CZĘŚĆ TRZECIA
- Baekhyun, poznaj Chanyeola – powiedział Jimin, popychając delikatnie swojego przyjaciela w stronę drugiego chłopaka.
- Witaj – starszy Park wyciągnął dłoń w stronę Baekhyuna, który z widocznym znudzeniem wymalowanym na twarzy uścisnął delikatnie jego rękę.
- Ta, cześć – mruknął i po chwili zabrał dłoń.
- Baek.. – westchnął Jimin.
- Spokojnie – uśmiechnął się Chan. – Lubię takich chłopców, którzy grają niedostępnych. Jest więcej zabawy.
- Nie bądź taki hop do przodu, bo cię z tyłu zgwałcą. – powiedział Byun, oglądając swoje paznokcie.
- Wątpię – skrzywił się delikatnie i złapał jasnowłosego za podbródek, by na niego spojrzał. – Jeszcze będziesz prosił o więcej.
- Na pewno nie ciebie – warknął Baek.
- Może usiądziecie? – zapytał spokojnie Yoongi, siedząc na kanapie, a ramieniem obejmował swojego chłopaka. – Ewentualnie jeśli jesteście zainteresowani, to tam korytarzem na lewo są pokoiki miłości. – uśmiechnął się krzywo.
- A to nie na prawo? – zdziwił się Jimin.
- Chcesz sprawdzić? – zapytał go Yoongi z uśmiechem.
Jimin prychnął i dźgnął go w bok, na co starszy się skrzywił.
- Okej, czaję, złotko. – jęknął Min.
Baekhyun usiadł naburmuszony na kanapie, uprzednio wyrywając się z uścisku starszego Parka, który nie czekając za długo, usiadł zaraz obok niego.
- Nie wiesz co to przestrzeń osobista? – zapytał Baekhyun, odsuwając się od Chanyeola.
- Nie bawię się w coś takiego jak „przestrzeń osobista" – zaśmiał się szyderczo Park. – Zresztą po co tracić czas?
- Przyszedłem tu ze względu na to, że Jimin mnie poprosił, ale chyba wyjdę biorąc pod uwagę własne bezpieczeństwo. – syknął jasnowłosy.
- Chanyeol, przystopuj trochę – powiedział do niego Yoon.
- Nie ucz ojca jak się robi dzieci. – odpowiedział mu.
- I tak żadnych nie potrafisz zrobić – prychnął Baek, a starszy Park spiorunował go wzrokiem.
- Czekaj, jeszcze zabiorę cię do nieba. – warknął do Byuna, który tylko się zaśmiał w odpowiedzi.
***
Sytuacja nabrała tempa. A to wszystko dzięki alkoholowi. Jeśli chodził o tę czwórkę różnorakie trunki lały się litrami. Jednak Yoongi i Jimin dzisiaj wyjątkowo wypili mniej, przede wszystkim ze względu na dwójkę bęcwałów, którzy już byli porządnie napruci, a to dopiero był początek zabawy.
Przynajmniej Jimin razem z Yoongim mogli skorzystać i pośmiać się ze swoich towarzyszy, którzy zaczęli pałać nieograniczoną do siebie nienawiścią. Zaczęło się od głupich tekstów na podryw ze strony Chanyeola, a w odpowiedzi można było usłyszeć obelgi i to jak słaby jest w podrywaniu Park, co jednak nie uraziło za bardzo jego dumy i szybko się nie poddawał. Skończyło się jednak na tym, że Byun naskoczył na Chana i prawie go pobił.
- Zaraz mu coś-
- Jimin, mówiłeś, że on jest taki milu-
- Nie przerywaj mi kutasie!
- Ty mi teraz przerwałeś!
- Ty pierwszy to zrobiłeś!
- Pies nie szczeka kiedy pan mówi. – warknął Chanyeol.
- W takim razie zamilcz. – syknął w odpowiedzi Byun.
Yoongi na tę scenę parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać, a Jimin pacnął go lekko w udo, chociaż jemu samemu lekko drgnął kącik ust po odpowiedzi swojego przyjaciela.
- Jiminie, chodźmy zatańczyć – powiedział chrapliwym głosem Yoongi do swojego chłopaka, po wypiciu kolejnego drinka.
- Czy możemy ich tak zostawić? – mruknął, patrząc na dwójkę starszych od nich mężczyzn, którzy rozmawiali ze sobą, co drugie słowo się wyzyzając.
- Są zbyt pijani, żeby zrobili sobie krzywdę, prędzej zasną. – odpowiedział mu i splótł ich palce. – Chodźmy.
- No dobrze. – wziął jeszcze łyka swojego kolorowego drinka i dał się zaciągnąć na parkiet przez chłopaka.
- Park Jimin ty mała szujo – mruknął Baekhyun, widząc jak jego przyjaciel tańczy w najlepsze z Minem.
- Co mnie znowu od szuj wyzywasz? – warknął dobrze podpity starszy Park.
- Nie ciebie idioto, tylko jego! – wskazał na Jimina na parkiecie, który im pomachał.
- Może skoro oni tańczą, to my też trochę się poruszamy? – zapytał poważnie Chanyeol, poruszając zabawnie brwiami.
Baekhyun patrzył na niego, zastanawiając się nad jego propozycją. W sumie nie był aż tak zły, jednak cały czas działał mu ostro na nerwy. Drażniło go każde słowo wydobywające się spomiędzy idealnych ust, które chciał w głębi serca pocałować. Sam nie pozwalał sobie na takie puszczanie się na prawo i lewo, aż tak łatwy nie jest. Park Chanyeol był dla niego jak taki zakazany owoc, a wszyscy dobrze wiemy, że zakazany owoc smakuje najlepiej.
- Niech stracę – mruknął Byun i wstał ze skórzanej kanapy.
- Tylko ostrzegam, że żaden Michael Jackson ze mnie nie jest. – powiedział łapiąc Byuna za rękę.
- Jak nie nadepniesz mi na nogę to przeżyję. – mruknął, nie bardzo zachęcony Baek.
- Może aż tak źle nie będzie.
Chanyeol pociągnął swojego towarzysza na parkiet i zakręcił nim od razu wokół własnej osi, następnie przyciągając go do siebie bardzo blisko, co spotkało się z pomrukiem Byuna, które wyrażało aprobatę. Dwójka mężczyzn ocierali się o siebie ciałami, próbując zgrać się z rytmem muzyki, jednak coś nie do końca im szło i to już nie była jedynie wina alkoholu, ale także ciepłu i narastającemu podnieceniu, które rozlewało się po ich całych ciałach.
W końcu Park zaczął błądzić dłońmi po ciele Byuna, któremu najwidoczniej dotyk Chanyeola pasował, bo zamruczał i zarzucił ręce na jego kark. Ciemnowłosy zbliżył się jeszcze bardziej do obiektu westchnień i delikatnie musnął usta starszego, delikatnie wodząc dłońmi po jego pupie.
- Jedźmy do mnie – wymruczał Baekhyun, odsuwając się na kilka milimetrów od ciemnowłosego.
***
- Weź ty, kurwa, wyjdź jak masz zamiar mnie tak wkurwiać.
- Ciekawe jak. – warknął Park. – Jakbyś nie zauważył, utknęliśmy w windzie, bo komuś nie chciało się wyjść na, jebane, trzecie piętro!
- Równie dobrze mogłeś mnie tam zanieść! Po pijaku nie włażę po schodach, bo zwróciłbym wszystko co mam w żołądku!
- Twój problem, a nie mój.
- Pieprz się! – syknął Baek.
- Z chęcią, ale z tobą. – powiedział Park i przyszpilił starszego do ściany windy.
- Co ty robisz? – zapytał Byun, próbując się wyrwać.
- A nie po to jechaliśmy do ciebie? – wymruczał mu do ucha i zaczął muskać wrażliwą skórę szyi.
- Chan..yeol – sapnął i mimowolnie odchylił głowę.
- Cicho – burknął i zassał się na jego skórze.
Baekhyun syknął i zacisnął palce na koszulce wyższego. Chanyeol badał ustami ciepłą skórę jasnowłosego i ułożył dłonie na jego zgrabnej pupie, ściskając ją rytmicznie. Byun mruczał coś pod nosem i zacisnął dłoń na włosach Parka, który burknął coś w jego szyję i ponownie się na niej zassał.
- Pocałuj mnie – sapnął starszy i lekko pociągnął drugiego za włosy.
- Uroczy – wymruczał i wpił się w usta niższego, od razu pogłębiając pieszczotę.
Poniosło ich, nawet za bardzo. Zdjęli z siebie koszulki, bo uznali, że jest im za ciepło, Park skorzystał z okazji i zagryzł się na obojczyku Byuna, wywołując u niego kolejne pomruki zadowolenia. Zupełnie zapomnieli gdzie się znajdują. Widzieli tylko siebie. Zatracili się w sobie.
Nie zauważyli też, że winda ruszyła. Kiedy chcieli pozbyć się kolejnych niepotrzebnych materiałów, okrywających ich spragnione siebie nawzajem ciała, przerwał im kobiecy krzyk. Oderwali się od siebie i popatrzyli na starszą kobietę, patrzącą na nich z szeroko otwartymi oczami.
- Byun Baekhyun! – krzyknęła kobieta.
- Babcia?! – krzyknął chłopak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro