AusPol
Specjalnie dla 0Never0
Chciałabym z góry zaznaczyć, że postacie są tutaj LUDZMI, a NIE personifikacjami.
Właśnie skończyłam Piano no Mori (polecam), więc mam wenę hihi
Postacie główne:
Polska (Feliks)
Austria (Roderich)
Sala koncertowa w Warszawie
Pov.Austria
Po kilkunastu godzinach błądzenia po stolicy Polski, w końcu dotarłem do celu mojej podróży.
Stanąłem przed ogromnym budynkiem, podszedłem do drzwi, po czym silnym ruchem popchnąłem je.
- Eh? - zapytałem zdziwiony, gdy drzwi nie otworzyły się - Która jest godzina?
Sięgnąłem do kieszeni mojej kurtki, ale ręka natrafiła tylko na pustą przestrzeń.
- Eh?! - krzyknąłem jeszcze raz i zacząłem energicznie przeczesywać mój płaszcz w poszukiwaniu telefonu
- Nie wierzę... Jestem w Polsce od pięciu godzin i już ukradli mi telefon... - westchnąłem i nie znając języka, ani miejsca, w którym się znajduję, ruszyłem przed siebie bez konkretnego celu
TimeSkip
Po pewnym czasie, czyli po około dziesięciu minutach, zmęczony ciągłym chodzeniem i taszczeniem swojej przepasnej torby zawędrowałem do pięknego parku.
Usiadłem na pobliskiej ławce i głośno odetchnąłem z ulgą.
- Moja twarz musi być cała czerwona... - pomyślałem
Mimowolnie przymknąłem oczy, ale na myśl o kolejnej kradzieży, szybko je otworzyłem.
Wtedy też zauważyłem, że cień padający mi na twarz nie pochodzi od żadnego z drzew, a od pochylającego się nade mną blondyna ze zmartwionym wyrazem twarzy.
- Wszystko dobrze? Wyglądasz jakbyś miał gorączkę... - zaczął, ale ja nie zrozumiałem nawet słowa
- Em... I c-can not speak... Polish? - odpowiedziałem łamanym angielskim i odwróciłem wzrok
- So, Where are you from? - spytał z lekkim uśmiechem na twarzy
- A-austria...
- Więc, wszystko dobrze? - spytał po niemiecku - Masz gorączkę?
- Nie. Po prostu trochę się zmęczyłem. - odpowiedziałem lekko zdziwiony jego znajomością naszego języka
- Uciekałeś przed kimś? - zażartował sobie, jednocześnie siadając obok mnie
- Nie, ja po prostu... zgubiłem się.
- A po co przybyłeś do Polski? - spytał
- Aby wziąść udział w Konkursie Chopinowskim.
- Skoro tak to czemu nie użyłeś komórki i nie poszukałeś trasy do Sali Koncertowej?
W tym momencie lekko się zaczerwieniłem i odwróciłem wzrok.
- Byłem już przy sali, ale była zamknięta, a co do telefonu... U-ukradziono mi go...
(...)
Poczułem na sobie jego wzrok. Po chwili siedzący obok mnie blondyn wybuchł donośnym śmiechem.
- Hahaha, p-przepraszam, ale pfff~ - próbował zdusić śmiech - Serio masz dzisiaj pecha, haha~
Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej. Chwyciłem moją torbę i już miałem wstać, by odjeść chociaż z resztką godności, ale powstrzymał mnie jego głos.
- Przepraszam, nie chciałem Cię urazić. - powiedział, ocierając niewidoczną łzę - Nie dziwię się, że jest zamknięta. W końcu doperio przygotowywują salę.
W jednej chwili znalazł się przy mnie i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ceremonia rozpoczęcia jest o 15:30, czyli jeszcze z cztery godziny. - odparł, patrząc na zegarek - Może oprowadzę Cię po Warszawie, co?
- Em, no nie wiem...
- No weź! Nie daj się prosić! - krzyknął, chwytając mnie za ręce
Odwróciłem wzrok, żeby nie widział mojej zarumienionej twarzy i cicho przytaknąłem.
Zanim jednak ruszyłem za blondynem, przypomniało mi się coś.
- Em, przepraszam, ale jak Ci na imię?
Chłopak, który jeszcze chwilę temu szedł trochę przede mną, przystanął i trzymając ręce splecione na plecach, odwrócił się w moją stronę.
- Feliks Łukasiewicz. - odpowiedział z promienny uśmiechem - A ty?
- Roderich Edelstein...
- Miło mi~ - powiedział wyciągając rękę w moją stronę
Nagle zerwał się potężny wiatr. Liście w różnych odcieniach czerwieni, brązu i złota zaczęły wirować wokół blondyna.
Przez chwilę stałem w miejscu napawając się tym niesamowitym widokiem. Z transu wyrwał mnie jednak głos Feliksa.
- Co tak stoisz? Nie mamy całego dnia! - krzyknął, po czym chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą
Pov.Narrator
Przez prawie 4 godziny Feliks oprowadzał Austriaka po Warszawie. Pokazał mu wszystkie najpiękniejsze zabytki i swoje ulubione miejsca. Oczywiście, musieli odwiedzić pomnik Chopina, czym Roderich był wręcz zachwycony. Dawno nie czuł się taki szczęśliwy i pełen życia.
Jednak kiedy na zegarach wybiła godzina 15, Polak zaproponował, że warto się zbierać, bo ceremonia zaczyna się o 15:30.
TimeSkip
Przed Salę dotarli równo o 15:29. Od razu podbiegła do nich dwójka ludzi.
- Roderich! Gdzieś ty był?! - krzyknęła kobieta, która pierwsza dotarła do chłopaków
- Przepraszam, matko. Mogłem nie odłączać się od was na lotnisku... - odpowiedział Austriak
- Dobrze, że nic ci nie jest. - odparł mężczyzna, który właśnie dołączył do kobiety - Jak twoje palce?
- Wszystko z nimi dobrze, ojcze...
W tym momencie mężczyzna przeniósł wzrok na stojącego obok blondyna.
- A ty kim jesteś? - spytał niezbyt przyjemnym tonem
Feliks już chciał się odezwać, ale Roderich był szybszy.
- Pomógł mi się tutaj dostać, kiedy się zgubiłem! - odparł Austriak
- Hmph, rozumiem. W takim razie dziękuję, a teraz przepraszam, ale musimy już iść. - powiedział, chwytając syna za ramię i dosłownie ciągnąc go za sobą, odszedł w stronę wejścia do sali
Roderich zdążył tylko szepnąć szybkie "dziękuję". Zdezorientowany Feliks został z tyłu.
TimeSkip
Po ceremonii wstępnej, przy wejściu wywieszone zostały list uczestników w kolejności ich występów.
Gdy grupa się trochę przerzedziła, rodzina Edelstein'ów podeszła do tablicy.
- Występujesz jako 8, Roderich. - odparł Ojciec - Chodźmy do hotelu. Musisz poćwiczyć przed jutrzejszym występem.
Mężczyzna nawet nie czekając na odpowiedź udał się w stronę wyjścia z budynku. Roderich wraz z matką posłusznie za nim podążyli.
TimeSkip
Następnego dnia około godziny 13 do sali koncertowej zaczęli zjeżdżać się widzowie. Pierwszy koncert miał zacząć się około godziny 14.
Runda eliminacyjna trwa 3 dni, każdego dnia występuje 30 pianistów. Do kolejnego konkursu przechodzi 15, a do finału 5.
Roderich już od godziny siedzi w poczekalni, jego rodzice natomiast na widowni, tak jak inni. Uczestnicy, którzy występują w innych dniach, także mogą oglądać występy, jednak, ponieważ wszystkie miejsca siedzące zostały wykupione, zmuszeni są stać. Dlatego też większość rezygnuje, woląc obejrzeć swoich przeciwników w telewizji.
Nie wszyscy jednak wybierają siedzenie w pokoju. Pewien blondyn już od godziny stoi przy drzwiach wejściowych do auli, czekając na rozpoczęcie koncertów.
- Roderich występuje jako 8, już nie mogę się doczekać!
TimeSkip
- And now. Number 8, Roderich Edelstein from Austria.
Na sali rozległ się głośny aplauz i już po chwili na scenie pojawił się, ubrany w ciemnofioletowy frak, brunet. Gdy usiadł przy pianinie, odgarnął poły za siebie, zdjął rękawiczki i wziął głęboki oddech, wystawiając ręce nad klawisze instrumentu.
Gdy zaczął grać, na sali zapanowała kompletna cisza. Większość widzów zamknęła oczy, chcąc wychwycić każdy dźwięk, wydobywający się spod jego palców. Sędziowie z zachwytem patrzyli na występ Austriaka. Jednak nie wszyscy podzielali entuzjazm tłumu...
Po kilku minutach od rozpoczęcia występu, stojący przy drzwiach Polak, opuścił salę.
- Myślałem, że w końcu znalazłem kogoś innego niż wszyscy... - westchnął w myślach, po czym opuścił budynek i skierował się do swojego mieszkania
TimeSkip
Pov.Roderich
- Jestem pewny, że przejdziesz do następnego etapu, Roderich. Sędziowie byli Tobą zachwyceni. - odparł ojciec, na co ja tylko przytaknąłem
- Też tak uważam. synku. Twoja gra była wspaniała jak zawsze. - dołączyła się matka
- Mhm, dziękuję...
- Czy coś się stało? - spytała
- Nie, spokojnie. Po prostu jestem trochę zmęczony... - odpowiedziałem - Odpuszczę sobie jutrzejsze występy, przyjdę w trzeci dzień, dobrze?
- Jeśli nie masz ochoty, nie musisz przychodzi w ogóle. - odpowiedział mi ojciec
- Ależ nie, chętnie posłucham gry innych!
- Skoro tak uważasz to proszę bardzo...
TimeSkip
Przez cały wczorajszy dzień leżałem na kanapie, oglądając stare występy pianistów z Konkursu Chopinowskiego. Niektórzy byli naprawdę niesamowici.
Dzisiaj jest trzeci dzień eliminacji. Leżałem spokojnie w łóżku, napawając się spokojem. Przekręciłem się na drugi bok i powoli uchyliłem powieki. Spojrzałem prosto na zegar.
- Ah~ Jest dopiero 16~ - powiedziałem na głos, przykrywając się szczelniej kołdrą
(...)
- Zaraz chwila... Jestem spóźniony!!! - krzyknąłem, szybko wyskakując z łóżka
Ubrałem pierwsze co wpadło mi w ręce, umyłem zęby, uczesałem się i jak torpeda wyleciałem z mieszkania.
- Jak dobrze, że wynajeliśmy mieszkanie tak blisko! - pomyślałem
Po nie całych 5 minutach biegu dotarłem do sali. Cały spocony i czerwony, stanąłem obok drzwi wejściowych do auli. Ku mojemu zdziwieniu nie byłem sam. Oprócz mnie stało tu jeszcze 20 innych uczestników.
- To naprawdę dziwne. Dlaczego tylu ich tu jest? - zapytałem sam siebie
- And now. The last competitor. Number 90... Feliks Łukasiewicz from Poland.
- Eh? (...) Że co?! - krzyknąłem, a niektóre osoby zwróciły się w moją stronę
Na sali panowała kompletna cisza.
- To dziwne... Zwykle po przedstawieniu uczestnika, widownia bije brawo... - pomyślałem
Na scenie pojawił się niewysoki chłopak o średniej długości blond włosach. Ten sam, którego spotkałem w parku dwa dni temu.
- Dlaczego mi nie powiedział, że też występuje?! - pomyślałem
Gdy zaczął grać, poczułem jakbym przeniósł się do innego, odległego miejsca. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Jego muzyka była taka świeża, inna, po prostu piękna. Nigdy w życiu nie słyszałem czegoś podobnego.
Zamknąłem oczy, chcąc całkowicie przenieść się do tej odległej krainy. Widziałem rozległe pola pszenicy i żyta, których kłosy tańczyły wraz z wiejącym wiatrem. Czułem tą energię, płynącą z jego muzyki, tą radość i szczęście, tą nieszablonowość i spontaniczność. Chciałem, by ta chwila trwała wiecznie...
Gdy występ się skończył, w całej sali słychać było jedynie krzyki i wiwaty, które nie ustępowały przez kilka minut.
Feliks zszedł ze sceny, a ludzie zaczęli się powoli rozchodzić. W tłumie zauważyłem mojego ojca oraz matkę. Nie miałem zamiaru jednak do nich dołączyć. Poczekałem, aż wszyscy opuszczą salę, po czym skierowałem się do wyjścia dla uczestników konkursu, mając nadzieję, że uda mi się spotkać Polaka.
Po kilku minutach drzwi otworzyły się z hukiem i wypadł z nich blondyn. Za jednym zamachem przeskoczył schody i popędził wzdłuż ulicy.
- Feliks! Czekaj! - krzyknąłem, ale widocznie mnie nie usłyszał
Zacząłem biec za nim, próbując dotrzymać mu kroku.
Znalazłem się w wąskiej uliczce. Gdy dotarłem na jej koniec, zauważyłem blond czuprynę, znikającą za starymi drzwiami z czerwono-białą tabliczką. Niezbyt rozumiałem co na niej pisze, ale domyślam się, że coś w stylu "Nie wchodzić". Obok nich znajdowała się kolejna uliczka, prowadząca na główną ulicę. Przeszedłem, więc przez nią i znalazłem się przed niedużą restauracją. Wszedłem do środka. W całym pomieszczeniu pachniało najróżniejszymi przyprawami. Kilka stolików było pustych, ale przy większości siedzieli ludzie. Na samym środku pokoju stało piękne, czarne pianino, które nadawało restauracji kilmatu.
Usiadłem przy wolnym stoliku i wziąłem do ręki menu, aby sprawiać wrażenie normalnego klienta.
- Witaj, co dla Ciebie? - spytał, dobrze znany mi głos
Podniosłem głowę, a nasze oczy się spotkały. Feliks ubrany był w strój kelnerski.
- Roderich? Co tu tu robisz? - spytał po niemiecku
- C-chciałem z Tobą porozmawiać. - odpowiedziałem - Odnośnie konkursu i Twojego występu...
- Hmmm? Rozumiem. Jak minął godziny szczytu to będę miał przerwę. - odpowiedział - Możesz poczekać jak chcesz.
- Dobrze... - odparłem
W tym samym momencie odszedł i skierował się do kolejnego stolika.
TimeSkip
Po prawie dwóch godzinach, restauracja powoli zaczęła robić się pusta. Nie całkowicie, ale jednak.
Przez cały czas nie odwracałem wzroku od blondyna. Po chwili podszedł do mnie.
- Mam teraz 20 minut przerwy. Chodź za mną.
Posłusznie ruszyłem za Polakiem, który prowadził nas w głąb restauracji.
- To pokój dla pracowników, ale w czwartki jestem tu tylko ja, więc możemy tu spokojnie pogadać. - odparł - A więc? O co chciałeś zapytać?
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że też występujesz?
- Bo nie pytałeś. Nie zastanawiałeś się, dlaczego zwykły przechodzień zna godzinę ceremonii rozpoczęcia?
- No cóż... Niby masz rację... - odpowiedziałem lekko skołowany - U kogo uczyłeś się grać?
Popatrzył na mnie dziwnie.
- Co masz na myśli?
- Z twoimi umiejętnościami musiałeś uczęszczać na zajęcia u jakiegoś znanego pianisty, albo chociaż chodzić na uniwersytet!
- Nigdy nie pobierałem u nikogo lekcji gry...
- Że co? - spytałem z niedowierzaniem - Chcesz mi powiedzieć, że sam nauczyłeś się tak grać?
- Dokładnie. Nigdy u nikogo się nie uczyłem, nie kupowałem książek, ani lekcji przez Internet.
- Więc... jak?
- Sam nie wiem... Po prostu spodobało mi się to. - odpowiedział - W sierocińcu mieliśmy stare pianino, tyle że nikt nie umiał na nim grać, więc żeby go nie wyrzucili, postanowiłem, że sam się nauczę.
- W... sierocińcu? A gdzie są twoi rodzice? - spytałem
On tylko wskazał na sufit.
- Zapewne tam. - odpowiedział - Ale nie mogę być tego pewien, bo nigdy ich nie poznałem.
- Przepraszam...
- Za co? Przecież nic nie zrobiłeś.
- Więc z kim teraz mieszkasz?
- Sam. Nie chcę nikomu sprawiać kłopotu, a nawet jeśli to nie mam żadnych bliskich.
(...)
- Feliksie...
- No? - zapytał, biorąc do ust szklankę wody
- Naucz mnie grać tak jak ty!
Usłyszałem jak Feliks krztusi się wodą.
- Ej?! Wszystko dobrze?!
- Dlaczego? *Ekhem* Przecież umiesz *ekhem* grać...
- Umiem tylko kopiować! Tego nauczył mnie mój ojciec! - krzyknąłem - Chcę nauczyć się grać swoim sposobem! Chcę tworzyć swoją muzykę!
Wypowiadając ostatnie zdanie, podszedłem do niego, chwyciłem za obie ręce i spojrzałem prosto w twarz.
- Przykro mi, ale... tego nie da się nauczyć. Musisz to poczuć. Stworzyć swój własny styl, niepodobny do żadnego innego.
Pochyliłem głowę. Czułem jak łzy tworzą się w kącikach oczu.
- Czyli nie ma już dla mnie nadziei? - pomyślałem
- Ale... - zaczął - Mogę ci w tym pomóc.
Ponownie spojrzałem na niego moimi załzawionymi oczami. Jedna z nich spłynęła mi po policzku, a ten delikatnie ją wytarł, uśmiechając się lekko.
- Widziałeś ten fortepian na sali, prawda? - spytał - Codziennie o 22 daję tutaj koncert. Dzisiaj ty zagrasz.
- Że co?
- Dzisiaj ty zagrasz zamiast mnie. Możesz zagrać cokolwiek, ale spróbuj... zapomnieć wszystkiego czego do tej pory nauczyli Cię ci wszyscy profesorowie.
- Jesteś pewien?
- W stu procentach... Za 10 minut będzie 22. Przygotuj się, a ja idę powiadomić szefa. - odparł i wyszedł z pokoju
(...)
- To się nie uda... - pomyślałem - Zapomnieć wszystkiego? Niby jak?
Wyszedłem z pomieszczenia. Cała restauracja była pełna ludzi, dołożyli stolików, a i tak są jeszcze osoby stojące.
- Gotowy? - usłyszałem za sobą i zobaczyłem, stojącego obok blondyna
- Nie wiem... Nie wiem, czy dam radę...
- Już nie masz wyboru, więc leć do pianina, bo goście się niecierpliwią. - powiedział, popychając mnie do przodu
- Chyba nie mam wyboru... - pomyślałem
Podszedłem do instrumentu, a na sali rozległy się szepty.
- Kto to jest?
- Gdzie jest ten blondyn?
- Zmienili muzyka? Jaka szkoda...
Słysząc to, całe moje ciało się spieło. Ręka zawisła mi nad klawiszami i w żaden sposób nie mogłem się przemóc, aby nią ruszyć.
Szmery na sali stawały się coraz głośniejesze, a z upływem minut niektórzy ludzie zaczęli wychodzić.
Byłem zły. Nic nie mogłem zrobić. Przez moją słabość Feliks będzie miał kłopoty. To wszystko przeze mnie...
Usłyszałem odgłos, zbliżających się kroków.
- To pewnie wkurzony właściciel. - pomyślałem
Odgłosy ucichły. Poczułem, że coś siada obok, a następnie chwyta mnie za rękę i powoli zbliża ją do klawiszy.
Ludzie się zatrzymali. Wszyscy spojrzeli w naszą stronę, a ja na siedzącego obok Feliksa.
Gdy mój palec dotknął klawisza, poczułem, jak cały stres ustępuje.
Z fortepianu wydobył się dźwięk... Pierwszy, drugi, trzeci... Moje palce same zaczęły wygrywać prostą melodię. Po drugiej stronie instrumentu usłyszałem inne dźwięki. To Feliks dopasowuje swoją muzykę do nich przypadkowych dźwięków.
Moje przypadkowe dźwięki zaczęły łączyć się z muzyką Polaka, tworząc coś niesamowitego. Po chwili dołączyłem drugą rękę i sam zacząłem grać. Wraz z Feliksem. Poczułem, że znów, tak jak na ostatnim występie, przenoszę się na rozległe pola. Wszystko zniknęło. Zostałem tylko ja, fortepian i Feliks. Czułem się wolny, prawdziwie wolny.
- Czy to jest to uczucie szczęścia? - pomyślałem - Czy to jest uczucie wolności?
Graliśmy dalej, powoli przenosiliśmy się w góry, na plażę, do zabytkowych zamków, łąk, jezior, aż do nieba.
Napawałem się każdą tą chwilą, raz po raz zerkając na Feliksa. Na jego uśmiechniętą, rumianą twarz.
Gdy skończyliśmy, wszyscy obecni zaczęli klaskać. Czułem się wspaniale. Spojrzałem na swoją lewą dłoń i zauważyłem, że nadal jest trzymana przez blondyna. Niepewnie ścisnąłem jego rękę, a on wplótł swoje palce między moje.
- Gotowy na drugą piosenkę? - zapytał
- Jak nigdy! - odpowiedziałem z promiennym uśmiechem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro