Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41.4

Naścienny zegar wybił południe. Nick drgnął niespokojnie, wyrywając się z krótkiej drzemki. Stęknął, rozprostowując zastane mięśnie i zesztywniały kark. Fotel po przejściach w Wielkim Domu przez ostatnie kilka dni był dla niego sypialnią, kuchnią i salonem jednocześnie. Spędzał w nim jakieś osiemnaście godzin, resztę czasu poświęcał na nerwowe wędrowanie od ściany do ściany.

Od wydarzeń na podziemnej, tajemnej arenie w Prospect Parku minęło pięć dni. Stamtąd zostali natychmiast przetransportowani do Obozu Herosów pod ścisłą ochroną innych półbogów, sprowadzonych na pomoc przez Dylana, a po dotarciu na miejsce, rozdzieleni i oddani pod troskliwą opiekę uzdrowicieli. Nick oponował, głośno, wyraźnie, przez całą drogę powrotną, aż Percy — dowodzący misją ratunkową — miał go serdecznie dość i zaczynał żałować, że nie zostawił go w łapach Kronosa, ale gdy tylko syn Apollina napił się nektaru, uświadomił sobie, jaki był zmęczony i bezwiednie odpłynął do krainy Morfeusza, usypiając z głową na ramieniu Dylana.

Nick, nie tracąc czujności, wyszedł na korytarz. Cisza panująca w Wielkim Domu była tak ciężka i przytłaczająca, że syn Apollina, nie mogąc dłużej jej znieść, umyślnie kopnął stojącą pod ścianą tarczę. Głuchy łoskot przypominający dźwięk gongu w świątyni mnichów przemknął przez budynek niczym nieproszony gość, ale ku jego zdumieniu hałas nie zwabił żadnego radykalnego strażnika spokoju. W pobliżu nie było żywej duszy, nie licząc Wyroczni na strychu, ale ta już nie opuszczała swojego przytulnego lokalu od dwóch lat, więc ją nie musiał się przejmować.

Wbiegł po schodach na piętro. Zatrzymał się na ich szczycie, nasłuchując. Odliczył w myślach do dziesięciu, a gdy nikt nieoczekiwanie nie wyrósł mu spod ziemi, próbując go powstrzymać, ruszył w kierunku drzwi na końcu korytarza. Z każdym postawionym krokiem serce pochodziło mu do przełyku, a stojąc u celu, miał wrażenie, że utkwiło mu gardle, utrudniając mu przy tym oddychanie. Ostrożnie nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia. Jego wzrok od razu natrafił na ustawione naprzeciw wejścia łóżko, ale ku jego przerażeniu było puste! Jednak rozkopana, wymięta pościel stanowiła niepodważalny dowód, że jeszcze niedawno ktoś korzystał z oferowanych przez nią wygód.

— Arianna?

Wziął głęboki oddech na uspokojenie zszarganych nerwów i rozejrzał się po oświetlonym promieniami słońca, wpadającymi przez niezasłonięte okno pokoiku. Pod ścianą, wciśnięta w sam kąt, siedziała skulona córka Zeusa, podciągając kolana pod brodę. Nieufnie, spod krótko obciętych włosów, ledwo sięgających ramion, spoglądała na intruza. Na tle chorobliwie bladej skóry jej tęczówki wydawały się ogromne i niemożliwie, aż przeraźliwie niebieskie. Podejrzliwie, z dokładnością chirurga zmiarkowała go wzrokiem. Przyciągnęła nogi pod klatkę i objęła je ramionami, jakby chciała się ustrzec przed zagrożeniem.

— Nie podchodź.

Jej głos, niegdyś władczy i stanowczy, stał się wysoki, piskliwy i drżący ze strachu. Po tym coś się wydarzyło, nie potrafiła już nikomu zaufać. Jej kuracją zajmowała się młodsza siostra Nicka — Lilith — ta sama, która leczyła go po feralnym incydencie z piorunem i jako jedyna miała dostęp do kwatery zajmowanej przez Ariannę. Pojawienie się innej persony w progu jej lecznicy na nowo wzbudziło w niej niepokój.

— Co tu robisz?

— Spokojnie, przyszedłem tylko sprawdzić, jak się czujesz. Martwiłem się o ciebie. — Uniósł ręce na wysokość piersi, chcąc jej pokazać, że nie zamierzał jej skrzywdzić. — Mogę usiąść?

— Nie powinieneś tu przychodzić.

— Tu już nic ci nie grozi. Jesteś bezpieczna. — Uśmiechnął się delikatnie i usiadł naprzeciw Arianny, zachowując jednak odpowiedni dystans, by nie stawiać jej w niekomfortowym położeniu. — Tam nie byłaś sobą. Nie wiedziałaś, co robisz.

— Nie rozumiesz. — Gwałtownie potrząsnęła głową, jakby próbowała odepchnąć od siebie uporczywe wspomnienia, wracające do niej jak rzucony bumerang. — Wiedziałam, co robię, ale nie mogłam tego powstrzymać.

— Poznałaś mnie?

— Nie. To był już moment, w którym nie poznałabym własnej twarzy w lustrze. Początkowo udawało mi się go odeprzeć. Rady Pana D. okazały się nie tylko pomocne, ale również skuteczne. Nie mógł przejąć nade mną kontroli, ale on jest potężny i silny jak nigdy wcześniej. Z dnia na dzień słabłam i wkrótce nie byłam w stanie się przed nim obronić. On... on...

— Nie mów, jeżeli nie chcesz. — Wyciągnął w jej stronę dłoń, ale szybko ją opuścił, gdy zauważył, że jego niekontrolowany gest wystraszył Ariannę. Odsunęła się poza zasięg jego rąk. — Rozumiem, że nie chcesz do tego wracać.

— On namieszał mi w głowie. Nie potrafiłam odróżnić rzeczywistości od wymysłów mojego umysłu. Słyszałam jego głos, głęboko w środku. — Stuknęła opuszkiem palca w skroń. Nick skrzywił się z ogarniającej go furii. Lilith wspominała mu, że kości w dłoniach Arianny były wielokrotnie łamane i nieprawidłowo pozrastane. Nie chciał nawet myśleć, jakimi innymi sposobami Kronos jeszcze karał jej nieposłuszeństwo. — Zupełnie jakby były to moje myśli. Zmuszał mnie do walki. Najpierw z potworami, ale one nie stanowiły dla mnie żadnego wyzwania, więc posyłał do boju innych herosów.

Nick zaniemówił z przerażenia. Otworzył usta, ale strach zdusił słowa w jego gardle. Bał się zapytać, czy Arianna kogoś zabiła, dlatego niecierpliwie oczekiwał, aż sama ponownie się odezwie.

— Słyszałam ich krzyki i błagania o litość, ale nie mogłam nic zrobić. — Zacisnęła dłonie w pięści, a jej tęczówki przecięła jak błyskawica niebo wściekłość. Pojawiający się w niej gniew był oznaką powracającego jej zdrowia. — Nie zabijałam ich, życie herosów jest więcej warte niż potworów, mieli tylko cierpieć, by potem nie okazywać łaski, bo im też nikt jej okaże.

— Czego on od ciebie chciał?

— Miałam otrzymać chwalebne zadanie, gdy będę gotowa. Wierzył, że będę zdolna pozbyć się Zeusa.

— Niby jakim sposobem? Przecież są nieśmiertelni! Sam władca tytanów jest tego dowodem.

— Nie wiem i dlatego nie powinieneś tu ze mną siedzieć. Jestem pewna, że on jeszcze ze mną nie skończył, a ja bym sobie nie wybaczyła, gdyby coś ci się stało.

Arianna westchnęła żałośnie. Wyprostowała się i usiadła ze skrzyżowanymi nogami. Odwróciła wzrok, ale poprawa pozycji siedzenia wskazywała również na zmianę jej nastawienia do siedzącego naprzeciw niej chłopaka.

Nick nie mógł się na nią napatrzeć. Ani niezdrowa bladość jej skóry, ani niezliczone obrażenia szpecące jej ciało, ani nawet też nierówno obcięte włosy, smagające ją kosmykami po karku, nie mogły — w jego opinii — w żaden sposób wpłynąć na jej urodę. Odetchnął głęboko. Wiedział, że musiał powiedzieć jej prawdę, zrzucić to, co od tygodni leżało mu na sercu, chociażby potem miałby ze wstydu zakopać się żywcem trzy metry pod ziemią, ale nie mógł zrobić tego teraz. Nie, gdy Arianna kwestionowała rzetelność ludzkich czynów i miała problemy z obdarzeniem kogoś zaufaniem. I, mimo że rozmawiali, Nick czuł, że córka Zeusa odgradzała się od niego niewidzialnym murem, zbudowanym z podejrzliwości i nieufności. To nie był dobry moment na tkliwe wyznania.

— Mam coś, co należy do ciebie. — Pogrzebał w kieszeni spodni i wyciągnął ze środka bransoletkę z przywieszką w kształcie chmury. Położył ją na otwartej dłoni i ostrożnie przesunął się bliżej Arianny. — Spadła ci z nadgarstka, gdy... tam na arenie.

— Jak to możliwe?

— Nie wiem, też byłem zaskoczony. Weź ją.

— Nie.

— Dobrze. — Przytaknął głową i wrzucił bransoletkę z powrotem do kieszeni. — Przechowam ją do czasu, aż będziesz gotowa ją ponownie założyć.

— Nie przejmuj się moim stanem. — Uniosła dłoń, nie pozwalając Nickowi dojść do słowa. — Może się wydawać niepokojący i sama przyznaję, że jestem w kiepskiej kondycji. Za każdym razem, gdy zostaję sama, dostaję ataków paniki, a gdy zamykam oczy, słyszę jego cholerny śmiech. Mam wrażenie, że lada chwila znów zobaczę go w drzwiach. Nie jest mi łatwo, potrzebuję czasu, by oswoić się z tym, co się wydarzyło, ale wreszcie dojdę do siebie. Muszę. I wtedy odpłacę mu za to wszystko, co mi zrobił.

— A ja ci w tym pomogę.

— Szukałeś mnie. — Arianna podniosła wzrok i pierwszy raz tego dnia spojrzała mu prosto w oczy. Nick poczuł jak z nerwów kurczy mu się żołądek. Jej tęczówki bywały przerażające, ale również miały dla niego najpiękniejszy kolor na świecie. — Dlaczego? Nie chciałeś mnie przecież widzieć.

— Popełniłem błąd — wyznał niechętnie. Nienawidził przyznawać komuś racji, zwłaszcza komuś, kto sądził, że był nieomylny. — Byłem wściekły i trochę mnie poniosło, ale potem było za późno, by cofnąć słowa, które powiedziałem. Jednak mimo wszystko, co się między nami stało, nie mogłem siedzieć bezczynnie. Nie mogłem zostawić cię na pastwę losu, ty nigdy tego nie zrobiłaś.

— Słuchaj, ja wiem, że nie jestem szczególnie sympatyczna ani też przyjacielska. Bywam złośliwa, zarozumiała i w ogóle ciężko ze mną wytrzymać. — Nick uśmiechnął się szeroko. Nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy takie słowa z ust Arianny. — Siedząc w ciemności i zamknięciu, miałam wystarczająco dużo czasu na rozmyślania. Uświadomiłam sobie, że byłam dla ciebie okropna. Zawsze przy mnie trwałeś, pomagałeś mi i nigdy mnie nie zawiodłeś. Dotarło do mnie, że... że ja...

— NICK!

Drzwi do pomieszczenia otwarły się z rozmachem i do środka wkroczyła filigranowa dziewczyna o miodowych włosach związanych w gruby warkocz. I choć była drobniutka i niepozorna jej głos potrafił przerazić dwumetrowych typków z masą mięśniową większą niż ich iloraz inteligencji.

— Czy tobie trzeba wszystko przeliterować, byś zrozumiał?

— Lilith! — zagrzmiał syn Apollina, z wyrzutem spoglądając na swoją siostrę. Czuł, jak palą go policzki. Wolał jednak wierzyć, że to ze złości, a nie ze wstydu. — Rozmawialiśmy!

— Gdybyś mnie słuchał, to bym nie musiała wam tak niegrzecznie przerywać. A teraz wynocha, Arianna musi odpoczywać!

— Co chciałaś powiedzieć? — Zatrzymał się w drzwiach i spojrzał pytająco na córkę Zeusa. Musiał poznać odpowiedź. — Nim Lilith tak impertynencko się wtrąciła?

— Dziękuję.

— Nieprawda, to nie o to chodziło, no nie? — Arianna wzruszyła ramionami, uśmiechając się przekornie. Dla Nicka ten gest był wystarczająco zrozumiały. — Powiesz mi kiedyś?

— Kiedyś to dobra pora. Kto wie, może wtedy też mi zdradzisz, co cię gnębi od miesięcy?

***

Rozdział jest króciutki, bo jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniego. Wolałam podzielić tekst, niż zamęczać Was niekończącą  się częścią z ogromną ilością słów. Wielkimi krokami zbliżamy się również do końca tego opowiadania. Nie wiem jednak, ile rozdziałów zajmie mi napisanie finału, bo po prostu jeszcze nie obyśliłam zakończenia. Mam tylko nadzieję, że wytrzymacie ze mną do końca! 

Dziękuję za przeczytanie!
Do następnego :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro