Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PolPan

Specjalnie dla zemsta01

Postacie:
Japonia (Kiku)
2p Polska (Franciszek)

1.Cała historia to kompletna fikcja, ale mam nadzieję, że przyjemnie będzie się czytało.
2. Ponieważ występuje tu Franciszek to oczywistym jest, że pojawią się przekleństwa 🙄

Pov.Narrator

  Wschodzące słońce oświetlało mroczną wcześniej powierzchnię oceanu spokojnego, zmieniając jej kolor na wiele ciepłych odcieni.
  Pewien czarnowłosy Japończyk spacerował właśnie po plaży przyglądając się temu cudownemu widokowi. Była to godzina wczesna, bo szósta dwadzieścia, jednego z wielu dni lata. Chłopak ten cierpiał bowiem na bezsenność spowodowaną nadmiarem pracy. Nie pamiętał kiedy ostatnio po prostu się usiadł i zajął czymś co pozwoliłoby mu się zrelaksować... lub po prostu zasnąć. Jedyną rzeczą, która mu pozostała to te spacery.
  Nie miał także co liczyć na  takich jak on. Nie oznacza to, że nie ma przyjaciół, ponieważ ma ich aż nadmiar. Chodzi o to, że jego położenie na mapie znacznie utrudnia jakiekolwiek bliższe kontakty z innymi.

- A miałem o tym nie myśleć... - pomyślał - Jak tylko skończę swoją pracę to pójdę spotkać się z Doitsu-san i Itaria-kun.

  Na jego twarzy zagościł lekki uśmiech, gdy przypomniał sobie o ostatniej kłótni jego dwójki przyjaciół. Znikł jednak natychmiastowo, gdy zdał sobie sprawę, że przez następne dwa miesiące nie usłyszy nawet ich głosu, gdyż będzie dosłownie przygnieciony papierkową robotą. Westchnął ciężko i ruszył w dalszą drogę.
  Po przejściu jakiś dwudziestu metrów zauważył nieznaną mu postać, która leżała zanurzona do połowy w wodzie, podczas gdy druga część znajdowała się na piasku. Japończyk szybko podbiegł do nieprzytomnego i wyciągnął go całkowicie na ląd. Ukucnął przy nim i przyłożył swoje ucho do jego klatki piersiowej.

- Całe szczęście... Bije. - westchnął czarnowłosy - Halo! Słyszy mnie pan?!

  Chłopak krzyczał tak przez pewien czas potrząsając ramionami nieprzytomnego z nieznaczną siłą. Po pewnym czasie usta nieznajomego poruszyły się, lecz nie wydobył się z nich  żaden dźwięk, powieki także zaczęły lekko drgać.

- Halo? Słyszy mnie Pan? Może Pan odpowiedzieć? - zapytał czarnowłosy, czując, że jego serce niedługo wyskoczy z klatki piersiowej pod wpływem tych emocji

- Mhm... - nieznajomy powoli próbował otworzyć oczy, a jego słowa były coraz bardziej wyraźne - C...co... d...

- Wszystko dobrze?

  W końcu udało mu się uchylić powieki. W tym samym momencie krwistoczerwone tęczówki spotkały te  orzechowe. Speszony Japończyk cofnął się na bezpieczną odległość. Choć trudno się przyznać to trochę przestraszył się tak wyraźnego koloru.

- Może to soczewki... - pomyślał

  Usta nieznajomego rozchyliły się w zdziwieniu. Przejechał nieprzytomnym wzrokiem, który zatrzymał się dopiero na twarzy czarnowłosego. W tym momencie na jego twarzy dało się zobaczyć bardzo wyraźny szok.

- C-co... CO DO KURWY?!

  Przestraszony Japończyk nie spodziewając się takiej reakcji po prostu pod wpływem impulsu upadł na piasek nie spuszczając chłopaka z oczu.
  Nieznajomy podniósł się do pozycji siedzącej, utrzymując wzrok na przerażonym czarnowłosym.
  Ten natomiast zaczął dogłębną analizę czerwonookiego. Roztrzepane blond włosy przypominające gniazdo dla ptaków, bardzo blada cera, ostry nos, nieprzyjemny wyraz twarzy oraz blizna w kształcie X na prawym policzku. Co do stroju to był dość normalny, no może z wyjątkiem długiego, postrzępionego szalika o kolorze zbliżonym do jego oczu.

  W pewnym momencie blondyn podniósł się do pozycji stojącej, a obok jego prawej ręki pojawił się niewielki czarny portal.

- Przestrzeń kieszonkowa?! - pomyślał Japończyk - Czyli jednak!

  W jednej chwili w jego ręce pojawiła się ponad dwumetrowa kosa, którą natychmiast przystawił do szyji  czarnowłosego.

- Kim jesteś? - syknął, przybliżając ostry przyrząd jeszcze bliżej

- Czy jesteś personifikacją? - zapytał ignorując zadane mu pytanie, uważnie przyglądając się zmianie wyrazu jego twarzy

  Blondyn widocznie zaskoczony odpowiedzią, wypuścił kosę z rąk, a ta momentalnie rozpłynęła się w powietrzu.

- Skąd to wiesz?

- Tylko my możemy korzystać z przestrzeni kieszonkowej. I tylko my umiemy porozumiewać się w każdym istniejącym języku.

- "My"? Czyli ty też jesteś...

- Hai. Nazywam się Kiku Honda i jestem personifikacją Japonii. A ty?

- Franciszek. Franciszek Łukasiewicz. Druga wersja personifikacji Polski.

- Miło mi Francisek-san.

- Jestem FranciSZek. - prychnął obrażony

- Ah przepraszam. Mam trudności z wymawianiem zagranicznych imion... Tak więc, Francisek-san?

- Mówiłem Ci...! Eh, nieważne. O co chodzi?

- Co ty tutaj właściwie robisz? Nie jestem asem z geografii, o wiele bardziej wolę matematykę, ale Polska jest chyba na innym kontynencie, prawda?

- To oczywiste. A wracając do pierwszego pytania, to pamiętam jedynie, że byłem razem z Feliksem na urodzinach tego pierdolonego komucha.

- Kogo?

- Nooo, Ivana. Zaprosił mnie i mojego brata. Jedyne co pamiętam to zawody w piciu wódki...

- To wiele wyjaśnia... - pomyślał Japończyk - Doitsu-san mówił mi, że u nich zawsze tak jest.

- No cóż... Więc jaki jest najszybszy sposób, aby wrócić do Polski? - zapytał w końcu - Jakiś samolot?

- Przykro mi, ale loty do Twojego kraju odbywają się bardzo rzadko. W ciągu najbliższych dni, raczej żadnego nie będzie...

- To może statek?

- Też nie. Ostatnio przez cyklony odwołano wszystkie rejsy.

- Kurwa. Czyli nie pozostaje mi nic innego, jak zostać?

- Hai. Masz jakieś pieniądze?

  Blondyn pokiwał przecząco głową.

- To nie mamy wyboru. Może zatrzymasz się u mnie?

  Chłopak spojrzał na Japończyka w lekkim szoku.

- Wiesz, że i tak ci nie zapłacę? - upewnił się blondyn

- Hai.

- Skoro tak to chętnie przyjmę propozycję.

  Czarnowłosy uśmiechną się na myśl, że znów będzie mógł z kimś pogadać, mimo iż blondyn nie wygląda jak miły rozmówca.

- To idziesz, czy nie?! - krzyknął zniecierpliwiony Franciszek - Nie mam zielonego pojęcia gdzie mieszkasz, więc się pośpiesz!

- Ahaha... To jednak nie będzie takie łatwe... - pomyślał Kiku

TimeSkip

  Otworzyłem drzwi domu i wpuściłem mojego tymczasowego gościa. Skierowałem się w stronę kuchni, chcąc przygotować jakieś śniadanie. Mimowolnie spojrzałem na zegarek.

- Eh... Dziewiąta trzydzieści...

  W tym samym momencie poczuł na sobie czyjś wzrok.

- Coś się stało Francisek-san? - zapytał Japończyk i odwrócił się w stronę blondyna

- Właśnie ogarnąłem, że moje ciuchy są całe przemoczone. Masz może jakieś na zmianę?

- Chyba mam jeszcze jedno kimono, które czasem pożyczam Doitsu-san. - powiedział po czym skierował się do innego pokoju.

  Uchylił drzwi i wszedł do środka ówcześnie zapalając światło. Pokój był prawie pusty, znajdował się w nim jedynie złożony futon i drzwiczki, które prawdopodobnie były częścią szafy. Czarnowłosy podszedł do nich i po chwili szperania wyciągnął ciemnozielone kimono i czarne obi, po czym podał je blondynowi.
  Kiku już chciał wskazać drogę do łazienki, aby gość mógł się przebrać, zanim jednak zdążył otworzyć usta, chłopak szybkim ruchem ściągnął z siebie mokry szalik i koszulkę, dalej stojąc prosto przed czarnowłosym. Zaskoczony Japończyk oblał się soczystym rumieńcem, gdy zobaczył niesamowicie umięśniony brzuch, tors oraz ręce, na których w wielu miejscach widoczne były blizny.

- C-c-c-co?! Francisek-san! P-p-p-przebierz się w łazience! - krzyknął, po czym ominął półnagiego blondyna i pobiegł do kuchni, próbując uspokoić swoje serce.

- A temu co? - powiedział zdziwiony Franciszek, po czym chwycił rzucone na podłogę ubrania i ruszył do łazienki

  Kiedy Kiku już się uspokoił wrócił do robienia śniadania. W tym samym momencie w drzwiach pojawił się Franciszek.

- Trzeba przyznać, że ten szkop ma więcej mięśni ode mnie...

- Co masz na myśli Franciszek-san? - zapytał Japończyk i odwrócił się w stronę rozmówcy.

  To co tam zobaczył skutecznie wywołało na jego twarzy kolejny napływ rumieńca. Franciszek opierał się o framugę, a trochę za duże kimono odkrywało znaczą część klatki piersiowej, czerwony szalik tylko dodawał mu uroku.

- No cóż... Chyba muszę tak wytrzymać... - westchnął blondyn - Pomóc Ci w czymś? I tak nie mam co robić...

- N-nie ma takiej potrzeby... Możesz sobie pozwiedzać dom jeśli chcesz...

- Jak chcesz... - prychnął i opuścił pomieszczenie zostawiając Japończyka samego...

TimeSkip

- Francisek-san! Gdzie jesteś?! - krzyknął Kiku idąc korytarzem jednocześnie trzymając dwie tace z jedzeniem.

  Odpowiedziała mu cisza, jednak kiedy zobaczył drzwi do jego biura otwarte na ościerz, wiedział, że właśnie tam znajdzie polaka.
  Spojrzał do środka i zobaczył blondyna siedzącego na środku pokoju wokół, którego wala się ogromna ilość mang.

- Wszystkie już przeczytał?! - pomyślał zaskoczony

- Em, Francisek-san? Przeczytałeś je wszystkie w godzinę?

- To nie tak... - powiedział miłym, zupełnie nie podobnym do niego głosem - Większość z nich przeczytałem już w domu. Po prostu lubię wracać do ulubionych... Na przykład takie Shingeki no Kiyojin. Jedna z moich ulubionych mang i anime...

  Tymi słowami zaskoczył Japończyka, który myślał, że wśród personifikacji jest jedyny, który lubi tego typu rzeczy, teraz siedzi przed nim podobny zapaleniec, który zawzięcie opowiada o jego ulubionej serii.

- Także ją uwielbiam! Ale nie wydaje Ci się, że w drugim sezonie kreska była trochę gorsza od wcześniejszej? - zapytał odstawiając tacę na stolik. Nagle cały jego apetyt tak jakoś minął

- Zgadzam się! Oprócz tego trochę zepsuli postać Erena, prawda?

- Dokładnie! Wcześniej był bardziej...

  Na tego typu rozmowach minęło im około pięć godzin. Kiku pierwszy raz od dawna czuł się naprawdę szczęśliwy. Właśnie takiej rozmowy mu było potrzeba. Zupełnie zapomniał o papierkowej robocie i wraz z Polakiem postanowili zrobić rewatch Ataku Tytanów, komentując przy tym każdy niedopracowany szczegół.
  Około północy poczuł, że robi się senny, co trochę go zdziwiło zważając na męczącą go od kilku miesięcy bezsenność. Nie zauważył nawet kiedy zamknęły mu się oczy i odpłynął do magicznej krainy snów, która w jego przypadku oznaczała świat anime.

  Następnego dnia, obudził go szczekający pies sąsiada. W tym momencie żałował, że nie mieszkał w Yao. U niego nie mają problemów z psami.
  Było mu przyjemnie ciepło.

- To dziwne... Nie pamiętam, abym przyniosił koc...

  Uchylił ospałe powieki i ku jego zdziwieniu czuł, że coś ciężkiego go oplata. Kiedy podniósł wzrok ujrzał twarz pewnego blondyna. Zrozumiał wtedy, że leży obok niego, a tą ciężką rzeczą jest jego ramię, które przyciąga jego małe ciało do odkrytej klatki piersiowej Polaka.
  Myślał, że zaraz obudzi się jego instynkt i zacznie krzyczeć, a jego twarz stanie się całą czerwona. Lecz tak się nie stało... Czuł jak ciepłe ciało blondyna ogrzewa go od zewnątrz, a emocje od wewnątrz.
  Po raz kolejny podniósł wzrok na jego skąpaną w porannym słońcu twarz. Trzeba przyznać, że wygląda niesamowicie.
  Postanowił zamknąć oczy i ponownie spróbować zasnąć, co poszło całkiem gładko...

- Arigato... - szepnął, ponownie układając się do snu






Mówiąc szczerze myślałam, że trudniej będzie mi to napisać, ale według mnie wyszło mi lepiej niż wcześniejsze Haha :P

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro