Twenty three
Leżeliśmy na kocu, przyglądając się gwiazdom. Było naprawdę przyjemnie i byłem szczęśliwy, że Rosie jest tuż obok. Przez te kilka godzin zdążyłem ją trochę poznać. Wiem, że wychowała się w Ameryce, chociaż jej rodzice to brytyjczycy. Kiedy miała pięć lat jej ojca zostawił rodzinę, odchodząc do innej kobiety. Naprawdę miałem ochotę go znaleźc i wygarnąć wszystko. Dowiedziałem się także, że grała na pianinie, ale nie poznałem powodu przerwania.
-Ile miałaś chłopaków?-spytałem jej, kiedy leżała na mojej klatce piersiowej, a ja bawiłem się jej włosami.
-Naprawdę, Harry?-zmarszczyła brwi.
-Chcę wiedzieć-uśmiechnąłem się.
-Trzech-odpowiedziała, a ja poczułem się zazdrosny o tych wszystkich kolesi, którzy mogli kiedykolwiek z nią być.
-Jak mieli na imię?-dopytałem.
-Harry, po co Ci to wiedzieć?-spojrzała w moje oczy.
-Po prostu chcę-wzruszyłem ramionami.
-Ryan, Chris i nie pamiętam-szepnęła.
-Nie pamiętasz?-byłem zdziwiony, przecież to była tylko trójka facetów.
-Nie, a ty ile miałeś dziewczyn?-zmieniła temat.
-Rosie nie umawiałem się z nikim.
-Co?-spojrzała na mnie jak na kosmitę-Ty nie miałeś dziewczyny?
-Rosie, może i miałem dwie na dłuższą metę, ale nie bawiłem się w związki-powiedziałem szczerze.
-Dziewczyny na noc?-nie musiała pytać, doskonale to wiedziała-Czy ja...-nie potrafiła o to spytać.
-Rosie, nie-pokręciłem energicznie-Nie zrobiłbym Ci tego-podniosłem się wraz z nią, siadzając ją na kolanach-Zmieniłem się.
-Dziękuję-szepnęła.
Nie wiedziałem wtedy za co mi dziękuję, nie sądziłem, że te wszystkie rzeczy, które robiłem, zmieniały i ją. I była mi za to wdzięczna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro