04.12.2012r.
(14:39)
W pustym pomieszczeniu rozległ się plusk wody. Kim Taehyung właśnie przemierzył basen w błyskawicznym tępię. A gdy skończył wyskoczył na płytki, by na nich usiąść. Nogi miał dalej zamoczone w wodzie. Ciężko oddychał, ale lubił to. Lubił przerywać tafle wody swoimi rękoma.
- Hej młody, patrz kogo ci przyprowadziłem. – echem rozniósł się głos jego trenera, tym samym przerywając przyjemną ciszę, która mu towarzyszyła.
Odwrócił niechętnie głowę, by spojrzeć na niego.
- To jest...- zaczął mężczyzna.
- Jungkook? – czarnowłosy, który miał jak do tej pory na wszystko wywalone i pykał coś w swoim telefonie, podniósł głowę do góry.
- Tae?
- Widzę, że się znacie, dobra to możecie sobie trochę porozmawiać, a ja za dziesięć minut wracam i bierzemy się do roboty. – trener wyszedł, a Jungkook usiadł przy Taehyungu.
- Nie wspominałeś, że pływasz.
- Zacząłem chodzić na lekcje po zdarzeniu na jachcie.
- I czemu nic nie powiedziałeś?
- A co, miałem się chwalić? Przecież to ty jesteś ten najlepszy. – utkwił wzrok w swoje nogi.
- O co ci chodzi? Ostatnio zachowujesz się dziwnie. Chodzi o sprawę z Alice? No przykro mi bardzo, ale jeśli ci się podoba, to ja byłem pierwszy. – rzekł marszcząc brwi.
- Nie o to chodzi. Podoba mi się kto inny, ale nie ważne. Nie chcę się z tobą kłócić, zgoda?
Taehyung kiwnął głową i gdy młodszy rozłożył ramiona przytulił się do niego. Przyzwyczaił już się do tego. Często się przytulał i żadnemu to już nie przeszkadzało.
Nagle Jungkook pociągnął Taehyunga do wody i gdy się wynurzyli zaczął go chlapać.
- O ty mała gnido. – również zaczął go chlapać.
Trochę się powygłupiali, a potem odbyli swój trening. Wieczorem zaś poszli do pizzerii by się trochę pośmiać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oki teraz to serio już koniec na dziś. Napisałabym to szybciej ale mam okropny katar.
Nienawidzę być chora...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro