Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Coś jak rozdział

Marinette

- I pamiętajcie o pracy domowej na następny tydzień. Miłego weekendu!

Niektórzy odpowiedzieli tym samym jednak ja nadal leżałam pół żywa na ławce. Tak jak wcześniej myślałam dzisiejszy dzień w szkole to była istna katorga, przy każdym kroku myślałam ,że po prostu zasnę na podłodze. Powoli zamykałam oczy czując jak coś ciągnie mnie w krainę morfeusza. 

- Marinette dzwonek. 

Zaśmiała się Alya szturchając moje ramię na co po prostu zaczęłam ją odganiać ręką niczym natrętną muchę. 

- Daj mi spać. 

Burknęłam mocniej przytulając się do mojej torby. Alya westchnęła rozbawiona z pewnością teraz wywracając oczami. Jedyne o czym teraz marzyłam to cholerny sen w moim cholernym łóżku. Poczułam jak Alya zabiera mi spod głowy torbę przez co moja głowa boleśnie uderzyła w twardą ławkę. Usłyszałam śmiech Alya'i i jeszcze jeden jednak całkowicie go zignorowałam natychmiast się prostując rozejrzałam się dookoła z zaskoczoną miną. Złapałam się z głowę cicho jęcząc 

- Mogła byś być bardziej delikatna? 

Burknęłam wydymając wargę w złości. 

- Ktoś tu miał nie przespaną noc? 

Zaskoczona spojrzałam w stronę drzwi, stał w nich nie kto inny jak jeden z tych bogatych dzieciaków. Jak on miał? Aldon? Alberrt? Cholera nigdy nie miałam pamięci do imion. 

- Nie twoja sprawa blondynku. 

Burknęłam natychmiast wstając z swojego miejsca. Klasa była już całkowicie pusta jednak co się dziwić kiedy było już dobre pięć minut po dzwonku. Alya z zaciekawieniem zerkała to na mnie to na Admunda... cokolwiek. 

Blondyn wzruszył ramionami posyłając mi delikatny uśmiech i mogła bym przysiąc ,że skądś go kojarzę. Chłopak nie dodając nic więcej po prostu wyszedł poprawiając swoją torbę. Tylko zdążyłam wziąć swoją torbę z ławki a Alya chwyciła mnie pod ramię ciągnąc do wyjścia. 

- A więc coś jest między tobą a Adrien'em?  

Więc jednak Adrien. Byłam blisko! Spojrzałam na nią jak na wariatkę po czym wybuchłam głośnym śmichem, odsunęłam się od niej zatrzymując tym samym dziewczynę, złapałam się za brzuch przez tak nagły śmiech. Alya westchnęła krzyżując ręce i czekała aż się uspokoję. Kiedy już przestałam się śmiać wytarłam małą łezkę z kącika oczu, podeszłam do dziewczyny klepiąc ją po ramieniu. 

- Może w innym wcieleniu. 

Zaśmiałam się obejmując ją ramieniem. Alya patrzała na mnie z rozbawieniem już więcej nic nie dodając skierowaliśmy się w stronę szatni. 

...

Po tym jak skończyłyśmy lekcje Alya zaproponowała pizze więc kim bym była gdybym odmówiła swojej przyjaciółce? Z resztą ostatnio widujemy się prawię tylko w szkole a przecież to jedyna osoba która po części stara się mnie rozumieć znaczy... jest jeszcze Czarny Kot ,ale z nim gadam tylko jako Biedronka więc to tak jakby się nie liczy prawda? Wracając. Świetnie się bawiłam z Alya'ą  , tak jak za dawnych czasów gadałyśmy o naszych snach oraz o tym co nas wkurzało w ludziach. Byłam dość trudną osobą z charakteru co widać w ilości moich przyjaciół. 

Kiedy skończyłyśmy jeść dopiero zauważyłam która jest godzina. 21:09 Cholera! 

- Muszę już iść Alya. 

Mruknęłam zbierając swoje rzeczy, dziewczyna jednak nie wyglądała jakby miała coś przeciwko. 

- Odprowadzić cię? Jest już późno

Wyszłyśmy na zewnątrz, na dworze było już ciemno jednak przyjemny ciepły wietrzyk otulał moje policzki. Odwróciłam się w stronę przyjaciółki kiedy skończyłam sprawdzać czy wszystko wzięłam. 

- Nie trzeba dam radę, poza tym masz niedaleko dom musiała byś nadrabiać gdybyś mnie odprowadziła. 

- Jesteś pewna ,że nie chcesz żebym się odprowadziła? 

Posłałam Alya'i delikatny zmęczony uśmiech. 

- Poradzę sobie. 

Lekko musnęłam jej policzek i mocno przytuliłam. 

- Do zobaczenia Marinette. 

Pomachała mi za nim zniknęła za zakrętem. Westchnęłam. Miałam ochotę po prostu położyć się pod śmietnikiem i sobie zasnąć jednak taka opcja nie wchodziła w grę. Byłam tak zmęczona ,że nawet nie chciało mi się podnosić stóp więc praktycznie czołgałam nimi o beton. Miałam ochotę się zabić. 

- Nie boisz się chodzić sama w nocy? 

Na nagły głos obok mnie cicho krzyknęłam upuszczając przy tym moją torbę na ziemię. Złapałam się za miejsce gdzie powinno być serce po czym zaskoczona spojrzałam na sprawcę który chce doprowadzić mnie do zawału serca. 

- Ty? 

Wymsknęło mi się kiedy zobaczyłam tego pacana centralnie przede mną. Chłopak wyszczerzył się lekko się kłaniając 

- Do usług mała Pani. 

Miałam ochotę się zaśmiać. "Moja Pani"? "Mała Pani"? Skąd oni biorą te teksty? Prychnęłam schylając się po torbę który nadal leżał na ziemi jednak Adrien miał inne plany ponieważ szybko zwinął mi go sprzed nosa. Zmarszczyłam brwi prostując się , wlepiłam wzrok w uśmiechającego się blondyna. W co on pogrywa? 

- Mógłbyś oddać mi torbę?

- Zaraz po tam jak cię odprowadzę. 

Zaskoczona pomrugałam szybciej oczami. 

- Co? 

Zapytałam głupio. Adrien wzruszył ramionami po prostu zarzucając sobie moją torbę na ramię i ruszył. 

- Ej.... Ej czekaj! 

Krzyknęłam i szybko do niego podbiegłam. Nie miałam siły już się kłócić więc po prostu dałam mu się odprowadzić do mojego domu. Reszta drogi minęła nam w niezręcznej ciszy.

Czemu on to robi? Czy na prawdę wyglądałam tak żałośnie ,że wzbudzałam litość u Adrien'a ,że postanowił mnie odprowadzić? Całkowicie tego nie rozumiem i tak na prawdę nie mam zamiaru tego rozumieć. To pewnie tylko jeden raz. 

Nim mogłam spostrzec już byliśmy pod moim domem nawet na niego nie zerkając wyciągnęłam rękę na która po chwili wylądował pasek mojej torby. Przez nagły ciężar zachwiałam się jednak jakoś złapałam równowagę szybko przyciskając torbę do piersi. 

- Pa. 

Burknęłam po czym jak gdyby nic po prostu odeszłam w stronę drzwi do mojego budynku, z tyłu usłyszałam jeszcze ciche "Do jutra Marinette i nie ma za co" jednak już nie zwracałam na to uwagi.


Gwiazdka?Komentarz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro