Nineteen
-Kawę, obojętnie jaką-rzuciłem do brunetki przede mną, która badawczo mi się przyglądała. W końcu się poddała, nie widząc żadnej reakcji ode mnie i zaczęła szykować napój dla mnie.
-Nie pojawiałeś się od kilku dni. Martwiłam się o Ciebie-oznajmiła.
-Aha-odparłem, udając, że robię coś na telefonie.
-Harry, porozmawiaj ze mną-powiedziała zdenerowana Rosie. Mogłem przysiąść, że w tym momencie tupnęła nogą, ale nie można było tego usłyszeć przez gwar panujący w kawiarni.
-Czemu mam to robić? Kiedy ja chcę porozmawiać z tobą, ty nie masz na to ochoty.
-Mam teraz przerwę-spojrzała na zegar-Chodźmy na zaplecze, proszę-spojrzała na mnie błagalnie.
-Obyś miała dobry powód-westchnąłem i ruszyłem za nią. Wyszliśmy na zewnątrz, a ciepłe powietrze opatuliło nasze ciała.
-Nie złość się na mnie, Harry-poprosiła, patrząc na mnie błękitnymi oczami-Powiedziałam Ci prawdę. George to mój przyjaciel i on nie zrobiłby mi krzywdy, nigdy. To prawda, zdarza się mu wybuchnąć, ale nie krzywdzi mnie w żaden sposób.
-Powiedzmy, że Ci wierzę, ale nie rozumiem po co mnie tu ściągnęłaś-założyłem ręcę.
-Chciałam Cię przeprosić-chwyciła moją dłoń-Wybaczysz mi?
-Jestem w stanie to zrobić, ale pod jednym warunkiem, Rosie-przysunąłem ją do siebie. Miałem plan i postanowiłem wykorzystać sytuację. Mimo tego, że nadal byłem niezadowolony z ostatnich wydarzeń.
-Jakim?-uśmiechnęła się lekko.
-Umów się ze mną na randkę-odwzajemniłem uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro