Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Właśnie wracałam z zajęć biologii, gdy ktoś nagle złapał mnie za nadgarstek. Zdezorientowała odkręciłam się przez ramię i niemalże od razu przewróciłam oczami w geście zażenowania.

- Znowu ty? - westchnęłam na widok Lucasa, w tym samym momencie wyszarpując uwięzioną w jego palcach rękę.

- Więcej entuzjazmu kochanie - uśmiechnął się łobuzersko, co niemalże przyprawiło mnie o mdłości.

- Serio, nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Spieszę się - mruknęłam i już miałam odkręcić się na pięcie, gdy ten ponownie mnie zatrzymał.

- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Zabieram Cię jutro na randkę - powiedział swoim lekko ochrypłym głosem i puścił mi zalotne oczko. W pierwszym momencie trochę mnie wmurowało i minęło dobre parę sekund, zanim mój głos postanowił wrócić na swoje miejsce.

- Pff, chyba zwariowałeś jeżeli myślisz, że gdziekolwiek z tobą pójdę - parsknęłam, w dalszym ciągu patrząc na bruneta z niedowierzaniem. Okej, może i większość dziewczyn dałaby się poćwiartować za taką propozycję, ale ja nie należałam do tej grupy. Nie myślcie, że jestem jakąś buntowniczką, która za wszelką cenę nie chce popłynąć wraz z nurtem społeczeństwa.

Nie, nie nie.

Ja po prostu, cóż, być może byłam trochę staroświecka, ale kompletnie inaczej wyobrażałam sobie relacje damsko-męskie. Marzyłam o troskliwym, kochającym facecie, który będzie o mnie dbał, kupował mi kwiatki i takie tam. A nie o typku, który praktycznie każdą laskę ma na skinienie palca, a i tak traktuje je jak szybko nudzące się zabawki.

- A to się jeszcze okaże - odparł, w ogóle nie przejęty moją niechęcią. Na tym nasza konwersacja się zakończyła, a Lucas odszedł w swoim kierunku. Odprowadziłam go spojrzeniem, zachodząc w głowę o co mogło mu chodzić. Jeżeli myślał, że do czegokolwiek mógł mnie zmusić, to grubo się mylił.

Westchnęłam i już miałam wznowić swoją podróż do klasy matematycznej, gdy na mojej drodze pojawiła się kolejna przeszkoda. Tym razem o kolorze tlenionego blondu i ilorazie inteligencji równemu szyszce (nie ubliżając oczywiście szyszkom). Zgadza się, mowa o naszej kochanej Ashley.

- Odwal się od niego - złapała mnie za ramię i wlepiła w moją osobę rozzłoszczone spojrzenie.

- Okej, po pierwsze mnie nie dotykaj - zaczęłam spokojnie i strąciłam jej dłoń zakończoną długimi, paskudnymi pazurami. - A po drugie, nie mam pojęcia o co ci chodzi - postanowiłam zgrywać idiotkę.

- Lucas jest mój, jasne? I radzę ci żebyś się w to nie wpierdalała - syknęła, posyłając mi fałszywy uśmiech. Uniosłam do góry brew, zastanawiając się czy powinnam wybuchnąć śmiechem, czy może trochę się z nią podroczyć. Ostatecznie, postanowiłam wybrać trzecią opcję, bo wiadomo - ,,Nie dyskutuj z głupszym, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem''.

- Bierz go sobie. Mogę cię zapewnić, że nie jestem nim zainteresowana - odpowiedziałam jej z takim samym, sztucznym uśmiechem. Chyba nie takiej odpowiedzi się spodziewała, więc przez chwilę stała oniemiała i jedynie lustrowała mnie spojrzeniem. Gdy jej przeszło, zarzuciła włosami i odeszła, zamiatając tyłkiem na boki.

Debilka.

***

Od razu po szkole udałyśmy się z dziewczynami do pewnej uroczej kawiarni, ulokowanej na wybrzeżu. Przychodziłyśmy tu stosunkowo często, jako że miała swój wyjątkowy klimat i nie była oblegana przez turystów. Budynek był dwupiętrowy, a z okien rozciągał się widok na ocean. Nic tylko zamówić sobie coś do picia, rozsiąść się w wiklinowym fotelu i wyciszyć po długim dniu w szkole...

- Wiedziałam, że ta Ashley to jest ostro poryta - westchnęła Jess chwilę po tym, gdy opowiedziałam im wydarzenia z dzisiaj.

- Mówiłam wam, że ta zdzira na niego poluje - dodała Alexis, mając wypisane na twarzy ''a nie mówiłam?''.

- Są siebie warci - wtrąciłam pod nosem, uświadamiając sobie jak wiele cech ich łączy.

- Możliwe. Ale to ciebie Lucas zaprosił na randkę - stwierdziła lekko zamyślona Jessie. Oho.

- No i? - uniosłam do góry brwi, nie do końca rozumiejąc to, co właśnie zrodziło się w głowie brunetki.

- Pomyśl jaką minę by miała, gdyby zobaczyła wasze wspólne zdjęcie w jakiejś knajpce czy coś.

- Jezu, tak! Padłaby z zazdrości - zaszczebiotała Alexis, zachwycona pomysłem równie mocno co Jess. Niestety, ja nie podzielałam ich entuzjazmu. Co prawda wizja utarcia Ashley nosa była niezwykle kusząca, ale nie zamierzałam z własnej woli przebywać w towarzystwie Lucasa dłużej, niżeli było to konieczne.

- Nic z tego - mruknęłam, przenosząc wzrok na kelnerkę, która przyniosła nam zamówione parę chwil temu napoje. Wiedziałam, że dziewczyny tak łatwo nie odpuszczą. Z czasem jednak zaczęłam przekonywać się do ich pomysłu, zachęcona coraz to nowymi, lepszymi argumentami.

- A pamiętasz jak Ashley rozgadała w przedszkolu, że masz wszy i dzieci nie chciały się z tobą bawić? - w dalszym ciągu drążyła temat Jessie, wyciągając wszystkie brudy z przeszłości. Jak widać nawet te z naprawdę odległych czasów.

- Dobra, skończcie już. Pójdę na tą randkę, ale tylko raz i tylko ze względu na was.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro