Posłaniec?
"Nie tutaj? więc gdzie?"
W mojej głowie zatliła się właśnie ta myśl. Zanim jednak zdążyłam zapytać, a nawet głębiej się nad tym zastanowić poczułam upływający grunt pod nogami. Zamarłam chwilę po czym zorientowałam się, że jestem u niego na rękach
-Musisz mi wybaczyć, spieszy mi się, a ty raczej nie szła byś za szybko.
Zaraz potem obraz przed oczyma zaczął niewyraźnie migać w mojej głowie, odruchowo i gwałtownie zamknęłam oczy. Zorientowałam się, że zwykłemu człowiekowi ciężko przystosować się do jego prędkości.
Kiedy w końcu migi w mojej głowie ustały niepewnie otworzyłam oczy. Teraz miałam już pewność, że użył jednej ze swoich zdolności bo znaleźliśmy się przed jakąś posiadłością, najprawdopodobniej to ona była celem mojej misji. A przecież nadajnik pokazywał, że była ona oddalona od mojego położenia w lesie o kilka kilometrów.
Weszliśmy po schodach do środka, kiedy mnie postawił miałam chwilę czasu aby mu się przyjrzeć tym razem w dziennym świetle. Pomimo późnego wieczoru posiadłość byłą wyjątkowo dobrze oświetlona, przy jego pasie wisiały dwa pistolety. Przyciągnęły one moją uwagę, dokładnie nie widziałam co było na na ich napisane a raczej chyba grawerowane, dostrzegłam tylko literę "H".
"H.....hhh, mówili mi o czymś takim w Watykanie, chwil tylko jak to się nazywało, h....h, no przecież chodzi o tą organizacje....no jak to się....?"
-Hellsing
Odezwał się wampir wchodząc po schodach do góry, poszłam za nim. Starając się dotrzymać mu kroku. Kiedy przemierzaliśmy długi korytarz , doszłam do wniosku, że skoro pytał mnie o to czy jest ktoś jeszcze to znaczy, że nie wie o reszcie mojego oddziału. W moim sercu zatliła się iskierka nadziei na wsparcie. Chociaż z drugiej strony bycie ratowanym z takiej opresji już na pierwszej misji raczej nie przystoi szanującym się agentom. Musiałam przerwać moje rozmyślania kiedy wampir nagle się zatrzymał i otworzył mi drzwi do jakiegoś pokoju.
Po wejściu dało się poznać, że to gabinet, nie było w nim nic nie zwykłego, no może po za nie umarłym krwiopijcą. Za biurkiem siedziała jak dla mnie dość przerażająca postać, spojrzała na mnie raczej nie przyjaźnie z za swoich okularów zapalając cygaro.
-Alucard, kogo mi znowu przyprowadziłeś?
Jej ton wydawał się być oschły i retoryczny. Wampir, wspomniany przez nią niejaki Alucard tylko mnie obrócił, najprawdopodobniej, żeby kobieta zobaczyła napis "Iscariot" na mojej kurtce.
-Rozumiem.
Kobieta podeszłą do okna patrząc przez szybę.
-Więc Iscariot zignorował nasz już i tak stojący pod znakiem zapytania pakt pokojowy i nasyła szpiegów.
Wzburzona obróciła się do nas gwałtownie
-Ilu ich jeszcze znalazłeś?
Alucard skierował uśmiech w jej stronę
-Powinnaś się cieszyć Integro, że znalazłem chociaż ją....
Spojrzała na wampira z pytającą miną a ten wskazał tylko ślady krwi z rany na mojej nodze.
-Zwabiła mnie jej krew
Kontynuował, a ja zdałam sobie sprawę, że jeśli czegoś natychmiast nie zrobię to położymy całą misję:
-Właściwie to ja jestem tylko posłańcem....
Powiedziałam nie pewnie, nie wiedząc kompletnie co mam zrobić. Pierwsza lepsza wymówka która przyszłą mi do głowy a i tam się cieszę że jakaś przyszła.
-Posłańcem tak? Wiec co masz mi do przekazania?
Integra ponownie zajęła swoje miejsce przy biurku.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że naprawdę nieźle się wkopałam ale to nic! Nie pozwolę sobie jeszcze bardziej tego schrzanić!
-Mam wiadomość od jego eminencji Arcybiskupa Maxwella....
Alucard i Integra spojrzeli na mnie zaintrygowani.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro