Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Forty two

Szedłem ulicą, wracając z pracy. To był mój pierwszy dzień po powrocie i ani trochę nie czułem się lepiej. Myślałem, że to mi pomoże, ale nie. Nie mogłem sobie z tym poradzić: ciągle miałem przed twarzą jej obraz, te zaszkolne oczy, drżące dłonie. Bolało mnie to, ale nie potrafiłem jej wybaczyć. Przez chwilę myślałem, że będzie tą jedyną, ale wiadomość o tym, że mnie zdradziła zniszczyła nasze szanse na cokolwiek lepszego.

Kopałem kamyki przede mną, szedłem zamyślony. Nic się dla mnie nie liczyło od kilku dni i nic mnie nie cieszyło. Byłem wrakiem czlowieka. W pewnym momencie usłyszałem jakiś krzyk. Rozejrzałem się dookoła, mrużąc oczy, ale niczego nie dostrzegłem. Wzruszyłem ramionami, twierdząc, że mi przewidziało. Ruszyłem dalej, ale nie przeszedłem paru metrów, a usłyszałem kolejny krzyk. Zdecydowanie mi to nie pasowało. Rozejrzałem się dokładniej, aż dostrzegłem jakąś parę w zaulłku. Zmrużyłem oczy, przyglądając się im.

-I co mam ci teraz współczuć? Należy ci się wszystko to co złe! Jesteś nic nie wartą szmatą!-krzyknął jakiś męski głos i zamachnął się na dziewczynę, uderzając ją w twarz, która krzyknęła, kuląc się z bólu.

-Zostaw mnie, proszę-powiedziała cicho, jej głos był drżący, ale bardzo podobny do czyjegoś.

-Jestem jedynym, który ci pozostał, Rosalie-uslyszałem, co sprawiło, że przez chwilę przestałem oddychać. Rosie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro