Metamorfag i Animagia
*Frank*
Tego dnia wstałem wcześnie, jak zawsze. W sumie gdy jest się pretorem Rzymu, to nigdy nie da się długo pospać. Mam nadzieję, że Reyna jakoś sobie radzi. O czym ja myślę ona na sto procent daje sobie radę! Przebrałem się w szaty i spojrzałem na chłopaków, którzy jeszcze spali. Zastanawiałem się chwile, ale postanowiłem ich obudzić. Podszedłem do Tima, z którym wczoraj najdłużej gadałem i potrząsnąłem nim.
- Stary... - nic - Wstawaj -znów nic - Pobudka! - krzyknąłem na całe gardło, a chłopak wystraszył się i wraz z kołdrą wylądował na ziemi
- Ał! Mój łeb - usłyszałem jak stęka
- Zaraz śniadanie - powiedziałem i poszedłem budzić resztę
W końcu, gdy wszyscy w końcu się zebrali ruszyliśmy na śniadanie. Idąc tak napotkaliśmy jednego z duchów.
- O nie tylko nie Irytek - westchną Rafał
- Co ja tu widzę? - zaśmiał się
- Irytku - rozbrzmiał znajomy mi głos
- Nico - powiedziałem odwracając się w stronę przyjaciela
- Nico fiko małe licho - zaśmiał się duch
- Bo zawołam Krwawego Barona - zastrzegł zniecierpliwiony, a Irytek natychmiastowo znikną
- Dzięki stary - odparłem
Słyszałem już wiele o tym duchu i nie było w nim nic pozytywnego.
- Spoko - odparł
- Koleś jesteś chyba jedynym uczniem w tej szkole, który przegonił Irytka - stwierdził zachwycony Tim, a Nico tylko wzruszył ramionami
- Nico! - krzykną głos za chłopakiem
W naszą stronę biegł zdyszany Leo.
- Stary miałeś mnie obudzić - odparł zdenerwowany
Szatę miał przerzuconą przez ramię, a krawat poluźniony. Nico tylko spojrzał na niego nic nie mówiąc. W końcu ruszyliśmy do Wielkiej Sali.
- A gdzie Piper? - spytałem spoglądając na chłopaków
- Wyszła wcześniej - odpowiedział Leo
- Pewnie się ciebie wstydziła - stwierdził Nico, na co Valdez nadął policzki
- A ciebie niby nie panie pesymisto? - spytał retorycznie
Wystarczyło jedno mordercze spojrzenie syna Hadesa, aby się skulił i zamilkł. Przed salą natknęliśmy się na resztę. Obok Ann i Erazm stała jeszcze jedna Krukonka.
- Tutaj jesteście - westchnęła córka Chione, gdy nas zauważyła
W ręku trzymała masę kartek.
- Macie wasze plany zajęć - odparła podając każdemu po jednej
- Dzięki - odparłem i podszedłem do Hazel
- A właśnie jeszcze raz dzięki Rosa - zwróciła się do Krukonki
- Nie ma problemu - zapewniła ją i uśmiechnęła się w stronę Annabeth
- Okej chodźmy już na obiad. Głodny jestem - jękną Percy
Wszyscy się zaśmieliśmy, ale ruszyliśmy do sali. Spojrzałem w niebo, które ponownie mnie zachwyciło. Idąc tak z zadartą głową w ogóle nie zauważyłem osoby na przeciwko i potrąciłem ją niechcący. Szybko złapałem ją za rękę, aby nie upadła.
- Ja przepraszam - odparłem pomagając jej ponownie złapać równowagę
- Nic nie szkodzi - zapewniła z szczerym uśmiechem, a jej włosy zmieniły kolor na róż
Stałem tak zszokowany.
- Pierwszy raz widzisz metamorfaga? - spytała rozbawiona, a ja zamrugałem parę razy oczami
-K-kogo?
- Metamorfaga - odpowiedziała chichocząc - Wiesz osoba, która może dowolnie zmieniać wygląd - wyjaśniła - Jestem Tity, szósty rok
- Frank, tak samo - odpowiedziałem i oboje usiedliśmy zaraz obok chłopaków
Zaraz po śniadaniu miałem transmutacje z Gryfonami. Wszyscy udaliśmy się pod salę. Tity cały czas szła obok mnie i co chwile o czymś mówiła, a jej włosy zmieniały kolor za każdym razem. Po drugiej stronie szła Hazel. Wyglądała na zdenerwowaną. Spojrzałem na nią pytająco, ale ona natychmiast odwróciła wzrok i ruszyła do przodu.
- Coś jej zrobiłem? - spytałem spoglądając na Percy'ego
- Czy ja wiem, może jest zazdrosna? - odparł, a ja zmarszczyłem brwi
- Zazdrosna?
- No o twoją nową przyjaciółkę - odparł pokazując na Tity, która niczym się nie przejmując szła dalej
Podrapałem się po głowie, ale nic już nie zdążyłem powiedzieć bo weszliśmy do klasy.
- Usiądziemy razem? - usłyszałem pytanie spojrzałem przez chwilę na Hazel, która już zajęła ławkę
Spojrzała na mnie, gdy odwróciłem się do Tity.
- Przepraszam, ale chyba usiądę z Hazel - odpowiedziałem i natychmiast podszedłem do dziewczyny
Patrzyła na mnie zdziwiona, ale uśmiechnęła się. Nagle do sali wszedł kot, który przy biurku zamienił się w panią profesor.
- To właśnie jest sztuka animagi, o której dziś będziemy rozmawiać. Animag to czarodziej, który ma możliwość zmieniania się w jedno konkretne zwierze. Oczywiście nie będziemy się tego uczyć, gdyż ta sztuka jest niesamowicie trudna - odparła - Tak panie Jackson?
- A co jeśli ktoś zmienia się w wiele zwierząt jednocześnie? - spytał spoglądając na mnie
- To jest niemożliwe - stwierdziła zaskoczona - Zna pan taką osobę?
- Tak - odpowiedział i uśmiechną się do mnie
- Pan Zhang? - spojrzała na mnie nauczycielka - Czy to prawda?
- Tak proszę pani - odpowiedziałem lekko przytłoczony wzrokiem wszystkich
- W takim razie proszę wyjść na środek i zaprezentować - odparła widocznie nie wiedząc
- No to w co mam się zamienić? - spytałem patrząc na klasę
- Psa! - wykrzykną natychmiast Tim
Przytaknąłem i już po chwili siedziałem jako czworonożny i machałem ogonem. Szybko później zmieniłem się w człowieka.
- To nie możliwe - szepnęła pani profesor, ale resztę jej wypowiedzi zagłuszyła Tity
- Zmień się w kota!
Zrobiłem tak jak poprosiła.
- W smoka! - krzykną Rafał
Zrobiłem tak jak poprosił, ale tym razem zajęło mi to dłużej. Dodając fakt, że zniszczyłem trochę klasę. Gdy stałem się z powrotem człowiekiem trochę się już zmęczyłem.
- W pająka! - krzyknął Dylan
- Nie! - wrzasnęły naraz dziewczyny
- Chyba już wystarczy - stwierdziła pani profesor próbując uspokoić głos
Posłałem jej pełne wdzięczności spojrzenie i usiadłem z powrotem w ławce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro