Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

Wysiadłam z samochodu Lucasa i poczułam się dziwnie zmieszana. Zdecydowanie był to wieczór ze zbyt dużym natłokiem emocji i choć cieszyłam się, że brunet nie będzie mnie już dzisiaj irytował, to z drugiej strony trochę żałowałam, że to spotkanie skończyło się tak szybko. Na dodatek, mój telefon znowu zaczął dzwonić. Zaklęłam pod nosem i spojrzałam na wyświetlacz, na którym po raz wtóry widniało zdjęcie Davida. Westchnęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 

- Halo? 

- Elizabeth! Czemu do cholery nie odbierasz od nas telefonów? - chłopak prawie krzyczał, ale wcale mu się nie dziwiłam. 

- Przepraszam, to był ciężki wieczór. Musiałam się przejść i pobyć trochę sama - skłamałam, powoli idąc w stronę wejścia do akademika. 

- To nie jest powód, dla którego możesz się tak zachowywać! - nadal był zły, lecz dziwnie to po mnie spływało. 

- Wiem, naprawdę przepraszam - powtórzyłam, w międzyczasie szukając w torebce klucza do pokoju.

- Gdzie jesteś? Wysłać po ciebie taksówkę? 

- Jest już późno David, jestem zmęczona. Właśnie weszłam do pokoju i idę spać. 

- Jak chcesz. 

- Jessie jest z Wami?

- Na twoje szczęście, tak. Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka jest wściekła. 

- Oh, uwierz mi. Doskonale sobie wyobrażam - uśmiechnęłam się kącikiem ust. - Pogadamy jutro Dav, nie bądź na mnie zły. 

- Zastanowię się. Dobranoc El. 

- Dobranoc - rozłączyłam się, nie mając nawet siły by ubrać piżamę, czy zmyć makijaż. Na dworze było już praktycznie jasno, a moje oczy zaczęły odmawiać posłuszeństwa, co chwilę samoistnie się zamykając. Zasnęłam rozmyślając o dzisiejszych wydarzeniach i wanilii, którą zawsze pachniało auto Lucasa. 

***

O dziwo na drugi dzień nie miałam strasznego kaca. Trochę mnie suszyło, ale nic po za tym. Zanim się rozbudziłam, wzięłam prysznic i przywróciłam do stanu względnej użyteczności, było już grubo po południu. Nie było nawet sensu bawić się w śniadanie, więc od razu umówiłam się z Jessie na lunch, w sympatycznej knajpce niedaleko plaży. 

Byłam chwilę wcześniej niż powinnam, więc zajęłam stolik i zamówiłam sobie orzeźwiającą lemoniadę. Nie czekałam jednak długo, bo Jessie pojawiła się prawie punktualnie i dopadła mnie bez najmniejszego problemu. 

- No dobra, opowiadaj co wczoraj odwaliłaś - rzuciła bez zbędnych ogródek. 

- Dlaczego od razu zakładasz, że coś odwaliłam? - uniosłam brew w geście zdziwienia. 

- Kochana, rozpłynęłaś się w powietrzu bez słowa. A za to nieodbieranie telefonów kiedyś cię zabiję, przysięgam. 

No dobra, przed kim jak przed kim, ale przed Jessie nic się nie ukryje. Wzięłam łyk lemoniady i opowiedziałam jej całą historię, którą wysłuchała z niekrytym zainteresowaniem. 

- Ha! Wiedziałam, że coś tu śmierdzi - stwierdziła, gdy skończyłam. 

- Tylko morda na kłódkę - ostrzegłam ją, nie chcąc żeby przypadkiem o wszystkim dowiedział się David. Może nie było to do końca w porządku, ale nie miałam innego wyjścia. A przecież nie zrobiłam nic złego, prawda? 

- Jasne, jasne. Poszłaś się przejść i tego się trzymajmy - brunetka puściła mi oczko, podczas gdy kelner przyniósł już zamówione przez nas dania. 

- Tak coś czułam, że prędko to się nie skończy - stwierdziła, nakręcając spaghetti na widelec. 

- Co masz na myśli? - zmarszczyłam brwi.

- Oj ta cała sytuacja z Lucasem - wyjaśniła z podirytowaniem, w międzyczasie nadal walcząc z niesfornym makaronem.  - Mógłby się wreszcie odczepić i zrozumieć, że zdążyłaś sobie wszystko poukładać bez niego. 

Nie odpowiedziałam, tylko na moment zamyśliłam się nad tą kwestią. A zdążyłam? 

- Mówiłam wam, że jest strasznie uparty - wzruszyłam ramionami. 

- Mam tylko nadzieję, że nie zawrócił ci znowu w głowie? - Jess rzuciła mi podejrzliwe spojrzenie, przez które poczułam się trochę speszona. 

- Co? Nie. Nie zapominaj, że jestem z Davidem - odparłam automatycznie. - Ale dość rozmawiania o mnie. Może mi wyjaśnisz o co chodzi z tobą i Tonym? - zgrabnie zmieniłam temat, ale Jess nie wyglądała na szczególnie zadowoloną z tego powodu. 

- Ugh, to skomplikowane - westchnęła.

- Mamy czas - puściłam jej oczko, ale wiem, że nie to chciała usłyszeć. 

- Dobra... Z Tonym mieliśmy prosty układ, przyjaciele z korzyściami, nic więcej. I to było naprawdę świetne, ale on stwierdził, że to mu nie wystarcza i chce czegoś więcej - zaczęła, a ja z zaciekawieniem wsłuchałam się w jej słowa, od razu wszystko analizując. 

- No to ja zgodnie z prawdą powiedziałam mu, że nie nadaję się do związków i że to nie jest dobry pomysł. Z tego wynikła kłótnia, powiedzieliśmy sobie kilka cierpkich słów no i cóż. Jest jak jest - streściła.

- Serio nic do niego nie czujesz? - zapytałam. 

- Nie wiem, okay? 

- A może powinnaś dać mu szanse? Nie możesz przez całe życie unikać wszystkich głębszych relacji. 

- Błagam, tylko mnie nie pouczaj - przewróciła oczami.

- Nie zamierzam. Po prostu to przemyśl - odparłam, naprawdę nie chcąc jej do niczego zmuszać ani namawiać. Jakby nie patrzeć, nie byłam najlepszym doradcą sercowym, bo moje doświadczenie było niewielkie i na dodatek bardzo pogmatwane, choć o tym miałam się dopiero przekonać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro