GiriPan
Specjalnie dla 50SposobowNa
Postacie:
Grecja (Herakles)
Japonia (Kiku)
Pov.Narrator
Słońce wznosiło się nad horyzontem. Rozpoczął się nowy dzień. Także dla, znajdującego się na przedmieściach, schroniska. Miejsce to cieszyło się dużym zainteresowaniem, przez wyjątkową atmosferę, czystość oraz niezwykle wielką miłość do zwierzaków. 80% to koty różnorakich ras, potem kilka psów, kury, świnie i dwa konie.
Dzisiaj, wyjątkowo, było tu dość spokojnie. Zwykle w sobotę już od 8 rano panował w nim gwar, związany z pomocą wolontariuszy w różnych obowiązkach.
Główny opiekun schroniska, po skończonej pracy, ułożył się na hamaku, zawieszonym między dwoma potężnymi dębami, napawając się chwilą ciszy. Uwielbiał urządzać sobie takie drzemki.
Jego imię brzmiało Herakles, obiekt westchnień wielu wolontariuszek. Nie tylko dzięki niezwykłej urodzie, ale także wyjątkowo spokojnemu charakterowi.
Chwila relaksu nie trwała jednak długo.
- P-Przepraszam? - usłyszał za sobą naczelny schroniska - P-P-Pan Herakles?
Brunet tylko przytaknął, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- N-Nazywam się Kiku H-Honda... - zaczął nieśmiało - C-Chciałbym zapisać się do wolontariatu...
Grek patrzył na niego przez chwilę, co trochę onieśmieliło Japończyka, po czym wstał, ruszając w tylko sobie znanym kierunku. Ruchem ręki pokazał niższemu, aby ruszył za nim.
Kiku szybko podbiegł do niego, utrzymując odpowiednią odległość.
Droga minęła im w ciszy. Japończyk przez cały czas zachwycał się otaczającymi go terenami i zwierzętami, nie zdając sobie sprawy z obserwującego go Herkulesa.
Gdy dotarli do niewielkiej, drewnianej szopki, brunet otworzył drzwi, a prosto za nim wkroczył Kiku.
Urządzona była bardzo skromnie. Biurko, łóżko, jakaś półka z książkami o zwierzętach, stary telewizor, niewielka kuchnia z lodówką i drzwi prowadzące prawdopodobnie do łazienki.
Czarnowłosy stał zestresowany przy drzwiach wejściowych, nie wiedząc, czy może wejść dalej.
- Powinienem zdjąć buty? - pomyślał, ale szybko skarcił się w myślach - Nie jestem w Japonii, tylko w Polsce! Tutaj panują inne zasady. Ogarnij się Honda!
Grek popatrzył zmartwiony na, pogrążonego w myślach, Japończyka, który niespokojnie kręcił się w miejscu, ściskając swoją bluzkę.
Herkules westchnął, wyciągając z szuflady koszulkę i niewielką karteczkę, po czym zwrócił wzrok w stronę Hondy.
- Podejdź. - odparł spokojnym, sennym głosem
- D-Dobrze. - odpowiedział zaskoczony Japończyk i wykonał polecenie
Brunet podał mu koszulkę oraz kartkę, po czym podsunął mu plik papierów.
- Twoja koszulka... Mój numer... - odparł leniwie - Lista... Możesz się... wpisać *ziew*
- D-Dobrze i dziękuję... - uśmiechnął się lekko czarnowłosy
Grek odwrócił wzrok, próbując ukryć zaczerwienione policzki.
- Tam przebieralnia... - odparł, wskazując na drzwi po drugiej stronie pokoju, nadal nie patrząc mu w oczy
- Ah! D-Dziękuję. - podziękował i szybko poleciał się przebrać
...
Gdy już zmienił koszulkę wraz z naczelnym ruszył, aby zwiedzić schronisko oraz dowiedzieć się co i jak.
Grek przedstawiał mu wszystkie zwierzęta, a Japończyk zdążył się przyzwyczaić do tego, że mówi równoważnikami zdania lub pojedynczymi wyrazami.
- Mili... Nero... Ali... Wiśka... - wymieniał, wskazując na poszczególne zwierzęta
Powolutku przechodzili między kolejnymi stanowiskami i wybiegami, a po baldej twarzy Kiku zaczęły spływać kropelki potu.
- Ahaha... Gorąco dzisiaj...
Grek tylko przytaknął. Trochę zmartwił się słabą kondycją swojego podopiecznego.
Było gorąco, ale dla Heraklesa, który urodził się w upalnej Grecji, polskie słońce to był pikuś.
Po kilku minutach dotarli do niewielkiej, oddalonej od innych w znacznej odległości stajni. Przed nią stały dwa przywiązane konie, między którymi poruszał się złoty cień. Lekko przerażony Kiku i zupełnie spokojny Grek podeszli bliżej.
- Feliks...
- O! Siema Her! - odpowiedział blondyn, zatrzymując się na chwilę. Po chwili przeniósł wzrok na Kiku - Nowy?
Herakles tylko przytaknął
- Generalnie miło mi poznać! - odparł Polak, podchodząc bliżej i wyciągając w jego stronę brudną od sierści, potu i prawdopodobnie kupy dłoń - Jestem Feliks! Starszy wolontariusz i główny opiekun tej dwójki.
Wskazał na stojące za nim konie.
- Ja jestem Kiku... Nowy wolontariusz... - odpowiedział niepewnie i uścisnął jego dłoń
- Haha! Myślałem, że tego nie zrobisz! Totalnie podobasz mi się!
- Feliks... Gdzie inni...
- A no tak. Totalnie zapomniałem. Pisali na grupie, że jest za gorąco i przyjdą dzisiaj wieczorem, albo jutro.
Grek znowu przytaknął, po czym zwrócił się do Japończyka.
- Pomożesz mi... Mało osób... Dużo pracy...
- O-Oczywiście! - odparł szybko Honda
- To ja się generalnie zajmę tą dwójką, świniami, kurami i psami, a wy ogarnijcie koty, dobra? - zaproponował Feliks
- Dasz radę...?
- Przecież zawsze się nimi zajmuję! Generalnie nic nowego... Nikt inny się do tego nie kwapi.
- Ale dlaczego? Przecież są takie urocze! - krzyknął Kiku, podchodząc do koni, aby je pogłaskać
Feliks nie zdążył nawet zareagować, a Japończyk już był przy karym wałachu. Zwierzę przestraszone nagłym dotykiem, zamachnęło się głową próbując ugryźć chłopaka. Drogę jednak zagrodził mu Feliks.
- Hej! Spokojnie Alek! - krzyknął i zaczął głaskać go uspokojająco po chrapach. Zwrócił się do czarnowłosego - To zwierzęta po przeżyciach. Nie możesz tak po prostu do nich podchodzić... Głównie dlatego ja się nimi zajmuję i przyzwyczajam do ludzi.
- R-Rozumiem... Przepraszam...
Poczuł, że ktoś położył mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył Greka ze zmartwionym wyrazem twarzy.
- Wszystko... okej?
- T-Tak... już lepiej...
- Chodźmy... zająć się kotami...
- Dobrze. - odpowiedział Kiku, odwracając się w jego stronę - Do widzenia Feliks-senpai.
...
Brunet i czarnowłosy zostawili zmieszanego, lecz szczęśliwego Feliksa przy koniach, a sami udali się w stronę sali dla kotów.
Po drodze wystąpili do magazynku po karmę, którą zapakowali na taczkę... Chociaż bardziej Herakles zapakował, bo Kiku ledwo co dał radę unieść te 5 kilogramów. Mimo to próbował.
Gdy wszystko było zapakowane, ruszyli w stronę pokoju dla kotów.
Jak tylko otworzyli drzwi, wszystkie zwierzaki od razu podbiegły w ich stronę. Chociaż bardziej do Greka, jako iż był ich głównym opiekunem. Kilka z nich nie zostało jednak obojętnych na zestresowanego Japończyka. Podszedły do niego, ocierając się o jego nogę. Początkowo sztywny Kiku rozluźnił się i zaczął miziać koty pod bródką.
Herakles przyglądał się temu wszystkiemu z boku i lekko, praktycznie niezauważalnie, podniósł kąciki ust.
W pewnym momencie Japończyk zauważył, że w najbardziej oddalonym kącie sali siedzi szaro-biały, drżący kot. Honda zostawił otaczające go zwierzaki i powoli podszedł do przestraszonego futrzaka, wyciągając w jego stronę rękę. Ten jednak skulił się jeszcze bardziej i zaczął syczeć. Zmartwiony chłopak cofnął rękę i spojrzał pytającym wzrokiem na Heraklesa.
- Źle traktowany... Boi się... ludzi... Nie chce... jeść...
- A-Ale nie możemy go tak zostawić!
- Nie zostawimy... On potrzebuje... kogoś bliskiego... Żeby zaufać
Kiku był lekko zszokowany tymi słowami, odwrócił wzrok w stronę skulonego zwierzaka, a Grek położył mu rękę na ramieniu i lekko się uśmiechnął.
- Nie martw się... Pomożemy... mu...
Chłopak tylko odwzajemnił smutno uśmiech.
TimeSkip
Minęło kilka dni od pamiętnego spotkania. Kiku codziennie przychodził do schroniska za prośbą naczelnego, gdyż przez złą pogodę wolontariusze niezbyt się do tego kwapili. Zwykle przychodziło ich łącznie od 3 do 6, więc każda para rąk była potrzebna.
Kiku codziennie starał się podejść do szaro-białego kota, jednak za każdym razem reagował tak samo.
Pogoda była zła przez cały tydzień. Wiał zimny wiatr, co jakiś czas kropiło, a z rana zawsze była mgła, jednak dzisiaj, we wtorek, niebo było jeszcze ciemniejsze. Zaczęło się niewinnie, tak jak codziennie, jednak już około godziny 12 lało jak z cebra, a co jakiś czas słychać było stłumiome uderzenie pioruna.
Wszystkie zwierzęta nakarmiono i wprowadzono do ich "mieszkań", a wolontariusze zebrali się w drewnianej chatce, która pełniła rolę domu ich naczelnego. Jedynie Kiku nadal sprzątał salę dla kotów, a przez założone słuchawki nie słyszał grzmotów, ani uderzającego o dach deszczu. Doperio kiedy, w przerwie między dwoma piosenkami, rozległo się niezwykle silne uderzenie, Japończyk skapnął się, że na zewnątrz panuje burza. Szybko zebrał wszystkie rzeczy i odłożył je na miejsce, po czym, ówcześnie zgaszając światło, pospiesznie wybiegł z sali, kierując się do, znajdującej się w pobliżu, chaty. Nie zauważył jednak, że drzwi odbiły się od zamka i pozostały uchylone. Szaro-biały kot, widząc wyjście na zewnątrz, a co za tym idzie możliwość ucieczki z tego miejsca, przebiegł cały pokój i wyleciał prosto na deszcz, kierując się w stronę pobliskiego lasu.
W chacie
Kiku właśnie (dosłownie) wleciał do pomieszczenia, jednocześnie potykając się o próg i upadając prosto na twarz.
- Wszystko... Dobrze? - spytał zmartwiony Grek, podając mu ręcznik
- T-Tak... po prostu nie zauważyłem burzy...
- No to musiałeś być naprawdę na czymś skupiony! Generalnie dawno nie mieliśmy tutaj takiej ulewy! - krzyknął rozbawiony Feliks
Japończyk mocno się zarumienił i spróbował zakryć swoją twarz ręcznikiem.
Polak roześmiał się jeszcze bardziej, a Herakles lekko się uśmiechnął, widząc jego reakcję.
Kiku i Feliks zaczęli rozmowę o wszystkim i o niczym, a Grek wziął się za wypełnianie zaległych papierów.
W pewnym momencie usłyszał jednak cichy, choć dość nieprzyjemny odgłos z zewnątrz. Spojrzał przez okno i zaczął szukać źródła dźwięku na podwórzu. Dopiero po chwili zauważył otworzone na ościerz drzwi, którymi co chwila ruszał wiatr.
- Kiku...
- Tak? - zapytał, przerywając swoją rozmowę z Feliksem
Grek jedynie wskazał na otwarte wejście do sali dla kotów. Japończyk spojrzał przez okno i kiedy zrozumiał o co mu chodzi, mimo krzyków Feliksa, wyleciał z domku jak strzała.
Gdy wpadł do sali, zaczął się po niej rozglądać, jednocześnie licząc zwierzaki.
- 51... 52... 52... A gdzie jest pięćdziesiąty trzeci?!
Mimowolnie spojrzał na miejsce, gdzie zawsze siedział szaro-biały kot, nazwany przez niego Neko.
A/N Wiem, bardzo pomysłowe, ale Feliks i Herakles nie wiedzą co to znaczy, więc jest git.
Gdy zauważył, że jednego brakuje, wyleciał na zewnątrz wpadając prosto w objęcia Greka.
- Nie ma jednego... Idę go poszukać! - krzyknął Kiku, stabilizując oddech
- Poczekajmy... do rana... Teraz... jest niebezpiecznie...
- Her ma rację. - włączył się Feliks - Pewnie uciekł do lasu, a to jest jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na przechadzkę w trakcie burzy!
- I tak muszę iść! To moja wina, że do tego doszło! - odpowiedział, wyrywając się z objęć bruneta
Jak tylko się uwolnił, popędził jak strzała w sam środek lasu.
TimeSkip
Japończyk błądził po puszczy już od kilku godzin, cały czas nawołując zaginionego kota. Był przemoczony do suchej nitki, a przez słabą kondycję nie miał siły dalej biec, więc pozostał mu tylko powolny marsz.
- Neko! Kici-kici!
Czarnowłosy starał się wypatrywać jakiegoś ruchu, czarnego ogona, czy czegokolwiek innego, jednak, nadal lejąca się ciurkiem z nieba, woda, utrudniała jakąkolwiek widoczność, a krople deszczu uderzające o wszystko, sprawiały, że trudno było usłyszeć cokolwiek innego. On jednak się nie poddawał.
Kiedy po raz kolejny przechodził obok tego samego krzaka, a przynajmniej tak mu się wydawało, usłyszał ledwo słyszalne miauknięcie. Gwałtownie odwrócił się w tamtą stronę, prawie zaliczając kąpiel błotną. Nie przejmował się tym jednak wcale i po prostu parł do przodu, odgarniając gałęzie i liście.
W końcu dotarł do niewielkiej polanki, której koniec wyznaczało urwisko. Nie wiedział jak wysokie było i raczej nie miał zamiaru tego sprawdzać. Właśnie przy krawędzi zauważył siedzącą zgubę, która słysząc, że coś się zbliża, odwróciła się w jego stronę.
Kiku starał się iść spokojnie, bez wyciągniętych rąk, jednak mimo to kot cały czas cofał się do tyłu. Gdy był już na samej krawędzi, jedna z jego łapek poślizgnęła się o mokrą ziemię. Próbował jeszcze zaczepić się pazurkami o krawędź, jednak podłoże było zbyt śliskie.
Japończyk rzucił się w jego stronę i chwycił go w ostatnim momencie, jednak nie udało mu się utrzymać równowagi, przez co runął w dół, kurczowo przytulając i jednocześnie osłaniając kota.
W tym samym czasie zmartwiony Herakles przemierzał las, mając nadzieję, że znajdzie swojego przyjaciela zanim cokolwiek mu się stanie. Gdy usłyszał stłumiony odgłos uderzenia, natychmiast skierował się w tamtą stronę.
Jak tylko w jego polu widzenia zauważył znajomą, leżącą w błocie sylwetkę, podbiegł w jej stronę i kucnął, aby sprawdzić oddech. Odwrócił go na plecy. Był cały poobijany, a ubranie miał podarte w kilku miejscach. W jego objęciach cały czas leżał skulony szaro-biały kot.
Grek przyłożył policzek do jego twarzy, aby sprawdzić, czy nadal oddycha. Już po chwili poczuł ciepłe powietrze, dmuchające w jego skórę.
- Całe szczęście...
Chłopak bez wahania zdjął swoją kurtkę i opatulił nią czarnowłosego. Bez wysiłku podniósł Japończyka wraz z kotem, po czym szybko ruszył w przeciwną stronę.
Przez całą drogę nie spuszczał wzroku ze śpiącego Hondy, tylko co jakiś czas patrzył przed siebie, aby nie uderzyć w drzewo. Jego usta były lekko uchylone, aby lepiej mu się oddychało. Co chwila mruczał coś w swoim ojczystym języku.
Herakles uśmiechnął się lekko na ten widok i wzmocnił uścisk na jego rękach i nogach, aby trzymać go pewniej. Początkowo się wahał, ale w końcu złożył na jego czole lekki pocałunek.
- Cieszę się... że nic ci nie jest... - szepnął mu do ucha, przytulając go bliżej do swojej klatki piersiowej
Jakby ktoś nie ogarnął to ten kot to był Neko Greece
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro