Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dwie Erazm

*Rosa*

 Dziś wraz z dyrektorem ruszyłam pod Wrzeszczącą Chatę, gdzie był już profesor Lupin. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i spojrzałam w niebo. Księżyc zakryły chmury. 

- No to zaczynamy - westchnęłam, a profesor przytaknął i wszedł do środka przez przejście pod Bijącą Wierzbą

 Ja zostałam na dworze. Ze środka usłyszałam skomlenia i wiedziałam, że właśnie trwa przemiana. Gdy usłyszałam wycie zamknęłam oczy i skupiłam się. Erazm miała racje, spał. Wniknęłam w niego i spostrzegłam wszystko jego oczami. Nie to nawet nie był zwykły sen. On śnił na jawie. Wilkołak próbował mnie wyprzeć z umysłu. Długo musiałam z nim wojować. 

- Spokojnie, no już cicho - uspokajałam go nie wiedząc czy mówię na głos czy w myślach

 Wilkołak delikatnie się uspokajał. Ale wciąż kręcił głową. Jeszcze długo mi zajęło nim całkowicie mi się poddał. 

- Wypuście go - powiedziałam 

- Jesteś pewna? - usłyszałam pytanie

 Przytaknęłam i wciąż patrzyłam na wszystko oczami wilka. Widziałam jakiegoś człowieka, który otwiera drzwi. Przez chwilę wilkołak chciał go zaatakować, ale go uspokoiłam. Spróbowałam poruszać się nim i mi wychodziło. To było dziwne doświadczenie. Jakbym bawiła się zabawką, a przecież mam w rękach dzikie zwierze. Widziałam świat jego oczami, słyszałam wszystko jego uszami, czułam to co on. Nawet ból, czy strach. W końcu zobaczyłam dyrektora i mnie. Wilkołak zawył. Pobiegłam nim w las. 

- Rozalio przywołaj go tu - usłyszałam, ale nie chciałam tego robić

- Niech pan poczeka. Trzeba dać mu się wyszaleć - uśmiechnęłam się 

 Całą noc panowałam nad nim. W końcu poczułam, że się budzi. Przyprowadziłam go przed siebie i opuściłam sen, który natychmiast się skończył. Wilkołak przemienił się, a ja nie mogłam się powstrzymać i podbiegłam przytulić profesora. 

- Udało się! - krzyknęłam szczęśliwa, a on patrzył na mnie zmęczonym wzrokiem i uśmiechnął się lekko 

 W końcu dyrektor wziął profesora do pielęgniarki, a ja wciąż szczęśliwa pobiegłam do wierzy Krukonów. Wbiegłam do dormitorium i wskoczyłam na łóżko Annabeth.

- Udało się! Wstawaj! - budziłam dziewczynę 

- Co się udało? - ziewnęła

- No zawładnięcie wilkołakiem podczas pełni - uśmiech nie schodził mi z twarzy 

- To gratulacje - odparła i wstała zaczynając zbierać rzeczy, a ja ziewnęłam - Idź lepiej spać

- Masz racje - westchnęłam i wskoczyłam do łóżka nawet się nie przebierając 

 Zasnęłam. 

*Ann*

 Gdy dziewczyna zmrużyła oczy westchnęłam. Co za dziewczyna? Przebrałam się i ruszyłam na śniadanie. Idąc korytarzem zobaczyłam Erazm. Podeszłam do niej.

- Hej - uśmiechnęłam się, a ona spojrzała na mnie

- Ta, cześć - odparła chłodno

- O co chodzi? - spytałam

- Jak jej poszło? - spytała natychmiast

- Ej! Spokojnie - spojrzałam na nią zaskoczona

 Erazm nie zachowywała się tak. Może i była zimna, ale zawsze zachowywała takt, a teraz zachowywała się po prostu inaczej.

- Hej Ann - usłyszałam głos i odwróciłam się 

 Stała tam Erazm. Druga Erazm. Odsunęłam się od obu. Gdy spojrzały na siebie ta druga cofnęła się o krok. 

- Mama? - spytała, a ja sięgnęłam po sztylet 

- Cześć córciu - uśmiechnęła się, a Erazm przybrała pozycję bojową

- Już wiem, gdzie zniknęła moja szata - warknęła i już po chwili obie zniknęły mi z oczu zostawiając dookoła śnieg

- Ann co się stało? - usłyszałam pytanie i odwróciłam się 

 Zobaczyłam Harry'ego, Hermionę i Rona. 

- Erazm odwiedziła matka - odpowiedziałam i pobiegłam w stronę z której biło największe zimno 

 Czarodzieje pobiegli za mną. Już po chwili wybiegłam z zamku. Na błonach trwała już walka. Matka vs córka. Erazm spojrzała w moją stronę i już po chwili zobaczyłam jak jej matka wyczarowuje sopel lodu i celuje w córkę. 

- Erazm! - wrzasnęłam, a dziewczyna zrobiła tarczę z lodu

 Już po chwili obie walczyły, a ja nie miałam nawet szansy się zbliżyć. Patrzyłam tylko jak dwie równe siły biją się już po raz drugi. W końcu obie bezsilnie opadły na ziemię, a ja podbiegłam do Erazm, którą rozpoznałam tylko po stroju. Nawet nie zauważyłam kiedy Chione zniknęła.

- Harry pomóż mi zabrać ją do pani Pomfrey - poprosiłam 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro