Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 {Hell}

Obudziłam się w ciemnym, zimnym pomieszczeniu. Dookoła mnie stały puste krzesła, a ja sama siedziałam na ziemi. W głowie mi huczało a jedyny obraz, który pojawiał się w mojej głowie to zielone oczy tego mężczyzny z wczoraj- Stefana Salvatore. 

Powoli wstałam, lecz jaką nieznana siła ciągle przyciągała mnie do ziemi. Nie dałam rady poruszać się. Przez chwilę byłam w otępieniu, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że przecież nie żyję. Ja, Sofia Johanson nie żyję. 

Ta jedyna myśl nie dawała mi spokoju. Jeśli nie jestem na ziemi to gdzie? Czemu nie ma tutaj nikogo? Ale wiedziałam, że nie jestem sama. Czułam kogoś obecność. Z każdą sekundą robiło mi się zimniej do takiego stopnia, że zaczęłam drżeć.

-Halo jest tu ktoś?- Zawołałam, chociaż i tak wiedziałam, że nikt mi nie odpowie. Jestem zdana na siebie w jakimś cholernym świecie pozaziemskim. Cudownie.

-Witaj moja droga Sofio.

Obróciłam się w drugą stronę. Przede mną stał wysoki mężczyzna o ciemnej karnacji skóry i ciemnych jak otchłań oczach. Takie osoby kojarzone są ze złem, a tym bardziej nie biła od niego dobra aura. Musiał być kimś złym.

-Dobrze myślisz Skarbie. Jestem kimś złym. Jestem osobą, stworzeniem a nawet stworzycielem miejsca, które nie kojarzy się z niczym dobrym. Aktualnie jesteś w piekle- mężczyzna powiedział to takim tonem, jakby to była jego formułka do pracy.- Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Jestem Lucyfer. 

-Czemu jestem w piekle?- To była jedyna rzecz, którą byłam w stanie powiedzieć. 

Nagle cały obraz się zmienił. Pojawił się ogromny stół z dwoma złotymi krzesłami.  Ściany były czerwone a dywan płonął. Odruchowo zaczęłam skakać z myślą, że mogę się spalić, lecz nic z tego. I tak już umarłam.

- Teraz możemy rozmawiać. 

Lucyfer gestem ręki pokazał bym usiadła na jednym z krzeseł a ja posłusznie zrobiłam to o co mnie poprosił. Na stole pojawił się jeden kielich wypełniony czerwoną cieczą. 

-Pytasz się mnie co robisz w piekle? To prosta odpowiedź. Stefan Salvatore, mój kochany wampir wyłączył człowieczeństwo i zabija dla mnie ludzi, bym mógł żywić się ich duszami. Chciałem tak postąpić z tobą, lecz ostatnie słowa mojego przyjaciela, skierowane do Ciebie sprawiły, że zainteresowałem się tematem- Lucyfer mówił to ze spokojem. Jego wzrok ciągle był skierowany w moją stronę, a ja sama nie wiedziałam czy mam na niego patrzeć czy obrócić wzrok.

-Powiedział, że pięknie śpiewam a...-Chciałam wspomnieć jego ostatnie słowa lecz diabeł mi przerwał.

-...Ale gdy czuje zapach twojej krwi, nie mogę się powstrzymać. Tak, tak, wszystko wiem. Lecz jako, że jestem diabłem i rządzę tym światem postanowiłem zaproponować ci układ.

-Układ z diabłem? To chyba nie wróży nic dobrego...-powiedziałam cicho pod nosem patrząc się na dół mojej pobrudzonej sukienki.

-Udam, że tego nie słyszałem. Chciałem zaproponować ci nieśmiertelność, lecz nie będziesz wampirem, czyli nie będziesz musiała pożywiać się ludzką krwią. Nie będziesz również syreną, i nie będziesz miała ich śpiewu. Twoją bronią będzie twój głos. Będziesz potrafiła ożywić człowieka swoim głosem, lecz zabić go będziesz mogła tak samo.

-Nie rozumiem- powiedziałam. To wszystko wydawało się absurdalne. Mam wrażenie jakby to był sen, lecz podświadomość zaprzecza temu stwierdzeniu.

- Dobrze, jeszcze raz. Swoim śpiewem możesz zabić złego człowieka, bądź stworzenie,wskrzesić możesz tylko dobre, lecz zabierze ci to dużo siły. Ale...- Lucyfer popatrzył się na mnie uważnie, jakby nie wiedział czy na pewno chce zawrzeć ten układ.

-Ale co?- Serce biło mi jak oszalałe. Jedyna myśl, która chodziła mi po głowie to taka, że znowu będę mogła żyć.

- Ale musisz co jakiś czas zabijać kilkaset ludzi abym mógł zawitać  ich w piekle. I taka już pewnie mało znacząca sprawa to zabicie Damona Salvatore i przyjaciół Stefana.

-Rozumiem z tymi ludzi, ale czemu akurat brata Stefana? Przecież on sam ci służy.

- On mi nie służy. To on sam wybrał sobie drogę rozpruwacza. Jego brat próbuje zwrócić mu człowieczeństwo a ja wyjdę na tym minusowo.

-A jeśli nie uda mi się go zabić? 

- Wymyślę dla Ciebie odpowiednią karę. Wierzę w Ciebie Sofia. Jedyny haczyk polega na tym, że nie będziesz pamiętać jak wygląda Stefan i kim jest. Sama będziesz musiała do tego dojść. Zgadzasz się?

- Jeśli przez to będę mogła żyć już na zawsze...Tak zgadzam się. Będę twoim sługą. 

I w taki sposób Sofia Johanson stała się pierwszą devoi.*



*Stworzyłam tą postać sama. Jeśli chodzi o nazwę to devoi - devil voice ponieważ zabija głosem.

Dziękuje za przeczytanie i liczę, że rozdział się podobał.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro