Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Ratunek"

Dopiero co weszłam do owego lasu przy posiadłości a on już wydawał mi się nieskończenie wielki, jakby nie miał końca. Starałam się zachować szczególną ostrożność, lecz nie przychodziło mi to łatwo. Pierwszy raz Iscariote wysłało mnie na misję gdzie bezpośrednio byłam narażona na walkę, ekscytację i zapał starałam po sobie nie poznać. Wymijałam coraz to kolejne górki. W końcu skupiłam swój wzrok na prowizorycznym nadajniku który pokazywał, że jestem w niedalekiej odległości od rezydencji. Miała być to tylko zwykłą misja zwiadowcza z małym ryzykiem napotkania kogoś niepożądanego. Z zamyślenia wyrwał mnie trzask pod moimi stopami i ogromny ból w prawej nodze, natychmiast runęłam na ziemię. Od razu spojrzałam na swoją nogę.

-Pułapka na niedźwiedzie....?

Wyszeptałam sama do siebie. W niewielkim stopniu od poważniejszej rany chroniły mnie trapery i kamień który zaklinował się pomiędzy szczękami pułapki. Pomimo to z mojej nogi przez rozszarpane dziury w spodniach spływała krew a ja czułam niemiłosierny ból. Syknęłam i chwyciłam się za nogę.

-Cholera, nie mogę polec na samym starcie.

Mocno chwyciłam metalowe szczęki uważając przy tym żeby dodatkowo nie zranić sobie jeszcze rąk, próbowałam je rozchylić. Moja parominutowa szarpanina okazałą się daremna. Bezsensowne ciągnięcie nogi spowodowało by pewnie większe obrażenia.

Zaczęłam się bardziej niepokoić kiedy powoli robiło się szaro. Moje myśli oplatały się już w coraz większej żałości. Kompletnie inaczej wyobrażałam sobie moją pierwszą misję.

Nagle przed moimi oczami mignęła mi jakaś postać. Nie zdążyłam się jej przyjrzeć. Zamiast tego podniosłam na na równe nogi, prawą miałam skuloną. Na wszelki wypadek położyłam rękę na pistolecie który miałam przy pasie.

-Halo, ktoś tu jest? Mam broń i nie zawaham się wystrzelić.

Moje pytanie było idiotyczne, dobrze wiedziałam ,że i tak nie uzyskam odpowiedzi. Wolałam jednak poinformować, że mogę zacząć strzelać w razie gdyby to był jeden z moich. Coś mi jednak podpowiadało, że to raczej nikt z Iscariote, to coś było z byt szybkie....

Po chwili patrzenia się w miejsce gdzie ujrzałam ową postać, poczułam czyjąś obecność na moimi plecami. Momentalnie strach mnie sparaliżował i dopiero po chwili dałam radę obrócić się za siebie. Musiałam mocno podnieść głowę do góry gdyż postać ta znacznie przewyższała mnie wzrostem. Kiedy mój wzrok spotkał się z czerwonymi oczami mężczyzny w długim czerwonym płaszczu, momentalnie serce zaczęło bić mi szybciej i wycelowałam w niego pistolet.  On tylko dotknął swojego kapelusza, a na jego ręku zauważyłam białe rękawiczki. Domyśliłam się , że nie ma raczej pokojowych zamiarów.

-Odsuń się , bo strzele...

Starałam się brzmieć  jak najbardziej przekonująco. W odpowiedzi dostałam tylko uśmiech, w którym dostrzegłam parę białych kłów kiedy tylko mężczyzna spojrzał na moją zakrwawioną nogę po czym rozchylił ręce jakby chciał dać mi znak do strzału.

Po chwili wpatrywania się w niego oddałam kilka celnych strzałów lecz na próżno, doszło do mnie, że to wampir, lecz spodziewałam się raczej że poświęcona broń chociaż w niewielkim stopniu go zrani.

Wampir podszedł do mnie bliżej, a uśmiech nie znikał z jego twarzy

-Teraz moja kolej...

Chwycił mnie za rękę przyciągając do siebie i nachylając się nad moją szyją. Zamknęłam oczy z przerażenia szykując się na najgorsze. Przełknęłam ślinę, a moje ciało przeszły niekontrolowane dreszcze. Kiedy nagle wampir zatrzymał się nad moją szyją i zapytał patrząc na tył mojej kurtki

-Iscariote?

Pokiwałam tylko głową nie patrząc mu w oczy a on powoli odsunął się od mojej szyii. Po dłuższej chwili całkowicie mogłam czuć się wolna z jego uścisku.

-Nie sądziłem, że przybędziecie na misję na nasz teren, no ale cóż, powiedz jest was więcej?

Wampir zaczął ze znudzenia obracać pistolet w swoim prawym ręku.

-Nie...

Na moje myśli nasuwały mi się same kłamstwa, chciałam jak najszybciej odpowiadać, żeby mnie o nie nie podejrzewać.

Mężczyzna podniósł na mnie swój wzrok spod okularów.

- Nie czuć po tobie z byt dużo doświadczenia

Ponownie uśmiechnął się zupełnie jakby trafił w sedno, a trafił. Trochę uraziły mnie jego słowa, ale miał racje i właśnie z powodu braku doświadczenia miał na demną przewagę.

Podszedł i klęknął przy mojej nodze chwilę na nią patrząc po czym chwycił szczęki i jednym sprawnym ruchem je rozluźnił a w ręcz połamał. Rzucił je na bok, ściągnął okulary i spojrzał mi w oczy, odruchowo odsunęłam wzrok. Uczyli mnie o zdolnościach wampirów więc stało się to już moim odruchem.

-Zobaczymy czy faktycznie coś wiesz, ale nie tutaj....



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro