Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Zbudzona wibracją budzika, leniwie otworzyłam zaspane oczy. Przez zasłonięte do połowy rolety wpadały ostre promienie słońca, a temperatura nawet o tak wczesnej porze wynosiła 30 stopni Celsjusza (ach, uroki Miami!). Sprawiało to, że coraz ciężej było wytrzymać w szkolnych klasach, lecz wizja zbliżających się wakacji resztką sił utrzymywała mnie w ryzach.

Z dużą niechęcią zwlokłam się z łóżka i zgarnąwszy ubrania wiszące na oparciu krzesła, udałam się prosto do łazienki, która znajdowała się obok i była do mojej całkowitej dyspozycji. Tuż po przekroczeniu progu odrzuciłam koszulkę wraz ze spodenkami na pobliską komodę i przemyłam twarz zimną, orzeźwiającą wodą. Trochę na oślep wymacałam wiszący nieopodal ręcznik i wytarłam nim wilgotną skórę, nieświadomie zapatrując się w lustrzanym odbiciu. Proste włosy w kolorze ciemnego blondu miękko spływały po moich opalonych ramionach, a oczy o barwie akwamarynu rzekomo dodawały mi uroku. Nigdy nie zastanawiałam się nad kwestiami wyglądu, akceptując siebie taką, jaka jestem. I teraz też nie powinnam, bo czas uciekał nieubłaganie, a ja nie chciałam się spóźnić.

Sprawnie dokończyłam poranną toaletę, włosy związując w wysokiego kucyka i zeszłam na dół, do kuchni.

- Dzień dobry babciu - przywitałam się, zaglądając krzątającej się przy kuchence kobiecie przez ramię. Moja babcia - Charlotta, była starszą aczkolwiek pełną werwy osobą. Może i miała na głowie posiwiałe włosy, ale swoją energią i pozytywnym nastawieniem przewyższyłaby niejedną nastolatkę. Wychowywała mnie, odkąd moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym i nigdy nie ukrywałam, że była najbliższą mi osobą.

- Siadaj, zrobiłam naleśniki - odparła ciepło i machnęła łopatką do przekręcania w kierunku pobliskiego krzesła. Ciężko klapnęłam na wskazanym miejscu i zaczęłam dłubać w telefonie do momentu, aż na stół wjechało śniadanie.
- Wrócę dzisiaj później, bo po szkole idziemy z dziewczynami na zakupy - oświadczyłam z pełną buzią, zaraz biorąc kolejny kęs posmarowanego dżemem placka.
- A nauka? - posłała mi pytające spojrzenie, odrywając się na chwilę od zmywania naczyń.

- Baaaabciu... - westchnęłam, przewracając przy tym oczami. - Niedługo wakacje, nie zadają nam już prac domowych - wyjaśniłam i wtem mój wzrok spotkał się z zegarem wiszącym naprzeciwko.

- Nie zdążę! - krzyknęłam i gwałtownie poderwałam się z miejsca.

 - Ale jak to tak? Bez śniadania? - Charlotta wzięła się pod boki, spoglądając na mój w dalszym ciągu pełny talerz. Nie chcąc robić jej przykrości, pochwyciłam nieskończonego naleśnika w rękę i w pośpiechu opuściłam dom.

***

Porę lunchu zazwyczaj spędzałam z moimi przyjaciółkami - Jessie i Alexis - w szkolnej stołówce. Co prawda jedzenie podawali okropne (jeśli tak w ogóle można było nazwać bezsmakową papę), ale był to idealny punkt obserwacyjny. Szczególnie teraz, gdy od samego rana cały budynek pękał w szwach od plotek, a ja nie miałam najmniejszego pojęcia o co może chodzić. Na szczęście braki w mojej wiedzy nie omieszkały się uzupełnić dwie dobrze znane mi istotki, które zaczęły radośnie machać, gdy tylko wypatrzyły mnie na horyzoncie.
- Słyszałaś nowinę? - zaszczebiotała Jessie, zanim jeszcze zdążyłam dobrze usiąść. Jessie była drobną brunetką o jasnej, niemalże porcelanowej cerze i przenikliwie niebieskich oczach. Nie miały one jednak tak lodowatego odcienia jak moje, a raczej kolor zbliżony do lazurowego. Alexis, która aktualnie przypatrywała mi się w napięciu, miała całkiem odmienną urodę. Była posiadaczką czekoladowych oczu, a ciemne, krótko ścięte włosy i śniada cera dopełniały jej lekko egzotycznego wyglądu. Nie mniej jednak, z charakteru były bardzo podobne. Obie lubiły imprezować i spożywać duże ilości alkoholu.

- Jaką? - zapytałam zdezorientowana, wyjmując z torebki jabłko.

- Jak to nie słyszałaś?! - oburzyła się Alexis, w dalszym ciągu przyglądając mi się z niedowierzaniem.
- Mamy nowego chłopaka w szkole - wyjaśniła Jess, znacząco się przy tym uśmiechając.

-  I o to tyle zamieszania? - zapytałam, nie rozumiejąc co wywołało tak wielką sensację.
- Jest od nas starszy i wygląda goooorąco  - dopowiedziała brązowooka, widocznie zdziwiona moim brakiem zainteresowania.

- I właśnie poznał Ashley... - mruknęła Jessie, wymijając mnie spojrzeniem i wlepiając je w grupę, która pojawiła się w drzwiach. Ashley - typowa dupodajka, znienawidzona przez damską część szkolnej społeczności, ale za to uwielbiana przez większość tutejszych facetów. Tlenione, jasne blond włosy i mocny makijaż już z daleka przyciągały uwagę. Ja nienawidziłam jej, a ona nienawidziła mnie. Odkąd tylko pamiętam, nasza relacja opierała się na wzajemnej rywalizacji i utrudnianiu sobie życia.

- Ze szmaty jedwabiu nie zrobisz - westchnęłam i dyskretnie odkręciłam się przez ramię, by sprawdzić, czy gra jest warta świeczki. Faktycznie, był przystojny. Miał kruczoczarną, bujną czuprynę, a jego skórę pokrywały liczne tatuaże. W pewnym momencie odwrócił się, niefortunnie trafiając na moje spojrzenie. Niemalże czarne oczy powoli powiodły po mojej sylwetce, a na jego pełne usta wpełzł zadziorny uśmieszek. Speszona pośpiesznie odbiłam wzrokiem w bok czując, że moje policzki przybierają kolor purpury. W tym samym momencie do naszego stolika przysiadł się Danny - tutejszy kapitan drużyny koszykarskiej .
- Jutro robię domówkę, wpadniecie? - zapytał, charakterystycznie unosząc do góry brew. Jessie i Alexis wymieniły ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, a na ich twarzach momentalnie pojawiły się uśmiechy.

- Będziemy! 







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro