Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9: Obóz Aslana

Hermiona nie zdążyła zarejestrować momentu, w którym zanurzyła się w wodzie. Poczuła tylko przeraźliwe zimno. Zaparło jej dech w piersiach. Przez chwilę myślała, że się utopi. Miała wielką ochotę puścić Piotra i próbować wypłynąć na powierzchnię. Jednak nie zrobiła tego, bo wiedziała, że jest marnym pływakiem i skazałaby się na samobójstwo. Z ulgą wciągnęła powietrze, kiedy wynurzyli się z wody. Była całkowicie przemoczona (znowu), ręce jej zdrętwiały.

Nie miała pojęcia, ile tak dryfowali. Fale rozbijały się o ich krę. W końcu bobrom udało się doholować ich do brzegu. Szatynka z ulgą wczołgała się na ląd. Przez chwilę klęczała na kolanach, niezdolna się poruszyć. Odkaszlnęła, próbując przywrócić normalny oddech. Dźwignęła się na nogi, dreptając w miejscu. Pocierała o siebie zziębnięte dłonie. Odwróciła się do rodzeństwa. Piotr i Zuzanna byli już na lądzie. Zmarszczyła brwi, bo nie dostrzegła najmłodszej.

— Gdzie Łucja?

Brunetka spojrzała na nią ze strachem, a potem przeniosła wzrok na brata. Blondyn trzymał w dłoni płaszcz młodszej siostry, po której nie było ani śladu.

— Coś ty narobił? — zapytała z wyrzutem. Zaczęła wpatrywać się w rzekę i nawoływać Łucję po imieniu.

Gryfonka dołączyła do niej. Niestety nie było żadnego odzewu. Kiedy już myśleli o najgorszym, rozległo się gdzieś w pobliżu:

— Chyba zgubiłam płaszcz!

Odwrócili się gwałtownie i zobaczyli dziewczynkę idącą w ich stronę. Odetchnęli z ulgą.

— Nie martw się mała. — odezwał się pan Bóbr. — Oni o ciebie zadbają jak się patrzy.

— Zresztą już niedługo płaszcz nie będzie ci potrzebny. — dodała pani Bobrowa.

Zaczęli iść między drzewa. Rzeczywiście, na niektórych pojawiły się różowe kwiaty, które dosłownie rozwijały się na twoich oczach. Nawet się nie obejrzeli, a cały las pokrył się zielenią. Zaczęły odzywać się różne ptaki. Zrobiło się też znacznie cieplej, wkrótce rodzeństwo Pevensie pozbyło się swoich płaszczy. Wędrówka mijała im na żartach (Piotr i Hermiona zaczęli się w którymś momencie popychać, aż dziewczyna wpadła w krzaki) i pokazywaniu sobie wzajemnie zmieniającej się przyrody.

***

Po jakimś czasie wyszli z lasu, a przed nimi wyrosło wzgórze. Zaczęli się na nie wspinać. Czternastolatka ujrzała mnóstwo namiotów i sylwetki dziwnych istot. Kiedy się zbliżyli, ze zdumieniem stwierdziła, że patrzy na centaury. Pamiętała, że Hagrid kiedyś o nich wspominał, ale nie spodziewała się, że zobaczy je na własne oczy. I wcale nie były takie dzikie, jak opisywał. Gdzieś w oddali rozległ się dźwięk rogu. Weszli w obozowisko. W miarę jak szli dalej, wychodziło coraz więcej niezwykłych stworzeń. Dziewczyna widziała też zwierzęta, takie jak borsuki, dziki, czy lisy i pantery. Zdawało jej się też, że dostrzegła gdzieś najprawdziwszego niedźwiedzia. Co było ciekawe, każdy patrzył na nich, gdy przechodzili. Szli cały czas prostą drogą. W którymś momencie Piotr splótł razem ich palce. Uśmiechnął się do szatynki, a ona odwzajemniła gest.

— Co oni się tak na nas patrzą? — zapytała Zuzanna.

— Bo takich stworów jeszcze nie widzieli! — odparła Łucja ze śmiechem.

Brunetka zmarszczyła brwi, najwidoczniej nie rozumiejąc żartu, ale blondyn i Gryfonka zaczęli się śmiać. W końcu dotarli pod samą skałę, gdzie był ustawiony czerwono-żółty namiot, znacznie różniący się od pozostałych. Przy kamiennych schodkach prowadzących do niego, stał czarny centaur. Miał bardzo poważny wyraz twarzy i Hermiona pomyślała, że musi być kimś ważnym. Zbliżyli się do niego, po czym chłopak puścił jej rękę, wyciągając miecz. Za nimi nastała niesamowita cisza, jakby każda istota zamarła w miejscu.

— Prowadź nas do Aslana! — powiedział głośno Piotr.

Centaur w odpowiedzi skierował wzrok na namiot. Dziewczyna zrobiła to samo, wpatrując się w niego. Czuła niewyjaśniony niepokój, jakby zaraz miało się zdarzyć coś pięknego, a zarazem przerażającego. Nie potrafiła tego nazwać. Niespodziewanie wszyscy zaczęli przyklękać. Potem wejście do namiotu zafalowało.

Wyłonił się z niego największy Lew. Było w nim coś majestatycznego, ale jednocześnie groźnego. Bił od niego spokój i autorytet. Poczuła, że ma przed sobą najważniejszą osobę (o ile można nazwać tak wielkie zwierzę). Żadne z nich się nie odezwało, ale wiedzieli, że mają przed sobą Aslana. Oni również przyklęknęli, pochylając głowy. Piotr oparł się na mieczu.

— Witaj Piotrze, synu Adama. — odezwał się głębokim głosem. — Witajcie Hermiono, Zuzanno i Łucjo, córki Ewy.

Drgnęła lekko na dźwięk swojego imienia. Nie zastanawiała się, skąd je zna. Podniosła głowę, wymieniając spojrzenia z blondynem.

— Witajcie i wy, Bobry, macie moją wdzięczność. Ale gdzie jest drugi z braci? — zwrócił się do rodzeństwa.

— My właśnie w tej sprawie. — powiedział Piotr, podnosząc się. Dziewczyna poszła w jego ślady. Wzrok utkwiła w Lwie. — Prosimy o pomoc.

— Bo... Po drodze rozdzielono nas. — dorzuciła Zuzanna.

— Edmunda porwała Biała Czarownica.

— Porwała? — zapytał Aslan. — A jak do tego doszło?

— On ich zdradził, Wasza Wysokość. — odezwał się pan Bóbr.

— A więc zdradził i nas! — czarny centaur zacisnął pięść.

— Milcz, Oreusie! — z głębi Lwa wydobył się ostrzegawczy pomruk. — Nie wiemy jeszcze wszystkiego.

— Byłem dla niego za ostry. To moja wina. — powiedział Piotr po chwili.

Szatynka wzięła go za rękę, chcąc jakoś pocieszyć.

— Nasza wspólna. — poprawiła go Zuzanna.

— To jest nasz brat!

— Wiem, moja droga i dlatego jego zdrada tak boli. — powiedział łagodnie Aslan do Łucji. — Niełatwo będzie go ocalić.

Jak tam przygotowani do szkoły? XD


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro