07.06.2013r.pt.2
(08:07)
- Chłopcy zapraszam na zbiórkę! - do ich chatki wparował jeden z opiekunów.
Kim Taehyung z natury był rannym ptaszkiem, lecz nie dziś.
Poderwał głowę do góry, gdy Jungkook dmuchnął w jego ucho. Nie lubił jak ktoś mu tak robił, a młodszy robił tak praktycznie zawsze.
- Źle się czuję. - rzekł starszy, po czym opuścił głowę na poduszki.
- Było nie pić tyle wczoraj. - prychnął czarnowłosy zakładając na siebie podkoszulek.
- Przynieś mi wiadro, które stoi w łazience, tylko szybko! - Jungkook wytrzeszczył oczy i pognał po wspomnianą rzecz.
Nie zrobił by tego, gdyby nie fakt, że nie chciał mieć butów w wymiocinach...
No i też dlatego, że w końcu jest jego przyjacielem, niezależnie od tego jakie durne pomysły ma brunet.
- Idę powiedzieć dla opiekuna, że się czymś strułeś, zaraz wracam.
- Jungkook...
- Hmm?
- Powiesz Yoongiemu, żeby nie robili nic fajnego beze mnie i żeby potem wpadł, ale bez Jimina.
- Zobaczę co da się zrobić. - na jego twarz wpłynął sztuczny uśmiech. Jednak Taehyung tego nie zauważył.
Opiekunowie kazali zostać młodszemu przy brunecie.
A Yoongi? No cóż... on był zajęty. I chwała mu za to!
Jungkook był zadowolony z tego powodu. W końcu wolny czas by spędzić go z nim. Czego chcieć więcej. A poza tym wymioty Tae Tae nie trwały zbyt długo, a oni mogli cieszyć się spokojem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro