Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Następnego dnia jak na złość zajęcia mijały mi wyjątkowo szybko, a ja pomimo usilnych prób nigdzie nie mogłam znaleźć Lucasa. W przerwach pomiędzy lekcjami przeczesywałam całą szkołę, ale czarnooki rozpłynął się w powietrzu, co wprawiało mnie w jeszcze większe poddenerwowanie. Nie uniknęłam również konwersacji z dziewczynami, które - tak jak przypuszczałam - opierniczały mnie dobre dziesięć minut za to, jaka nieodpowiedzialna jestem. Nie byłam zła, należało mi się. Miałyśmy do pogadania, więc umówiłam się z nim po szkole w naszej ulubionej kawiarence na ploty i przepyszne frappucino. Nie miałam głowy teraz z nimi rozmawiać, bo moje myśli skutecznie zaprzątał Lucas i chęć odzyskania ukochanego wisiorka, o który z każdą chwilą coraz bardziej się martwiłam. 

Powoli zaczynałam tracić nadzieję na spotkanie z mężczyzną, gdy dopadł mnie na przedostatniej przerwie. Siedziałam przed szkołą i czytałam książkę, a Luc jakby nigdy nic dosiadł się do mnie, posyłając mi swój jakże denerwujący uśmieszek. 

- Cześć, Piękna - przywitał się i wlepił we mnie swoje ciężkie, czarne tęczówki. 

- Cześć - odparłam lekko zaskoczona, przenosząc na niego spojrzenie - Masz moją własność? - zapytałam po chwili, nie kryjąc się z tym, jak bardzo zależało mi na odzyskaniu zguby. 

Brunet sięgnął do kieszonki swojej kraciastej koszulki i wydobył z niej cieniutki, rozerwany łańcuszek wraz z doskonale mi znaną zawieszką. Złapał za jego końce i pomerdał nim przed moją twarzą, w reakcji na co mimowolnie wyciągnęłam rękę by go pochwycić. Niestety refleks Lucasa był o niebo lepszy od mojego, więc sprawnie zamknął go w swojej dużej dłoni i cicho zaśmiał się pod nosem. 

- Nie tak szybko El... - upomniał mnie, w dalszym ciągu szczerząc się jak głupi do sera. Ton jego głosu był łagodny, ale w dalszym ciągu lekko ochrypły i muszę przyznać, że w sumie dodawało mu to trochę uroku. 

- Co znowu? - westchnęłam ciężko i odłożyłam książkę na blat stolika, teraz już całą swoją uwagę skupiając na mężczyźnie. 

- Oddam ci go pod jednym warunkiem - powiedział i zaczął przyglądać się mojej reakcji. Nie mogłam się powstrzymać, by nie przewrócić oczami. Doskonale wiedziałam, że tak to się skończy. 

- A więc słucham - odparłam bez emocji, aż trzęsąc się w duchu na myśl, co też znowu wykombinował. 

- Pójdziesz ze mną na drugą pierwszą randkę - powiedział entuzjastycznie. Zanim cokolwiek zdążyłam z siebie wydusić, zaczął ciągnąć dalej. 

- Wiem, że pewnie masz mnie za skończonego dupka, ale proszę, zgódź się. Ostatnio nie wszystko poszło zgodnie z planem - zmarszczył czoło i zakłopotaniem podrapał się wolną ręką po karku. 

Mój mózg powoli zaczął kalkulować sytuację. Lucas Wayford po raz drugi zaprasza mnie na randkę? I chce się poprawić? Niebywałe. 

- A co jeśli się nie zgodzę? - zapytałam, lekko mrużąc oczy. 

- Myślałem, że zależy ci na tym wisiorku, ale skoro nie... - wzruszył ramionami i powoli zaczął chować go z powrotem do kieszeni. 

- Jesteś totalnie beznadziejny. Nie dość, że przyczepiłeś się do mnie jak rzep do psiego ogona, to teraz jeszcze mnie szantażujesz - fuknęłam, nawet nie próbując hamować rosnącej we mnie irytacji. 

- Nie udawaj, kręci cię to - odparł i zabawnie poruszał brwią. Nie rozbawiło mnie to jednak ani trochę, a wręcz ostentacyjnie odkręciłam wzrok, chcąc wyrazić moje niezadowolenie.   

- Gdzie tym razem chcesz mnie zabrać? - zapytałam w dalszym ciągu obrażonym tonem głosu. 

- Powiedzmy, że będzie to niespodzianka. Będę po ciebie jutro o 19 - odparł, powoli się podnosząc. Popatrzyłam jak puszcza mi oczko i odchodzi,  pozostawiając mnie z kompletnym mętlikiem w głowie. Z jednej strony zależało mi tylko na odzyskaniu pamiątki, ale z drugiej naprawdę zaczęłam się zastanawiać nad tym, co brunet chciał osiągnąć. 

Po głowie cały czas chodziła mi nasza ostatnia rozmowa i jego słowa. ''Mało mnie jeszcze znasz''. To fakt, nie wiedziałam o nim praktycznie nic i z każdą chwilą czarnooki intrygował mnie swoim zachowaniem jeszcze bardziej. Nie mogłam jednak uwierzyć, że pozory mogą aż tak bardzo mylić. 

Już miałam wracać do mojego poprzedniego zajęcia, gdy moje ślepia spotkały się ze złowrogim spojrzeniem Ashley. Stała wraz ze swoją flotą pod szkołą i najwyraźniej musiała widzieć całe to zajście. Gdyby można było zabijać wzrokiem, to właśnie wybieraliby mi trumnę, serio. Kącik moich ust mimowolnie drgnął ku górze, a ja zaczęłam odczuwać nieopisaną satysfakcję. Pójdę na tę randkę chociażby po to, by jeszcze bardziej utrzeć tej zdzirze nosa. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro