Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dusza Feniksa

Kattalette zemsta01 ZosiaKopczyk9

BRAK ROMANSU

TYLKO POLSKA MA WERSJE 2P I NYO

Postacie główne:
1p Polska (Feliks)
Moja OC wersja Polski (Fryderyk)
Anglia (Arthur)
Rumunia (Vald)
Norwegia (Lukas)

Postacie drugoplanowe:
Nyo!Polska (Felicja)
2p Polska (Franciszek)

Pov.Narrator

Rodzeństwo Łukasiewiczów zawsze czuło swoją odmienność od innych personifikacji i wbrew pozorom, nie była to tylko ich wyobraźnia. Samo to, że Polska jest jedynym państwem, które ma ponad dwa uosobiena przedstawiające jeden i ten sam teren, to jeszcze różnie odczuwają zachodzące na nim zmiany.
Mimo to nigdy głębiej się nad tym nie zastanawiali, do czasu, gdy stało się to...

- Masz przyjąć imigrantów! - krzyczał Ludwig, spoglądając ostrym spojrzeniem na dwójkę blondynów

- Czy ty totalnie musisz o tym gadać nawet na tych spotkaniach?

- Ten jeden raz się z Tobą zgadzam bracie...

Wyjątkowo dzisiejszego dnia na spotkaniu rady światowej obecny był nie tylko, tak jak zawsze, Feliks, ale także jego młodszy brat Fryderyk, który został tu siłą zaciągnięty przez tego pierwszego. Zamysłem Feliksa było to, aby Fryderyk przestał izolować się od innych personifikacji. Młodszy jednak nie widział w tym nic złego skoro może to za niego zrobić jego starszy brat.

- Będę wam o tym mówić, dopóki nie zrozumiecie, że macie się podporządkować!

- A Unia nie miała zapewniać wszystkim równości i wolności słowa? - zapytał zniesmaczony Fryderyk

- T...Przecież zapewnia!

- Po twojej wcześniejszej wypowiedzi można wywnioskować coś innego... - zauważył brat Feliksa, po czym posłał znudzone spojrzenie na swojego rozmówcę

- T-ty mały!

  Ludwig szybkim ruchem poderwał się z krzesła i w kilka sekund przebył dzielącą ich odległość. Gwałtownie wyciągnął rękę w stronę blondyna chcąc chwycić za czerwony szalik, lecz Polak w ostatniej chwili zrobił unik i chwycił błękitnookiego za nadgarstek skutecznie uniemożliwiając jego uwolnienie.

- Co ty robisz?! - krzyknął, nieudolnie próbując poluźnić silny uścisk

- Nie jestem "mały". Jestem twojego wzrostu, jak nie wyższy. - skomentował Fryderyk ignorując rozwścieczonego Niemca

  Na czole Ludwiga pojawiła się czerwona, pulsująca żyłka, która dobitnie oznajmiała o jego stanie emocjonalnym. Polak, który jej nie zauważył, poluźnił uścisk pozwalając, aby niebieskooki się uwolnił. Niemiec wykorzystując sytuację chwycił blondyna za szyję i podniósł kilkanaście centymetrów nad ziemię, po czym rzucił nim w ścianę, na której pozostawił płytki ślad.
  Fryderyk osunął się na podłogę i oparł o ścianę łapczywie łapiąc oddech. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Ludwig podszedł do blondyna i zaczął kopać go twardymi podeszwami swoich wojskowych butów.

- I co?? Już nie jesteś taki mądry?! - krzyknął Niemiec, przygotowując się do zadania mocniejszego ciosu

  Fryderyk podniósł swoją obitą twarz i znudzonym wzrokiem spojrzał na Ludwiga

- Na pewno mądrzejszy od Ciebie... - powiedział patrząc wprost w błękitne oczy

W tym momencie nerwy puściły mu kompletnie.

- T-ty karaluchu! - krzyknął Ludwig, jednocześnie chwytając półprzytomnego Fryderyka za kołnierz i podnosząc go na wysokość swoich oczu jak szmacianą lalkę.

  Wolną rękę zacisnął w pięść i biorąc zamach skierował ją w stronę brzucha Polaka.

- Przestań, bracie! - krzyknął Gilbert, który jako pierwszy otrząsnął się z szoku

  On jednak nie miał zamiaru się zatrzymać i z szaleńczym uśmiechem uderzył i tak ledwo żywego Fryderyka w brzuch. Na tym jednak się nie skończyło, gdyż zaraz po tym ustawił się do drugiego ciosu.
  Najdziwniejsza jednak była postawa blondyna, który nawet w takim stanie, powinien z łatwością unikać tych ciosów. Ten jednak wisiał bezwiednie w uścisku Niemca i nic nie wskazywało na to, aby miał zamiar to zmienić.

  Pięść zmierzała już w stronę bezbronnego Polaka, lecz końcowo nie dotarła do celu zatrzymana przez...

- Przestań! - krzyknął Feliks

  Z jego ciała zaczęła wypływać fala gorącą, która po pewnym czasie zamieniła się w czysty ogień. Było go coraz więcej, aż w końcu oplotły ciało starszego z rodzeństwa tworząc ogromne dwu metrowe skrzydła, które z wyglądu przypominały te upadłych aniołów. Końcowo nad Feliksem pojawił się także ognisty ptak - Feniks, który wydał z siebie piekielny okrzyk, a następnie wzbił się w powietrze i przelatując przez całą salę swój lot zakończył atakując Ludwiga, a jednocześnie ratując Fryderyka, który zaraz po tym upadł bezwiednie na ziemię.
 
- Puść mnie! Przestań! - krzyczał Ludwig, próbując uciec od ognistego stworzenia

To jednak wcale nie pomagało, dopiero kiedy Feliks wydał stosowny rozkaz ptak odpuścił i wrócił, jednocześnie lądując na ramieniu blondyna. Ten szybko podbiegł do swojego brata, aby sprawdzić jego stan.
  Gdy dotarł do celu skrzydła wraz z feniksem rozpłynęły się w powietrzu i tworząc razem potok ognia połączyły się z Feliksem. Ten jednak niezbyt się tym przejął. Nie przejął się także leżącym na ziemi Niemcem, który zwijał się z bólu, jednocześnie trzymając się za poparzoną twarz, o wiele ważniejszy był dla niego jego brat.

- Fryderyk?! Fryderyk! (...) Fryduś! - krzyczał zrozpaczony Feliks, trzymając za koszulkę młodszego

  Oczy pierwotnie nieprzytomnego z wolna się otworzyły i znudzonym wzrokiem spojrzały na brata.

- Nie nazywaj mnie tak... - syknął podnosząc się z podłogi i jak gdyby nigdy nic po prostu otrzepał się z kurzu i podszedł do Niemca - Nieźle go załatwiłeś bracie...

- A-ale co ja zrobiłem?

- A no tak... Przecież ty nic nie wiesz...

- Czego nie wiem?! - krzyknął Feliks, patrząc uważnie w oczy młodszego

  Fryderyk ukucnął przy nieprzytomnym Ludwigu i położył dłoń na jego oczach, wokół której wytworzył się biały płomień.
  Kiedy zabrał rękę, po poparzeniach nie było nawet śladu. Niemiec powoli otworzył oczy i z nieukrywanym zdziwieniem spojrzał na blondyna.

- Co ty zrobiłeś? - spytał, gwałtownie dotykając swojej twarzy

- Uleczyłem Cię. Tak samo jak siebie kilka minut temu... - powiedział, po czym podwinął koszulkę i pokazał sześciopak, na którym jeszcze chwilę temu było wiele siniaków.

- Chwila! Co tu się totalnie dzieje?! - krzyknął Feliks

- Powiem w skrócie, bo ta historia jest zbyt długa i skomplikowana... - westchnął Fryderyk i przeniósł wzrok na brata - Po prostu od zawsze miałeś w sobie zapieczętowanego feniksa, który połączył się z twoją duszą, a kiedy się podzieliła i "powstałem" to otrzymałem jego część.

(...)

- Że co?! - krzyknął jakiś nieznany głos z głębi pokoju

  Dopiero teraz zdali sobie sprawę z tego, że cała sala wpatruje się w ich skromne osoby z szeroko otwartymi oczami.

- Generalnie ponowię to pytanie, bracie... Że co? Zupełnie tego nie rozumiem... - przyznał Feliks

- Nie musisz tego rozumieć. Wystarczy, że uwierzysz w coś co widziałeś na własne oczy... Tak samo wy. - powiedział przenosząc wzrok na resztę grupy

- To naprawdę niesamowite! - krzyknął Arthur, nagle podbiegając do  Feliksa - Musisz pójść ze mną!

  Do Anglika podbiegł Vald, a po chwili wolnym krokiem doszedł do nich Lukas, który mimo usilnych prób nie zdołał ukryć wyrazu ekscytacji.


- Zgadzam się! Powinniśmy to sprawdzić! - zgodził się Rumun - To może być coś przełomowego w świecie magii!

- Zaraz! Totalnie poczekajcie! - krzyknął Feliks - Nigdzie z wami nie pójdę!

- Dlaczego? Możemy odkryć coś niesamowitego. Nigdy nie słyszano o czymś podobnym. - dołączył się Lukas

- Generalnie niezbyt mnie to obchodzi! - skwitował Polak - Nie będę waszym obiektem testowym, czy czymś w tym stylu!

  Magic Trio popatrzyło na siebie wymieniając porozumiewawcze spojrzenia.

- Przykro mi, ale nie możemy tak po prostu Cię puścić... - powiedział Arthur, jednocześnie wyciągając z kieszeni kurtki swoją różdżkę

  Anglik wypowiedział kilka niezrozumiałych słów, a następnie szybko chwycił za ramię Feliksa, po czym oboje zniknęli w złotym błysku.
  Dwójka pozostałych wyjęła  swoje magiczne przyrządy i zaczęli wypowiadać własne zaklęcia, chcąc dołączyć do Arthura.
  Lukas zniknął podobnie jak Anglik, ale zanim Vald zdążył zmienić się w nietoperza, Fryderyk ocucił się z szoku, chwycił czerwonookiego i rzucił go na podłogę, przygniatając swoim kolanem.

- Nie tak szybko! - krzyknął zielonooki, zwiększając nacisk - Masz mnie zabrać ze sobą!

- Niby dlaczego?

  Widać było poirytowanie Fryderyka. Chwycił rękę Rumuna i boleśnie ją wykręcił.

- Au Au Au! Dobra! Przestań!

- Więc? - spytał spokojnym, lekko przerażającym głosem

- Wezmę Cię ze sobą, ale puść mnie!

  Polak puścił Valda, a ten szybko odskoczył na bok masując obolałe nadgarstki.

- Musimy pojechać autem do domu Arthura w Londynie, bo nie dam rady zamienić Cię w nietoperza. - wytłumaczył niechętnie

- Niekoniecznie. Mam inny pomysł. Zmień się w niego i ruszamy natychmiast, chodź. - powiedział Fryderyk, po czym stanął nieruchomo na środku sali

  Pod jego stopami powoli nakreślał się biały, magiczny krąg. Kiedy był gotowy w całej sali rozległo się oślepiające światło, które uniemożliwiało jakąkolwiek widoczność.
  Gdy trochę się przerzedziło w sali nie było, ani Fryderyka, ani Valda.

- Co tu się stało? - spytał Roderich

- Nie mam pojęcia, ale chyba muszę iść do psychologa, bo zaczynam mieć zwidy... - odparł Franciz

- To nie były zwidy. Jestem pewna. - odezwała się Elizabeta

  Cała sala przytaknęła, jednocześnie wpatrując się w otwarte na ościerz okno.

- Myślicie, że wyskoczyli? Przecież to szóste piętro... - zapytała przerażona Yekaterina

  Nikt już się nie odezwał. Dopiero po chwili Ludwig zarządził zakończenie spotkania.
  Ale wracając do głównych bohaterów...

- Czyli ty też masz takie moce! - krzyknął Vald w stronę lecącego obok Fryderyka

- Nie do końca, ale nie mam zamiaru Ci tego wyjaśniać. - odpowiedział już trochę spokojniejszy Polak

- Ahaha... Rozumiem, ale mogę o coś spytać? Skoro czerwone płomienie Feliksa parzą, to co robią twoje białe? - odparł uważnie przyglądając się białym, trzymetrowym skrzydłom

- Leczą i chronią. Mogę na przykład tworzyć tarcze lub ochronne skorupy, ale także leczyć rozległe rany.

- To niesamowite! A zanim się pojawiłeś te moce należały do Feliksa?

- Eh, tak.

- A co z Felicją i Franciszkiem?

- Wiedzą o tym, ale nic nie wskazuje na to, aby jakieś mieli. Coś jeszcze? - zapytał lekko poirytowany Fryderyk

- Em, raczej nie...

  Resztę drogi przebyli w ciszy. Kiedy oni mieli jeszcze kilka kilometrów, w domu Arthura już zaczęto przygotowania do rytuału...

- Weź mnie totalnie puść! Odepnij mnie od tego stołu! - krzyczał wkurzony Feliks

- Spokojnie, twoje szanse na przeżycie są równe 98%. Nie chcemy Cię zabić, chcemy tylko sprawdzić, jak to możliwe, że dusza człowieka połączyła się z duszą przyzywańca. - wytłumaczył spokojnym głosem Lukas

- I dlatego mnie porwaliście?! Dla głupich badań?!

- Nie są głupie! Jeśli takie połączenie oddaje osobie moce magicznego zwierzęcia to można stać się naprawdę potężnym! - krzyknął entuzjastycznie Arthur - Lukas? Wiesz gdzie jest Vald?

- Wydawało mi się, że był tuż za mną. Już dawno powinien tu być. Czekamy na niego?

- Lepiej nie, to jego strata jak się spóźni. - odpowiedział Anglik - Okej, wszystko gotowe. Możemy zaczynać, Lukas stan po drugiej stronie i rób notatki.

- Zrozumiałem.

  Arthur z magiczną księgą w ręku zaczął wypowiadać starożytne zaklęcie jednocześnie posypując krąg bezbarwnym proszkiem. Po chwili zaczął on świecić na fioletowo, całkowicie przysłaniając leżącego na łóżku Polaka, który aktualnie zwijał się z bólu, krzycząc w niebogłosy.

- Przestańcie! - wydzierał się na całe gardło, próbując wyrwać się z łóżka, lecz nikt z obecnych nie zwracał na to najmniejszej uwagi

  Wszystko stało się w przeciągu jednej sekundy. Rytuał prawie się dopełnił, wystarczyło tylko, żeby Arthur wypowiedział jeszcze kilka słów, lecz właśnie w tym momencie jedna ze ścian runęła ukazując nie wkurzonego, a wkurwionego blondyna oraz stojącego kilka metrów za nim Valda.

- Arthur!! - krzyknął Fryderyk i rzucił się na Angilka skutecznie przerywając rytuał

  Poleciały pierwsze iskry walki. Arthur wykorzystywał wszystkie znane sobie zaklęcia, lecz żadne z nich nie dosięgło celu, gdyż Fryderyk skutecznie omijał każde z nich jednocześnie atakując Arthura za pomocą sprytnie schowanego noża.
  Wymiana ciosów trwała kilka minut, Anglik był widocznie zmęczony, w porównaniu do Polaka, który mimo iż biegał więcej, wyglądał jakby mógł pobiec jeszcze w kilku maratonach.

  Ciężko dyszący Arthur upadł na ziemię, jednocześnie upuszczając różdżkę. Fryderyk wiedząc, że nie podniesie się tak szybko, podbiegł do brata, aby sprawdzić jego stan.

- Feliks? Słyszysz mnie? Gdzie Cię boli?

- Mhm, słyszę Cię... Na brzuchu... Piecze... - wysapał

  Polak podniósł koszulkę brata, a na brzuchu znalazł... Tatuaż. Czarny tatuaż, który z wyglądu przypominał niedokończoną spiralę. Fryderyk szybko rozpoczął leczenie, całe szczęście okazało się, że zniknął.

  Kiedy skończył z Feliksem, podszedł do Lukasa, który został uderzony kawałkiem cegły podczas tego spektakularnego "wejścia". Uleczył jego ranę i zwrócił się do Valda.

- Weź Arthura i Lukasa, później się z nimi policzę...

- Dobrze. A co z Feliksem?

- Wszystko będzie dobrze, po prostu musi teraz odpocząć.

- A z Tobą?

- Co "ze mną"? - spytał zaskoczony Fryderyk

- Używanie tych mocy też Cię osłabia prawda? Dzisiaj dość często ich uż-

- Nic mi nie będzie. - powiedział po czym chwycił Feliksa pod pachę i wyszedł swoją drogą wejścia.

Gdy byli już na zewnątrz, ponownie stworzył skrzydła, po czym uniósł się w powietrzu i ruszył w stronę swojego domu.

  Po kilku godzinach był na miejscu. Wylądował przed furtką prowadzącą do ich rezydencji, po czym delikatnie ją uchylił. Nim jednak zdążył przebyć choć połowę drogi do drzwi, otworzyły się one z rozmachem i stanęły w nich dwie postacie - Franciszek i Felicja.

- Fryderyk! Feliks! - krzyknęła blondynka podbiegając do niego - Nic wam nie jest?! Ela do mnie zadzwoniła i powiedziała, że Feliksa porwali, a ty ruszyłeś mu na ratunek.

- Coś w tym stylu, ale nic mu nie jest. Uleczyłem go, a teraz musi tylko odpocząć...

- A co z Tobą?

- Ze mną? Nic mi nie jest...

- Na pewno? Jesteś blady i mocno się pocisz...

  Felicja podeszła do Fryderyka i położyła mu rękę na czole.

- Mój Boże! Masz wysoką gorączkę!

- Mówiłem, nic mi nie je-

  Nie zdołał dokończyć, gdyż stracił równowagę i tylko szybka reakcja Franciszka uratowała go od bliskiego spotkania z brukiem.

- Ta, "Nic mi nie jest". Weź się przymknij i chodź odpocząć. Dobrze wiesz, że nie możesz przesadzać z używaniem mocy, debilu...

  Felicja wzięła Feliksa, a Franciszek Fryderyka, po czym skierowali się w stronę domu, chcąc położyć chłopaków w ich łóżkach, aby sobie odpoczeli... Nie wiadomo ile będą nieprzytomni...






 

  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro