ausnyo!pol
Specjalnie dla Misia2704
Postacie:
Austria (Roderich)
Nyo!Polska (Felicja)
Język niemiecki
Język polski
Pov.Narrator
Okolice roku 1868
Drewno w kamiennym kominku, trzaskające co chwilę pod wpływem ognia, oświetlało ogromny salon swoim nikłym światłem. Siedzący na skórzanym fotelu mężczyzna, nie odrywał wzroku z nad opasłej książki. Co jakiś czas tylko przerzucał następną stronę. W pokoju obok pewna brunetka dziergała właśnie ubrania na nadchodzącą zimę.
W domu panowała całkowita cisza... Do czasu.
Z dworu dało się usłyszeć głośne kroki, potęgowane przez, noszone prawdopodobnie, wojskowe buty. W jednej chwili drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, wpuszczając do środka wieczorne, jesienne powietrze.
Dwójka domowników natychmiast oderwała się od swoich prac, aby zobaczyć, kto wtargnął do ich domu.
Pierwszy w holu pojawił się pan posiadłości.
- Gilbert? Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony, ruchem ręki zapraszając gościa do środka
- Nie ma potrzeby, Roderich... - odparł ozięble Prusak i, odwracając się w stronę otwartych drzwi, pociągnął za trzymany w dłoni łańcuch - Właź.
Wraz z pociągnięciem metalowego sznura przez Gilberta, do domu dosłownie wpadła drobna, ubrana jedynie w poszarpaną sukienkę, dziewczyna.
- Już z nią nie wytrzymuję... Teraz twoja kolej żeby się z nią męczyć. - westchnął Prusak, kładąc stopę na plecach Polki - Te jej ciągłe powstania, wybuchy zaczynają mnie już denerwować... I osłabiać. - dodal ciszej
- I dobrze pruska zarazo... - odparła słabo blondynka
Wzrok obydwu zwrócił się w jej stronę. Polka powoli podniosła głowę, próbując jednocześnie unieść się lekko na rękach.
- Niczego się nie nauczyłaś... - odparł Gilbert z niebezpiecznym błyskiem w oku
- I nie nauczę... A już na pewno nie twojego jebanego języka.
Zachodnie mocarstwo wzięło nogę z pleców dziewczyny i kucnęło przy niej, chwytając w dłoń jej bladą twarz.
Zanim Austriak zdążył cokolwiek powiedzieć, Gilbert szybkim ruchem zdzielił dziewczynę z pięści.
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć? - spytał ironicznie, nadal kucając w jej pobliżu
Blondynka spojrzała na niego zamglonym wzrokiem. Zanim zdążył zareagować, dziewczyna splunęła mu świeżą krwią na marynarkę.
- Pierdol się... - odparła zimnym tonem
Chłopak zacisnął zęby ze złości i ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
- Czyżbyś się mnie przestraszył? - odparła ironicznie
Prusak zatrzymał się, jakby nad czymś rozmyślał, po czym odwrócił się gwałtownie, biorąc zamach, aby kopnąć leżącą.
Austriak nie mógł nic z siebie wydusić, więc tylko patrzył bez słowa, na to co robi jego kuzyn.
- Gilbert przestań!!!
Prusak zatrzymał się w pół ruchu. Obydwoje zwrócili się w stronę nowoprzybyłej.
- Oh, witaj mein Liebchen. - odparł przyjaźnie Gilbert, podchodząc do, stojącej przy framudze, brunetki
Ta jednak szybko ominęła adoratora i, lekko trącając go ramieniem, dopadła leżącej blondynki.
- Fela! - krzyknęła Elizabeta i, chwytając jej nadgarstek, zwróciła się w stronę Prusaka - Powiedziałeś co miałeś powiedzieć? Więc wynoś się stąd! Nie chcę Cię na oczy widzieć!
Gilbert tylko uśmiechnął się ironicznie i w ciszy ruszył w stronę drzwi.
- Jeszcze cofniesz te słowa, mein Liebchen... - i zniknął w ciemnościach jesiennego wieczoru
Zapanowała chwilowa cisza.
- Jej puls jest słaby... - odparła cicho Węgierka, gwałtownie podnosząc się z podłogi - Roderich, zanieś ją do pokoju gościnnego! Za chwilę przyjdę tam z apteczką!
Chłopak jednak nawet się nie poruszył. Dalej próbował zrozumieć co tu właśnie się stało.
- No co tak stoisz! Rusz się! - krzyknęła brunetka, znikając w głębi domu
Roderich szybko się otrząsnął, chwycił blondynkę i energicznym krokiem ruszył w stronę wskazanego pokoju. Nigdy nie był zbyt silny, więc wielkie musiało być jego zdziwienie, kiedy bez żadnego trudu podniósł drobną dziewczynę...
TimeSkip
Jak tylko Elizabeta wpadła do pokoju, dosłownie wyrzuciła z niego Austriaka i zajęła się opatrywaniem rannej przyjaciółki. W tym samym czasie na korytarzu, oparty o ścianę, brunet był całkowicie pogrążony w swoich myślach.
- Czy ona w ogóle zauważyła, że trafiła do innego domu? Jak zareaguje, gdy mnie zobaczy...?
Chłopak powoli zsuwał się po ścianie, aż usiadł na miękkim dywanie. Podkulił nogi, chowając w nich twarz. Czekał...
TimeSkip
Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia przed drzwiami, postanowił sprawdzić, co dzieje się w środku. Martwił się o, siedzące tam same, dziewczyny.
- Dlaczego tak długo nie wychodzą? - pomyślał, delikatnie naciskając na klamkę
Gdy uchylił drzwi, wejrzał do środka, sprawdzając, czy nie narazi się na węgierski gniew i krzyk.
W ulgą stwierdził, że Elizabeta jest całkowicie skupiona na swojej przyjaciółce. Starając się nie zdradzić swojej obecności, na palcach podszedł bliżej łóżka, na którym leżała Polka.
- Co ty tu robisz. - odparła zimnym tonem Węgierka, nie spuszczając wzroku z bladej twarzy Felicji
- C-Chciałem sprawdzić jak się czujecie... Obydwie. - odpowiedział - Nie wyszłaś z tego pokoju od przeszło pięciu godzin, więc pewnie jesteś zmęczona. Idź się położyć, a ja-
- Myślisz, że zostawię Cię z nią sam na sam, po tym co jej zrobiłeś?! - krzyknęła, odwracając się w jego stronę
Chłopak cofnął się o krok na tak gwałtowny zryw.
- To twoja wina, że w ogóle jest w takim stanie! - kontynuowała - Gdyby nie wasza trójka...
W jej oczach pojawiły się łzy. Chwyciła za chudą dłoń przyjaciółki i ponownie odwróciła się w jej stronę.
- Wyjdź. Nie chcę cię tu widzieć.
Roderich opuścił głowę i posłusznie skierował się w stronę wyjścia. Zanim opuścił pokój, odwrócił się na krótką chwilę, aby spojrzeć w stronę łóżka.
- Przepraszam Cię, Felicjo... - szepnął, zanim opuścił pokój
TimeSkip
Od pamiętnego dnia minęły już 2 tygodnie. Elizabeta nadal nie opuszczała przyjaciółki na krok, a Roderich coraz bardziej zaczynał przeżywać całą tą sytuację.
Trzy razy dziennie zanosił jedzenie pod drzwi pokoju gościnnego, w którym znajdowały się dziewczyny. Tylko puste talerze utwierdzały go w fakcie, że nadal żyją. Była to jednak jedyna informacja, jaką posiadał...
- Czy Elizabeta w ogóle śpi? Czy Felicja się już obudziła? - takie pytanie zaprzątały mu głowę przez cały dzień
Czuł, że cała ta sytuacja powoli go przerasta. Nie może pracować, bo cały czas myśli o Polce i Węgierce, nie może spać, bo męczą go koszmary przeszłości.
- Co mam zrobić...? - zapytał sam siebie załamanym głosem, siedząc w swoim ulubionym fotelu
Nawet gra na pianinie nie daje mu żadnego ukojenia. Nigdy wcześniej nic takiego się nie zdarzało... Czy to przez stres? Przez strach? A może po prostu przez wszechobecne zmartwienie?
Wiedział tylko jedno. Musi sprawdzić co dzieje się w tym pokoju. Czy z dziewczynami wszystko dobrze. W innym wypadku prawdopodobnie nie wytrzyma tego całego napięcia.
Gwałtownie poderwał się z fotela i energicznym krokiem ruszył w stronę pokoju gościnnego.
Gdy stanął przed dębowymi drzwiami, delikatnie położył dłoń na klamce... Jednak... Coś mówiło mu, aby tego nie robił. Jego ręka zaczęła drżeć, a na czole pojawiły się kropelki potu.
- Muszę wiedzieć, czy wszystko z nimi w porządku. - odparł sam do siebie, po czym, ignorując dziwne uczucie, pewnym ruchem nacisnął na klamkę i delikatnie uchylił drzwi
W pokoju, ze względu na późną godzinę, panowała kompletna ciemność. Jedynie księżyc oświetlał to pomieszczenie, sprawiając, że nawet zwykłe, drewniane meble wyglądały, jakby zrobione były z cennego kryształu. Chłopak powoli i ostrożnie stawiał kolejne kroki. Gdy dotarł do łóżka, zauważył śpiącą na krzesełku Elizabetę, której, sporych rozmiarów, wory pod oczami, wskazywały na to, że mało ostatnio spała... Jeśli w ogóle.
Na łóżku obok spała Polka. Wyglądała o wiele lepiej niż ostatnio. Jej twarz nabrała dawnych, rumianych kolorów, na policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, a włosy odzyskały swój pszeniczny kolor.
Uwagę od Felicji odwróciło kichnięcie Elizabety. Gdy Roderich przyjrzał się bliżej, zauważył, że dziewczyna drży, a jej nos jest cały czerwony. Delikatnie przyłożył jej dłoń do czoła.
- Całe szczęście... Nie ma gorączki. - pomyślał, chwytając ją i lekko podnosząc do góry
Wyszedł z pokoju z Węgierką na rękach, kierując się w stronę jej sypialni, gdzie położył ją na łóżku i przykrył puchatą pierzyną.
- Teraz ja zajmę się Felicją, więc odpocznij... - szepnął, po czym ruszył z powrotem do pokoju, w którym leżała Polka
Gdy usiadł na krześle obok, poczuł kolejne dziwne uczucie... Tym razem jednak było o wiele przyjemniejsze. Może to ulga? Może szczęście? Nie umiał określić.
Przysunął się bliżej, aby móc oprzeć się o brzeg łóżka.
- Witaj Felicjo. Jak się czujesz? - zaczął, chwytając jej pobliźnioną dłoń
Cisza.
- Mam nadzieję, że już lepiej...
Cisza.
- Wiesz... Zastanawiałem się ostatnio... Dlaczego ja to w ogóle zrobiłem? Chciałem bogactwa? Ziem? Ludzi? Nie pamiętam...
Cisza.
- No cóż... Powód chyba nie jest teraz ważny... Nie dam rady cofnąć, tego co zrobiłem, prawda?
Cisza.
- Nie ważne, co się stanie... Nie ważne, co bym nie powiedział, nie dam rady oddać ci tego, co straciłaś... - w jego oczach pojawiają się łzy
Cisza.
- Elizabeta miała rację, prawda? To wszystko moją wina...
Cisza.
- To ja to zacząłem... To przeze mnie cierpiałaś przez te wszystkie lata... I nadal cierpisz.
Cisza.
- Czy to, że dałem twoim ludziom trochę wolności, choć w niewielkim stopniu mnie usprawiedliwia? Oczywiście, że nie... Zgodzisz się ze mną?
Cisza.
- Dlaczego ja to w ogóle mówię? - odparł z ironicznym uśmiechem, ocierając koszulą, spływające po policzkach, łzy - Może mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Cisza.
- Co ja mówię... Nie ważne co bym zrobił, to nigdy się nie stanie.
Cisza.
Roderich oparł się na przedramionach, próbując powstrzymać i ukryć, kapiące na pościel, łzy.
Chwycił mocniej dłoń dziewczyny, jakby chciał znaleźć w niej podporę.
- Tak bardzo cię przepraszam... Błagam, wybacz mi... - błagał Austriak, nie próbując już nawet powstrzymać płynących łez
Nie wiedział, ile tak łkał. Czas w tym momencie nie miał dla niego znaczenia. Tak długo czekał, aby dać upust wszystkim dręczącym go emocjom.
W pewnym momencie Roderich nie czuł już ciepła pod swoją dłonią. Zamiast tego, przyjemne uczucie spłynęło po nim od strony głowy. Zdziwiony podniósł zaczerwienione od łez oczy i spojrzał prosto w spokojne, szmaragdowe tęczówki.
Dziewczyna uśmiechała się wyrozumiale, jednocześnie głaszcząc chłopaka po lśniących, brązowych włosach.
- Masz rację. - odezwała się w końcu zachrypniętym głosem - Nie damy rady cofnąć tego, co już się stało, nie ważne, jak bardzo byśmy chcieli... Możemy jednak wspólnie zatroszczyć się o lepsze jutro, prawda?
Na jej twarzy pojawił się szeroki, promienny uśmiech.
- Nie mówię, że wybaczę Ci wszystko co zrobiłeś... Nie mam jednak powodu, aby nienawidzić się do końca życia. Dałeś moim ludziom wolność, której tak potrzebowali w tych okrutnych czasach. Dałeś możliwości... Nawet nie wiesz, jak jestem ci za to wdzięczna...
W oczach chłopaka znowu pojawiły się łzy. Felicja widząc to, przysunęła się bliżej i delikatnie przytuliła chłopaka.
- Cii, już dobrze...
Trwali tak do czasu, aż chłopak, w miarę, się nie uspokoił.
- Wiedz jednak, że, mimo tego co powiedziałam, nadal żywię do ciebie urazę. - odparła spokojnie
- Nie dziwię się... - westchnął, ocierając ostatnie łzy - Ty wiedz jednak, że postaram się zrobić wszystko, aby odkupić moje winy.
- Trzymam Cię za słowo... Rodi. - odparła z ironicznym uśmiechem
Pierwszy raz od dawna na twarzy Austriaka pojawił się uśmiech. Mały, prawie niezauważalny, ale jednak.
Oni jeszcze nie wiedzą, co przyniesie przyszłość... Chwile smutku i radości, bólu i błogości...
Z góry przepraszam za tak WIELKĄ nieaktywność... Do końca roku postaram się napisać wszystkie OS i skończyć książkę z headcanonami...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro