Rozdział Bez tytułu
Marinette
Zasypianie w ramionach Adriena było czymś czego potrzebowałam od dawna. Nigdy nie czułam się tak bezpiecznie i beztrosko przy kimkolwiek. Mimo tego ,że moje oczy były spuchnięte i czerwone a nos zapchany on i tak wpatrywał się we mnie jak w ósmy cud świata. Jednak po tym jak tylko odniósł mnie do łóżka oczy same błagały o sen.
...
Jego delikatne dłonie sunęły po moich plecach. Nasze oddechy mieszały się z sobą, poczułam jak moje cało przechodzi dreszcz. Nasze usta ponownie się złączyły, języki tańczyły w powolny tańcu namiętności. Moje dłonie badały jego twarz, wszystko działo się jak w wolnym tempie. Jego usta zaczęły obdarowywać moją szczękę pocałunkami by zaraz natrafić na szyję. Odchyliłam się dając mu tym samym większy dostęp do szyi, westchnęłam cicho mocniej pociągając za jego włosy gdy jego zęby lekko przygryzły skórę nad moim uchem. Wtulił nos w moje włosy w tym czasie jego dłonie powędrowały w dół, przykucnął łapiąc mnie za tyłek i podniósł do góry przypierając mnie do najbliższej ściany. Mocniej złapałam za jego włosy przyciągając go do gorliwego pocałunku, czułam go wszędzie, pragnęłam go a mój niedawny wybuch płaczu poszedł w zapomnienie.
- Moja.
Wychrypiał mi w usta, nasze pocałunki stały się niedbałe i gwałtowne jednak nikomu to nie przeszkadzało.
- Czy ja wiem...
Wyszeptałam wciąż całując jego usta. Nasze języki co jakiś czas łączyły się z sobą, jego dłonie mocniej zacisnęły się na moich pośladkach przez co przez moje gardło wyleciało ciche jęknięcie.
- To wystarczająca odpowiedź księżniczko..
Zaśmiałam się przez pocałunek ocierając nasze nosy o siebie.
- Jestem swoja.
Mruknęłam powoli otwierając oczy, minimalnie się odsunęłam jednak nasze wargi wciąż się o siebie ocierały. Przyciskając mnie bardziej do ściany zdjął jedną dłoń z mojego pośladka by przyłożyć ją do mojego policzka. Czułam jak moje wargi pulsują od namiętnych pocałunków Czarnego Kota.
- Tak?
Podniósł jedną brew stykając nasze czoła na co cicho się zaśmiałam.
- Swoja i tylko swoja.
- Jak tam chcesz.
Mruknął i już po chwili wylądowałam na ziemi. Spojrzałam na niego z wyrzutem na co on tylko posłał mi szeroki uśmiech. Kiedy już chciałam coś powiedzieć złapał mnie za talie podnosząc do góry. Moje plecy opadły na moje łóżko, jego usta przylgnęły do mojej szyi a dłonie ciasno przyszpilały mnie do materaca. Dmuchnął powietrzem w moją szyję na co niekontrolowanie zaczęłam się śmiać i wyrwać, miałam tam straszne łaskotki.
- C-co ty r-robisz! HAHAHAHAHA!
Prawie płakałam z śmiechu. Adrien także śmiał się ciągle dmuchając powietrzem w moją szyję...
...
- Marinette... Marinette! MARINETTE WSTAWAJ!
Gwałtownie podniosłam głowę. Alya posyłała mi znaczące spojrzenie, zmarszczyłam brwi rozglądając się , cała klasa bez wyjątków gapiła się centralnie na mnie.
- A więc Czarny Kot??
Odezwał się jeden z głosów. Spaliłam buraka. O mój boże.
- J-ja...
Moje serce zaraz wybuchnie. Spuściłam wzrok oddychając głęboko. Nauczycielka odchrząknęła zwracając tym uwagę całej klasy.
- Powróćmy proszę do tematu...
Jednak ja nie byłam się w stanie skupić, czułam na sobie wzrok połowy ludzi z klasy. Zacisnęłam mocniej dłoń na długopisie gdy usłyszałam szept za sobą.
- To chyba jedna z tych osób które tak bardzo kochają Czarnego Kota ,że o nich śnią. Może to jego psychofanka...
Miałam ochotę wstać i spalić się z wstydu. Jednak to nie był sen a wspomnienie z wczoraj a ja mam tendencje do niekontrolowanego gadania do samej siebie co zawsze było moją zmorą. Gdy dzwonek zadzwonił nawet nie zerknęłam na Alya'e która próbowała mnie zatrzymać tylko jak najszybciej wybiegłam z klasy. Z opuszczoną głową nie patrząc przed siebie wyszłam z szkoły nawet nie zabierając rzeczy z szatni. Jak na złość padał deszcz. Jestem tak strasznie zawstydzona ,że nawet nie potrafiłam spojrzeć prosto. Paliłam się z wstydu. Krople deszczu spływały po moich policzkach a wiatr owiewał moje ramiona. Nagle nad moją głową pojawił się parasol, zaskoczona spojrzałam na osobe która postanowiła mi potowarzyszyć.
- Nie przejmuj się nimi Marinette. Niedługo o tym zapomną.
Moje serce zalała fala ciepła gdy ujrzałam zielone oczy Adriena. Posłałam mu lekki uśmiech odpychając ochotę złapania go za policzki w pocałowania co było na prawdę cholernie trudne. Zaczerwieniłam się. O mój boże przecież on też tego słuchał!
- Ja...
- Nie musisz się tłumaczyć Marinette. To twoja sprawa.
Spuściłam wzrok na swoje buty, Adrien jak zwykle odprowadził mnie pod sam dom po czym bez słowa posyłając mi jedynie słodki uśmiech pochylił się i pocałował kącik moich ust i odszedł.
- Do zobaczenia wieczorem.
Wyszeptałam gdy byłam już pewna ,że mnie nie usłyszy.
25 komentarzy= next
Gwiazdka?Komentarz?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro