GerNyo!Pol
Specjalnie dla Polka48
Postacie:
Niemcy (Ludwig)
Polska (Felicja)
Pov.Narrator
W niewielkiej, zardzewiałej celi unosił się odór zaschniętej krwi. Przy jednej ze ścian, tej najbardziej oddalonej od prętowej furtki, leżała ledwo żywa blondynka, która z każdą sekundą łapczywie brała oddech.
Ciszę w pokoju przerwało gwałtowne otworzenie drzwi, w których pojawił się wysoki, umięśniony mężczyzna z charakterystyczną, czerwoną opaską na ramieniu.
Podszedł do dziewczyny, chwycił ją za rękę i bez skrupułów wywlukł z sali.
Na korytarzu tworzyła się wąska, czerwona ścieżka.
- Mein Führer chce Cię widzieć... - odparł w pewnej chwili
Blondynka powoli uchyliła powieki, ukazując zakrwawione, puste oczy.
- L- - zaczęła - L-Ludwig...
Gdy mężczyzna usłyszał jej głos, poczuł nieprzyjemnie mrowienie. Zignorował dziewczynę, przyśpieszając kroku.
- Ludwig... D-Dlaczego?
Nie odpowiedział.
- Ludwig...
Dotarli przed masywne, dębowe drzwi. Mężczyzna już miał chwycić za klamkę, jednak jego dłoń zawisła kilka centymetrów nad nią.
Minuty mijały, a oni wciąż trwali w tej samej pozycji.
W końcu blondyn nacisnął klamkę i popchnął wrota, ukazując duży pokój ze stojącym po środku biurkiem.
Mężczyzna siedzący przy nim podniósł wzrok i ruchem ręki pokazał mu, aby wszedł.
- Mein Führer.
- Witaj Ludwigu. Zostaw ją tutaj. - odparł facet z charakterystycznym wąsem - Muszę coś z nią 'przedyskutować'.
- Ja, Mein Führer.
Chłopak delikatnie położył ledwo żywą dziewczynę na ziemi, po czym, nawet się nie odwracając, opuścił pokój i zamknął drzwi.
Stał na korytarzu kompletnie bez ruchu. Zacisnął pięści, wbijając paznokcie w skórę dłoni.
- Przepraszam... - szepnął, a w jego oczach zaczęły pojawiać się łzy
TimeSkip
Od tamtego czasu minęło już ponad 50 lat. Wszystkie personifikacje wybaczyły Ludwikowi to, co zrobił on oraz jego szef... Wszystkie oprócz jednej.
Felicja, personifikacja Polski, cały czas czuję urazę za wyrządzone krzywdy podczas drugiej wojny światowej.
Dziewczyna, od kiedy uciekła z jego domu, unika go jak ognia. Nie rozmawiają ze sobą, nie podchodzą na bliżej niż 10 metrów, nawet nie patrzą sobie w oczy... A dokładniej nie 'oni' tylko ona. Ludwig już od dawna próbuje ją przeprosić, jednak nie było do tego nawet jednej okazji.
Inne personifikacje cały czas próbują ich pogodzić... Bez skutku.
- Fela, dlaczego mu nie wybaczysz? On naprawdę się zmienił! - odparła Elizabeta, po raz kolejny próbując przekonać dziewczynę
- Wybaczyć?! Jak mam mu wybaczyć to co zrobił?!
- Ale to nie on, tylko jego szef!
- Nie broń go! On też brał w tym udział! - krzyknęła Polka, uciekając do swojej sypialni
- Fela!
Tak kończyła się każda próba. Mimo wielu pomysłów ani jeden nie zadziałał. Polka za każdym razem znalazła sposób, aby uciec. To przez okno, to przez kanał wentylacyjny. W najbardziej hardcorowych sytuacjach dziewczyna musiała przebić się siłą.
Z kolei Ludwig z każdą kolejną próbą coraz bardziej tracił nadzieję.
- Nie załamuj się West. W końcu jej przejdzie. - pocieszał blondyna Gilbert
- Szczerze wątpię... - odparł Ludwig, chwytając się za głowę - Naprawdę chcę, aby mi wybaczyła, ale jednocześnie ją rozumiem... To co zrobiłem jest niewybaczalne.
- Tyle że ty nic nie zrobił-
- Też brałem w tym udział! Nie jestem bez winy! Powinienem już dawno smażyć się w piekle... Razem z nim.
- West... - westchnął zrezygnowany Prusak
Gilbert bardzo przejmuje się stanem swojego brata, więc cały czas bierze czynny udział w próbach pogodzenia tej dwójki. Podobnie jak Elizabeta, Toris i... Ivan. Tak. Felicja pochodziła się z Ivanem. Obydwoje uważają bowiem, że jako rodzina (chociaż nie najbliższa) nie powinni się kłócić... aż tak bardzo.
Czy uda się pogodzić skłóconą dwójkę?
Pov.Felicja
Powoli podniosłam się z łóżka. Nie mogę jednak powiedzieć, że miałam przyjemną noc... Znowu nie mogłam zasnąć. Wydarzenia z przeszłości wracają do mnie w postaci koszmarów, które skutecznie nie pozwalają mi zmrużyć oka.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio przespałam całą noc... Chyba przed rozbiorami.
Moje sny, w większości, dotyczą jednak głównie okresu drugiej wojny światowej. A dokładniej...
- Ah! Przestań! Nie chcę o tym myśleć! - krzyknęłam, targając swoje włosy
Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki, aby przemyć sobie twarz.
Gdy zimna woda spłynęła po mojej skórze, uspokoiłam się. Spojrzałam w lustro, prosto na moją zmizernioną twarz. Wory pod oczami, czerwone oczy i opadające powieki.
- Wyglądam jak siedem nieszczęść... - westchnęłam, wychodząc z pokoju
Ruszyłam do kuchni, aby zrobić sobie jakieś śniadanie i duży kubek mocnej, czarnej kawy z cukrem.
Nasypałam kilka łyżeczek czarnego proszku do mojego ulubionego kubka i zalałam wrzątkiem.
- Ciekawe ile jeszcze pociągne tylko na kawie... - pomyślałam, biorąc pierwszy łyk
Gdy zjadłam kanapki, szybko dopiłam kawę, po czym ruszyłam do mojej sypialni, aby się przebrać.
TimeSkip
Właśnie wybierałam, jaki wianek powinnam dzisiaj założyć, gdy usłyszałam dźwięk sms'a.
Rzuciłam się na telefon, by jak najszybciej odczytać wiadomość.
Niedźwiedź: Priviet Polsha!
Dzisiaj o 18 impreza. Będziesz, da?
- Tego mi było trzeba! - pomyślałam - Może w końcu się rozbudzę...
Ja: Jasne, że będę. Tylko weź wódkę.
Niedźwiedź: Bez wódki nie ma imprezy.
Ja: Przynajmniej w tym się zgadzamy.
Niedźwiedź: Do zobaczenia ^J^
Ja: No pa
- No i świetnie. Przynajmniej nie spędzę tego wieczoru na oglądaniu filmów.
TimeSkip
Przez cały dzień nie zrobiłam nic pożytecznego. Siedziałam na kanapie i przeglądałam kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Gdy wybiła 17:30 ruszyłam do łazienki, aby się umyć i przebrać w uszykowane wcześniej ciuchy.
Gdy byłam już gotowa, wyszłam z mieszkania i skierowałam się do domu Ivana. Miałam do niego jakieś 3 kilometry, więc spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie.
TimeSkip
Zadzwoniłam do drzwi. Dosłownie po kilku sekundach pojawił się w nich mój kochany kuzyn.
- Priviet Polsha! - krzyknął uradowany i, ku mojemu zdziwieniu, jeszcze trzeźwy - Zapraszam.
Przesunął się, abym mogła wejść i ruchem ręki zaprosił mnie do środka.
W pokoju już roznosił się zapach alkoholu.
Ivan, jak tylko zamknął drzwi, podszedł do mnie i zaciągnął prosto do 'baru'.
Zaczęło się od kilku shotów, a potem jak zawsze... Już po upływie kilkunastu minut, wokół naszej dwójki leżało przynajmniej z osiem pustych butelek.
Nawet nie zauważyłam, kiedy Ivan odszedł od baru, ciągnięty przez swoje siostry. Jego miejsce zajął ktoś o podobnej posturze, więc, myśląc że to mój kuzyn, polałam mu kolejny kieliszek.
- Pij przyjacielu! Tym razem wygram. - krzyknęłam w jego stronę, nie odrywając oczu od mojej szklanki
Poczułam na sobie jego wzrok. Zdziwiona tym zachowaniem, zwróciłam się w jego stronę i...
- Fe-
- Co ty tu robisz. - warknęłam, odsuwając się od niego
- Ja... C-Chciałem przeprosić...
- Przeprosić..? Przeprosić?! A zdajesz sobie sprawę za co chcesz przeprosić?! - krzyknęłam, odsuwając się jeszcze dalej, nie tracąc kontaktu wzrokowego
W pokoju zapanowała cisza. Wszyscy goście zwrócili wzrok w naszą stronę.
- J-Ja wiem, że to co zrobiłem ja i... on, jest niewybaczalne, ale proszę...
- Sam właśnie sobie przeczysz. - odparłam zniecierpliwiona i zaczęłam odchodzić w stronę drzwi wyjściowych
- Czekaj! - usłyszałam za sobą
Ludwig chwycił mnie za rękę, uniemożliwiając mi ucieczkę.
Gdy poczułam na sobie jego dotyk, przypomniało mi się wszystko...
- NIE DOTYKAJ MNIE! - krzyknęłam i dosłownie wyrwałam nadgarstek z jego uścisku, przez co upadłam na podłogę
Spojrzałam na niego ze strachem i zaczęłam odsuwać się w przeciwnym kierunku. Gwałtownie wstałam i rzuciłam się biegiem w stronę drzwi. Odepchnęłam zastawiającego je Gilberta i wybiegłam z domu.
...
Zatrzymałam się dopiero w pobliskim parku, aby złapać oddech.
- Dlaczego uciekłam... Nie powinnam okazywać przed nimi słabości...
Uderzyłam pięścią w ławkę, o którą się opierałam, po czym powoli się na nią osunęłam.
W tym samym czasie w domu Ivana
Pov.Narrator
W pokoju panowała grobowa cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć, a już tym bardziej jak zareagować.
- Ja... - zaczęła Olena - Nie wiedziałam, że przeżywa to TAK mocno.
Reszta tylko przytaknęła.
- Czuję się źle, że tak na nią naciskałem... - odparł Ludwig
- To nie twoja wina... - pocieszał go Gilbert - Wszyscy jesteśmy winni.
- Ma rację... Ten jeden raz. - skomentowała Elizabeta
- Myślę, że ktoś powinien po nią pójść. Jest sobota wieczór, więc to bardzo prawdopodobne, że napotka... wiecie, da? - odparł Ivan
Wszyscy zwrócili wzrok w stronę Ludwiga.
- Jesteście pewni, że to dobry pomysł? - zapytał niepewnie
- Tak. - odpowiedzieli zgodnie
Czując na sobie presję grupy, Niemiec ruszył w stronę wyjścia z domu, aby poszukać Felicji.
W parku
Zmęczona i niezbyt trzeźwa Polka siedziała na jednej z ławek w rosyjskim parku. Zegarki wskazywały godzinę pierwszą w nocy.
Dziewczyna zaczęła trząść się z zimna. Bądź co bądź była jesień, a ta pora roku w Rosji to prawie jak zima w Polsce.
- Mogłam wziąć jakiś sweter albo coś... - westchnęła, chwytając się za ramiona
W pewnym momencie na horyzoncie pojawiło się pięć postaci.
- Oh~ Panience zimno? - zaczął jeden z nich, podchodząc do dziewczyny
- Nie, dziękuję za troskę. - odparła, po czym wstała i próbowała się oddalić, ale została zatrzymana
- Może pomóc? Jest wiele sposobów, aby się rozgrzać... - zaproponował, wzmacniając uścisk na jej nadgarstku
Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale mężczyzna pociągnął ją do siebie.
Czuć było od niego mocny zapach alkoholu.
Wolną ręką zakrył jej usta, uniemożliwiając jakikolwiek krzyk.
Normalnie Felicja dałaby radę się wyrwać, ale zmęczenie i niezbyt trzeźwy umysł sprawiły, że nie miała siły, aby się przeciwstawić.
Powieki zaczęły jej ciążyć. Jedynie strach, przejmujący strach przed tym co może się za chwilę wydarzyć, trzymał ją w stanie częściowej świadomości.
Pozostali mężczyźni zaczęli podchodzić niebezpiecznie blisko z nieprzyjemnym uśmiechem na twarzach.
Kiedy między nimi było około pół metra, dziewczyna zamknęła oczy, mając złe przeczucie do tego, co za chwilę miało się wydarzyć.
Nagle usłyszała krzyk z naprzeciwka. Mężczyzna, który ją trzymał, uwolnił Felicję ze swoich rąk tak gwałtownie, że straciła równowagę i zaczęła upadać.
W ostatnim momencie zawisła nad ziemią. Zwróciła oczy w stronę swojego wybawcy, a gdy zobaczyła jego twarz, resztkami sił zaczęła się szarpać.
- P-puść mnie... - odparła słabo, na co blondyn tylko westchnął
- Tak dziękujesz za ratunek?
Felicja nie odpowiedziała. Zanim zdążyła się jakoś odgryźć, straciła przytomność.
Ludwig chwycił dziewczynę w obie ręce, położył ją na ławce, po czym wykręcił numer telefonu swojego brata.
- Halo? Gilbert?
...
- Tak, znalazłem ją.
...
- Rozumiem. To co ja mam teraz zrobić?
...
- J-jesteś pewien?
...
- Dobra, dobra... Do zobaczenia.
Po zakończonej rozmowie, zdjął swoją kurtkę i przykrył nią śpiącą blondynkę, po czym wziął ją na ręce i zaczął kierować się w stronę swojego domu...
TimeSkip
Po upływie ośmiu godzin Felicja w końcu zaczęła się budzić. Było jej cudownie ciepło i mięciutko. Przekręciła się na drugi bok, jednak...
- Aaaa! - krzyknęła dziewczyna, spadając z łóżka
Jej spotkaniu z podłogą towarzyszył odgłos głuchego uderzenia.
Upadek skutecznie rozbudził dziewczynę, która teraz, widocznie zdziwiona, rozglądała się po pokoju.
- Gdzie. Ja. Jestem.
Powoli podniosła się z ziemi i niepewnym krokiem ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.
Na ścianach w korytarzu wisiały zdjęcia niemieckich przywódców.
- No nie... Proszę nie...
Kierowana mocnym zapachem kawy ruszyła w stronę kuchni, gdzie...
- No pięknie... - pomyślała
Przy maszynce do kawy stał dobrze znany jej blondyn, tyle że... Miał na sobie jedynie jeansy. Widocznie nie zauważył jej skromnej osoby, bo spokojnie wsypywał ziarenka kawy do maszyny.
Dziewczyna usiadła na krześle i chwyciła się za głowę.
- Ale mam kaca...
Chłopak zerwał się jak oparzony, rozsypując czarne ziarna.
- Polen... Obudziłaś się... - odparł spokojnie, nie zbliżając się zbytnio
- Mhm... Możesz mi powiedzieć... - zaczęła, podnosząc na niego wzrok - Co się wczoraj stało i dlaczego tu jestem?
Widocznie zupełnie nie przeszkadzał, ani nie onieśmielał jej widok Niemca bez koszulki.
- W skrócie, zostałaś zaatakowana przez grupę mężczyzn, a ja Cię ocaliłem. - odparł, zbierając ziarna z podłogi
- Mhm... W takim razie dziękuję.
Między nimi trwała cisza, przerwana dopiero przez pytanie Ludwiga.
- W-Więc... Wybaczysz mi? - zapytał, kładąc przed nią kubek kawy
Dziewczyna przez cały czas bacznie obserwowała każdy jego ruch.
- Zastanowię się... Bądź co bądź mnie uratowałeś. - odpowiedziała, uważnie oglądając ciemnobrązowy płyn
- Nie jest zatruta. - zaśmiał się Ludwig
- Nigdy nikomu nie ufaj w stu procentach... Inaczej możesz sporo tym przypłacić. - odparła obojętnie, biorąc malutki łyk kawy
Chłopak tylko zaśmiał się nerwowo i wrócił do kuchni.
- Nie będę Ci się bardziej narzucać. - zaczęła blondynka, dopijając kawę
Odłożyła kubek na stół i pewnym krokiem ruszyła w stronę drzwi.
- Czek-
Nie zdążył dokończyć, gdyż Felicja otworzyła je na ościerz. Do środka wleciała cała sterta śniegu, doszczętnie przykrywając blondynkę.
- Co do chuja?! - krzyknęła, wygrzebując się z białego puchu - Przecież mamy jesień! Chyba nie spałam tak długo prawda?
- Nie... Spałaś z 8 godzin, ale nagle nadciągnęła burza śnieżna z północnego-wschodu i tak jakoś wyszło, że jesteśmy uziemieni.
- ...
- Świetnie, wprost cudownie! - powiedziała czysto sarkastycznie
TimeSkip
Przez cały dzień prawie w ogóle się do siebie nie odzywali. Felicja uznała zaistniałą sytuację, w postaci nagłej zmiany pogody, za karę Bożą, a Ludwig za szansę od stwórcy na poprawienie jego relacji z dziewczyną.
Jednak...
Apsik!
- Na zdrowie. - odparła z przyzwyczajenia, nie odwracając wzroku od telewizora - Przeziębiłeś się?
- Możliwe... W końcu paradowałem wczoraj bez kurtki. - odpowiedział, cały czas pociągając nosem
Felicja czuła się winna. W końcu to po części jej wina... Spojrzała prosto na, opierającego się o blat, Niemca. Jego twarz była cała czerwona, wzrok nieobecny, a oddech płytki.
- Mam jeszcze trochę pracy, więc-
Nie dokończył. Jak tylko puścił się blatu, stracił równowagę i, gdyby nie szybka reakcja blondynki, upadłby na posadzkę.
- Ledwo co się trzymasz na nogach i mówisz, że 'masz jeszcze pracę'? - westchnęła dziewczyna, przekładając rękę Ludwiga za swoją szyją - Idziesz do łóżka. Zrobię Ci zimny okład i rosół.
- Dzięki... mamo.
...
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a wrzucę Cię z drugiego piętra na dwór. - syknęła, kierując się w stronę schodów
Ledwo co doszła do piętrzących się stopni, a już była cała zdyszana. Bądź co bądź wlokła ze sobą mężczyznę prawie 3, a nawet 4 razy cięższego od niej.
- Kupujesz mi za to wódkę... Albo kilka... - odparła, stawiając stopę na pierwszym schodku
Powoli i ostrożnie kroczyła po niezbyt szerokich stopniach, które wydawały się nie mieć końca. Gdy w końcu dotarła na szczyt, już na ugiętych nogach, zawlokła blondyna do jego sypialni i położyła go pod kołdrą.
Ruszyła do łazienki po miskę z zimną wodą i jakiś ręcznik, z którego zrobiła okład Niemcowi.
Następnie zeszła do kuchni, aby przygotować mu, wcześniej obiecaną, zupę. W trakcie szukania składników natrafiła na termometr medyczny. Co z tego, że wyglądał jak z innej epoki.
Wstawiła garnek na gaz, po czym wzięła niewielki przyrząd i ruszyła do sypialni Ludwiga.
Gdy stanęła obok jego łóżka, delikatnie wsunęła termometr pod jego pachę, odczekała kilka minut.
- Osz...
Aż zabrakło jej słów. Na niewielkim ekranie pojawiła się liczba, od której każdy normalny człowiek dawno wąchałby kwiatki od spodu.
- 44°?! - krzyknęła - Muszę wezwać lekarza!
Szybko rzuciłam się na telefon i wykręciłam numer do doktora Brzęczyszczykiewicza.
. . . . .
- Halo? - usłyszała po drugiej stronie
- Panie Doktorze! Mój... - zawachała się przez chwilę - Mój przyjaciel ma 44° gorączki!
- Też jest personifikacją?
- Tak...? Wiem, że jesteśmy odporniejsi, ale i tak nie wygląda to dobrze!
- Pani Felicjo... Będę z Panią szczery. Przez te lawiny śniegu zostałem uwięziony we własnym domu, więc nie ważne jak bardzo bym się starał, nie dam rady przyjechać.
...
- Więc? Co mogę dla niego zrobić?
- Tego się po Pani spodziewałem... Postępuj z nim tak, jakby miał normalną grypę.
- Rozumiem.
- Kiedy drogi staną się przejezdne, przyjadę go obejrzeć.
- D-dobrze... Dziękuję.
- Powodzenia. - odparł, po czym się rozłączył
Dziewczyna spojrzała w stronę łóżka chorego. Cały czas wiercił się na boki, a na jego twarzy widoczny był grymas bólu. Blondynka odsunęła na bok uczucie nienawiści. Zastąpiła je troska oraz współczucie.
Zmieniła mu okład, starając się nie dotykać rozpalonego ciała w obawie przed poparzeniem. Wydawałoby się, że ręcznik dosłownie paruje na głowie Niemca.
- Czy to naprawdę dobry pomysł, żeby dać mu ciepłą zupę...? - powiedziała do siebie
Przypomniała sobie słowa lekarza: "Tak jakby miał normalną grypę". Dalej niezbyt pewna ruszyła w stronę kuchni, gdzie już gotował się rosół.
TimeSkip
Późny wieczór
Kiedy zupa była gotowa, dziewczyna nalała jej do porcelanowej miski i skierowała się prosto w stronę pokoju Niemca.
Delikatnie nacisnęła klamkę i popchnęła drzwi. Nadal czerwony Ludwig spojrzał w stronę przybysza.
- Przyniosłam ci coś do jedzenia. - odezwała się pierwsza
- D-Dziękuję. - odpowiedział słabo
Blondynka położyła miskę na szafce i pomogła Niemcowi oprzeć się o ścianę.
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
- No co? - zapytała, biorąc łyżkę do ręki - To, że jestem na Ciebie zła, nie oznacza, że zostawię Cię na pastwę losu. A teraz otwórz buzię.
Zaczęła przybliżać łyżkę do twarzy Ludwiga, a ten widząc jej spokojny i stanowczy wyraz twarzy, posłusznie ją otworzył.
- To jest pyszne...
- Wiem. - odparła z lekką dumą w głosie i wzięła kolejną porcję
Już po chwili miseczka była pusta.
Chłopak opadł na poduszkę i jęknął szczęśliwy.
- To jest życie~
- Tylko się nie przyzwyczajaj... - odparła dziewczyna, wychodząc z pokoju z miską w ręku
TimeSkip
Pov.Felicja
Siedziałam przed telewizorem i oglądałam jakiś w ogóle niestraszny horror.
- Już film dokumentalny mojego życia byłby straszniejszy... - westchnęłam i wyłączyłam urządzenie
Stałam na środku korytarza, wsłuchując się w prawie idealną ciszę. Właśnie. Prawie...
Powoli weszłam po schodach na górę i skierowałam się do pokoju Niemca. Wydawało mi się, że to właśnie stamtąd słyszałam ten dziwny odgłos.
- Wszystko dobrze? - zapytałam, wchodząc do pomieszczenia
W środku zastałam tylko Ludwiga śpiącego... w dość śmieszniej pozycji.
Tylko lewa część jego ciała była przykryta kołdrą. Druga połowa pościeli leżała na podłodze, a on sam cichutko chrapał sobie w najlepsze
Podeszłam do jego łóżka i pochyliłam się nad nim, aby całkowicie przykryć go pierzyną. Zanim jednak zdążyłam zareagować, chwycił mnie, przyciągnął do siebie i mocno przytulił do swojej nagiej klatki piersiowej.
- Ej... L-Ludwig... Puść mnie...
On jednak nawet nie drgnął. Nie jestem pewna, czy w ogóle mnie usłyszał.
Ku mojemu zdziwieniu mimowolnie przytuliłam się do niego i ziewnęłam przeciągle. Normalnie próbowałabym się wyrwać, ale...
- Tu jest tak ciepło i przy...
Próbowałam z tym walczyć, ale zmęczenie było silniejsze... Zamknęłam oczy i odpłynęłam w świat snu.
TimeSkip
Po raz pierwszy od... nawet nie wiem ilu, ale od dawna, obudziłam się wyspana i zrelaksowana.
- Ostatnim razem to chyba było w 1772... - westchnęłam, próbując się podnieść... bezskutecznie - Co-
Doperio teraz sobie przypomniałam... Leżałam przytulona do torsu Ludwiga, a on sam obejmował mnie swoim ramieniem...
Leżałam tak jeszcze jakiś czas i dopiero teraz coś sobie przypomniałam...
- Co to był za odgłos wczoraj? - pomyślałam, próbując rozglądnąć się po pokoju
Mój wzrok natrafił na otwarte na ościerz okno.
- Nie przypominam sobie żeby... Zaraz chwila... A co jeśli... Ktoś tu się włamał?!
Usłyszałam za sobą donośny śmiech.
- O~ Ktoś tu się obudził~ Przyjemnie się leży?
Wszędzie rozpoznam ten głos. Mimo usilnych prób nie udało mi się wyrwać z uścisku Ludwiga.
- Gilbert, ty pruska zarazo! Planowałeś to?!
- Nasz plan był trochę inny, ale pogoda, mówiąc szczerze, bardzo ułatwiła nam zadanie.
- 'nasz', 'nam'? - spytałam zmieszana
- Jak tam się podoba? - usłyszałam dziewczęcy głos i dźwięk robionego zdjęcia
- Elizabeta?!
- Bingo! Ale nie tylko...
- Ohayo, Poorando-chan!
- O nie... - jęknęłam
- O tak! - krzyknęli w chórze i usłyszałam za sobą serię zdjęć
Z całej siły kopnęłam Niemca w brzuch, przez co, dość boleśnie, zleciał z łóżka. Zaraz po tym poleciałam za uciekającym Kiku.
- Wracaj tu!!! - krzyczałam na cały dom, po chwili dodałam ciszej - Szybki jest skurwisyn...
W sypialni
Pov.Narrator
- Siemka West. - przywitał się Gilbert
Widocznie zdezorientowany Ludwig spojrzał na swojego brata.
- Co tu się stało?
- Oj~ Wiele ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Słowa: 3042
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro