Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział jak zostać pomidorem.

Marinette

Gdy szłam do szkoły czułam się inaczej niż zazwyczaj, można by powiedzieć ,że się denerwowałam. W końcu wiedziałam. Szczerze można powiedzieć ,że trafiłam z deszczu pod rynnę ponieważ kiedyś byłam strasznie zakochana w Adrien'ie i za jakiekolwiek jego spojrzenie dała bym się zabić. To co do niego czułam było wręcz chore, wiedziałam o nim każdy szczegół jego życia. Wiedziałam więcej niż inni. To dla tego od razu poznałam ,że to Adrien. 

Przechodząc przez próg szkoły zamarłam. Jego zielone oczy wpatrywały się prosto we mnie. Serce podeszło mi do gardła a dłonie zalał pot. Uspokój się! 

Zmrużyłam na niego oczy głośno prychając, podniosłam dumnie głowę przechodząc centralnie przed nim. Usłyszałam cichy śmiech co szczerze mnie zdziwiło, zawsze gdy go olewałam markotniał a teraz jest.. szczęśliwy? Uhg czemu ciągle o nim myślę?! To ,że wiem nie powinno mieniać tego co do niego czuje prawda? 

- Marinette? 

Przestraszona podskoczyłam gwałtownie odwracając się do osoby która złapała za moje ramię. 

- Alya. 

Odetchnęłam z ulgą a moje serce od razu się uspokoiło. Alya posłała mi zdziwione spojrzenie. 

- Co ty dziś taka rozkojarzona? Wołałam cię już od połowy drogi a ty nawet nie zareagowałaś. 

Posłałam jej uspakajający uśmiech po czym objęłam Alya'e ramieniem. 

- Taki dzień wybacz. Idziemy? 

Nie dałam jej dojść do słowa bo kiedy tylko zobaczyłam Adrien'a pociągnęłam ją w stronę klasy. Na prawdę nie mam pojęcia co się z mną dzieje. 

...


Kiedy tylko usłyszałam dzwonek oznaczający koniec lekcji wystrzeliłam z miejsca nim ktokolwiek inny zdążył się nawet spakować. Szaleje. Ciągle go mijam. A mam straszną ochotę podejść i trochę się z nim podroczyć! Czemu musimy chodzić do tej samej cholernej klasy? Czemu to on musi być Czarnym kotem?  

Niczym rakieta wpadłam do szatni w której na szczęście jeszcze nikogo nie było (co się dziwić jest dopiero pół minuty po dzwonku!) podbiegłam do mojej szafki w ekspresowym tępię zabrałam swoje rzeczy po czym jak najszybciej opuściłam szkołę. 

Odetchnęłam z ulgą już nawet nie oglądając się za siebie. Czułam się tak cholernie dziwnie. Chce żeby to uczucie znikło! UGH! 

Szłam tą samą drogą co zawszę, dojście do domu zawsze zajmowało mi 20 minut normalną drogą a gdy szłam uliczkami szłam 10. Nigdy się nie bałam tędy przechodzić. Nawet gdy nie byłam biedronką. A czasami szłam tą drogą gdy było na serio cholernie ciemno. 

Moje kroki miękko odbijały się od posadzki wytwarzając minimalne dźwięki, w powietrzu unosił się zapach wilgoci a duchota jaka panowała wokół wskazywała na to ,że będzie dziś burza. Zawsze lubiłam burzę. Była niebezpieczna. Ale piękna. 

- Na prawdę nie boisz się ,że ktoś cię w końcu napadnie? 

Moje serce prawie stanęło. Poczułam jak moja krew dopłynęła do mojej głowy. Odwróciłam się. Zielone tęczówki wpatrywały się w moje z lekkim rozbawieniem. Westchnęłam gdy dołączył do mnie dzięki czemu szliśmy teraz ramie w ramię. 

- Śledzisz mnie? Nie masz własnego życia...? 

Chciałam dodać "panie idealny" jednak ugryzłam się w język. Nie mogę. Nie po tym co mi powiedział. Z obojętnością wlepiłam wzrok przed siebie starając się nie patrzeć na Adrien'a. Blondyn uśmiechnął się lekko minimalne się do mnie przybliżając. Czy ja płonę? Cholera. 

- Jeżeli powiedział bym ,że wiem ,że zawsze chodzisz tą drogą pochodziło by to pod śledzenie? 

Rozbawiona nie mogąc się powstrzymać parsknęłam śmiechem. 

- Wydaje mi się ,że tak. 

Zerknęłam na niego w tym samym czasie co on spojrzał na mnie. Jak oparzona odwróciłam wzrok przełykając ciężko ślinę. 

- Więc? - zaskoczona na sekundę zerknęłam na niego - Nie boisz się? 

Prychnęłam. 

- Chodzę tędy od pierwszej klasy i nigdy nic złego mi się tu nie przydarzyło.

Wręcz przeciwnie. Na tej uliczce właśnie znalazłam Tikki. 

Adrien, pokiwał w zrozumieniu głową. Poczułam jak nasze dłonie minimalnie się o siebie otarły. Oboje zawstydzeni odskoczyliśmy, chłopak niezręcznie podrapał się po parku a ja schowałam ręce za plecy patrząc wszędzie byle by nie na niego. 

- Ja... Ughhh... Umm.. 

Nie wiedziałam co powiedzieć. Przełknęłam ślinę zaczynając się wycofywać. Podniosłam wzrok. Adrien patrzył się na mnie nieodgadnionym wzrokiem też nie wiedząc co powiedzieć. 

- Ja... D-do jutra. 

Nie panowałam nad tym co właśnie się stało. Nim zrozumiałam co się dzieje moje nozdrza wypełnił zapach lasu i czekolady. Ciepłe miękkie usta musnęły kącik moich ust. Zamurowało mnie. Moje serce biciem mogło by dorównać skrzydłom kolibra. Adrien posłał mi słodki uśmiech po czym najzwyczajniej w świecie odszedł przez cały czas się odwracając. 

Cholera.Cholera.Cholera!

Cokolwiek! Błagam. COKOLWIEK! 


Za dobrze sobie radzicie z tymi komentarzami xd Dlatego... 

15 komentarzy = next 

Gwiazdka?Komentarz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro