Rozdział 7
Po powrocie do domu i wzięciu szybkiego prysznica, zmęczona rzuciłam się na łóżko. Czułam się totalnie zmieszana, bo z jednej strony wizja utarcia nosa Ashley była niezwykle kusząca, ale z drugiej już czułam, że ta randka będzie dla mnie mordęgą. Wiedziałam jednak, że gdy powie się A, to trzeba powiedzieć również B.
Z cichym westchnięciem sięgnęłam po telefon, by zajrzeć do mojej skrzynki odbiorczej i odszukać numer Lucasa. Po chwili z dużą niechęcią zaczęłam stukać treść SMS, która brzmiała następująco:
Do: Czarnooki dupek Twoja propozycja nadal jest aktualna?
Kliknełam ''wyślij'' i zablokowałam ekran, aczkolwiek wiadomość zwrotna przyszła w mgnieniu oka.
Od: Czarnooki dupek Jasne, nigdy nie rzucam słów na wiatr ;) Czyżbyś zmieniła zdanie?
Do: Czarnooki dupek Może
Od: Czarnooki dupek Wiedziałem, że nie będę musiał długo Cię namawiać. W takim razie przyjadę po ciebie jutro o 20
***
Na drugi dzień, gdy tylko pomyślałam, że za kilka godzin będę obarczona obecnością Lucas, odechciewało mi się czegokolwiek. Sprawiło to, że spędziłam kolejną, leniwą sobotę, do wyjścia zaczynając szykować się zaledwie godzinę przed.
Pierwszy dylemat pojawił się już w momencie, gdy stanęłam przed moją szafą. Doskonale znałam prawdziwość stwierdzenia ''nie mam się w co ubrać'', ale tym razem nie chodziło do końca o to. Nie chciałam ubrać niczego zbyt wyzywającego - co by nie pobudzać za bardzo zmysłów Lucasa - ale jednocześnie nie mogłam założyć dresów i rozciągniętego podkoszulka, bo miałam wstawić jakieś dobre zdjęcie na instagrama i musiało to wyglądać wiarygodnie. Ostatecznie zdecydowałam się na lekko rozkloszowaną, granatową sukienkę z odsłoniętymi ramionami. Ot, nie była zbyt sztywna, nie odsłaniała zbyt wiele, a była za to mega wygodna i podobno podkreślała kolor moich oczu.
W łazience nie zabawiłam długo - po przebraniu się, wyprostowałam włosy i zrobiłam lekki makijaż z akcentem na oko w postaci kreski eyelinerem. Można powiedzieć, że wyrobiłam się w samą porę, bo gdy kończyłam nakładać na usta balsam, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Babcia postanowiła otworzyć i osobiście ocenić przybyłego amanta, a ja w tym czasie szybko spakowałam małą kopertówkę na łańcuszku i założyłam czarne sandałki.
Schodząc po schodach na dół, czułam na sobie ciężki wzrok Lucasa, który bezwstydnie taksował mnie swoim spojrzeniem.
- Elizabeth, nie wspominałaś mi o tym miłym koledze - swoje trzy grosze postanowiła wtrącić staruszka. Coś zbyt szybko wkupił się w jej łaski. Zawsze wybrzydzała w chłopakach, z którymi wcześniej się spotykałam.
- Taa, nie było okazji - posłałam jej delikatny, lekko udawany uśmiech.
- Ślicznie wyglądasz - skomentował mój wygląd czarnooki, unosząc kącik ust ku górze. Poczułam się lekko speszona, aczkolwiek nie mogłam powiedzieć, że nie było to miłe.
- Dzięki - odparłam z lekkim zawahaniem, chociaż trzeba przyznać, że sam również nie wyglądał najgorzej. Miał na sobie białą koszulkę, na którą zarzucił jeansową koszulę z podwiniętymi rękawami i czarne spodnie. Ubrania bardzo seksownie opinały się na jego umięśnionej sylwetce, ale nie zmieniało to faktu, że był po prostu zbyt pewnym siebie dupkiem.
Po krótkim pożegnaniu się z Charlottą, udaliśmy się w kierunku zaparkowanego nieopodal samochodu. Lucas otworzył mi drzwi, więc szybko wskoczyłam na siedzenie pasażera i poczekałam aż okrąży auto i zasiądzie w fotelu kierowcy. Chwilę później ruszyliśmy w drogę. W radiu leciała jakaś radosna piosenka, która totalnie nie odzwierciedlała mojego aktualnego humoru.
- Pasy - mruknął, zerkając na mnie kątem oka. Przewróciłam oczami i spełniłam jego prośbę. Pomimo faktu, że jechał szybko to robił to na tyle sprawnie, że po prostu czułam się bezpiecznie.
Lekko znudzonym spojrzeniem zaczęłam wodzić po migających za oknem obrazach, jak i po samym wnętrzu wehikułu. Trzeba przyznać, że Luc dbał o swoje auto, bo nie było tu ani grama kurzu. Wypielęgnowane, skórzane fotele w kolorze karmelu i nieskazitelna deska rozdzielcza z wbudowanym tabletem zamiast radia robiły na mnie spore wrażenie. W powietrzu unosił się zapach delikatnej wanilii pomieszany ze słodkimi, męskimi perfumami.
- To dokąd mnie zabierasz? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
- Niespodzianka - odparł krótko, delikatnie się uśmiechając, ale w dalszym ciągu nie odrywając wzorku od jezdni. Westchnęłam cicho, zaczynając stukać paznokciami o tapicerkę. Co prawda Miami było dużym miastem, ale podróż mimo tej świadomości dłużyła mi się niemiłosiernie. W pewnym momencie dostałam SMS'a, więc wyjęłam telefon z torebki i dyskretnie zerknęłam na wyświetlacz.
Od: Jessie I jak tam? Pojechaliście już?
- Kto tam nie może bez ciebie wytrzymać? - zagadnął, zerkając na trzymany w mojej dłoni smartphone.
- To chyba nie jest twoja sprawa - odparłam, lekko zirytowana nagłym zainteresowaniem ze strony bruneta. Postanowiłam jednak teraz nie odpisywać, blokując i chowając iphona z powrotem do kopertówki.
- Nie musisz być taka oschła - skomentował. Po tej krótkiej wymianie zdań ponownie zapanowała cisza, aczkolwiek nie mogłam liczyć na zbyt wiele spokoju. Wpatrywałam się akurat w boczną szybę, gdy nagle poczułam dłoń czarnookiego na swoim kolanie. Uniosłam do góry brwi w geście zdziwienia, chociaż ten zdawał się być w ogóle nie wzruszony tym faktem.
- Łapy przy sobie - mruknęłam, sprawnie strzepując jego rękę. Zaśmiał się pod nosem i z powrotem położył ją dźwignie zmiany biegów.
- Nie możesz być taka wycofana, skoro mamy spędzić dzisiaj upojną noc - posłał mi łobuzerski uśmieszek.
- Chyba śnisz - fuknęłam, zaczynając żałować, że w ogóle zgodziłam się na ten cyrk.
Wkrótce byliśmy już na miejscu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro