2// Sytuacje
Marinette
Leżąc w łóżku miałam ochotę już nigdy nie wstawać, przez dobrą godzinę tępo wpatruje się w sufit czekając aż ktoś przyjedzie i walnie mnie w ten głupi łeb. Jak ja mogłam to zaproponować? Czy ja w ogóle to wytrzymam? Ona... Będzie go dotykać... Jego usta... Już więcej ich nie poczuje...
Jęknęłam chowając twarz w dłoniach. Jestem na cholernej przegranej pozycji. Jestem samolubna. Nie potrafię pozwolić mu mieć inną. To rozrywa mnie od środka.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Marinette?
Delikatny głos mojej matki wyrwał mnie z moich mrocznych myśli. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Wejdź.
Westchnęłam.
Odkąd tata się wyprowadził wszystko było... inne. Mama ponownie spróbowała swoich sił w stworzeniu piekarni w czym jej pomagam. To w końcu moja mama. Jednak dalej jej nie wybaczyłam ,że skazała mnie na to wszystko. Że o mnie zapomniała. Takich rzeczy nie zapomina się łatwo.
Mama odchyliła klapę w podłodze wysuwając swoją granatową głowę, jej troskliwe oczy przypomniały mi czasy gdy byłam małym dzieckiem.
- Twój chłopak przyszedł - zszokowana wstałam z łóżka. JAKI CHŁOPAK?! - Zaprosiłam go na obiad jak ostatnim razem po ciebie przyszedł, jest na prawdę słodki!
Zaśmiała się jak licealistka. Klepnęłam się w twarz. Czemu ja od razu wiem o kogo chodzi? Ah! Bo tylko jeden półgłówek mógł przedstawić się jako mój chłopak
- Ten blond debil to nie mój chłopak!
Pisnęłam szybko przechodząc obok mamy z głośno schodząc po schodach. Koło wejścia stał uśmiechnięty Adrien trzymający piękny bukiet róż w ręce. Zatrzymałam się gwałtownie. Byłam zszokowana, zdenerwowana,przerażona i... szczęśliwa ,że mogę go zobaczyć.
Chwyciłam go za kołnierz zbliżając tym samym nasze twarze.
- Co-ty-tu-robisz.
Wysyczałam.
Nim zdążyłam się odsunąć jego usta cmoknęły mój nos.
- Twoja mama mnie zaprosiła więc jestem. Nie wypadało odmówić prawda?
Gwałtownie się odsunęłam łapiąc za nos. Moje serce waliło jak szalone a zachwycone odgłosy mamy z tyłu wcale mi w tym nie pomagały.
- Wypadało! W tej chwili wyjdź!
Zaczęłam pchać go w stronę drzwi jednak jak widać byłam trochę za słaba na jego wysportowane ciało. Poczułam dłoń na ramieniu.
- Marinette uspokój się! Idźcie teraz na górę a ja was zawołam gdy przyjdzie tata.
Zamarłam w końcu przestając siłować się z Adrienem, zszokowana odwróciłam się do niej przodem.
- Tata też przyjdzie..?
Mój głos zadrżał. Jednak to nie było spowodowane strachem. To była czysta wściekłość na matkę. Mama pokiwała delikatnie głową.
- Nie widziałaś go od miesiąca. To w końcu twój ojciec-
Przerwałam jej histerycznym śmiechem, nawet nie zauważyłam gdy palce moje i Adriena splotły się z sobą i teraz jedynie to powstrzymywało mnie do podejścia do niej i strzelenia w twarz.
- Chodzi o mnie czy może o ciebie MAMO? Stęskniłaś się za swoim katem?
Kobieta spuściła głowę. Byłam bliska płaczu. Kciuk Adriena uspokajająco rysował kółka na mojej dłoni. Wskazałam na nią wolną ręką.
- Jeżeli on znów tu zamieszka nie zobaczysz mnie już nigdy MAMUSIU.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę schodów ciągnąc za sobą Adriena. Nie chciałam by widziała ,że płaczę. To by pokazało jak mnie to wszystko boli. Z hukiem zamknęłam klapię zamykając ją na zasuwkę. Puściłam dłoń Adriena. Upadłam kolanami na podłogę wydając z siebie zduszony krzyk. Schowałam twarz w dłonie cały czas hamując wybuch płaczu. Adrien przysiadł obok mnie delikatnie głaszcząc mnie po plecach. Moje ciało drżało.
- Marinette oddychaj.
Mruknął jedną ręką odsuwając moje dłonie od twarzy. Spojrzałam w jego oczy. Wzięłam oddech. Zadławiłam się płaczem. Adrien przycisnął mnie do swojego ciała jakby chciał ochronić mnie przed każdym złem tego świata.
- J-ja n-nie dam r-rady.
Wypłakałam w jego szyję. Moje łzy spływały po jego obojczykach. Byłam w tej chwili słaba. Nienawidziłam tego.
Palce Adriena wplątały się w moje włosy a kciuki tworzyły kółka na moich policzkach. Oparł nasze czoła o siebie, przez łzy ledwo co widziałam jednak i tak zieleń jego oczu mną zawładnęła.
- Damy radę Marinette. Już zawsze będę przy tobie.
Jego oczy spojrzały na moje usta. Odsunął się odwracając wzrok. Wytarłam łzy wpatrując się niego.
- Przepraszam miałem cię nie dotykać...
Gdy chciał wstać załapałam go za rękę wstając razem z nim, był zaskoczony gdy złapałam go za policzki ściągając jego głowę tak by pochylała się ku mojej. Nasze spojrzenia spotkały się.
- Na chwilę zapomnę.
Zapomnę o jego bliznach.
Zapomnę o tym ,że nie powinnam.
Zapomnę o Ellys
Zapomnę o wszystkim mając w głowę tylko Adriena.
Nasze usta zatopiły się w pełnym tęsknoty pocałunku. To była nasza chwila zapomnienia. Potrzebowałam tego. On potrzebował mnie.
Całował mnie delikatnie, przygryzłam lekko jego dolną wargę powoli ją zasysając. Każdy dotyk przepełniony był tęsknotą, każde dotknięcie warg było jak byśmy całowali się po raz pierwszy.
Zaczęliśmy cofać się do tyłu aż Adrien nie upadł na łóżko, usiadłam na jego kolana okrakiem by mieć do niego lepszy dostęp. Odsunęłam się od jego ust schodząc pocałunkami na jego szczękę aż trafiłam na szyję. Dłonie Adriena powędrowały na moje pośladki na co prowokacyjnie zassałam jego szyję. Jęknął przewracając nas tak ,że teraz on jest na górze.
- Marinette.. Musimy przestać..
Wysapał przyciskając moje nadgarstki do materaca, jego włosy łaskotały moje policzki. Oddychałam szybko i nierówno. Czułam jakbym śniła.
- C-czemu?
Wyjąkałam z ledwością wydobywając z siebie głos.
- Bo nie robisz tego z własnej woli. To przez emocje. Nie chce cię wykorzystywać.
Powoli zszedł ze mnie. Byłam zła na siebie. Jak ja mogłam do tego dopuścić? Schowałam twarz w najbliższą poduszkę.
- Przepraszam.
Wyjęczałam. Nie przepraszałam tylko jego. Przepraszałam też samą siebie. Kocham go. Bardzo go kocham. A takie sytuacje pogarszają tylko to co zamierzam zrobić.
Adrien usiadł na łóżku delikatnie gładząc moje plecy.
- Wszystko okej Marinette. Rozumiem.
Problem w tym ,że nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz.
Alkoholik napił się upragnionej wódki
Kiss kisss beeejbi :3
ŁADNIE KOMENTUJECIE BO PISAŁAM TO DLA WAS PRAWIE WYMIOTUJĄC NA KLAWIATURĘ!
Gwiazdka?Komentarz?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro