#12
Wszystkiego najlepszego życzy CiasteczkoweCiastko i jej beta :*
Był ciepły, piątkowy wieczór. Uwielbiałaś piątki, bo przynajmniej wtedy nie musiałaś słuchać głupich docinek rówieśników...Byłaś wyzywana, nie raz nawet bita, a to tylko dlatego, że byłaś ruda (jeśli nie jesteś, to... teraz tak xD), miałaś heterochromię i bardzo kochałaś gofry. Tamtego dnia wyjątkowo wyszłaś z domu. Inaczej cały dzień spędziłabyś w domu przed laptopem lub rysując podobizny swoich oprawców bez niektórych części ciała bądź z wyprutymi flakami. Byłaś zwykłą szesnastolatką z bujną wyobraźnią.
Całą godzinę plątałaś się po parku. Kiedy zgłodniałaś, ruszyłaś w kierunku budki z goframi. Idąc tak przez park, wiatr rozwiewał twoje włosy. Do twoich uszu doszedł głos paru gości z równoległej klasy.
- Z-zostawcie mnie! Co ja wam zrobiłem!?
- Hm~ Właściwe to nic... Ale przecież jesteś Ticci Toby, a my się trochę nudzimy - oprawca uśmiechnął się kącikiem ust.
Chwilę później zdołałaś ujrzeć jak jakiś chłopak próbuje wstać z ziemi, ale jego dręczyciele skutecznie mu to uniemożliwiali. Nie mogąc patrzeć jak pomiatają tak bezbronną osobą, wkurzona poszłaś w ich kierunku.
- Zostawcie go idioci! Nudzi wam się?! - krzyknęłaś, kiedy byłaś już blisko.
- O~ Zobaczcie co my tu mamy~ [Obraźliwa ksywka] próbuje zgrywać dobrą, starszą koleżankę. Ale wiesz co... Zostawimy go, ale policzymy się z tobą w szkole dziwko.
- Tak, tak. Spadać stąd.
Kiedy goście zniknęli z pola widzenia uklękłaś przy chłopaku.
- Cześć jestem [Twoje imię], a ty?
- Toby - powiedział pocierając swoje ramię.
- Miło mi cię poznać, Toby. - Podałaś mu rękę. - Nie przejmuj się nimi. Hmm... A tak w ogóle co byś powiedział na gofry? Tak na poprawę humoru - uśmiechnęłaś się przyjaźnie.
Kiedy już stał na nogach, wyszczerzył się od ucha do ucha.
- Gofry! Tak! Gofry mogę jeść dniami i nocami!
- O? Ja też! Cieszę się, że cię spotkałam Toby.
Chwyciłaś go za nadgarstek, po czym zaciągnęłaś go w stronę budki z goframi. To był początek niezwykłej znajomości.
Pewnego wieczora słuchając wiadomości na kanapie z lodami w rękach usłyszałaś opis osoby poszukiwanej, który wydał ci się podejrzanie znajomy.
- "Mamy szokujące wieści! Ostatnia noc nie obeszła się bez zgłoszenia zabójstwa 4 osób. Nie ma jeszcze podejrzanych, ale ofiary to grupa młodzieży szkoły średniej, którzy byli w lesie późno w nocy. Młodzież została "pobita" i zasztyletowana. Na miejscu zbrodni śledczy odnaleźli broń, którą wydaje się być stare, typowe ostrze toporka, jak widać na zdjęciu tutaj. Śledczy poznali nazwisko ewentualnego podejrzanego - Toby Rogers, 17-letni chłopak, który kilka tygodni temu zamordował swojego ojca i próbował zatuszować ucieczkę, wzniecając pożar na ulicy i obszarze wokół swojego domu. Mimo tego, że nie wiadomo czy chłopak zginął w pożarze, śledczy podejrzewają, że Rogers może jeszcze żyć, ze względu na fakt...".
Dalej już nie słuchałaś. Wypuściłaś pudełko z rąk i zastanawiałaś się nad otrzymanymi informacjami. To prawda, nie widziałaś się z Tobym już od dłuższego czasu, sama nie miałaś go za wiele i nie wiedziałaś co się u niego dzieje... Czy jest możliwe, by to on był tym mordercą? A może się pomylili, może to wcale nie on...? Nie zastanawiając się dłużej, oznajmiłaś mamie, że wychodzisz i powinnaś wrócić za chwilę. Ubrałaś kurtkę, włożyłaś buty i wyszłaś z domu. Ruszyłaś w stronę domu Rogersa. Tak naprawdę nie było w tym sensu, bo jeśli to, o czym mówili w wiadomościach jest prawdą, już go tam nie będzie. Ale ty musiałaś to sprawdzić, musiałaś sprawdzić co z nim... Nie ukrywajmy, zależało ci na nim, bardzo go lubiłaś. Nawet bardziej niż on sam mógłby przypuszczać. Do celu dotarłaś po około piętnastu minutach. Już z daleka zauważyłaś, że po domu Toby'ego została tylko ruina. Wszystko było spalone. Nikt już tu nie mieszkał. Ze względu na przeżyty szok musiałaś przysiąść na pniu drzewa, odetchnąć i jeszcze raz wszystko sobie przemyśleć. Gdzie jest teraz Toby, co robi, jak się czuje? Podskoczyłaś, gdy usłyszałaś jakiś szelest. Spojrzałaś w tamtą stronę, za drzewem stał jakiś cień. Nie wiedziałaś co zrobić, może coś powiedzieć...?
- [Twoje imię]?
Jak się okazało, nie musiałaś. Ponadto wszędzie rozpoznałabyś ten głos.
- Toby? Toby! Co się tu stało? A co ważniejsze, co z tobą?!
- [Twoje imię]... - jego głos w jednej chwili stał się zimny. - Jak to co? Nie słyszałaś o pożarze? To ja to zrobiłem.
Zapadła cisza. W twojej głowie panowała pustka.
- Co...? A-ale dlaczego?
- Dlaczego? Nie mogłem już tego znieść, rozumiesz?! One mi kazały! - złapał cię za ramiona.
Zdziwiona spytałaś - one? Jakie one?!
- Te głosy! - złapał oddech. - Najpierw... Och, najpierw - zachichotał. - Najpierw zabiłem tę gnidę, która śmiała nazywać się moim ojcem. A nie był w stanie nawet zobaczyć mojej siostry przed śmiercią - mówił coraz ciszej. Odetchnął. - Potem tylko podłożyłem ogień. Zresztą... Zresztą to nie ważne. Tamtego Toby'ego już nie ma. A ty widzisz mnie po raz ostatni. Przez chwilę stałaś bez słowa patrząc jak obraca się i odchodzi.
- Toby! Toby, ty nie możesz odejść!
- Hę? - odwrócił się w twoją stronę. - A to niby dlaczego?
- No bo... Ja nie chcę, żebyś odchodził, jesteś dla mnie bardzo ważny.
- [Twoje imię]... - podrapał się w kark. - Kurde. Po prostu o mnie zapomnij.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro