Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Po przebudzeniu się, dłuższą chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że to wcale nie był jeden z moich pokręconych snów. Niemrawo sięgnęłam po telefon w celu sprawdzenia godziny, ale na ekranie od razu wyskoczyło mi siedemnaście nieodebranych połączeń i dwadzieściadwa sms'y. 

Super, mam przerąbane.

Wstałam, sprawnie zaścieliłam łóżko i odbyłam krótką, poranną toaletę. Na nowo ubrałam sukienkę, a ubrania Lucasa złożyłam w kostkę i odłożyłam na komodę. Teraz musiałam dostać się do domu i jakoś wytłumaczyć babci oraz dziewczynom... 

Trochę niepewnie wychyliłam się z pokoju, zamierzając odszukać Lucasa. Apetyczny zapach zwabił mnie na dół, aż do kuchni. Widząc jak brunet w skupieniu krząta się przy kuchence, cicho podeszłam bliżej. Stał do mnie tyłem i miał na sobie jedynie sportowe szorty. Jego mięśnie leniwie wędrowały pod opaloną skórą, gdy mieszał coś na patelni i trzeba przyznać, że był to całkiem satysfakcjonujący widok.

- Dzień dobry Piękna - mruknął swoim głębokim głosem, nawet na moment nie odrywając się od aktualnego zajęcia. Skąd wiedział, że tu jestem? Przecież starałam się zachowywać cicho. 

- Cześć - odparłam po chwili, teraz już bez krępacji zmniejszając dzielący nas dystans. Biodrem oparłam się o jedną z szafek, wzrokiem leniwie śledząc poczynania czarnookiego.

- Głodna? - zagadnął, wyjmując z półki dwa talerze. 

- Jak wilk - odparłam zgodnie z prawdą, bo choć nie wyglądałam, to jadłam całkiem sporo.

W reakcji na moją odpowiedź, Luc jedynie uniósł kącik ust ku górze i zaczął wykładać pysznie wyglądającą jajecznicę ze szczypiorkiem i pomidorkami. Gdy wszystko było gotowe, przeszliśmy do jadalni, gdzie zasiadłam na jednym z lakierowanych krzeseł i zabrałam się za pałaszowanie śniadania.

- Nie spodziewałam się, że tak dobrze gotujesz - stwierdziłam, spoglądając na bruneta znad talerza i biorąc gryza grzanki. 

- To tylko jedna z moich licznych zalet - uśmiechnął się i puścił mi zalotne oczko, na co zareagowałam przewróceniem oczami. Co jak co, ale do skromnych to on nie należał. 

Po skończeniu posiłku podziękowałam i powoli podniosłam się z krzesła, wyciągając rękę po talerz Lucasa. Skoro już pokwapił się by zrobić mi śniadanie to stwierdziłam, że chociaż pozmywam. 

- Zostaw El, jesteś moim gościem - zareagował błyskawicznie, również wstając i zabierając wszystkie brudne naczynia do kuchni. Westchnęłam ciężko i ruszyłam jego śladami, oczekując chwili atencji. 

- Odwieziesz mnie teraz do domu? - zapytałam z nadzieją w głosie, przypatrując się jak ładuje talerze do zmywarki. W ramach odpowiedzi skinął głową, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Szybko powędrowałam na górę, chcąc zabrać pozostawione tam szpargały i z Lucasem spotkałam się przy wyjściu. Załadowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy nagrzanymi ulicami Miami w kierunku mojego mieszkania. O dziwo wcale mi się nie spieszyło. Dużo gorsza niżeli obecność Lucasa była zbliżająca się konfrontacja z babcią. Nie miałam pojęcia co mam jej powiedzieć, a jednocześnie nie chciałam kłamać. 

- Wiesz o mnie tyle rzeczy, a ja o tobie praktycznie nic - zauważyłam, spoglądając na skupionego na drodze czarnookiego. 

- Tak jest bezpieczniej - mruknął, nawet na mnie nie spoglądając. Na nosie miał czarne Ray Ban'y i muszę przyznać, że wyglądał w nich całkiem nieźle. 

- Mieszkasz sam? - nie dawałam za wygraną, chcąc nieco dalej pociągnąć naszą rozmowę. 

- Tak, niedawno się przeprowadziłem 

- Ten dom musiał kosztować kupę kasy - stwierdziłam bardziej do siebie niżeli do bruneta. 

- Po prostu mam bogatych rodziców - westchnął, najwyraźniej zmęczony nawałem moich pytań. Wczoraj był bardziej rozgadany, a teraz gdy ja o coś pytam to od razu wielkie halo. Aczkolwiek ten krótki wywiad po części wyjaśniał skąd miał pieniądze na samochód, markowe ubrania i drogie jedzenie. 

- Jesteśmy na miejscu - oświadczył po chwili milczenia. Nawet nie zauważyłam, kiedy wjechaliśmy na moją ulicę, ale to bynajmniej nie napawało mnie optymizmem. Wlepił we mnie spojrzenie, a ja sprawnie odpięłam pas bezpieczeństwa i zaczęłam zbierać się do wyjścia. Już miałam chwytać za klamkę, gdy usłyszałam charakterystyczne kliknięcie i wszystkie drzwi się zablokowały. Posłałam chłopakowi zdezorientowane spojrzenie, nie do końca wiedząc, co znowu wymyślił.

- Tak bez pożegnania? - zapytał ze smutną minką, po czym odkręcił się do mnie profilem i wskazał palcem na swój policzek. Parsknęłam śmiechem, nie zamierzając spełniać jego prośby. W dalszym ciągu był irytującym, zadufanym w sobie cwaniaczkiem, a to że spędziłam u niego noc nic nie zmieniało. Boże, jak to brzmi... 

- Chyba śnisz - mruknęłam, w reakcji na co uśmiechnął się łobuzersko. 

-  Zobaczymy następnym razem - odparł i odblokował zamek, umożliwiając mi opuszczenie samochodu. Tylko szkoda, że następnego razu nie będzie. 

- Ta, cześć - powiedziałam i wydostałam się na zewnątrz. 

- Do zobaczenia Piękna - odpowiedział zanim zdążyłam zamknąć drzwi i już chwilę później go nie było. Super, teraz pozostało wytłumaczyć się Jessie, Alexis no i babci... 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro