LietPol
Specjalnie dla KarinChan10pl, sorki, że tak późno.
Postacie:
Litwa (Tolys)
Polska (Feliks)
Pov.Narrator
- Elka... Totalnie nie wiem co robić... - westchnął blondyn, jak tylko odebrała telefon
- Co się stało Felek?
- Generalnie za dwa dni jest nasza rocznica, a ja dalej się nie zebrałem, żeby go do mnie zaprosić! - krzyknął zrozpaczony Polak
- A może wyślesz mu list? Albo SMS'a?
- Próbowałem, ale SMS nie dotarł, bo w domu Ivana nie ma zasięgu, a list zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach...
- To może sam mu go zanieś? Wyobraź to sobie~ - rozmarzyła się dziewczyna - Jesteście sam na sam. Ty z wielkim rumieńcem trzymasz za plecami list, a on w ciszy patrzy prosto na ciebie, potem dajesz mu kopertę, zdziwiony zabiera ją i czyta przed tobą, ty niecierpliwisz się coraz bardziej, po chwili z lekkim uśmiechem on przybliża się do ciebie-
- ELKA STOP! Totalnie włączył ci się tryb yaoistki! - przerwał jej Feliks - I jeszcze mi powiedz, że to wszystko wydarzy się podczas zachodu słońca w jakiejś szkole.
- Dokładnie! Ty w słodkim mundurku, a on w rozpiętej przy kołnierzu koszuli-
- ELKA!
- Oj no przepraszam~ Ale wracając. Po prostu pojedź do niego.
- Tyle, że on jest teraz u Ivana i prawdopodobnie prasuje mu ciuchy...
- No to go stamtąd wyciągnij! To wasza rocznica! Ani Rusek, ani jego pranie nie ma prawa was rozdzielać!
Feliks umilkł na chwilę.
- Masz rację! Idę odbić Licię z łap tego niedźwiedzia! Dzięki Elka! - krzyknął, po czym się rozłączył
TimeSkip
Feliks patrzył przez okno pociągu, próbując zrozumieć, dlaczego los tak bardzo go nienawidzi.
Siedział w wagonie lini ekspresowej, która jechała prosto do Moskwy. Jednak jak tylko wjechali na teren Rosji, rozpętała się burza śnieżna.
Zdenerwowany Feliks ruszył w stronę pokoju maszynistów.
- Przepraszam, ale totalnie ile jeszcze będziemy stali? - zapytał po tym, jak bezceremonialnie wparował do pomieszczenia
- Tory są kompletnie zawalone i nie da się przejechać. - odparł jeden z konduktorów - Musimy poczekać, aż burza ustanie. Potem przyjadą służby do oczyszczenia torów i dopiero będziemy mogli ruszyć.
- Ile to potrwa?
- Burza może trwać nawet 10 godzin, a odśnieżanie, patrząc na pozostałą ilość torów, nawet do 4 godzin.
Feliks spojrzał na zegarek.
- Trzynasta... Nie mogę czekać tyle czasu!
Polak wyszedł z pokoju i ruszył do swojego miejsca. Chwycił za kurtkę, czapkę, szalik i średniej wielkości paczkę, po czym otworzył drzwi od wagonu, wyskakując na zewnątrz.
- Piździ jak za cara... I do tego nic nie widać. - pomyślał, chwyjącac się za ramiona - Jeśli pójdę wzdłuż torów, to powinienem dojść do miasta...
Bez namysłu ruszył przed siebie, a przynajmniej tak mu się zdawało...
TimeSkip
Feliks już od dobrych czterech godzin błądził po pustym polu... A przynajmniej tak mogło się zdawać, gdyż dalej szalejąca śnieżyca uniemożliwiała jakąkolwiek widoczność.
Ciężko dyszący Polak powoli stawiał kroki w, siegającej mu do kolan, zaspie. Lewą ręką osłaniał się przed, wiejącym w twarz, śniegiem.
- Nie... dam... rady... dalej iść... - jęknął, opadając na śnieg
Mimowolnie obraz zaczął mu się zamazywać i czuł, że powoli traci przytomność.
- F-
TimeSkip
Niewielki salon rozświetlało światło lampy, a dzięki rozpalonemu w kominku ogniu, było przyjemnie ciepło.
Na zielonej sofie leżał, przykryty kocem, Polak, który raz po raz mamrotał coś przez sen.
W tym samym czasie pewien Litwin ciężko pracował w kuchni, mając nadzieję, że zdąży zanim blondyn się obudzi.
- Co za głupek... - westchnął, przewracając kurczaka na drugą stronę - Dobrze, że przyczepiłem mu do telefonu nadajnik, bo inaczej nigdy bym go nie znalazł...
Brunet wyłożył jedzenie na talerze, po czym ruszył w stronę salonu.
Gdy wszedł do pomieszczenia, zauważył, że Feliks dalej śpi w najlepsze. Ówcześnie odkładając talerze na stół, podszedł do sofy i pochylił się nad blondynem.
- Feliks, wstawaj... - odparł, potrząsając nim lekko - Zrobiłem jedzenie Feliks...
Blondyn tylko jęknął, po czym odwrócił się na plecy, mrucząc coś pod nosem.
- Jeszcze pięć minut... - usłyszał w odpowiedzi Tolys
Litwin tylko westchnął. Pochylił się nad leżącym Polakiem i lekko pocałował go w czoło. Oczy Feliksa otworzyły się, a on sam szybkim ruchem objął bruneta, przytulając do do siebie.
- Tęskniłem Liciek!
- Ahahaha... Też tęskniłem Feliks, ale mógłbyś mnie puścić? Jedzenie stygnie...
- Mou... Daj mi się Tobą nacieszyć. - odpowiedział niezadowolony Polak - Nie widziałem Cię od dwóch miesięcy i wlazłem dla Ciebie w sam środek burzy śnieżnej!
- Skoro już o tym mowa... Czemuś to zrobił?
- Żebyśmy mogli spędzić naszą rocznicę razem!
- Eh? Przecież wysłałem Ci SMS'a, żebyś przyjechał do mnie.
- Nie dostałem żadnej wiadomości... U Ivana nie ma nawet zasięgu, więc jak mogłeś ją wysłać?
Feliks puścił Toylsa, a ten spojrzał na komórkę.
- Masz rację... Nie wysłała się.
Nastąpiła cisza. Nie trwała ona jednak długo, gdyż już po chwili obydwoje buchnęli śmiechem.
Kiedy ochłonęli, Feliks wstał z kanapy, podszedł do swojej kurtki i wyciągnął z jej kieszeni średniej wielkości paczkę.
- Wszystkiego najlepszego Licia! - odparł, podając mu pakunek
- Ale ja nic dla Ciebie nie mam...
- Ty zrobiłeś jedzenie! Twoja kuchnia to najlepszy prezent!
Tolys tylko się uśmiechnął, po czym chwycił za paczkę i ostrożnie odwinął papier.
- Uwah! Sam to zrobiłeś? - spytał zachwycony Litwin
- Oczywiście! - odparł dumnie - U Ivana jest zimno, a nie chcę, żebyś się przeziębił...
Tolys jeszcze raz spojrzał na ręcznie robiony szalik oraz czapkę w kolorach jego flagi.
- Nie wiedziałem, że umiesz robić na drutach...
- Hmpf, jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz! A teraz chodźmy jeść, bo jestem głodny! - odparł, podchodząc do stołu
- Tak w ogóle Liciek... - zaczął Feliks, przełykając kawałek kurczaka - Jak udało Ci się przekonać Ivana, żebyś mógł tu przyjechać?
- Hm? Nie pytałem go...
Polak aż zakrztusił się ziemniakiem.
- W sensie uciekłeś...? Ty Licia?!
- Co? O nie, nie, nie. Po prostu pojechał do Oleny, żeby uregulować rachunek za gaz. Zwykle wraca dopiero następnego dnia. - wytłumaczył Litwin, biorąc do ust szklankę z sokiem
Feliks tylko przytaknął.
TimeSkip
- Uwah! To było pyszne! - krzyknął zadowolony Polak, klepiąc się po brzuchu
- Miło mi. - odpowiedział Tolys, chwytając za talerze
- Licia~ To może jakiś deser co~
Brunet wystawił głowę zza drzwi od kuchni.
- Mam szarlotkę w lodówce, jeśli chcesz...
...
- Liciek! Ty głupku! - krzyknął Feliks, wstając od stołu i odchodząc w kierunku wnętrza domu
- Eee...? A-ale... Co ja złego powiedziałem...
...
- To chcesz tą szarlotkę?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro