Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Jeśli mam być szczera, nie cieszyłam się z powrotu Lucasa. Cholernie żałowałam, że zauważyłam go wtedy, w kawiarni i w mgnieniu oka wszystko, co tak żałośnie starałam się złożyć go kupy, rozpadło się na tysiąc kawałeczków. Czułam się dosłownie, jakby ktoś przyłożył mi obuchem w łeb. Byłam kompletnie zdezorientowana, a moje myśli toczyły taką bitwę w głowię, że nawet najsilniejsze proszki przeciwbólowe nie były w stanie mi pomóc. 

Tej nocy, po powrocie do akademika nie zmrużyłam oka. Przeleżałam pierdolone 8 godzin z otwartymi oczami, przekręcając się jedynie z boku na bok. Nie dziwota, że następnego dnia czułam się jak zombie - wyzbyte emocji i jakiejkolwiek radości z życia. Modliłam się, żeby te cholerne wykłady dobiegły końca, ale gdy już się skończyły, wcale nie było lepiej. 

- Elizabeth, co się z tobą dzieje? Nie słuchasz mnie - wtrącił David, gdy razem z chłopakami i Jessie siedzieliśmy pod uniwersytetem. 

- Przepraszam, zamyśliłam się - potrząsnęłam głową, starając się choć na chwilę w pełni skupić na moich towarzyszach. 

- To jak będzie? - zapytał, spoglądając na mnie wyczekującym spojrzeniem. Ja jednak nawet nie próbowałam zgadywać o co mu może chodzić, czego potwierdzeniem miał być mój pusty wyraz twarzy. Westchnął z podirytowaniem, ale spokojnym głosem jeszcze raz powtórzył zadane wcześniej pytanie. 

- Idziesz z nami wieczorem na piwo? 

- Przepraszam, ale słabo się dziś czuję i chyba wolę zostać w akademiku - wyznałam zgodnie z prawdą. 

- Co się dzieję? Może zostanę z tobą, hmm? - zatroskanie na twarzy Davida troszkę mnie zszokowało, ale muszę przyznać że miło mnie tym zaskoczył. 

- To zwykłe przemęczenie, ostatnio mam dużo na głowię. Nie przejmuj się tym, idź - odparłam, starając się przybrać w miarę naturalnie wyglądający uśmiech. 

- No jak uważasz... Ale jakby coś się działo, to od razu do mnie dzwoń. 

- Jasne - przytaknęłam, w reakcji na co David uśmiechnął się łagodnie i przelotnie musnął moje usta. 

- Wow wow wow, nie tak publicznie - wtrącił się z lekkim obrzydzeniem Flyn. 

- Przyzwyczajaj się - zaśmiał się Dav, a ja choć na chwilę zapomniałam o Lucasie. Na chwilę, bo wkrótce się rozeszliśmy, więc zostałam sama z moimi myślami. Zaszłam jeszcze na chwilę do galerii, by kupić najpotrzebniejsze produkty i wtedy zaczęłam wracać do mieszkania, chociaż wydawało mi się, że moje nogi ważą tonę. 

Drzwi do pokoju były otwarte, więc weszłam do środka i zrzuciłam z ramienia torbę, nawet nie rozglądając się po pomieszczeniu. 

- Jess muszę ci coś opowiedzieć - zaczęłam, nie mogąc trzymać w sobie dłużej wydarzeń z wczoraj. Będąc odwróconą do dziewczyny tyłem, podeszłam do biurka i chwyciłam krem do rąk, jako że te stały się ostatnio przesuszone. 

- To chyba będzie musiało poczekać... - odparła jakimś nienaturalnym, lekko przestraszonym tonem głosu, co od razu nakłoniło mnie do sprawdzenia sytuacji. Odkręciłam się przez ramię i musiałam aż oprzeć się pośladkami o stojący za mną mebel, by nie stracić równowagi. 

- Czekał na ciebie pod budynkiem - wyjaśniła, wskazując ruchem głowy na stojącego tuż obok niej Lucasa - To ja może zostawię was samych - dodała po chwili, widząc że żadne z nas się nie odzywa, po czym najzwyczajniej w świecie wyszła. Zostawiając mnie samą. Z nim. 

- Przepraszam, że cię nachodzę, ale nie mogłem się powstrzymać po tym, jak zobaczyłem cię wczoraj w kawiarni. Po za tym jestem ci winien wyjaśnienia... - zaczął niepewnie, widząc że w dalszym ciągu stoję oniemiała. Och, czyli jednak mnie zauważył? No tak, mogłam się tego spodziewać, w końcu to pierdolony Lucas Wayford, który ma oczy nawet dookoła dupy. 

- Przychodzisz sobie tutaj od tak i znowu wpierdalasz się w moje życie, po tym jak mnie zostawiłeś, gdy najbardziej cię potrzebowałam? - starałam się zachować spokojny ton głosu, ale ten zaczął niekontrolowanie drżeć, a ja już wiedziałam, że z mojego planu nici. 

- Jakim prawem znowu rujnujesz mi wszystko, co próbowałam naprawić po tym jak sobie zniknąłeś?! Jakim prawem nie odezwałeś się ani słowem przez cholerny rok?! Szukałam cię Lucas! Dzwoniłam! Pisałam! A ty miałeś mnie w dupie, po tym wszystkim co przez ciebie przeszłam! - w tym momencie z moich oczu płynął już potok łez, a głos łamał się wraz z każdym wypowiedzianym słowem. 

- Masz prawo mnie nienawidzić, też się za to nienawidzę - wyznał z charakterystycznym dla siebie spokojem i powagą, jakby w ogóle nie ruszały go moje zarzuty. Ale dobrze wiedziałam, że tak nie było, bo jego oczy charakterystycznie błyszczały. Czarne niczym smoła oczy, w których rok temu utonęłam bez opamiętania. 

- Nie chciałem cię skrzywdzić. Nigdy nie daruje sobie tego, co się stało. Wyjechałem, bo stwierdziłem, że tak będzie dla ciebie lepiej. Chciałem cię chronić... 

- GÓWNO PRAWDA! - przerwałam mu, nie mogąc tego dłużej słuchać. - Chciałeś chronić tylko siebie! A ja głupia wskoczyłabym za tobą w ogień... 

- Elizabeth... przecież wiesz, że to nie prawda... 

- A co jest prawdą? Cały czas mnie okłamywałeś! Każde twoje słowo było pierdolonym kłamstwem! - warknęłam, wyrzucając z siebie wszystko, co leżało mi na sercu. 

- Proszę, pozwól mi to wyjaśnić - jego spokojny ton głosu działał na mnie w tym momencie niczym płachta na byka. 

- Nie chcę twoich nic niewartych wyjaśnień... - mruknęłam, w dalszym ciągu zanosząc się płaczem. Podeszłam do łóżka Ami, na którym zasiadłam i ukryłam twarz w dłoniach. 

- Rozumiem. Masz rację, nie powinienem tu przychodzić. Przepraszam... za wszystko - mruknął, czym zakończył naszą konwersację, po wyszedł. A to wywołało u mnie jeszcze większy szloch. Czułam się jak taki bipolarny nastolatek z tych wszystkich tanich i przerysowanych seriali. Z jednej strony chciałam mu się rzucić na szyję, przytulić, pocałować, zaciągnąć jego słodkimi perfumami i wreszcie poczuć się bezpiecznie - tak jak dawniej. A z drugiej pragnęłam mu wykrzyczeć w twarz że jest dla mnie nikim, że go nienawidzę i chcę żeby raz na dobre zniknął z mojego życia. 

_______________

Za ten rozdział musicie mi zostawić górę komentarzy haha <33 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro