Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Posłaniec?

"Nie tutaj? więc gdzie?"

W mojej głowie zatliła się właśnie ta myśl. Zanim jednak zdążyłam zapytać, a nawet głębiej się nad tym zastanowić poczułam upływający grunt pod nogami. Zamarłam chwilę po czym zorientowałam się, że jestem u niego na rękach

-Musisz mi wybaczyć, spieszy mi się, a ty raczej nie szła byś za szybko.

Zaraz potem obraz przed oczyma zaczął niewyraźnie migać w mojej głowie, odruchowo i gwałtownie zamknęłam oczy. Zorientowałam się, że zwykłemu człowiekowi ciężko przystosować się do jego prędkości.

Kiedy w końcu migi w mojej głowie ustały niepewnie otworzyłam oczy. Teraz miałam już pewność, że użył jednej ze swoich zdolności bo znaleźliśmy się przed jakąś posiadłością, najprawdopodobniej to ona była celem mojej misji. A przecież nadajnik pokazywał, że była ona oddalona od mojego położenia w lesie o kilka kilometrów.

Weszliśmy po schodach do środka, kiedy mnie postawił miałam chwilę czasu aby mu się przyjrzeć tym razem w dziennym świetle. Pomimo późnego wieczoru posiadłość byłą wyjątkowo dobrze oświetlona, przy jego pasie wisiały dwa pistolety. Przyciągnęły one moją uwagę, dokładnie nie widziałam co było na na ich napisane a raczej chyba grawerowane, dostrzegłam tylko literę "H".

"H.....hhh, mówili mi o czymś takim w Watykanie, chwil tylko jak to się nazywało, h....h, no przecież chodzi o tą organizacje....no jak to się....?"

-Hellsing

Odezwał się wampir wchodząc po schodach do góry, poszłam za nim. Starając się dotrzymać mu kroku. Kiedy przemierzaliśmy długi korytarz , doszłam do wniosku, że skoro pytał mnie o to czy jest ktoś jeszcze to znaczy, że nie wie o reszcie mojego oddziału. W moim sercu zatliła się iskierka nadziei na wsparcie. Chociaż z drugiej strony bycie ratowanym z takiej opresji już na pierwszej misji raczej nie przystoi szanującym się agentom. Musiałam przerwać moje rozmyślania kiedy wampir nagle się zatrzymał i otworzył mi drzwi do jakiegoś pokoju.

Po wejściu dało się poznać, że to gabinet, nie było w nim nic nie zwykłego, no może po za nie umarłym krwiopijcą. Za biurkiem siedziała jak dla mnie dość przerażająca postać, spojrzała na mnie raczej nie przyjaźnie z za swoich okularów zapalając cygaro.

-Alucard, kogo mi znowu przyprowadziłeś?

Jej ton wydawał się być oschły i retoryczny. Wampir, wspomniany przez nią niejaki Alucard tylko mnie obrócił, najprawdopodobniej, żeby kobieta zobaczyła napis "Iscariot" na mojej kurtce.

-Rozumiem.

Kobieta podeszłą do okna patrząc przez szybę.

-Więc Iscariot zignorował nasz już i tak stojący pod znakiem zapytania pakt pokojowy i nasyła szpiegów.

Wzburzona obróciła się do nas gwałtownie

-Ilu ich jeszcze znalazłeś?

Alucard skierował uśmiech w jej stronę

-Powinnaś się cieszyć Integro, że znalazłem chociaż ją....

Spojrzała na wampira z pytającą miną a ten wskazał tylko ślady krwi z rany na mojej nodze.

-Zwabiła mnie jej krew

Kontynuował, a ja zdałam sobie sprawę, że jeśli czegoś natychmiast nie zrobię to położymy całą misję:

-Właściwie to ja jestem tylko posłańcem....

Powiedziałam nie pewnie, nie wiedząc kompletnie co mam zrobić. Pierwsza lepsza wymówka która przyszłą mi do głowy a i tam się cieszę że jakaś przyszła.

-Posłańcem tak? Wiec co masz mi do przekazania?

Integra ponownie zajęła swoje miejsce przy biurku.

W tym momencie zdałam sobie sprawę, że naprawdę nieźle się wkopałam ale to nic! Nie pozwolę sobie jeszcze bardziej tego schrzanić!

-Mam wiadomość od jego eminencji Arcybiskupa Maxwella....

Alucard i Integra spojrzeli na mnie zaintrygowani.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro