Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nyo!Polska

Specjalnie dla Polka48

Postacie:
Nyo!Polska (Felicja)

Siedziałam na samym środku łąki pełnej kwiatów.
Hiacynty,
Stokrotki,
Niezapominajki,
Tulipany,
Bratki,
Lilie,
Krokusy,
Dzwonki i wiele innych.

Wokół mnie nie było widać nic innego. Tylko nieskończone morze kolorów.

Powoli rwałam każdego z nich, wplatając je do mojego wianka. Obok mnie leżało już kilkanaście sztuk. Co dziwne nie czułam żadnego zmęczenia, ani bólu w rękach.

Ciepły, letni wiatr lekko podwiewał moje włosy oraz kwiaty znajdujące się blisko mnie. Czułam się naprawdę wspaniale, zupełnie jakbym przeniosła się do czasów mojego dzieciństwa.

Sielankę przerwał nagły, silny powiew wiatru, przez który wszystkie wianki odleciały w różne strony. Spojrzałam na niebo, na którym jeszcze przed chwilą nie było żadnej chmurki.
Teraz ciemne, burzowe obłoki przysłoniły błękitne do tej pory niebo. Wszędzie panowała ciemność.
Zdezorientowana nagłą zmianą, ponownie spojrzałam w dół.

Krwistoczerwona barwa powoli ogarniała wszystkie kwiaty, przechodząc z jednego na drugiego jak śmiertelna zaraza.
Chciałam się cofnąć, aby od niej uciec, lecz okazało się, że nadchodzi z każdej strony. Pod wpływem strachu upadłam na kolana, prosto obok jednego wianka. Szybko za niego chwyciłam i przytuliłam do piersi, aby zaraza go nie chwyciła.

Już po chwili wszystkie kwiaty były w tym samym kolorze.
Krwiste hiacynty,
Krwiste stokrotki,
Krwiste niezapominajki,
Krwiste tulipany,
Krwiste Bratki,
Krwiste Lilie,
Krwiste Dzwonki...

Gdy kropelka deszczu spadła mi na nos, krzyknęłam i odskoczyłam w bok, cały czas trzymając wianek.
Jedna kropla, druga, trzecia...
Już po kilku sekundach rozpadało się zupełnie. Mimowolnie spojrzałam na pole.
Kwiaty pod wpływem deszczu zaczęły się rozpuszczać, tworząc ogromną, krwistoczerwoną kałużę.
Ze strachem patrzyłam na całą sytuację. Chciałam krzyczeć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z moich ust.

Powoli podniosłam się z kolan i stanęłam na zwiodczałych nogach.
Poczułam coś ciężkiego na ramieniu. Niepewnie odwróciłam głowę i zobaczyłam masywną, prawie całkowicie czarną postać bez oczu, nosa, czy ust. Zupełnie jakby był cieniem... Jedyną widoczną rzeczą była czerwona opaska na ramię z jakimś czarnym znakiem.

Szybko odskoczyłam w bok, lądując w czerwonej kałuży. Postać podeszła do mnie, po czym skierowała rewolwer prosto w moją stronę.
Moje oczy rozszerzyły się w strachu, a z moich ust w końcu wydobył się krzyk.
Cień pociągnął za spust.

Bang

Obudziłam się cała zalana potem, z ciężkim oddechem.

- To był... tylko sen? - spytałam sama siebie, próbując uspokoić oddech

Nagle drzwi do pokoju otworzyły się na ościerz, a w nich stanął mój brat.

- Fela, wszystko dobrze?! - krzyknął, podbiegając do mnie

- Tak... Po prostu miałam zły sen...

- Wystraszyłaś mnie... Już wszystko dobrze?

- Tak... Przepraszam...

- Nic się nie stało. - odpowiedział, przytulając mnie - Dobranoc.

- Dobranoc...

Feliks wyszedł, a w pokoju znów zapanowała ciemność.

- Dzisiaj już nie zasnę... - powiedziałam do siebie - Niby się obudziłam, ale dlaczego dalej mam złe przeczucie?

Wstałam z łóżka, jednak coś spadło na moje stopy.

- W-wianek? - odparłam z szokiem, oglądając przedmiot - To ten sam...

Założyłam go i podeszłam do okna.

- Coś się wydarzy... I nie będzie to nic dobrego... - powiedziałam do siebie i spojrzałam na stojący obok kalendarz i zegarek

0:24
1 września 1939 r

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro