Nyo!Białoruś x Nyo!Polska
Sepcjalnie dla Haniager2005
Postacie:
Nyo!Białoruś (Nikolai)
Nyo!Polska (Felicja)
Wszystko odbywa się w świecie Nyotali. Będę pisała imionami postaci, a wyjaśnienie jaki to kraj znajdzie się w komentarzu.
25 sierpnia 1991 roku
Pov.Narrator
Na zewnątrz już od dawna panowała ciemność, jednak pomarańczowa poświata, powoli pojawiająca się nad horyzontem sprawiła, że Białorusin zaczął się trochę stresować.
- Mogłem się tyle nie zastanawiać... - pomyślał, chwytając za torbę zrobioną ze starego koca i zarzucając ją sobie przez ramię, wyszedł z pokoju
To był ten dzień. Dzień, w którym w końcu odzyska całkowitą wolność...
Wiedział, że Rosjanka była coraz słabsza, więc postanowił odejść, dopóki jest jeszcze taka możliwość.
Szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia z rezydencji, która przez ponad 70 lat była jego domem... Choć gdyby opowiedział komuś, co działo się w jej murach, uznałby to bardziej za więzienie, niż przytulny dom. Wystarczy spojrzeć na stan srebrnowłosego...
Co prawda przed wyjściem zmienił bandaże na świeże, jednak pogruchotane i źle zrośnięte kości nadal mu doskwierały.
Zaprzątnięty myślami i bólem nawet nie zauważył, kiedy wszedł do lasu. Jego nogi kierowały go coraz głębiej i głębiej, aż w końcu, gdy adrenalina opadła i zmęczenie dało o sobie znać, zrozumiał, w jak beznadziejnej sytuacji się znajduje.
Odszedł z domu pod wpływem chwili, więc był kompletnie nieprzygotowany. W jego torbie oprócz kilku starych ubrań nie było niczego przydatnego, a wokół niego widać było jedynie drzewa, drzewa i jeszcze więcej drzew, więc oprócz zmęczenia, zaczął odczuwać także strach. Nie mógł logicznie myśleć, a z każdą chwilą strach przeradzał się w panikę.
- Nikolai... Ogarnij się... Pomyśl logicznie... - próbował uspokoić się w myślach
Wziął głęboki oddech i zaczął rozglądać się wokoło. Przed oczami pojawił mu się podręcznik harcerski, który kiedyś pożyczyła mu pewna Polka.
- Kompas. Nie mam... Coś o jakiś grzybach? Nie... - próbował przypomnieć sobie, co takiego pisano o znalezieniu drogi w lesie - Mech! Mówili o mchu, tylko co on oznaczał...
Podszedł do pierwszego, lepszego drzewa i opierając się o nie, zaczął oglądać je z każdej strony, dopóki nie znalazł tego czego szukał.
- To... Teraz mam się kierować w tą stronę, czy w drugą...
Po chwili namysłu, ruszył w kierunku wskazywanym przez mech, mając nadzieję na znalezienie jakieś cywilizacji.
Posiadłość, w której dotychczas mieszkał, położona była w środku rosyjskiego lasu, z dala od innych ludzi. Nie było tu żadnej wydeptanej ścieżki, czy leśnej drogi. Po prostu kompletna dzicz.
TimeSkip
Chłopak czuł się, jakby chodził przez co najmniej kilka dni non stop. Każdy krzak, czy drzewo wyglądało tak samo, więc wydawałoby się, że zatacza błędne koło. Zmęczenie nasilało się coraz bardziej, a obraz przed jego oczami zaczął się zamazywać. W końcu podszedł do jednego ze świerków i oparł się o jego korę. Przez chwilę stał bez ruchu, rozmyślając nad tym co powinien zrobić. Po chwili siedział już oparty o drzewo, łapczywie łapiąc oddech, a przed jego oczami pojawiła się ciemność. Zanim jednak kompletnie odpłynął, usłyszał dźwięk deptanych gałęzi.
- Tutaj jesteś...
TimeSkip
Pov.Nikolai
Nie czułem kompletnie nic... Przed moimi oczami górowała czerń, a w uszach piszczało niemiłosiernie. Niezbyt wiedziałem, co mam robić. Czułem, jakbym znajdował się w nieskończonej próżni.
Jednak... W pewnym momencie poczułem ogromny ból, który przedarł się przez całe moje ciało. Natychmiastowo otworzyłem oczy i zgiąłem się w pół, chwytając za moje krocze, a z ust wydobył się niemy krzyk bólu.
- No w końcu! Generalnie myślałam, że już się nie obudzisz! - usłyszałem głos nad sobą - Totalnie spałeś cały tydzień! Rozumiesz? Tydzień!!
Gdy ból już lekko ustał, spojrzałem w górę, a moje oczy napotkały na piękne, szmaragdowe tęczówki.
- Felicja...? - spytałem lekko oszołomiony, patrząc prosto na nią
Przez środek jej twarzy przechodziła ogromna, bardzo widoczna blizna, a na policzkach znalazło się kilka mniejszych. Ubrana w jakąś starą, poszarpaną sukienkę i zjechane botki. Jej włosy były lekko zaniedbane. Jedynie te niesamowite, błyszczące oczy i nigdy nie więdnący wianek z kwiatów sprawiały, że ją rozpoznałem.
- Sory za to, ale zaczynałam się martwić. Nawet jak polałam ci palec wrzątkiem, to się nie obudziłeś. - wytłumaczyła, wyciągając w moją stronę rękę
Nic nie odpowiadając, chwyciłem za jej dłoń, a ta, z lekkim trudem, pomogła mi podnieść się z ziemi... Nie utrzymalem się jednak zbyt długo, gdyż moje nogi nadal były zwiotczałe po tylu dniach leżenia.
Jak tylko stanąłem wyprostowany na ułamek sekundy, zacząłem spowrotem upadać, jednak w przeciwną stronę... Prosto na Polkę.
W pokoju rozległ się głośny huk. Gdy już znaleźliśmy się na podłodze, uznałem, że nie doznałem jakiś poważnych obrażeń, a ja sam leżałem na czymś przyjemnie ciepłym i miękkim. Od razu pomyślałem o poduszce, jednak jak tylko przypomniałem sobie, co się przed chwilą stało, szybko wyprostowałem ręce i spojrzałem prosto na (delikatnie mówiąc) wkurzoną Felicję.
Z tego co pamiętam, to Polkę zawsze trudno było wyprowadzić z równowagi, jednak czerwona żyłka na jej czole dobitnie uświadamiała mi, że właśnie tego dokonałem... Bądź co bądź siedzę na niej okrakiem w dość dwuznacznej pozycji.
- Nikolai...
Jej głos był trochę przerażający. Głośno przełknąłem ślinę.
- Ty... Debilu!! Spieprzaj ze mnie, albo tak Ci wpier*ole, że Cię nawet Google Maps nie znajdzie!!!!
Nagle magicznie, prawdopodobnie pod wpływem adrenaliny, poczułem czucie w moich mięśniach, jednak zanim zdążyłem zejść z jej wątłego ciała, dziewczyna zrzuciła mnie i kopiąc prosto w brzuch, sprawiła, że przeleciałem na drugi koniec pokoju.
- Jak można tak odwdzięczać się komuś, kto uratował Cię przed prawdopodobną śmiercią... - westchnęła, wstając z podłogi i pochodząc do mnie
- J-Jak w ogóle mnie znalazłaś? Przecież byłem w środku lasu... - wydudkałem
Usiadła przede mną, przez chwilę patrząc się prosto w moje oczy.
- Chciałam Ci pogratulować odzyskania niepodległości i ucieczki spod buta Anyi, ale kiedy dotarłam do twojego starego domu, nie zastałam w nim nikogo. - zrobiła krótką pauzę - Więc postanowiłam sprawdzić, czy ta wódkopijka, Cię nie uprowadziła, albo coś... No i w drodze do jej posiadłości znalazłam nieprzytomnego ciebie... Wyglądałeś jakbyś był na skraju śmierci, więc szybko przeniosłam Cię do twojego domu i... No wiesz.
Odwróciła wzrok, a na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
Podparłem się rękami i usiadłem naprzeciwko niej, jednocześnie opierając się o ścianę.
- Dziękuję... - podziękowałem z lekkim uśmiechem na ustach
- Nie musisz dziękować... Przecież każdy by tak postąpił.
- Polemizowałbym... - pomyślałem
Przez chwilę siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Dopiero jej głos ją przerwał.
- Zrobiłam Ci rosół. Kiedy Cię opatrywałam wydałeś mi się bardzo chudy. - odparła zaniepokojonym głosem - Jeszcze nie wydobrzałeś, więc idź się położyć.
Posłusznie wykonałem polecenie i położyłem się spowrotem do łóżka, podczas gdy Felicja skierowała się do kuchni, by po chwili wrócić z parującą miską.
Usiadła obok mnie, wzięła łyżkę z zupą i zaczęła w nią dmuchać.
- Przecież ręce mam sprawne, dam radę sam jeść. - zacząłem protestować
- Już jeden palec masz poparzony, więc siedź cicho i jedź.
- Ciekawe przez kogo... - pomyślałem, otwierając posłusznie usta
Już po pierwszej porcji zrobiło mi się ciepło w środku. Dawno nie jadłem nic... Co miałoby jakiś smak lub wartości odżywcze, więc próbowałem rozkoszować się każdym kęsem. Doperio teraz poczułem, jak głodny byłem.
Gdy miską była pusta, spojrzałem na Polkę błagalnym wzrokiem.
- Na razie nie możesz dostać więcej, jeszcze ci się coś stanie, skoro dawno nic nie jadłeś. - wytłumaczyła, odkładając naczynie na bok
- Nic się nie zmieniłaś... Dalej zachowujesz się jak starsza, nadopiekuńcza siostra. - odparłem - Ciekawe skąd ci się to wzięło. Przecież oprócz Mileny i Josefa nie masz żadnego bliskiego rodzeństwa...
- Sama nie wiem... - westchnęła przeciągle i po krótkiej pauzie dodała - To nie czas na takie tematy. Teraz musisz odpocząć, więc idź spać.
Odparła, po czym wstała z zamiarem odejścia.
- Dobrze... mamo.
- Oh~ Czyli już nie siostra, tylko mama, co? - odwróciła się w moją stronę, po czym ponownie podeszła do mnie i szybkim ruchem pocałowała mnie w czoło - W takim razie, śpij dobrze... Synku.
Na jej ustach pojawił się dumny uśmiech, z którym wróciła do kuchni, podczas gdy ja... Siedziałem kompletnie bezruchu, próbując zrozumieć co się właśnie stało.
Boże, ale mam lenia...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro