Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

...

James obudził się. Wszystko było rozmazane. Widział tylko ciemność, a miejscami kępki światła. Nie mógł się ruszyć. Był związany linami.

-Co.. do.. - wymamrotał jeszcze przytłumiony.

Zaczął rozglądać się do okoła. Zauwarzyl że na ziemi jest mnóstwo świec. Próbował się uwolnić, jednak liny były za mocno związane. Chciał już zacząć krzyczeć o pomoc, jednak usłyszał jakiś trzask. Lekko sie wystraszył, ale jednocześnie mial nadzieję że ktos mu pędzi na pomoc.

Jednak zauważył jego... Stanął przed nim. Lekko się uśmiechnął.

- Ja ostrzegam tylko jeden raz... - powiedzial spokonjym głosem.

Upadł na kolana przed Jamesem. Zaczął powoli się zbliżać.

-Wypuść mnie stąd!! - krzyknął nadal lekko roztrzęsiony chłopak.

- Nie ma takiej opcji - powiedział, dalej się przybliżając.

Patrzyli sobie prosto w oczy.

-To jak masz na imię, chlopcze? - zapytał mężczyzna

Mam.. na imię.. James... a co Cie to obchodzi?!?! - odpowiedział.

- Nic tylko pytam... A co? Nie powinienem pytać?- powiedział, dalej wpatrując się w oczy Jamesa.

A ty? Jak ty masz.. na imię? - zapytał lekko się rumieniąc przy tym.

O! Gdzie moje maniery... Ja mam na imię Wilson...- przedstawił się.

Oboje byli lekko zarumienieni.

-Jezus... nigdy nie myślałem że spodoba msię jakiś mężyzna... Przecież jestem hetero!... a może nie.... ale jaki on przystojny... o matko... jego oczy!- zagłębiał się w swoich myślach James.

Nagle Wilson zbliżył swoja twarz do Twarzy Jamesa. Byli kilka centymetrów od siebie. Oparł się jedną ręką o ścianę. Chłopak zrobił się czerwony jak burak.

-To jak? Zaczynamy? - zapytał namiętnym głosem  (͡° ͜ʖ ͡°)

-A...ale c..co? - Dzwiwił się. Co mieli zacząć...

Znów zaczął się zagłebiać w swoje myśli, jednak przerwał mu to pocłunek. Zaczęli się całować. Na począku James stawiał opór, lecz spodobało mu się. Odwzajemnił pocałunek...


Dalej się całując, Wilson zaczął powoli wkładać rękę pod koszulkę Jamesa. On tylko cicho jęknął z rozkoszy. Zaczął mu zdjemować koszulkę.

*Time skip*

Po krótkiej chwili obaj byli nadzy.

-I co.. jesteś gotowy? - Zapytał starszy mężczyzna

James przytaknął. Zbliżył się do Wilsona i usiadł na jego penisie. Powoli podnosząc się i opadając.

-Jezus jaki... wielki... - pomyślał James - a jak przyjemnie!- przechodziłobmu cały czas przez głowę...

Postanowili przyspieszyć trochę tępo. Oboje zaczerwienili się jeszcze bardziej. Co chwile zmieniali pozycje.

Po godzinie zabawy ubrali się i wyszli z piwnicy.
Skierowali się do łazienki i wykąpali się. Po gorącym prysznicu udali do kuchni napić się mleka i poszli spać, wtulając się w siebie.

__________________________________________________

No i napisałam... c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro