Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Norwegia x reader

Specjalnie dla Milka0717

Sad ending
Nieznane AU
Nie umiem pisać xReader'ów

TI - twoje imię
TW - twój wiek

Postacie:
Norwegia (Lukas)
Reader (TI)

Pov.Narrator

Gdy byłaś jeszcze małym brzdącem, twoja mama każdego wieczoru czytała ci rozmaite bajki, baśnie i legendy. Julian Tuwim, Baśnie braci Grimm i wielu innych. Niektóre z nich słyszałaś tyle razy, że dla zabawy recytowałaś ulubione fragmenty, zadziwiając tym samym wszystkich, otaczających cię dorosłych.

Teraz (TW+10) lat później, trzymając przy piersi zbiór swoich ulubionych baśni, stoisz przed wyjściem z osloskiego lotniska.
Mocniej chwyciłaś starą, trochę zniszczoną książkę i pewnym krokiem przeszłaś przez automatycznie rozsuwane drzwi. Od razu uderzyło w ciebie zimne, norweskie powietrze.

- W końcu tu jestem... - powiedziałaś do siebie i z uśmiechem na ustach, ruszyłaś w stronę swojego hotelu

Kierowana, kształtowaną przez lata, ciekawością przybyłaś do stolicy Norwegii, aby spełnić marzenia i udowodnić ludziom, że wcale nie mają racji... Magiczne stworzenia istnieją i to ty będziesz tą, która w końcu to udowodni!

- Według tego fragmentu trole mieszkają w głębi norweskich lasów, wychodząc ze swoich 'izb' na czas polowań... - mówiłaś do siebie, przejeżdżając placem między kolejnymi, zaznaczonymi na kolorowo, linijkami - Dobra!

Gwałtownie wstałaś z krzesła, przez co to upadło na podłogę z głośnym hukiem.
Już po chwili na korytarzu można było usłyszeć odgłos bardzo szybkich kroków.

- (TI), wszystko okej?! - krzyknęła twoja, ubrana w różową piżamę, kuzynka, wpadając do pokoju z apteczką w ręku

- Spokojnie Iri, po prostu krzesło się przewróciło... - uspokajałaś ją

- Weź mnie tak nie strasz... - westchnęła, odkładając apteczkę na bok - A tak w ogóle, to dlaczego jeszcze nie śpisz? Jest już trzecia w nocy!

Wskazała na zegarek, który wskazywał drugą pięćdziesiąt dziewięć.

- Wcale nie... - fuknęłaś, wydymając policzki

Po chwili ciszy obie wybuchłyście donośnym śmiechem.

- Jutro. A nie... Dzisiaj rano mieliśmy iść na zwiedzanie, pamiętasz? - odparła, opierając się o ścianę

- Oczywiście, ale wiesz... - spojrzałaś wymownie na otwartą książkę z legendami norweskimi

- Wiem o co ci chodzi, ale to nie jest usprawiedliwienie. Idź spać, bo jutro będziesz chodzić na rzęsach... - odparła, po czym zgasiła światło i wyszła z pokoju, delikatnie zamykając drzwi

Iri, a dokładniej Irelia, jest twoją kuzynką, z którą od zawsze utrzymywałaś bardzo dobry kontakt. Nawet jak pięć lat temu wyjechała do Norwegii.
Jako jedyna nigdy nie wyśmiała cię z powodu tego, czym się interesujesz. A wręcz przeciwnie. Od zawsze cię wspierała, wysyłając ci różne znalezione w książkach, czy też internecie historie.

Chwilę zastanawiałaś się, czy nie wrócić do przerwanej czynności, ale po namyśle przyznałaś rację Irelii. Zgasiłaś więc lampkę i już po chwili, leżąc na łóżku, odpłynęłaś w objęcia morfeusza.

TimeSkip

Następnego dnia około godziny ósmej rano, po zjedzonym śniadaniu, ruszyłyście do pobliskiego lasu na "zwiedzanie".

- Norweskie lasy są naprawdę piękne! Jest w nich coś tajemniczego i magicznego, co nie? - trajkotała radośnie Iri - Nie chodzę tędy często, bo jednak jest to trochę niebezpieczne, ale skoro jesteśmy we dwie, mamy kakao i dużo jedzonka to nie wiem jak ty, ale ja jestem gotowa spędzić tu caluuutki dzień!

- Widać, że jesteś bardzo zadowolona. - odparłaś, uśmiechając się w jej stronę

- Oczywiście! Nie chodzi tylko o las. Przecież w końcu po tych pięciu latach mogę spędzić czas z moją ukochaną kuzynką! Też się cieszysz, młoda?

- Ej, jesteś tylko tydzień starsza!

- Raczej AŻ tydzień starsza! - zaśmiała się, podskakując z nogi na nogę

- Nie wyglądasz. - odparłaś ironicznie, przejeżdżając po niej wzrokiem

- To, że jestem 10 centymetrów niższa nic nie znaczy!

- Jesteś AŻ 10 centymetrów niższa! - uśmiechnęłaś się z wyższością

- Hmph! - fuknęła

- No weź się nie obrażaj! Miałaś pokazać mi jakieś ciekawe miejsca, prawda?

- I pokażę! Tylko poczekaj! - odparła pewnym siebie głosem

TimeSkip

Chodzicie po tym lesie już od pięciu godzin. Niektóre miejsca, które pokazała ci Iri wyglądają zupełnie jak ilustracje z twoich książek!

- Piękne... - mruknęłaś pod nosem, robiąc kolejne zdjęcie ośnieżonej polanie

- Co nie? - odparła Irelia, która niespodziewanie pojawiła się prosto za tobą

- Uah! - krzyknęłaś, odskakując do tyłu - Nie strasz!

- Haha! No przepraszam!

...

- Obraziłaś się? - zapytała, podchodząc bliżej

- No co ty. Nie jestem taka... Znasz jeszcze jakieś fajne miejsca?

- Oczywiście! A wiesz co?  Poczekaj tu chwilkę! Znalazłam coś, co na pewno ci się spodoba! - krzyknęła, odbiegając w przeciwnym kierunku

- No i mnie zostawiła... - westchnęłaś, rozglądając się wokół

Spokojnie spacerowałaś sobie w pobliżu, napawając się tym cudownym widokiem, gdy nagle w zasięgu twojego wzroku pojawiło się coś... Niecodziennego. Dziwna, świecąca na fioletowa plama, która powoli poruszała się między drzewami. Po bliższym przyjrzeniu okazała się jednak czymś człekokształtnym.
Normalny człowiek natychmiast rzuciłby się biegiem jak najdalej od tego stworzenia. Tyle, że ty nie jesteś normalna...

Powoli podchodziłaś bliżej i bliżej, starając się pozostać niezauważoną. Postać wydawała się kompletnie nie zwracać na ciebie uwagi.
Ku twojemu zdziwieniu nie przenikała przez drzewa, tylko zwyczajnie je omijała. W pewnym momencie jednak skierowała się prosto na kamienną ścianę i... Zniknęła.

- He? Co się z nią stało?! - krzyknęłaś do siebie, podbiegając do miejsca, w którym wyparowała

Bez namysłu wyciągnęłaś rękę, aby dotknąć kamiennej powierzchni. Jakie było twoje zdziwienie, gdy dłoń zamiast spocząć na chropowatej ścianie, po prostu przez nią przeniknęła.

- C-Co się dzieje? - pomyślałaś, gwałtownie cofając rękę - Czy to możliwe...?

Po chwili namysłu ponownie wyciągnęłaś rękę w stronę skały. Tym razem włożyłaś ją trochę głębiej. Kiedy poczułaś nudności, chciałaś znowu cofnąć rękę, ale nie udało ci się. Zupełnie jakby coś trzymało cię z drugiej strony.

Nagle zrobiło ci się kompletnie ciemno przed oczami. Zemdlałaś.

TimeSkip?

Po jakimś czasie zaczęłaś się wybudzać. Było ci przeraźliwie zimno, co tylko potęgowały, przemoknięte do suchej nitki ubrania. Gdy uchyliłaś powiekę, od razu zostałaś oślepiona przez, przenikające między koronami drzew, światło słoneczne. Powoli podniosłaś się z ziemi, jednocześnie próbując przyzwyczaić się do zmiany oświetlenia.
Chwyciłaś się za ramiona, mając nadzieję, że choć trochę cię to ogrzeje. Tak się jednak nie stało. Cała się trzęsłaś, a twoje palce były zesztywniałe z zimna.
Rozglądałaś się wokół, szukając jakiejś chaty, ścieżki czy innego czynnika, który wskazywałby na obecność innych ludzi.
Mimo zesztywniałych nóg, ruszyłaś przed siebie, przeszukując kieszenie w poszukiwaniu czegoś, co pomógłoby ci się ogrzać. Znalazłaś telefon, jednak nigdzie nie mogłaś złapać zasięgu.

- Nosz kurde... Gdzie ja jestem? - pomyślałaś, przeciskając się między drzewami

Apsik!

- Jeszcze lepiej... - westchnęłaś, pociągając nosem

Kiedy tak rozglądałaś się wokoło, zauważyłaś, że pod niezbyt grubą warstwą śniegu rosną zupełnie nieznane ci wcześniej kwiaty i zioła. Jedne z liśćmi w kształcie motyli, jeszcze inne z płatkami w kolorze pomarańczowo-niebieskiego ombre. Wszystkie pachniały niesamowicie, co było czuć nawet stojąc kawałek od nich.

- Ale piękne! - powiedziałaś sama do siebie, podchodząc w ich stronę

Wyciągnęłaś rękę, aby zerwać jednego z nich.

- Lepiej tego nie rób. - usłyszałaś za sobą

Gwałtownie odskoczyłaś do tyłu, jednocześnie odwracając się w stronę nieznajomego. Wstając lekko się zachwiałaś, ale koniec końców udało ci się utrzymać równowagę.
Spojrzałaś prosto na napastnika, którym okazał się być mały chłopiec.. A przynajmniej tak wyglądał. Krótkie włosy o bardzo jasnym odcieniu blondu, spięte z jednej stronę spinką w kształcie krzyża, niezdrowo blada cera z worami pod pięknymi, wpadającymi w fiolet, niebieskimi oczami.

- Jeśli nie chcesz zginąć to odsuń się od tych kwiatów. - zagroził, rzucając w ich stronę, podniesiony wcześniej, kamyk

Gdy kawałek skały dotknął barwnego płatka, spod ziemi nagle wyłonił się olbrzymi, ziemny wąż, który natychmiast rzucił się w stronę chłopca.

- Uważaj!!! - krzyknęłaś, w przerażeniu patrząc, jak ten przerośnięty gad zabija bezbronnego blondyna

W momencie kiedy wąż miał już zjeść chłopaka, między nimi rozbłysło białe, oślepiające światło, które przy okazji dorwało także twoją osobę. Fala uderzeniowa odrzuciła cię w tył, przez co uderzyłaś w drzewo.
Przez chwilę nie mogłaś złapać oddechu, zupełnie, jakby nagle cały tlen wyparował z powietrza. Oprócz tego czułaś ogromny ból w plecach. Leżałaś więc nieruchomo na śniegu, walcząc, aby znów nie stracić przytomności.

- Jeśli miałabym przez to wylądować w jakimś innym, dziwnym świecie to wolę już cierpieć przez obolały kręgosłupa, niż zostać zjedzoną przez przerośniętego gada. - pomyślałaś

- Chyba trochę przesadziłem... - usłyszałaś nad sobą - Bjørn, chodź tu. Weźmiemy ją ze sobą. Nie możemy jej tak zostawić.

Po chwili poczułaś jak ktoś podnosi cię z ziemi i rusza w kompletnie nieznanym ci kierunku.

- Coraz gorzej ze mną... - usłyszałaś przed sobą - Już praktycznie nie mogę ich kontrolow-

To było ostatnie co usłyszałaś, zanim straciłaś przytomność.

TimeSkip

Gdy zaczęłaś się wybudzać, do twojego nosa od razu dotarła cudowna woń świeżo parzonej kawy. Spróbowałaś się podnieść, aby dotrzeć do źródła, ale jak tylko się poruszyłaś, poczułaś promieniujący ból w kręgosłupie.

- Lepiej się nie ruszaj. Mocno oberwałaś... - usłyszałaś obok siebie - To nic poważnego. Po prostu się obiłaś.

Delikatnie obróciłaś głowę w stronę nowo przybyłego.

- Ciekawe z czyjej winy... - odparłaś opryskliwie

- Ze swojej własnej. Ja cię tylko uratowałem przed śmiercią.

- Nie musiałeś rzucać tego kamienia!

- Gdybym tego nie zrobił, mogłabyś go czasem zerwać i zginąć.

- Ja... Tu ci przyznam rację. Ale to nie zmienia faktu, że to przez ciebie! I to pewnie ty mnie tu ściągnąłeś co nie?

Chłopak spojrzał na ciebie zaskoczony.

- Ściągnąłem?

- N-No tak! Wtedy przez tamtą ścianę.

- Przez... Ścianę?

- Nie udawaj głupka!

W tym momencie waszą rozmowę przerwało otwarcie się starych, porrowadzacych na dwór, drzwi. Gościem okazała się ta sama fioletowa postać, za którą weszłaś do tej krainy.

- O! To ty!

Blondyn wyglądał na zaskoczonego.

- "To ty"? To wy się znacie?

- Nie do końca. On tak jakby... pokazał mi drogę tutaj.

Chłopak wyglądał jakby przetwarzał i porządkował właśnie w głowie wszystkie informacje, które usłyszał.

- Bjørn! Miałeś tylko iść na Ziemię po kawę! Nie prosiłem o żadne-

Nagle przerwał sobie w pół zdania. W pokoju zapanowała cisza.

- To znaczy, że... - jego oczy powiększyły się o 120% - T-T-Ty jesteś człowiekiem?!

- Em, no tak... - odparłaś nieco zaskoczona

- Jak to możliwe, że jeszcze żyjesz?! - krzyknął, rzucając się w stronę jednej z szafek - W tym świecie powietrze jest zupełnie inne. Ludzie nie mogą z nim funkcjonować!

- No cóż... Najwidoczniej ja mo-

Zanim zdążyłaś dokończyć, rzucił w twoim kierunku mały, świecący przedmiot. Chwyciłaś go w prawą dłoń, zanim wbił ci się w czoło.

- Może jesteś wyjątkowa, ale nie wiemy, czy nie jest to efekt tymczasowy. Lepiej to załóż. Dzięki temu będziesz mogła normalnie funkcjonować.

Powoli otworzyłaś swoją dłoń, aby zobaczyć rzucony przedmiot.
Okazał się nim być mały, niezwykle piękny kryształ, zawieszony na srebrnym łańcuszku.

- Dzięki niemu, nie ważne gdzie się znajdujesz, zawsze będziesz mogła oddychać. - wytłumaczył, opierając się o szafkę

- Niesamowite! - krzyknęłaś z iskierkami w oczach - Nawet pod wodą?!

- Tak, nawet pod wodą...

- O ja! Dziękuję ci...

Doperio teraz sobie przypomniałaś, że nie zapytałaś go o imię.

- Lukas. Nazywam się Lukas. - odparł, zanim zdążyłaś zadać pytanie

- Ja jestem TI. Miło mi cię poznać! - powiedziałaś, uśmiechając się w jego stronę, jednocześnie zakładając naszyjniki

Między wami zapanowała chwilowa cisza.

- No cóż.. Bjørn. Chyba będziesz musiał jeszcze raz iść na Ziemię.

Gwałtownie odwróciłaś się w stronę fioletowej postaci. Kompletnie o nim zapomniałaś!

- Bjørn?

- Dlaczego? No cóż. Trzeba by było przynieść jej coś do jedzenia, nie uważasz?

- Bjørn.

- Dobra. Przygotuj się.

Lukas wyciągnął w jego stronę swoją drobną dłoń. W przeciągu jednej sekundy znów rozbłysło oślepiające światło. Tym razem jednak schowałaś się za biurkiem, aby uniknąć odrzucenia.
Gdy zniknęło, Bjørna już nie było. Został tylko, opierający się o blat stołu, Lukas. Ciężko dyszał, jednocześnie zasłaniając twarz dłonią.

- Lukas? Wszystko dobrze? - zapytałaś zmartwiona, podchodząc w jego stronę

- T-Tak... Wszystko w jak najlepszym porządku. - odpowiedział łamiącym głosem

- Nie wygląda wiesz? Jesteś cały czerwony. - odparłaś, wyciągając dłoń, aby sprawdzić mu temperaturę

Jakież było twoje zdziwienie, gdy ręka zamiast spocząć na jego czole, po prostu przez nie przeniknęła.

- C-Co się dzieje? - zapytałaś sama siebie

- Nie jesteś człowiekiem?

- Nie, nie jestem...

- A więc kim? - zapytałaś z nieukrywaną ciekawością

- Ja... Jestem duchem. Ale nie takim zwykłym... - odparł, patrząc ci prosto w oczy - Pochodzę z rodu Konstylatorów.
Naszym zadaniem jest pomoc zabłąkanym duszom, aby udało im się dostać do krainy wieczności...

- Krainy wieczności?

- To coś jak... Niebo? Tak to nazywacie?

- Niesamowite... Ale chwila. Powiedziałeś "ród"? Skoro tak to gdzie inni? - zapytałaś, obserwując jego reakcję

Chłopak nagle posmutniał. Oparł się stół, po czym spojrzał na ciebie smutnym wzrokiem.

- Oni już odeszli do krainy wieczności... Zwykle gdy ostatni "zginie" po prostu wybierany jest kolejny. - odparł, zaciskając pięści - Każdy z nas ma to samo zadanie i  przeznaczenie. Pomagać duszom, oddając za to swoje życie w tym świecie.

- Czyli, że ty...

- Dokładnie... - westchnął - Mam już 349 lat. Niedługo i na mnie przyjdzie pora.

- A-Ale to jeszcze nie teraz, prawda?

- Już niedługo. Kiedy moce zaczynają przybierać na sile w taki sposób, że nie możesz ich kontrolować, to znaczy, że twój czas się zbliża. - wytłumaczył, podchodząc w stronę biurka - Kiedy twoje moce znikną, ty też znikniesz...

Patrzyłaś na niego ze szczerym współczuciem. Było ci go straszliwie żal.

- Nie musisz mi współczuć, TI. - odparł, przerywając chwilową ciszę - To nie jest śmierć. Pomyśl o tym, jak o przejściu na emeryturę.

- Trudno tak to sobie wyobrazić... - odpowiedziałaś, rozglądając się po pokoju - Skoro nie mogę cię dotknąć, to ty nie możesz dotykać mnie, ani innych rzeczy, prawda?

- Nie do końca... To prawda, że nie mogę dotknąć ciebie, ale jak najbardziej mogę chwytać przedmioty.

- A co z jedzeniem?

- Nie potrzebuję pożywienia.

- A nie mówiłeś czasem czegoś o kawie?

- Kawa jest inna. Czuję, jakby przywracała moje moce.

- Raczej po prostu cię pobudza... - pomyślałaś

- Dobrze, że przypomniałaś! Zrobiłem sobie kawę jakieś pół godziny temu! - krzyknął, biegnąc w stronę kuchni

TY w tym czasie zaczęłaś zwiedzanie. Cały dom był drewniany. Meble, ściany, podłoga... Wszystko! Praktycznie nigdzie nie dopatrzyłaś się ozdób. Każde wolne miejsce na półkach, w kątach, czy na biurku zajmowały rozmaite, opasłe książki.
Jedną odskocznią od nich były, suszące się pod sufitem, zioła i kwiaty.

Zaciekawiona podeszłaś do biurka i chwyciłaś za pierwszą lepszą książkę.
Okazał się nią być ogromny notatnik z kolorowymi zakładkami między stronami. Gdy go otworzyłaś, twoim oczom ukazały się niesamowicie dokładne i estetyczne rysunki wraz z podpisami. Każda strona poświęcona była innemu magicznemu stworzeniu, które zamieszkiwało tereny Norwegii. O niektórych nigdy nawet nie słyszałaś!

- Uwa! Niesamowite!

- Co takiego? - zapytał Lukas, który właśnie wyłaniał się z kuchni

Gdy zobaczył, że trzymasz jego notatnik, odłożył kubek z kawą i rzucił się w twoją stronę, wyrywając ci książkę.

- Ej! O co chodzi?

- Nie śmiej się...

- He? Z czego mam się niby śmiać? Z tych niesamowitych rysunków? Czy świetnie napisanych opisów?

Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.

- No co się tak patrzysz? Mówię na serio! Masz talent! - odparłaś, uśmiechając się w jego stronę

- D-Dziękuję... - odpowiedział, lekko się rumieniąc

- Też bym tak chciała, ale ja nawet koła nie umiem narysować bez cyrkla...

Lukas uśmiechnął się w twoją stronę, jakby chciał ci powiedzieć, że nie może być aż tak źle.

- Jest bardzo źle haha. - odparłaś - Ej chwila... Czy ty się czasem nie uśmiechnąłeś?!

- N-Nie...

- Kłamca! - krzyknęłaś, uśmiechając się ironicznie - A właśnie... Teraz tak się zastanawiam. Skoro wysłałeś Bjørna na Ziemię, to czemu nie wysłałeś mnie?

- To dość skomplikowane... Kiedy zabiłem tamtego węża, użyłem prawie całej mojej mocy. Aby wysłać ducha na Ziemię z potrzebuję tylko jej cząstki, ale jeśli chodzi o człowieka to muszę być w pełni sił.

- A... Rozumiem.

W tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się. Bjørn wszedł do środka, niosąc jakąś plastikową siatkę.

- Misja wykonana? - zapytał Lukas

- Bjørn.

- To świetnie. Chodź TI. Pewnie jesteś głodna.

Kiedy to powiedział, twój brzuch dał o sobie znać.

- Tak troszkę... - odparłaś, rumieniąc się z zażenowania

Podeszłaś do stołu i, patrząc Lukasowi przez ramię, zagadnęłaś do pierwszego z dziesięciu pudełek.

- Spaghetti? Mi pasuje! - odparłaś, biorąc się za jedzenie - Ale wiecie co? Tak się zastanawiam... Bjørn. Jak ty to kupiłeś w takiej postaci?

- Duchy mogą na krótki czas zmieniać swój wygląd i jednocześnie stawać się widzialnymi dla ludzi. - wytłumaczył Lukas

- Rozumiem...

- A właśnie TI. Jest taka sprawa...

- Co takiego?

- Moja moc jest prawie równa zeru, więc będziesz musiała poczekać tu przez jakiś czas...

- Chyba nie mam wyboru... Ale zniknęłam tak nagle. Moja kuzynka pewnie umiera ze zmartwienia...

- Spokojnie... Tutaj czas płynie "trochę" inaczej.

- Mianowicie?

- Zobaczysz, jak wrócisz...

TimeSkip

Od kiedy przybyłaś do tej krainy, minęło 8 dni... A przynajmniej tak ci się zdaję, bo podobno czas liczy się tutaj zupełnie inaczej niż na Ziemi. Praktycznie każdą wolną chwilę spędzałaś z Lukasem przy jego książkach. Albo on mówił ci o magicznych stworzeniach, albo ty opowiadałaś mu swoje ulubione baśnie i legendy. Czas płynie zupełnie inaczej w towarzystwie kogoś, kto naprawdę cię rozumie.

- Mam nadzieję, że Lukas też to poczuł...

Dziewiątego dnia jednak, wszystko miało przejść do historii.

- TI... - usłyszałaż za sobą głos chłopaka

- Co tam Luki? - zapytałaś, odwracając się w jego stronę

To co zobaczyłaś, trochę cię przeraziło...
Blondyn był bledszy niż zwykle, jego włosy kompletnie straciły blask i kolor, a niebieskie oczy nie były już takie pełne życia. Ogromne wory pod oczami, wcale nie pomagały mu wyglądać zdrowiej.

- Lukas, co się stało?! - krzyknęłaś przerażona, gwałtownie wstając z krzesła

- To już czas... - odparł, uśmiechając się słabo - Moja moc zaczyna zanikać... Akurat dzisiaj, w dzień moich 350 urodzin...

- A-Ale jak to? Przecież jeszcze wczoraj-

- Tak to wygląda TI. Zmiana następuje nagle, bez żadnego ostrzeżenia od organizmu... - wytłumaczył, patrząc ci prosto w oczy - Muszę cię odesłać na Ziemię, zanim moje moce kompletnie znikną!

- A-Ale co wtedy będzie z tobą? - zapytałaś łamiącym głosem

- Tak czy siak bym zginął... - odparł, kompletnie przestając owijać w bawełnę

- N-Nie ma jakiegoś sposobu? Jakiś musi być prawda?! Na pewn-

- TI! - przerwał ci - TI, przecież wiedziałaś, że tak będzie... Mówiłem ci o tym na początku, co nie?

- Ale nie mówiłeś, że tak szybko! - krzyknęłaś, próbując powstrzymać łzy - Nie możesz zginąć...

- Takie jest moje przeznaczenie... Z przeznaczeniem nie wygrasz. - odparł spokojnym głosem - Weź swoją kurtkę. Musimy to zrobić jak najszybciej, bo inaczej będzie za późno...

Chciałaś jeszcze zaprotestować, ale gdy zobaczyłaś jego, marniejącą z każdą sekundą twarz. Szybko chwyciłaś za kurtkę, czapkę i szalik, po czym podeszłaś do, stojącego przy biurku, Lukasa.

- Nawet nie wiesz, jak chciałabym cię chociaż przytulić na pożegnanie...

- Ja też... - odparł, odwracając się w moją stronę z książką w ręku - Weź ją.

Niepewnie wyciągnęłaś ręce. Książką okazał się być jego autorski notatnik, który pomagałaś mu uzupełnić jeszcze kilka dni temu.

- Ale przecież...

- W Krainie Wieczności i tak mi się nie przyda... Weź go. To prezent i alternatywa dla pożegnalnego uścisku.

- Dziękuję... - odparłam, przyciskając książkę do piersi

- Nie dziękuj. To ja powinienem podziękować tobie. Od przeszło 350 lat byłem tutaj całkowicie sam, oczywiście nie licząc Bjørma. Ale kiedy ty tutaj przybyłaś... Te dziewięć dni przeżyłem bardziej, niż ostatnie trzysta pięćdziesiąt lat. - odparł, a w jego oczach pojawiły się łzy - Przygotuj się. Nie zostało dużo czasu.

Mocno ściskając otrzymaną książkę, stanęłaś prosto przed nim.

- Gotowa?

- Jak nigdy. - uśmiechnęłaś się smutno

- Więc zaczynam...

Chłopak wyciągnął ręce przed siebie, kształtując przed sobą niewielką kulę światła, która w przeciągu kilku sekund urosła do bardzo dużych rozmiarów.

- Dziękuję Ci, TI. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy...

W tym momencie zostałaś całkowicie oślepiona, a w twojej głowie zapanowała ciemność.

TimeSkip?

- TI! Gdzie jesteś?! - to było pierwsze co usłyszałaś, gdy zaczęłaś się wybudzać

- Iri... - szepnęłaś, nie mając siły, by zrobić cokolwiek innego

- TI!!! Tak się martwiłam! - krzyknęła dziewczyna, chwytając Cię za ramiona - Szukam cię już od dwudziestu minut! Gdzieś z ty była?!

- Dwudziestu... Minut? - odparłaś, powoli otwierając oczy

- No tak... Albo trzydziestu? Jakoś tak.

- Czy to był... sen? - pomyślałaś, delikatnie podnosząc się do siadu, patrząc nieprzytomnym wzrokiem w stronę kuzynki

- TI, co ci się stało? I co to za naszyjnik? Nie pamiętam, żebyś nosiła jakąś biżuterię.

Twoja ręka mimowolnie powędrowała na klatkę piersiową, gdzie od razu wyczułaś coś twardego.  Spojrzałaś na, leżący w twojej dłoni, pięknie połyskujący kryształ.

- Czyli to nie był sen! - pomyślałaś, gwałtownie zaczynając obracać się we wszystkie strony - Gdzie ona jest?!

- TI, coś się stało?

- Nie ma jej... - szepnęłaś

- Chyba mocno uderzyłaś się w głowie. Wracajmy do domu, co?

- A-Ale...

- Po prostu chodź. - westchnęła Irelia, ciągnąc cię za sobą - A właśnie! Zapomniałabym!

Twoja kuzynka delikatnie otworzyła swoją przepastną torbę, wyciągając z niej starą, bardzo zniszczoną księgę.

- Zobacz co znalazłam! Leżała pod stertą spalonych desek.

Drżącym rękami chwyciłaś za podpaloną książkę, po czym otworzyłaś ją na pierwszym lepszym rozdziale.

Gdy przeglądałaś kolejne strony, w twoich oczach zaczęły formować się łzy. Ostatnia kartka okazała się pustą. Gdy przewróciłaś ją na drugą stronę, twoim oczom ukazał się tekst:

"Dla najwspanialszej TI. (...) Dziękuję za to, że byłaś ze mną. (...) Rozświetliłaś moje życie."

Reszta liter spłynęła pod wpływem ciepła. To były jedyne, które udało ci się rozszyfrować.
Mocno przycisnęłaś książkę do piersi, nie mogąc już powstrzymać, formujących się w twoich oczach łez.

- Lukas, dlaczego... - szepnęłaś, przełykając słone krople






Ogólnie to początkowa wersja tego OneShota wyglądała zupełnie inaczej, dlatego udało mi się go skończyć doperio w ostatni dzień długiego weekendu. Mam nadzieję, że spełniłam twoje oczekiwania  Milko.

A co do wczorajszego święta... To na szybko narysowałam Polskę (Nie Felka, bo nie umiem rysować jego włosów...). I nie patrzcie na te palce...
Miłego dnia!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro