Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5: Zagrożeni

Ujrzała małe, kamienne figurki. Jeszcze niedawno były żywymi zwierzętami. Ktoś najwidoczniej przerwał im ucztę. Dostrzegła wiewiórkę z zastygniętym widelcem w połowie drogi do pyszczka. Jeden z lisów trzymał w łapie kubek. Wyglądał, jakby miał zamiar wznieść toast. Hermiona wyciągnęła rękę do Łucji, chcąc pomóc jej wstać. Dziewczynka chwyciła ją, a kiedy się podniosła, przytuliła się do niej. Przeszli kawałek dalej. Szybko okazało się, że to nie był najlepszy pomysł. Zobaczyli kolejne kamienne zwierzęta; dzik wychodzący z jamy, buldog i borsuk z wyciągniętymi przed siebie łapami. Chyba chciał się bronić, ale nie miał najmniejszych szans. Szatynka wzdrygnęła się.

- Mój najlepszy kumpel. - powiedział cicho Bóbr, gładząc figurę borsuka.

- To Biała Czarownica. - stwierdził Piotr.

- Tak kończą ci, którzy z nią zadzierają. - niespodziewanie odpowiedział mu głos.

Dziewczyna podskoczyła, przestraszona. Wyciągnęła różdżkę przed siebie, jednocześnie rozglądając się po okolicy. Mruknęła pod nosem Lumos. Blade światło rozjaśniło polanę. Stwierdziła, że w świetle wygląda jeszcze bardziej przerażająco i ponuro. Na skalę naprzeciwko nich, stał bez wątpienia największy lis, jakiego miała okazję zobaczyć (a tych okazji nie było wiele). Wpatrywał się w ich czwórkę przebiegłym wzrokiem. Nie wyglądał jak dzikie zwierzę. Gdy tylko spojrzała na jego pysk, wiedziała, że potrafił mówić.

- Jeszcze jeden krok, zdrajco, a rozerwę cię na drzazgi! - warknął Bóbr, ruszając w jego kierunku.

Gdyby nie pani Bobrowa, z pewnością spełniłby swoją groźbę, nie patrząc na nic.

- Spokojnie. - zaśmiał się lis, zeskakując na ziemię. - Jestem po waszej stronie.

Szatynka odetchnęła cicho z ulgą, opuszczając magiczny patyk. Nie miała powodu, by mu nie wierzyć.

- Tak? A na moje oko wyglądasz, jakbyś był nie po naszej! - zakpił Bóbr.

- Jak to mówią, rodziny się nie wybiera. - odparło zwierzę, nadal spokojnie. - Będziemy tak stać i gadać, czy może wolicie się ukryć?

Za sobą usłyszała szczekanie. Odwróciła się gwałtownie, mocniej ściskając różdżkę.

- O, nie... - wymamrotała.

Uczucie bezpieczeństwa zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Byli zagrożeni. Rozejrzała się szybko, szukając miejsca, gdzie mogliby uciec.

- Co teraz?! - zapytała, pilnując, żeby nie drżał jej głos.

- Masz jakiś pomysł? - Blondyn zwrócił się do lisa, najwidoczniej postanawiając wyzbyć się wszelkich uprzedzeń.

Zwierzę uśmiechnęło się przebiegle.

***

Stado wilków wbiegło na polanę, otaczając lisa ze wszystkich stron.

- Witaj, kuzynie. Zdaje się, że czegoś szukacie.

- Nie bądź za cwany! - warknął największy z drapieżników. Czternastolatka domyśliła się, że to musi być ich przywódca. - Jesteś podejrzany politycznie! Szukamy grupy ludzi.

Lis zaśmiał się nerwowo.

- Ludzi? W Narnii to rzadkość.

Hermiona przytrzymywała się gałęzi drzewa, na które weszli chowając się przed wilkami. Wisiała tuż obok Zuzanny. Było jej strasznie niewygodnie. Miała nadzieję, że nie puści gałęzi i nie spadnie prosto na swoich prześladowców.

- Świetnie, jesteśmy jedyni w swoim rodzaju. - skomentowała szeptem.

Blondyn uśmiechnął się do niej półgębkiem.

- Tak, jesteśmy wyjątkowi. - zgodził się.

- Możecie być cicho? - przerwała im brunetka, podirytowana. - Nie chcę tu zginąć!

Szatynka wywróciła oczami, ale więcej się nie odezwała. Zuzanna miała rację.

- Taka informacja jest chyba sporo warta, co? - usłyszała pytanie z dołu.

W tym momencie wilk rzucił się na lisa, łapiąc go zębami za kark. Zwierzę pisnęło z bólu. Piotr zasłonił usta młodszej siostrze, żeby nie krzyknęła. Czternastolatka schowała twarz w ramię sąsiadki. Ku jej zdziwieniu, ta poklepała ją uspokajająco po plecach. Czuła, jak łzy płyną jej po twarzy. Szybko je otarła.

- Tyle co twoje życie. - zaśmiał się wrednie przywódca wilków. - Czyli niewiele. Ale zawsze.

- Dokąd uciekli?!

Odsunęła się od brunetki. Znów spojrzała w dół, z napięciem obserwując rozgrywający się tam dramat. Gryfonce przeszło przez myśl, że lis mógłby ich wydać. Pokręciła głową. Czekali.

- Na północ. Biegli na północ.

- Do roboty!

Wilk wyrzucił lisa w powietrze, a potem stado wbiegło między drzewa. Ich szczekanie i wycie powoli ucichło.

***

Kiedy zeszli z drzewa, ktoś rzucił pomysł, żeby rozpalić ognisko. Wszyscy na to przystali. W jednej z piwniczek znaleźli stos drewna. Były też zapałki, ale niestety okazały się mokre. Kiedy ułożyli stos, Piotr próbował pocierać o siebie drewienka, żeby wykrzesać iskrę. Raz nawet mu się udało, ale niewielki płomień szybko zgasł. Blondyn porzucił ponowne próby. Na szczęście Hermiona szybko temu zaradziła. W końcu była czarownicą, prawda? Wymamrotała odpowiednie zaklęcie i po chwili wszyscy siedzieli wokół trzaskającego ognia. Dziewczyna z błogością oparła się o plecy Piotra (który nie miał nic przeciwko temu). Wkrótce zrobiło się jej przyjemnie ciepło. W tym czasie pani Bobrowa zaczęła opatrywać ranę lisa.

- A więc to prawda. - odezwało się zwierzę, przerywając ciszę.

- Co takiego? - zapytała z ciekawością Łucja.

- Proroctwo mówi, że przybędzie do Narnii dziewczyna, która umie sprawiać słowem niezwykłe rzeczy. - wyjaśnił, patrząc na Hermionę.

Czternastolatka odwróciła się do niego, rzucając mu pełne niedowierzania spojrzenie.

- To przecież nic niezwykłego. - zaprotestowała, spuszczając głowę. - Zresztą, jest bardzo dużo dziewczyn takich jak ja.

- One też potrafią wytwarzać ogień? - zapytał Piotr.

Przytaknęła, bawiąc się swoją różdżką. Chwilę milczała, zastanawiając się, co powinna im powiedzieć.

- Nie tylko ogień. - odezwała się Zuzanna. - Światło też.

- Tak! - podchwyciła młodsza z sióstr. - Wtedy, w domu pana Tumnusa.

Spochmurniała, na wspomnienie fauna.

- To tylko dowodzi, że Proroctwo jest prawdziwe. Nikt z nas nie spodziewał się, że się spełni. - powiedział lis z powagą.

Szatynka pokręciła głową. To niemożliwe, żeby chodziło tu o nią. Nie wiedziała, jaką ona ma rolę w tym wszystkim. Przypomniała sobie słowa Dumbledore'a. Dyrektor wyglądał tak, jakby wszystko było zaplanowane. Czyżby jednak...

Nie.

To po prostu jest niemożliwe.

Westchnęła cicho.

- Sama nie wiem.

Była zagubiona. Nie potrafiła się odnaleźć. Profesor nie dał jej żadnych wskazówek. Mogła się jedynie domyślać, jak bardzo wiele od niej zależało.

- Co się z nimi stało? - niezręczną ciszę przerwał Piotr, za co Gryfonka była mu wdzięczna.

- Pomagali Tumnusowi. Nie zdążyłem ich ostrzec. - odparł, krzywiąc się.

- Skrzywdzili cię? - zapytała Łucja.

- Teraz już wiem, skąd te wszystkie bajki o złym wilku. - zażartowało zwierzę. - Au!

- Nie wierć się tak. - upomniała go pani Bobrowa. - Gorzej niż mój stary w kąpieli!

- Weź mi nie przypominaj... - jej mąż wywrócił oczami.

Czternastolatka zaśmiała się cicho.

- Dziękuję za opiekę. - powiedział lis, podnosząc się. - Ale kiedy indziej dokończę tę kurację.

- Idziesz już?

- To był dla mnie wielki zaszczyt, Wasza Wysokość. - oznajmił uroczyście, skłaniając się w stronę Piotra i zaskoczonej Hermiony. - Ale czas ucieka, a Aslan polecił mi zebrać wojska.

- Widziałeś Aslana? - zapytał podekscytowanym tonem pan Bóbr.

- Jaki on jest? - dołączyła się jego żona.

- Jest spełnieniem wszystkich naszych marzeń. Dobrze będzie mieć Go u boku w bitwie przeciw Czarownicy.

Dziewczyna już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwała jej Zuzanna.

- My nie weźmiemy udziału w tej wojnie.

- Królu Piotrze, jak to? - zapytał lis niedowierzająco. - A Proroctwo?

- Nie możemy iść na wojnę bez was. - wtrącił się Bóbr.

Wymienili między sobą spojrzenia. Szatynkę dotknęło to, jak bardzo mieszkańcy Narnii w nich wierzą. Poczuła, że nie może ich zawieść. Ścisnęła blondyna za rękę, patrząc na niego wyczekująco. Wszystko zależało od niego. Popatrzył jej prosto w oczy. Minęła dłuższa chwila, zanim odpowiedział.

- Chcemy tylko odzyskać brata.

Ta dam! 😁
Wróciłam dzisiaj o piątej rano do domu. Jak obiecałam, wrzucam dla was rozdział! Cieszę się, że cierpliwie czekaliście. Mam nadzieję, że się wam podoba 😊😊

Chętnie poczytam waszych teorii, co Proroctwo może mówić o Hermionie!

Za Aslana i do napisania, Narnijczycy 😊😊


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro