Rozdział 9: Obóz Aslana
Hermiona nie zdążyła zarejestrować momentu, w którym zanurzyła się w wodzie. Poczuła tylko przeraźliwe zimno. Zaparło jej dech w piersiach. Przez chwilę myślała, że się utopi. Miała wielką ochotę puścić Piotra i próbować wypłynąć na powierzchnię. Jednak nie zrobiła tego, bo wiedziała, że jest marnym pływakiem i skazałaby się na samobójstwo. Z ulgą wciągnęła powietrze, kiedy wynurzyli się z wody. Była całkowicie przemoczona (znowu), ręce jej zdrętwiały.
Nie miała pojęcia, ile tak dryfowali. Fale rozbijały się o ich krę. W końcu bobrom udało się doholować ich do brzegu. Szatynka z ulgą wczołgała się na ląd. Przez chwilę klęczała na kolanach, niezdolna się poruszyć. Odkaszlnęła, próbując przywrócić normalny oddech. Dźwignęła się na nogi, dreptając w miejscu. Pocierała o siebie zziębnięte dłonie. Odwróciła się do rodzeństwa. Piotr i Zuzanna byli już na lądzie. Zmarszczyła brwi, bo nie dostrzegła najmłodszej.
— Gdzie Łucja?
Brunetka spojrzała na nią ze strachem, a potem przeniosła wzrok na brata. Blondyn trzymał w dłoni płaszcz młodszej siostry, po której nie było ani śladu.
— Coś ty narobił? — zapytała z wyrzutem. Zaczęła wpatrywać się w rzekę i nawoływać Łucję po imieniu.
Gryfonka dołączyła do niej. Niestety nie było żadnego odzewu. Kiedy już myśleli o najgorszym, rozległo się gdzieś w pobliżu:
— Chyba zgubiłam płaszcz!
Odwrócili się gwałtownie i zobaczyli dziewczynkę idącą w ich stronę. Odetchnęli z ulgą.
— Nie martw się mała. — odezwał się pan Bóbr. — Oni o ciebie zadbają jak się patrzy.
— Zresztą już niedługo płaszcz nie będzie ci potrzebny. — dodała pani Bobrowa.
Zaczęli iść między drzewa. Rzeczywiście, na niektórych pojawiły się różowe kwiaty, które dosłownie rozwijały się na twoich oczach. Nawet się nie obejrzeli, a cały las pokrył się zielenią. Zaczęły odzywać się różne ptaki. Zrobiło się też znacznie cieplej, wkrótce rodzeństwo Pevensie pozbyło się swoich płaszczy. Wędrówka mijała im na żartach (Piotr i Hermiona zaczęli się w którymś momencie popychać, aż dziewczyna wpadła w krzaki) i pokazywaniu sobie wzajemnie zmieniającej się przyrody.
***
Po jakimś czasie wyszli z lasu, a przed nimi wyrosło wzgórze. Zaczęli się na nie wspinać. Czternastolatka ujrzała mnóstwo namiotów i sylwetki dziwnych istot. Kiedy się zbliżyli, ze zdumieniem stwierdziła, że patrzy na centaury. Pamiętała, że Hagrid kiedyś o nich wspominał, ale nie spodziewała się, że zobaczy je na własne oczy. I wcale nie były takie dzikie, jak opisywał. Gdzieś w oddali rozległ się dźwięk rogu. Weszli w obozowisko. W miarę jak szli dalej, wychodziło coraz więcej niezwykłych stworzeń. Dziewczyna widziała też zwierzęta, takie jak borsuki, dziki, czy lisy i pantery. Zdawało jej się też, że dostrzegła gdzieś najprawdziwszego niedźwiedzia. Co było ciekawe, każdy patrzył na nich, gdy przechodzili. Szli cały czas prostą drogą. W którymś momencie Piotr splótł razem ich palce. Uśmiechnął się do szatynki, a ona odwzajemniła gest.
— Co oni się tak na nas patrzą? — zapytała Zuzanna.
— Bo takich stworów jeszcze nie widzieli! — odparła Łucja ze śmiechem.
Brunetka zmarszczyła brwi, najwidoczniej nie rozumiejąc żartu, ale blondyn i Gryfonka zaczęli się śmiać. W końcu dotarli pod samą skałę, gdzie był ustawiony czerwono-żółty namiot, znacznie różniący się od pozostałych. Przy kamiennych schodkach prowadzących do niego, stał czarny centaur. Miał bardzo poważny wyraz twarzy i Hermiona pomyślała, że musi być kimś ważnym. Zbliżyli się do niego, po czym chłopak puścił jej rękę, wyciągając miecz. Za nimi nastała niesamowita cisza, jakby każda istota zamarła w miejscu.
— Prowadź nas do Aslana! — powiedział głośno Piotr.
Centaur w odpowiedzi skierował wzrok na namiot. Dziewczyna zrobiła to samo, wpatrując się w niego. Czuła niewyjaśniony niepokój, jakby zaraz miało się zdarzyć coś pięknego, a zarazem przerażającego. Nie potrafiła tego nazwać. Niespodziewanie wszyscy zaczęli przyklękać. Potem wejście do namiotu zafalowało.
Wyłonił się z niego największy Lew. Było w nim coś majestatycznego, ale jednocześnie groźnego. Bił od niego spokój i autorytet. Poczuła, że ma przed sobą najważniejszą osobę (o ile można nazwać tak wielkie zwierzę). Żadne z nich się nie odezwało, ale wiedzieli, że mają przed sobą Aslana. Oni również przyklęknęli, pochylając głowy. Piotr oparł się na mieczu.
— Witaj Piotrze, synu Adama. — odezwał się głębokim głosem. — Witajcie Hermiono, Zuzanno i Łucjo, córki Ewy.
Drgnęła lekko na dźwięk swojego imienia. Nie zastanawiała się, skąd je zna. Podniosła głowę, wymieniając spojrzenia z blondynem.
— Witajcie i wy, Bobry, macie moją wdzięczność. Ale gdzie jest drugi z braci? — zwrócił się do rodzeństwa.
— My właśnie w tej sprawie. — powiedział Piotr, podnosząc się. Dziewczyna poszła w jego ślady. Wzrok utkwiła w Lwie. — Prosimy o pomoc.
— Bo... Po drodze rozdzielono nas. — dorzuciła Zuzanna.
— Edmunda porwała Biała Czarownica.
— Porwała? — zapytał Aslan. — A jak do tego doszło?
— On ich zdradził, Wasza Wysokość. — odezwał się pan Bóbr.
— A więc zdradził i nas! — czarny centaur zacisnął pięść.
— Milcz, Oreusie! — z głębi Lwa wydobył się ostrzegawczy pomruk. — Nie wiemy jeszcze wszystkiego.
— Byłem dla niego za ostry. To moja wina. — powiedział Piotr po chwili.
Szatynka wzięła go za rękę, chcąc jakoś pocieszyć.
— Nasza wspólna. — poprawiła go Zuzanna.
— To jest nasz brat!
— Wiem, moja droga i dlatego jego zdrada tak boli. — powiedział łagodnie Aslan do Łucji. — Niełatwo będzie go ocalić.
Jak tam przygotowani do szkoły? XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro