Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18


Nawet sobie nie wyobrażacie ile czasu zajęło namówienie Jessie do wyjazdu. Po nieszczęśliwym wypadku na schodach, brunetka kompletnie zamknęła się w sobie. Nie chciała gadać, snuła się bez humoru i raz nawet próbowała rozwalić gips, kopiąc z całej siły w ścianę (domyślcie się, jak to się skończyło...). W sumie wcale się jej nie dziwiłam - zawsze była aktywną, roztańczoną i roześmianą osobą, a teraz nie mogła nawet swobodnie chodzić.

Próbowaliśmy przekonać ją zarówno prośbą, jak i groźbą. Ostatecznie Tony obiecał jej, że podczas całego festiwalu będzie nosił ją na rękach i to był najwyraźniej najlepszy z możliwych argumentów.

***

Jak się okazało, koncert miał odbyć się  w sobotę, w malowniczym Palm Springs. Cieszyłam się jak cholera, ale niestety od Miami były to aż 4 godziny drogi, dlatego w podróż wyruszyliśmy niemalże od razu po piątkowych zajęciach. Zabraliśmy się na dwa samochody - w jednym byłam z Davidem, Harrym, Flynem i Zackiem, a reszta ekipy pojechała autem Tonego. Na miejsce dojechaliśmy późnym wieczorem. Chłopcy wcale się nie patyczkowali i wynajęli ogromny apartament z pięcioma pokojami, przestronną kuchnią i dużym salonem. Przeraziłam się na samą myśl ile to musiało kosztować, ale David już na samym początku zaznaczył, że on wszystko sponsoruje. Nie czułam się z tą myślą najlepiej, ale z drugiej strony nie miałam tyle pieniędzy, by pozwolić sobie na podobne luksusy.

Pokoje podzieliliśmy w ten sposób, że ja z Davidem byłam w jednym, Jessie z Tonym w drugim, a chłopcy mieli resztę. Układ ten został oficjalnie zatwierdzony, więc zamówiliśmy pizze i rozwaliliśmy się w salonie, gdzie Flyn od razu dorwał się do gier wideo.

- Kto gra? - zapytał, machając padem w powietrzu.

- Ja mogę - odparła Jessie, spoglądając na blondyna z zadziornym uśmieszkiem na ustach.

- O nie, nic z tego. Z tobą nie gram - pokręcił przecząco głową i zaczął wypatrywać innych chętnych.

- No dalej Flyn, bądź mężczyzną - próbowała go jakoś zachęcić, ale bez większych skutków. Blondyn się uparł i ostatecznie jako swojego przeciwnika wytypował Briana. Ja w tym czasie leżałam na kanapie, opierając się o klatkę Davida i zajadałam kawałek pizzy, która wyjątkowo mocno tego dnia mi smakowała. Wkrótce jednak wszyscy po kolei zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi, chcąc się porządnie wyspać na następny dzień. Razem z Davidem również postanowiliśmy się oddalić, więc szarooki wziął mnie na ręce i rzucając reszcie krótkie ''cześć'', poczłapał w kierunku określonych drzwi.

Nasz pokój był piękny. Kolorystyka była utrzymana w jasnej, pastelowo-białej tonacji, na środku stało wielkie, podwójne łóżko, a wszystkie pozostałe meble były nowe i bardzo nowoczesne.

Chłopak odstawił mnie na siwych panelach tuż po przekroczeniu progu i skierował się prosto do drzwi balkonowych. Nie mając co ze sobą zrobić, podążyłam jego śladami, wychodząc na dość mały tarasik. Widok z tego miejsca był bynajmniej zatrważający i ujmował całą esencję Palm Springs, czyli palmy spokojnie poruszające się na pustynnym wietrze i góry. Niedbale oparłam się o barierkę i zaczęłam napawać się panującym dookoła spokojem. Trwaliśmy w błogiej ciszy dłuższą chwilę, aż poczułam delikatne szturchnięcie. Odwróciłam twarz w kierunku Davida, który wystawił w moim kierunku paczkę papierosów, jednego wkładając sobie do ust. Zawahałam się, ale po chwili chwyciłam fajkę w smukłe palce i poczekałam, aż David pomoże mi ją odpalić. Wtedy ponownie zaczęłam wpatrywać się przed siebie, a mojemu towarzyszowi najwidoczniej to pasowało, bo sam również milczał. Słychać było tylko odgłos wypuszczanego z ust dymu, co muszę przyznać, że działało na mnie uspokajająco.

- Możemy, no wiesz... już tak oficjalnie być razem? - w pewnym momencie Dav postanowił zabrać głos.

- Co? - zapytałam z niekrytym zdziwieniem, nie będąc pewna, czy dobrze wszystko usłyszałam.

- Pytałem czy... - zaczął tłumaczyć, a zakłopotanie na jego twarzy było dość zabawne. Nie widziałam jeszcze takiego Davida.

- Wiem o co pytałeś - przerwałam mu i delikatnie się uśmiechnęłam - Chodziło mi o to, czy mówisz serio - sprecyzowałam i zgniotłam peta w stojącej nieopodal popielniczce.

- Serio - skinął głową i w identyczny sposób zgasił swojego papierosa - Już od jakiegoś czasu o tym myślałem, ale nie było odpowiedniej okazji, by spytać. W końcu i tak spędzam z tobą każdą wolną chwilę.

Byłam mile zaskoczona, bo naprawdę to była ostatnia rzecz, jaką spodziewałam się dzisiaj usłyszeć.

- Myślę, że możemy spróbować - uśmiechnęłam się szerzej, nie zastanawiając się długo nad odpowiedzią. Davidem byłam zauroczona od samego początku, a chłopak z każdym dniem tylko umacniał mnie w przekonaniu, że jest warty mojej uwagi. Co prawa obiecałam sobie, że nie będę bawić się w związki, ale przecież nie mogłam przewidzieć, że tak się sprawy potoczą.

Szarooki odwzajemnił uśmiech i przysunąwszy się bliżej, mocno wpił się w moje usta. Bez zawahania odwzajemniłam pocałunek, przeciągając go tak długo, jak tylko było to możliwe. Gdy się w końcu od siebie oderwaliśmy, uśmiechy w dalszym ciągu gościły na naszych twarzach.

- Ale póki co nie mówmy o tym nikomu, dobrze? - zapytał nagle.

- Co? Czemu? - zdziwiłam się, marszcząc przy tym brwi.

- Tak będzie lepiej. Chce ominąć docinki chłopaków, przecież wiesz jacy oni potrafią być okropni - zaczął się tłumaczyć łagodnym tonem głosu, splatając dłonie na wysokości mojej talii i przyciągając mnie bliżej.

- Ugh, dobra? Skoro tak uważasz - w dalszym ciągu tego nie rozumiałam, ale postanowiłam nie drążyć tematu. W końcu znał swoim współlokatorów lepiej ode mnie.

- Zmęczył mnie ten dzień, idziemy spać? - zagadnął i gestem głowy wskazał na drzwi prowadzące do środka. Skinęłam jedynie w odpowiedzi, również nie mając już na nic siły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro