Coś bardziej niż początki
Marinette
Minął dokładnie miesiąc odkąd stałam się super-bohaterką, Tikki nauczyła mnie podstawowych umiejętności i do tego stała się moją drugą najlepszą przyjaciółką. Reszta mojego życia pozostała taka sama. Nudna i nieciekawa posłana kotarą nijakości.
- Marinette nudzi mi się.
Zaraz obok mnie pojawiła się Tikki, z racji tego ,że leżałam na łóżku stanęła na moim brzuchu patrząc się na mnie prosząco. Jęknęłam jednym ruchem zwalając ją z swojego brzucha.
- Nie chce mi się, znajdź sobie inną biedronkę.
Burknęłam przekręcając się na brzuch, moja twarz zderzyła się z miękkimi poduszkami. Zamruczałam z aprobatą bardziej wtulając się w poduszki.
- Poza tym jest 22 a ja mam jutro szkołę. Nie mogę szlajać się w kostiumie biedronki i ratować ludzi przed przejechaniem przez samochód.
Tikki usiadła na poduszce obok mojej głowy, jej wielkie fioletowe oczy wpatrywały się we mnie z błaganiem. Tikki cały czas wyciąga mnie by się przemienić jednak ja nie widzę takiej potrzeby, przecież nie tylko ja jestem super-bohaterem prawda? Jest jeszcze ten wiecznie napalony Czarny Kot dla którego każda okazja do dotknięcia mnie jest wspaniała. Na samą myśl o nim ściska mnie w żołądku.
- Maaaaaaaaaaaaaaaaarinette!
Jęknęłam głośno uderzając głową o poduszkę tak z 100 razy. Gwałtownie wstałam wyrzucając ręce w geście poddania.
- OKEJ! OKEJ!
Warknęłam wywracając oczami.
- Kropkuj Tikki.
Westchnęłam całkowicie poddając się jej szczęśliwej minie. Na sto procent będę jutro pół żywa. W moje oczy strzeliła strużka jasnego światła jednak byłam już do tego przyzwyczajona więc po prostu starałam się to zignorować.
Spojrzałam na swoje ręce. Transformacja zakończona. Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze, moje kucyki były związane czerwoną wstążką a granatowe włosy wydawały się bardziej lśniące. Oczy miałam lekko powiększone a serce biło mi trochę szybciej niż zazwyczaj.
- Czas na zwiady.
Burknęłam sama do siebie po czym jednym susem wyszłam przez okno. Dzięki lince w kółku przemieszczałam się między budynkami niczym spider-woman a byłam do cholery BIEDRONKĄ no ale kto by się czepiał? Uważnie rozglądałam się po okolicy szukając kogoś kto mógłby przeszkadzać mieszkańcom. Na początku nie lubiłam tego robić jednak z każdym razem sprawiało mi to coraz większą przyjemność.
- Co maleńka? Mowę ci odebrało? Oddawaj kasę!
Momentalnie zatrzymałam się na jednym z dachów, mój wzrok utkwił na kobiecie i mężczyźnie który o ile się nie mylę był ubrany w ciasny strój oraz maskę zakrywającą jego twarz. Zmrużyłam oczy. Czemu ktoś stwarza ludzi którzy chcą krzywdzić innych? Jaki ktoś ma w tym cel? Kiedy mężczyzna wyjął czarny sztylet postanowiłam zainterweniować. Niesłyszalnie wylądowałam na betonie, latarnie oświetlały całe to zdarzenie.
- Nie wolisz się zmierzyć z kimś równym sobie?
Kiedy byłam już centralnie przed jego plecami chwyciłam swoją kulkę gotowa by się bronić. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę jednak nim zdążył cokolwiek zrobić został uderzony tak mocno ,że z hukiem zderzył się z ścianą. Jednak to nie ja to zrobiłam. Z złością spojrzałam jak Czarny Kot pochyla się nad przebierańcem zabierając mu sztylet po czym cisnął nim z całej siły o ziemię dzięki czemu wyleciała z niej Akuma którą machinalnie za pomocą mojego kółka zmieniłam w pięknego białego motyla. Byłam tak wściekła ,że nawet nie spojrzałam na tego Czarnego popaprańca. Nie zważając na na nawoływanie kocura zwinnie wskoczyłam na dach jak najszybciej odchodząc od tej małej kanalii.
- Ej kochanie! Czekaj!
Starałam się ignorować jego wibrujący kuszący głos, szłam w zaparte dalej. Przeskakiwałam z dachu na dach otulana przez letni powiew Paryskiego powietrza. W końcu kiedy ten nadal nie chciał odpuścić gwałtownie się zatrzymałam. Blondyn odbił się od moich pleców.
- Czy ty zawsze musisz wtryniać się tam gdzie ciebie nie potrzeba?
Warknęłam z złością w końcu wybuchając. Wzniosłam ręce ku górze z trudem powstrzymując się by mu nie przywalić. Czarny Kot zaskoczony odsunął się o jeden krok podnosząc ręce w obronnym geście.
- Uhhu! Moja Pani coś nie w humorku.
Mruknął cały czas obserwując moją twarz. Zagryzłam wargę odwracając wzrok. Jak on to robi? Czemu potrafi mnie zmiękczyć samym spojrzeniem?
- Może.
Burknęłam po czym usiadłam na jednym z grzbietów dachówek, Kot usiadł zaraz obok mnie krzyżując nogi wlepił wzrok w tafle gwiazd.
- Czymkolwiek się teraz przejmujesz... Wiesz zawsze mogło by być gorzej.
Zaśmiałam się bez humoru podpierając podbródek o dłoń.
- Co jak co ale pocieszyciel z ciebie kiepski.
Mruknęłam zerkając na niego. Kot zaśmiał się cicho odwracając głowę w moją stronę. Jego dzikie zielone oczy zderzyły się z moim wzrokiem, westchnęłam spuszczając wzrok. Poczułam jak szczupłe długie palce chłopaka muskają mój podbródek zmuszając mnie tym samym by na niego spojrzeć. Nasze twarze były zaskakująco blisko siebie.
- Trudno pocieszać kogoś kiedy samemu ma się przejechane życie.
Po czym jakby nigdy nic musnął lekko mój policzek na co poczułam jak moje ciało przechodzi fala ciepła. Usłyszałam pikanie. Kot westchnął odsuwając się ode mnie z łobuzerskim uśmiechem.
- Do zobaczenia moja Pani.
Mrugnął wycofując się w cień nocy. Uśmiechnęłam się lekko.
- Do zobaczenia mój Czarny Kocie.
Mimo tego ,że mnie wkurza lubię go i ciesze się ,że jest blisko mnie kiedy na prawdę tego potrzebuje.
I jak wam się podoba? Bo ja jak na razie jestem bardzo zadowolona ,że zaczęłam to pisać :)
Gwiazdka?Komentarz?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro