Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Od samego rana biłam się z myślami, z jednej strony czując dziwną namiastkę szczęścia, zaś z drugiej wyrzuty sumienia. Nic nie zrobiłam, ale mimo wszystko czułam się nie fair w stosunku do Davida, który tak naprawdę był kompletnie nie świadomy. Nie wiedział o Lucasie, o tym co nas łączyło, jak również o tym, że czarnooki wrócił.

I dobrze, w końcu Lucas to tylko przeszłość. 

***

Spokojnym krokiem przemierzałam korytarz uniwersytetu, gdy nagle ktoś złapał mnie od tyłu za biodra. W pierwszym momencie wzdrygnęłam się niespokojnie, ale równie szybko uświadomiłam sobie, że na pewno to dobrze mi znany, szarooki osobnik. Nie myliłam się. 

- O, hej - posłałam mu subtelny uśmiech, który szybko odwzajemnił. Następnie nachylił się lekko i cmoknął mnie w usta na przywitanie.   

- Jak było wczoraj w pracy? - zagadnął niewinnie, a ja zaczęłam przeczuwać nadciągający nawał pytań na temat - ,,gdzie byłaś, gdy cię nie było''. 

- Przed zamknięciem naszło się mnóstwo ludzi i mieliśmy totalny zapiernicz - odparłam, robiąc sobie wstęp do opowieści, którą zaraz zamierzałam wymyślić. Ku mojemu zdziwieniu David nie wypytywał o szczegóły. Wziął mnie za rękę i powoli ruszył korytarzem, co by nie stać w miejscu i nie blokować ruchu na i tak już ciasnym korytarzu. Wtedy też uświadomiłam sobie, że przecież gdyby rzeczywiście na mnie czekał, to na pewno dzwoniłby albo chociaż pisał esemesy. A wyglądało na to, że był w ogóle nie zainteresowany tym, co się ze mną wczoraj działo. 

- Mam nadzieję, że chociaż w piątek nie pracujesz - odparł, w reakcji na co zmarszczyłam brwi. W tej samej chwili David przeniósł na mnie swoje spojrzenie, a uśmiech na jego twarzy magicznie znikł. 

- Pamiętasz, że w piątek robimy imprezę? - zapytał podejrzliwie. Och oczywiście, że nie pamiętałam. Zmarszczyłam nos i delikatnie potrząsnęłam głową na boki. 

- Mówiłem ci o tym! - oburzył się, co najmniej jakby chodziło o czyjeś życie. 

- Wiem, wiem. Przepraszam, kompletnie wypadło mi to z głowy - zrobiłam przepraszającą minkę. - Spróbuję się z kimś zamienić - dopowiedziałam, w reakcji na co brunet się rozpogodził. 

- Świetnie, przypomnij jeszcze dziewczynom. 

- Przypomnę - zapewniłam. David po raz kolejny cmoknął mnie w usta i popędził na swoje zajęcia. A ja naprawdę zaczęłam się zastanawiać, jak przekonać kogoś by spędził piękny, piątkowy wieczór na spienianiu mleka.

***

Udało się! Nadal nie wiem jak, ale Caroline bez większego marudzenia zgodziła się przyjść za mnie do pracy, dzięki czemu mogłam iść na imprezę do chłopaków. Tak naprawdę nie miałam ogromnego parcia, żeby tam iść. Ostatnio czułam się przemęczona i jedyne czego potrzebowałam, to totalnie leniwego dnia bez nauki czy pracy. Jednocześnie wiedziałam, że nie mogę zrobić tej przykrości Davidowi i musiałam się pojawić, choćby na trochę. 

Pojawiłyśmy się w domu bractwa dość wcześnie, więc impreza na dobrą sprawę nie zdążyła się jeszcze rozkręcić. Póki co po obejściu kręciły się pojedyncze osoby, a chłopcy w dalszym ciągu dopinali wszystko na ostatni guzik. 

- Hej, pomóc ci jakoś? - zapytałam Harrego, który jako pierwszy rzucił mi się w oczy. Kręcił się po kuchni i ustawiał na blacie wyspy alkohol. W reakcji na mój głos obejrzał się przez ramię i posłał mi promienny uśmiech.

- Cześć El, dobrze cię widzieć - odparł. - Właściwie to już skończyłem, ale dzięki. Napijecie się czegoś? - zapytał. 

- Tak, mam mało czasu. Muszę się podpić zanim przyjdzie Carles - odparła pośpiesznie Ami, więc razem z Jess popatrzyłyśmy na nią ze zdziwieniem.

- Po pierwsze, Carles? Serio? - jęknęła Jessie.

- Nie powinno cię to dziwić, skoro jest moim chłopakiem - odparła hinduska, a Jessica od razu przewróciła oczami. Nie wiem o co jej chodziło, bo Carles był naprawdę sympatycznym chłopakiem, a razem z Ami wyglądali przeuroczo. Ogółem zrobiła się ostatnio jakaś przewrażliwiona na punkcie facetów i odnosiłam dziwne wrażenie, że było to spowodowane Tonym. 

- Po drugie, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zabrania Ci pić? 

- To nie do końca tak - westchnęła Amiya. - Tak właściwie, to ja nie pozwalam pić jemu, więc mamy umowę, że albo obydwoje albo nikt - sprecyzowała po krótkiej przerwie. Widząc jednak minę Jessie, postanowiła pociągnąć temat dalej.

- Powiedzmy, że alkohol mu nie służy, okay? Harry, trzy razy wódka poproszę - uśmiechnęła się do chłopaka, a on w mgnieniu oka zaczął rozlewać szoty. W ten sposób wypiłyśmy dwie kolejki i wtedy przyszedł David. Był w jakimś wyjątkowo dobrym humorze, więc od razu wydedukowałam, że coś już dzisiaj pił. 

Przywitał się ze mną buziakiem, a Jessie wydała z siebie odgłos obrzydzenia. 

- Serio? Po Flynie jeszcze mógłbym się tego spodziewać, ale ty? - zagadnął z rozbawieniem szarooki. 

- Ma fazę buntu - szepnęłam, co David skwitował śmiechem. 

***

Trochę czasu upłynęło, zanim domówka zdążyła się rozkręcić, ale finalnie frekwencja przekroczyła oczekiwania chłopców. I to do tego stopnia, że w pewnym momencie przestali wpuszczać do środka ludzi, bo po prostu ścisk był większy niż w puszce sardynek. Przy takich tłumach mieli też sporo roboty. Trzeba było w końcu pilnować, żeby niczego nie zabrakło, a ludzie bawili się dobrze. Z tego powodu, David praktycznie nie miał dla mnie czasu. Nie miałam mu tego za złe, bo ów czas mogłam spędzić z Jessie, jako że Amiya rozpłynęła się gdzieś w tłumie ze swoim chłopem. 

- Jak myślisz, o co chodziło jej z tym alkoholem? - zapytała, popijając jakiegoś drinka. W pierwszym momencie nie ogarnęłam o co jej chodzi, co chyba wyczytała z mojej twarzy. 

- No z tym, że alkohol nie służy Carlesowi - westchnęła lekko podirytowana. 

- Nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą, jako że mało mnie to obchodziło. 

- A może by tak to sprawdzić? 

- O nie, nie, nie. Mnie w to nie mieszaj - zaoponowałam, zanim Jess zdążyła mnie wtajemniczyć w szczegóły. Cóż, po pijaku miała różne, dziwne pomysły, ale ja na pewno nie chciałam zachodzić Ami za skórę. - I ty też daj sobie spokój. Idź lepiej wyrwij sobie jakiegoś chłopaka - ostrzegłam ją. 

- Nie mam ochoty - wzruszyła obojętnie ramionami. 

- Jak chcesz. Idę zapalić - zakomunikowałam i zaczęłam się przedzierać do wyjścia na taras. Gdy wreszcie  mi się to udało, zrobiłam krótki research, ale nie wypatrzyłam żadnej znajomej twarzy. Trudno. 

Usiadłam na ratanowej, ustawionej trochę na uboczu kanapie. Pochwyciłam stojącą na stoliku popielniczkę i przysunęłam ją bliżej, następnie wyjmując i odpalając papierosa. Trzeba przyznać, że było tu znacznie przyjemniej niż w środku. Koiłam moje płuca świeżym powietrzem (i trującą nikotyną), zawieszając spojrzenie gdzieś w oddali. 

- Hej, masz może ogień? 


_______________________________________

Nie zapomnij zostawić gwiazdki oraz komentarza <3 Bardzo mnie to motywuje, a dzięki temu rozdziały pojawiają się szybciej! 

Po za tym, mam pewien dylemat i potrzebuję waszej pomocy. Co prawda pytałam już o to na mojej tablicy, ale mam nadzieję, że tutaj więcej osób wyrazi swoją opinię. 

CZYSTO TEORETYCZNIE 

Gdyby miało powstać nowe opowiadanie, to wolelibyście żeby:

1. Postacie były wymyślone przeze mnie, tak jak było w przypadku ,,Hello, Beauty'' i ,,Hello, Princess''.

2. Postacie miały wizerunki sławnych osób. No wiecie, Harry Styles i tak dalej. Jeżeli tak, to kogo najbardziej chcielibyście, żebym wcieliła w życie mojej opowieści? 

Aha, jeszcze jedno. Ten rozdział chciałabym dedykować @Adriaaa77, ponieważ zawsze jest aktywna pod moimi wypocinami, zostawia komentarze i odpowiada na moje pytania. Bardzo Ci dziękuję <3

Do następnego! Xoxo


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro