Razem z moją klaczą pędzimy przez te piękne krajobrazy. Rozpuszczone włosy powiewają na wietrze, kołysząc się wraz z jego ruchem.

- Hej, Polen!

  Zatrzymałem konia i zdezorientowany zacząłem rozglądać się na boki w poszukiwaniu źródła dźwięku.

- Hej, Polen! - usłyszałem ponownie

Nie było tu nikogo oprócz mnie i mojego konia, ale one nie gadają... Prawda?
  Spojrzałem na jego pyszczek, który zamienił się w głowę Ludwiga.

- Hej, Polen! - krzyknął konio-Ludwig

- Co do chuja?! - wrzasnąłem

  Nagle rozległe pola i gęste lasy zniknęły...

   Rozejrzałem się po pokoju... Tablica multimedialna, na której widnieją jakieś niezrozumiałe wykresy kółkowe, ogromny drewniany stół, szklanka z wodą oraz wzrok wszystkich obecnych wlepiony w moją skromną osobę.

- No tak... - westchnąłem - Jestem przecież na konferencji...

- Dobrze, że w końcu to sobie uświadomiłeś, Polen! - krzyknął Ludwig - Aż tak nudzą Cię moje wykłady?!

- Totalnie nudniejszej rzeczy na świecie nie ma... - odpowiedziałem

  Kilka personifikacji wybuchnęło  cichym śmiechem, a reszta w strachu spojrzała na Ludiwga.

- Skoro tak to może chcesz wyjść?! - zapytał

- A mogę? - krzyknąłem radośnie, energicznie podnosząc się z krzesła

- Oczywiście, że nie! To było pytanie retoryczne, durniu! - odkrzyknął, a ja leniwie opadłem na krzesło.

  Ludwig wrócił do objaśniania jednego z kilkunastu kolorowych wykresów kółkowych, co jakiś czas spoglądając na mnie morderczym wzrokiem.
  Wyciągnąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na godzinę.

- Dopiero 12:34?! - krzyknąłem w myślach - Muszę siedzieć tu jeszcze ponad 4 godziny... Czy może być jeszcze gorzej?

Ksesesese~            .             Kolkolkolkol~

  Oczywiście, że może. Ten pierdolony Niemiec posadził mnie między tym wódkopijnym poskramiaczem niedźwiedzi, a albinosem zombie. No po prostu totalnie zajebiście. Plusem było to, że chociaż Ivan nie zwracał na mnie uwagi, gdyż męczył siedzącego obok Yao. A co do Prusaka...

Nieznany: Ksesesese~ Ale ci się dostało, pchło!

Ja: Skąd masz mój numer, pruska zarazo...

Nieznany: Ma się sposoby ♡

Ustawiłeś nazwę kontaktu jako "Pruska zaraza"

P

ruska zaraza: Nadałeś mi nick ♡ Jak słodko

Ja: Odpierdol się.

Pruska zaraza: Ktoś tu ma zły humor~

Ja: A ty byś generalnie nie miał?

Pruska Zaraza: Ja żyję tak, aby mój braciszek się nie czepiał ♡

Ja: Generalnie zacznijmy od tego, że ty nie żyjesz...

Pruska Zaraza: ...

Pruska Zaraza: Zraniłeś moje uczucia T^T

Ja: Czyli jednak jakieś masz, zombiaku.

Spojrzałem na osobę siedzącą obok mnie. Cały czas gapił się na ekran... Chyba przegiąłem.

Ja: Dobra, totalnie przesadziłem.

Pruska Zaraza: Czy ty mnie właśnie przeprosiłeś?! O.O

Ja: Totalnie NIE. To dla czystego sumienia...

Pruska Zaraza: Skoro tak to może...

Ja: Co "może"?

Pruska Zaraza: Przyjdziesz do mnie do pokoju i obejrzymy film, abyś miał czyste sumienie w stu procentach?

  Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Spojrzałem na siedzącego obok albionosa, który uśmiechnął się szeroko ukazując zęby bielsze od jego włosów.

Ja: Totalnie obojętnie mi.

Pruska Zaraza: To jaki film? *.*

Ja. Może Bitwa pod Grunwaldem?

Pruska Zaraza: ...

Pruska Zaraza: Zabiję Cię mała pchło.

Ja: Generalnie możesz próbować. I tak wrócę ^^

- Polen!

- O co generalnie znowu Ci chodzi? Przecież nie śpię.

- Masz słuchać!

- Dobrzeeeee - w myślach: "Totalnie chyba nie Ludwiczku"

  Po konferencji udałem się do swojego pokoju hotelowego. Przebrałem się w luźniejsze ciuchy i ruszyłem do pokoju albinosa.
  Oczywiście droga nie mogła odbyć się bez spotkania dodatkowej osoby. Kiedy byłem jakieś kilka metrów od pokoju numer 1410, niespodziewanie wpadłem na pewnego bruneta.

- Totalnie przepraszam, Liciek!

- Au... Nic się nie stało... Tylko trochę boli mnie tyłek... A tak w ogóle co tutaj robisz?

- Nie mogę tak po prostu sobie pochodzić? - powiedziałem pomagając mu wstać

- Oczywiście, że możesz, ale nikt tak "bez powodu" nie przechodzi kilkunastu pięter z trzema paczkami paluszków pod pachą prawda?

- Hehe~ Masz mnie Licia! Idę do tej Pruskiej zarazy na film...

- Pruskiej zarazy... Masz na myśli Gilberta? Tego Gilberta?

- No totalnie jego!

- Wszystko dobrze? Wpakowałeś się w jakieś kłopoty?

- Co masz na myśli? - zapytałem

- Po prostu to do Ciebie niepodobne! Przecież wy się nienawidzicie!

- Trochę za mocno się dzisiaj posprzeczaliśmy, więc robię to jako zadośćuczynienie!

- Niezbyt rozumiem, ale bądź ostrożny, dobrze?

- Totalnie Liciek nie bój się! Dam sobie radę!

Ominąłem Litwina i ruszyłem prosto do pokoju. Kiedy stanąłem przed drzwiami, zapukałem, a po otrzymaniu odpowiedzi po prostu wszedłem do środka.

- Co tam, pchiełko? - zapytał Gilbert, trzymając miskę popcornu, dwie puszki piwa.

- Nic takiego, szkopie.

  Rzuciłem paluszki na kanapę i wygodnie umościłem się po jednej stronie. Szczelnie opatuliłem się znalezionym kocem, gdyż ze względu na to, że była zima, temperatura w pokoju nie przekraczała 20°C.
  Po chwili dołączył do mnie Gilbert. Odłożył paluszki na stół, zostawiając tylko tą otwartą, po czym usiadł się blisko mnie z pilotem w ręku i siłą wyrwał mi jedną część koca, po czym się nim przykrył.

- Co ty generalnie robisz? - zapytałem

- Nie tylko tobie jest zimno, a mam tylko jeden koc. - odpowiedział

  Zaczęliśmy oglądać jakiś film akcji. Jako, iż o wiele bardziej wolę historyczne lub komedie romantyczne, to zamknąłem oczy i jedynie słuchałem o czym tam gadają, jednocześnie pochrupując paluszki.

  Po kilkunastu minutach zacząłem przysypiać, zanim jednak zasnąłem poczułem jak Gilbert oplata mnie mocniej ramieniem i kładzie swoją głowę na mojej. Potem totalnie odpłynąłem.

Pov.Gilbert

- Chyba zasnął... - pomyślałem.

Wyłączyłem telewizor, ponieważ i tak niezbyt uważałem podczas oglądania.
  Spojrzałem na śpiącego polaczka. Wyglądał tak słodko i niewinnie, zupełnie nie przypominał tego śmiesznego, ruchliwego blondynka.
Przybliżyłem się do niego jeszcze bardziej i pocałowałem go w czoło.

- Ich liebie dich...

  Nagle jego powieki lekko się uchyliły i spojrzał na mnie półprzytomnym wzrokiem.

- Ich liebie dich auch... - powiedział po czym wrócił do spania

- Czyli jednak coś pamiętasz, knypku...

 

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro