Rozdział 22
Mój nastrój uległ diametralnej zmianie. Wcześniej radosna i pozytywnie nastawiona do życia, teraz wściekła i rozgoryczona po wysłuchaniu tych wszystkich oszczerstw i bezpodstawnych zarzutów. Nic z tego, co powiedziała Ashley nie było prawdą i to właśnie dodawało beznadziejności ów sytuacji. Doskonale wiedziałam, że jeżeli dziewczyna tylko zapragnie, to plotką zainteresuje się cała szkoła. A czemu miałaby nie chcieć? Przecież od zawsze próbowała mi dopiec, aż wreszcie dopięła swego. Na szczęście do końca roku szkolnego zostało jedynie kilka dni i wtedy wreszcie uwolnię się od tej tlenionej tapeciary. Tymczasem zadecydowałam o powrocie do domu.
Niestety, jak się okazało, to wcale nie był koniec atrakcji. Szybkim krokiem przemierzałam szkolny korytarz, kierując się do wyjścia, gdy nagle czyjeś palce zacisnęły się na moim nadgarstku. Zmuszona, zatrzymałam się i wykonałam niepośpieszny obrót, chcąc zobaczyć kto tym razem się do mnie przyczepił. Ku mojemu zdziwieniu, był to Lucas. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a czarne oczy z zabójczą intensywnością wpatrywały się w moją osobę. Zaciśnięta szczęka jedynie pogłębiała moje odczucie, że coś jest nie tak.
- Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi z Tonym? - zapytał szorstko. Bingo!
- A o co ma chodzić? Tylko mi nie mów, że ty też uwierzyłeś Ashley w te bzdury, które rozpowiada po szkole - mruknęłam zmęczonym, zrezygnowanym tonem głosu. W ogóle jak on na mnie trafił? Trwała lekcja, korytarze były całkowicie puste.
- Pieprzyłaś się z nim? - zaskoczyła mnie bezpośredniość bruneta. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak łatwo da się podejść tej lafiryndzie i łyknie wszystko jak młody pelikan. To było pewne, że małpa będzie się mścić, bo od początku miała chrapkę na Wayforda. Kto by nie miał? Przystojne, bogate, świeże mięsko. I wybrał akurat Elizabeth White...
- CO? - zachłysnęłam się powietrzem, nie wierząc własnym uszom. - Oczywiście, że nie! - dodałam z wyrzutem. Poczułam się po prostu jakby ktoś z całej siły uderzył mnie w splot słoneczny, powodując problemy ze złapaniem oddechu.
- Nie kłam Elizabeth... - ostrzegł mnie i mocniej zacisnął palce, powodując spory dyskomfort, jeśli nie powiedzieć, że nawet tępy ból.
- Żartujesz sobie? Nie kłamię, to brednie głoszone przez Ashley i jej koleżaneczki! Po której stronie jesteś? Po za tym, to boli - wyrzuciłam z siebie, starając się za bardzo nie podnosić głosu. Jedyne czego mi teraz brakowało to nauczyciela, który wstawiłby nam naganę za wędrowanie po szkole podczas zajęć.
- Prosiłem, żebyś była grzeczna - powiedział spokojniej, luzując uścisk i przynosząc mi nieopisaną ulgę.
- Nie jestem twoją własnością, Lucas! - oburzyłam się, nie mogąc znieść wrażenia, że usiłował mnie sobie przywłaszczyć.
- Ale to nie znaczy, że jakiś fagas może cię dotykać - przysunął się na tyle, że nasze twarze dzieliły jedynie centymetry. Niemiły dreszcze przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. Czy to oznaczało, że był zazdrosny? O Tonego Hudsona?
Po tych słowach uwolnił mój nadgarstek i nie kontynuując konwersacji, ruszył przed siebie. Oparłam się plecami o pobliską ścianę i odprowadziłam czarnookiego wzrokiem. Miałam w głowie totalny mętlik i coraz mniej mnie to wszystko zaczynało bawić.
***
Wróciłam do domu i bez słowa wytłumaczenia zaszyłam się w moim pokoju. Babcia zauważyła, że coś musi być na rzeczy, więc nie zadawała trudnych pytań i po prostu dała mi spokój. Rzuciłam się na łóżko i wsunęłam do uszu słuchawki, z których już po chwili popłynęła głośna muzyka, mająca na celu zagłuszyć natłok myśli, które kotłowały się w mojej głowie. Leżałam w bezruchu dłuższą chwilę, starając się choć trochę zresetować i wyciszyć. W końcu jednak musiałam udać się za potrzebą i gdy wróciłam do pokoju, usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Charlotta popędziła otworzyć, a ja stałam ukryta za ścianą i nasłuchiwałam.
- Dzień dobry Pani White, jest może El? - zapytała Jessie. No super, jednak może być gorzej.
Po cichu wróciłam na łóżko i zaczęłam udawać, że zawzięcie przeglądam coś w telefonie. Wkrótce drzwi do pokoju otworzyły się, a do środka wparowały moje przyjaciółki. Miny miały raczej nie tęgie, co nie wróżyło nic dobrego.
- Chcesz nam coś powiedzieć? - zagadnęła Alexis, splatając ramiona na wysokości klatki piersiowej. Westchnęłam, podniosłam się do pozycji siedzącej i powiodłam po nich spojrzeniem. No to przyszedł czas na wyznanie wszystkich grzechów...
_______________________________________________________
UWAGA! Misie moje kochane! Co powiecie na maraton z ''Hello, Beauty''?
Pojawiłby się w ten piątek. Trzy rozdziały, dodawane jeden po drugim co godzinę <3
Dajcie mi znać, co o tym myślicie!
~ Ola xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro