Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Sporo myślałam o tym, co zdarzyło się podczas ostatniego spotkania z Lucasem. Czy tego żałowałam? Raczej nie. Brunet potrafił być naprawdę pociągający, aczkolwiek nie byłam pewna, czy zmierzam w odpowiednim kierunku. Nadal go nie znałam, a on sprawiał wrażenie jakby wcale nie chciał zostać poznany. No i te głupie teksty, którymi cały czas sypał, ugh

- El! - spokojnym krokiem przemierzałam szkolny korytarz, gdy nagle ktoś postanowił mnie zawołać. Obejrzałam się przez ramię i wtem ujrzałam śpieszące w moim kierunku dziewczyny. Były czymś wyraźnie podekscytowane, co najprawdopodobniej oznaczało jakąś gorącą nowinkę. 

- Danny robi imprezę urodzinową w piątek! - zaczęła obwieszczać Alexis. 

- Kazał przekazać, że oczywiście jesteś zaproszona - zawtórowała jej Jess. Kącik moich ust nieznacznie drgnął ku górze. Wspominałam już, że chłopak robił największe balangi w okolicy? Jedno było pewne - dziewczyny nie wyjdą stamtąd trzeźwe. 

- Idziesz z nami, prawda? - zapytała po chwili Jessie, wlepiając we mnie swoje niebieskie tęczówki. 

- A mam inne wyjście? - zażartowałam. 

- Nie! - odparły równocześnie i zaczęły świergotać o swoich pomysłach na prezent. 

***

Po powrocie do domu zjadłam przygotowany przez babcię obiad i udałam się do mojego pokoju. Mówiąc krótko - czułam się zmęczona. Szkołą, porannym wstawaniem i walką o dobre oceny na koniec. Pocieszał mnie jednak fakt, że zostały niecałe dwa tygodnie do wakacji. 

Długie ciepłe noce, imprezy do rana i totalny chillout.

Z rozmyśleń wyrwał mnie telefon, który nieoczekiwanie zawibrował. Niemrawo po niego sięgnęłam i odczytałam dostarczoną wiadomość. 

Od: Lucas Co tam? xx

Mimowolnie na moje usta wskoczył delikatny uśmieszek. 

Do: Lucas W porządku, a tam? x

Od: Lucas Nudzi mi się jak cholera, piszesz się na przejażdżkę? 

Przeczytałam zlepek liter i spojrzałam w kierunku okna, przez które do pokoju wpadały strugi popołudniowego słońca. 

Do: Lucas Czemu nie;) 

Od: Lucas Będę o 18, do zobaczenia xx

***

Ubrana w jeansowe, postrzępione spodenki i szarą, trochę luźniejszą koszulkę z kieszonką na piersi, wyszłam przed dom i usiadłam na jednym ze schodków. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe, doskonale wiedząc, że Wayford i tak pojawi się punktualnie o osiemnastej. Nie myliłam się.

Po pewnym czasie usłyszałam pomruk sportowego auta, więc podniosłam wzrok i ujrzałam wysiadającego z samochodu Luca. Posłał mi uśmiech i swobodnym krokiem ruszył w moim kierunku. 

- Ty się nigdy nie spóźniasz, huh? - zagadnęłam, zerkając na zegarek. 

- Lepiej być pół godziny wcześniej niż minutę na późno - skwitował i na przywitanie delikatnie musnął ustami mój policzek. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego znad moich przyciemnianych okularów. 

- Racja - pokiwałam z uznaniem głową i powoli zaczęłam się podnosić - To co? Jedziemy? - zapytałam po chwili, otrzepując otwartą dłonią spodenki. Brunet w odpowiedzi skinął jedynie głową i gestem ręki zaprosił mnie w kierunku auta. Tak jak to zwykle bywało, usadowiłam się w fotelu pasażera i zapięłam pasy bezpieczeństwa. 

- To gdzie mnie zabierasz? - rzuciłam czarnookiemu pytające spojrzenie. 

- Zobaczysz. Powiedzmy, że będzie to niespodzianka - odparł i posłał mu tajemniczy uśmieszek. 

- Eh, ty i te twoje tajemnice. Czy chociaż raz możesz nie trzymać mnie w niepewności? - westchnęłam. 

- Przestań, tak jest zabawniej. 

- Tak? Ciekawe dla kogo? 

- Dla mnie - zaśmiał się i przełączył piosenkę, która zdawała się być nieco smętna i kompletnie nie pasowała do atmosfery. 

Przemierzaliśmy tłoczne ulice Miami, zmierzając... gdzieś. Z głośników płynęła głośna muzyka, a ja rozkoszując się chłodem, jaki dawała klimatyzacja, obserwowałam przechodniów. Tylko co jakiś czas zerkałam na skupionego na drodze mężczyznę. Swoją drogą, miał bardzo ładny profil - wyraźnie zarysowana linia żuchwy, pełne usta i co ważniejsze, niegarbaty nos. Włosy jak zawsze ułożone były w artystycznym, ale jakże pasującym mu nieładzie. 

Przestań Elizabeth... 

Skarciłam się w myślach, uświadamiając sobie, że trochę nader intensywnie pożeram go spojrzeniem.  

- Idziesz na piątkową imprezę do Dannego? - zagadnęłam, wystukując palcami rytm piosenki. 

- Hmm... raczej nie - odparł po chwili zastanowienia - Mam coś do załatwienia - dodał, uprzedzając tym samym ciąg niewygodnych pytań. Pokiwałam głową i spojrzałam przez boczną szybę. Znajdowaliśmy się na obrzeżach, ale mimo to Lucas nieustannie kierował samochód poza miasto. 

- Co ty znowu wymyśliłeś? - zapytałam, kompletnie nie rozumiejąc działań chłopaka.

- Jeju, czy ty musisz być taka męcząca? Zrelaksuj się - drażnił go fakt, że coraz bardziej się niecierpliwiłam. To nie moja wina, że cholernie nie lubiłam niespodzianek. 

Zanim się obejrzałam, byliśmy na miejscu... 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro