Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Ostatni rozdział! Nie wierzę, że już tu jesteśmy ;/D

(Upewnijcie się, że czytaliście poprzedni!!!!! - ten, w którym Helena urodziła!)

Polecam Wam posłuchać na początek piosenki Would would you do? Jasona Tama w linku u góry (tłumaczenie poniżej)


"Jeśli spotkałabyś go jutro i wiedziała, że go stracisz

Jeśli zobaczyłabyś go i widziała cały ten ból, który teraz znasz

Czy obejmowałabyś go, gdy go miałaś

Czy pozwoliła mu odejść?


Jeślibyś wiedziała, że ten uśmiech nie będzie wieczny

Ale wiedziałabyś, że mogłabyś nim oddychać jak powietrzem

Czy pozwoliłabyś mu się kochać

Czy byś się odważyła?

Czuć to, co czujesz teraz

Powiedz, że po prostu byś odeszła 


Co byś zrobiła, jeśli byś mogła zakończyć to wszystko

Co byś zrobiła, gdybyś mogła zacząć to wszystko jeszcze raz?

Czy powtórzyłabyś to wszystko, wiedząc to, co wiesz teraz?

Co byś zrobiła?"

- Would would you do, Jason Tam (tłum. moje)



"Co zrobić mam, by stał się cud i cofnął czas?

Jak zmienić los, co tak okrutnie ze mną gra

I jakiż nierozumny cel w tym ma (...)?"

- z piosenki Przebacz mi, musical Romeo i Julia (tekst: Szymon Głąbski)






 Wpatrywałam się w drobne punkciki na horyzoncie. Przeciętny obserwator nie dostrzegłby ich, nie wiedząc, czego ma wypatrywać. Ale ja wiedziałam, jak wyglądają okręty i żagle Hellenów.

Achajowie nałożyli blokadę na większość szlaków morskich wiodących do Troi, obecność tych statków nie oznaczała jej przełamania. Była aktem agresji.

Od czasu odprawienia Menelaosa przez Priama, Klitajmestra nie pisała już do mnie, nie chcąc narażać siebie i Ifigenii, ponieważ Agamemnon bacznie ją obserwował, ale dowiedziałam się okrężnymi drogami, co się dzieje za morzem. Dowiedziałam się więc, że moja siostra urodziła dziewczynkę, którą nazwała – jak poprosiłam ją w ostatniej wysłanej przeze mnie wiadomości – imieniem Laodyka, a rok temu wydała na świat także chłopca, Orestesa.

W Sparcie panował polityczny chaos, ale Menelaos zdołał zachować władzę. Oczywiście, jak mogłam się tego spodziewać, rozpuszczono oszczerstwa, o tym, jak rzekomo Parys odwiedził zamek królewski, zbałamucił mnie słodkimi słowami, a ja ukradłam połowę skarbu – brzmiało to naprawdę groteskowo, biorąc pod uwagę, że jedynym „skarbem", który się liczył był mój sygnet rodowy – zanim wsiadłam na jego rydwan i odjechałam z moim nowym oblubieńcem w stronę portu.

Ironicznie, jedyną osobą, która opowiedziała się za mną, był... Tyndareos. Mieszkał obecnie w Argos, gdzie udał się, po tym, gdy Menelaos wypuścił go z aresztu domowego. Mój ojczym, najwyraźniej wciąż nie mogący zapomnieć przybranemu synowi detronizacji, rozgłosił, że osobiście oddał moją rękę Parysowi podczas rzekomego pobytu księcia w Sparcie, a zatem moje drugie małżeństwo jest całkowicie sankcjonowane prawnie.

Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy może się kryć za tym, coś więcej niż zemsta na wychowanku, gdy Tyndareos przysłał mnie i Parysowi kolekcję figurek bogów Olimpu wykonanych ze srebra jako prezent z okazji narodzin naszego drugiego syna.

Jakkolwiek nie sądziłam, bym miała kiedykolwiek wybaczyć ojczymowi sposób, w jaki mnie traktował oraz to, że planował moje zabójstwo, dopuściłam do siebie myśl, że mógł przemyśleć w zamknięciu wiele spraw i teraz usiłował w pewien sposób przeprosić za wszystkie krzywdy, które mi wyrządził. Nie wiedziałam, czy wierzę w jego duchową przemianę, ale słyszałam przecież historie o ludziach, którzy dopuścili się o wiele większych zbrodni niż on, a potem usiłowali je odpokutować i naprawić zło, jakiego się dopuścili. Może niektórzy faktycznie potrafili zmienić się na lepsze i to działo się teraz z Tyndareosem?

Niestety, ale działy się też przypadki odwrotne. Gdy Tyndareos nie mordował już dla władzy, Agamemnon – ten sam, którego pamiętałam jako opiekuńczego, starszego przyjaciela – podburzał Achajów przeciw Troi, rzucał w rodzinę Parysa kalumniami i namawiał do wysłania pod miasto wojsk. Mnie podawał jako idealny powód tej agresywnej polityki – twierdził, że jego brat został „okradziony i znieważony", a on tylko chce, by odpowiedzialni za ten stan rzeczy zapłacili.

Wiedziałam, że Menelaos przynajmniej na początku usiłował to załagodzić, podnosząc argumenty, iż nasze małżeństwo zakończyło się wiele lat temu, ale jednocześnie był związany wobec możnych Sparty, bo nie mógł tytułować się królem inaczej niż poprzez związek ze mną.

Spartanie nie uznali mojego ślubu z Parysem ani aktu powierzającego regencję Menelaosowi. Ofiarowywali mojemu pierwszemu mężowi koronę i widzieli w Hermionie jego dziedziczkę, musiał jednak konsekwentnie podtrzymać swoje stanowisko jako mojego „prawowitego małżonka".

Jedyny powód, dla którego się wahał, szybo zniknął, gdy Tereis otruła siebie i Megapentesa. Medycy zdołali wyleczyć chłopca, ale dla jego matki nie było już ratunku. Z jej śmiercią, Menelaos znów miał tylko jedną żyjącą żonę i nic nie stało na przeszkodzie, by mógł dołączyć do brata w akcji siania fermentu przeciw Troi. „Walczę dla mojej córki!", miał powiedzieć.

Wierzyłam mu. Nigdy naprawdę nie chciał mnie skrzywdzić, po prostu oboje staliśmy się częściami mechanizmu, którego nie napędzaliśmy. Nie miało znaczenia, jak bardzo tego nie chciał – by ratować swoje dziedzictwo i pozycję swego królestwa, został zmuszony, by wystąpić przeciwko mnie.

A teraz Helleni tu byli – i to nawet nie Achajowie. Statki w porcie należały do księcia Ftyi, Achillesa. Miał zaledwie szesnaście lat, ale zdążył się już wsławić jako niezrównany szermierz, spragniony mordów i łupów wojennych. Słynął z honoru oraz sadyzmu jednocześnie. Miał wiele wspólnego w tym względzie z Agamemnonem, choć plotki głosiły, że mój szwagier szczerze go nie cierpiał, odkąd książę odrzucił oferowaną mu rękę Ifigenii.

Mimo to Achilles jako sojusznik był wielką nadzieją Achajów. Uderzał znienacka, pozostawiając za sobą pożogę, i tak też zrobił wczoraj.

Zaatakował świątynię Apolla i zabił Troilosa podczas jego ślubu z Bryzeidą. Dokonywali wówczas rytualnego oczyszczenia przed właściwą ceremonią, i na szczęście nikogo innego z naszej rodziny nie było wtedy w środku, nie umniejszało to jednak bólu z faktu, że książę nie żył. Mój mąż stracił brata, a Priam i Hekabe syna.

- Mamo, nie możemy iść dzisiaj do Munitosa, prawda? – Delikatny i niepewny głosik Leny wyrwał mnie z zamyślenia.

Pięcioletnie bliźnięta wpatrywały się we mnie wyczekująco. Zmusiłam się do uśmiechu.

- Dlaczego nie możecie? – zapytałam, nie rozumiejąc.

- Bo... – Moja córeczka się zawahała. - Stało się coś złego. Wszyscy chodzą smutni.

Uklękłam przy dzieciach i pocałowałam oboje w czoło.

- Dużo się wydarzyło – przyznałam – ale nie sądzę, by miało wam to przeszkodzić w widzeniu się z kuzynem. – Podniosłam wzrok ma Klimene, która czekała, aż wydam dyspozycje. - Zabierzesz dzieci na noc do Laodyki, jak było ustalone dobrze? Weźcie jeszcze tylko ze sobą Aganosa, myślę, że milej spędzi wieczór z rodzeństwem niż Parysem i ze mną.

- Nie! – krzyknęły chórem bliźnięta.

Przyłożyłam palce do ust.

- Ciszej! – nakazałam. - Nikos zasnął. – Wskazałam na kołyskę w kącie komnaty.

- Ale Aganos znowu będzie płakał, gdy zaczniemy opowiadać historie o duszach męczonych w Tartarze – poskarżył się Idajos.

Zamrugałam i spojrzałam na Klimene.

- Skąd oni znają opowieści o potępionych? – zapytałam, nie kryjąc szoku.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Nie mam pojęcia, na pewno nie ode mnie. Zdążyli już zarazić pasją do nich Munitosa, natomiast Aganosowi te historie zdecydowanie nie przypadły do gustu.

- Wcale się nie dziwię, ma raptem trzy i pół roku – powiedziałam i westchnęłam. - Wymyśl jakąś grę dla całej czwórki, nie będą mieli czasu mówić o świecie zmarłych. – Zadrżałam, gdy mówiłam dwa ostatnie słowa.

Śmierć była tak... ostateczna. Teraz, w obliczu wojny jej wspominanie przerażało mnie bardziej niż kiedykolwiek. Ale dzieci były jeszcze za małe, by zrozumieć jej grozę. Dla nich historie o królestwie Hadesa były ulubioną rozrywką na długie wieczory. Modliłam się, by trwało to jak najdłużej – by nigdy nie musiały bać się imienia władcy zaświatów tak bardzo jak ja teraz.

Klimene łagodnie podniosła Aganosa, który bawił się na podłodze swoimi zabawkami.

- Pójdziemy do cioci, dobrze? – powiedziała do malca.

Mój synek nie wydawał się protestować, więc dwórka skierowała się w stronę wyjścia, a bliźnięta – ciężko wzdychając nad perspektywą męczenia się z bratem – ruszyły za nią. Zostałam sama, nie licząc śpiącego niemowlaka.

Nie na długo zresztą, bo wkrótce drzwi skrzypnęły i mogłam usłyszeć za sobą miękkie kroki Parysa.

- Kor śpi? – zapytał cicho, spoglądając na kołyskę.

- Teraz już tak. Płakał przez całą noc... chyba zaczął ząbkować.

We dwoje nazwaliśmy naszego najmłodszego potomka „Nikostratos", ale tak bardzo przypominał Parysowi jego pierwszego syna, że bezwiednie niemal cały czas nazywał chłopca imieniem brata. „Jakby bogowie postanowili mi zwrócić Kora", powiedział kiedyś do mnie ze wzruszeniem.

Jeśli w istocie tak było, błagałam ich w sercu, by tym razem to imię nie ściągnęło nań przekleństwa. Choć urodził się w cieniu nadchodzącej wojny, to nadal mógł mieć długie i szczęśliwe życie. Mojry nie mogły przecież przywrócić kogoś z zaświatów, tylko po to, by miał zginąć nim osiągnie dorosłość, prawda?

- Czy... – zawahałam się – ...odzyskaliście ciało Troilosa?

- Tak, odzyskaliśmy. – Głos Parysa zadrżał.

Gdy spojrzałam mu w oczy, wyzierał z nich ból. Przyciągnęłam go do siebie, a on po prostu rozpłakał się w moje ramię.

- Wciąż nie mogę w to uwierzyć... – wyszeptał. - Jak Bryzeida mogła nas tak zdradzić...?

Achilles kazał swojemu oddziałowi otoczyć świątynię, ale nie mogli wejść z bronią do świętego przybytku ani wyprowadzić z niego kogokolwiek siłą. To Bryzeida wypchnęła swego narzeczonego na schody, na których książę Ftyi zatopił w jego ciele oszczep. Po wszystkim dziewczyna udała się Achajów. Achilles zwrócił zwłoki mego szwagra, ale odmówił wydania księżniczki Trojanom.

Wszyscy byli w szoku, że ktoś tak łagodny jak ona, mógł skazać na śmierć Troilosa. Był młody, pełen wdzięku i dobrych manier – większość kobiet marzyła o takim narzeczonym.

Ja sama częściowo potrafiłam wczuć się w położenie Bryzeidy, która nie chciała iść za kogoś, kogo nie kochała, zwłaszcza, że była w identycznej sytuacji, jak ja przed laty: Menelaosa uwielbiali w Sparcie wszyscy poza mną, tak jak brat Parysa był kochany przez wszystkich poza oblubienicą. Niemniej to, co zrobiła nie było po prostu zerwaniem zaręczyn. Było zdradą i współudziałem w zabójstwie. Tego już nie mogłam zrozumieć.

Chciałam wierzyć, że może Troilos miał ciemną stronę, której Bryzeida się obawiała, jednak nie miałam pojęcia, jak mogłaby ją poznać. Bywali mężczyźni brutalni w łożu, ale tych dwoje jeszcze go nie dzieliło. Jeśli mój szwagier był sadystą – w co trudno mi było uwierzyć, bo znałam go jako uczynnego i miłego młodzieńca – jego narzeczona nie mogła jeszcze tego doświadczyć. Nie słyszałam też żadnych plotek dotyczących jego złego prowadzenia się, nie umiałam więc znaleźć racjonalnego motywu jej postępowania. Gdyby chociaż była zakochana w Achillesie... ale nigdy wcześniej się nie spotkali.

Być może jednak nie chodziło ani o Troilosa, ani o Achillesa, tylko o Troję. Może tutejsza obyczajowość drażniła Bryzeidę, a może dziewczyna nie chciała przebywać w mieście narażonym na wojnę i skończyć jako banitka lub niewolnica w wypadku klęski. Jeśli to ostatnie było w istocie powodem jej zdrady, czy było sprawiedliwe z naszej strony obwiniać ją, iż chciała żyć...?

- Pomścimy go – oznajmił Parys, ale jego głos wciąż się łamał.

- Na pewno – stwierdziłam, gładząc go po włosach i jednocześnie myśląc o wizji Helenosa sprzed pół dekady, w której widział, że Troja będzie niezwyciężona, dopóki Troilos i Hektor będą żyli.

Troilosa już nie było... A w mojej pamięci odżywała coraz częściej inna przepowiednia.

- Doświadczyliśmy ogromnej straty... ale boję się, że przyjdą jeszcze gorsze – wyszeptałam.

Mój mąż odsunął się, a ja przymknęłam powieki.

- Mówiłam ci kiedyś o wróżbie, które kapłanka postawiła mi w mojej czternaste urodziny... Prawie o niej zapomniałam... Ale ostatnio dużo o niej myślę. Miała mnie spotkać wielka miłość, która doprowadzi do rozlewu krwi... Rozlewu tak wielkiego, że to uczucie stanie się nieistotne. – Podniosłam na niego wzrok. - Co jeśli tym rozlewem krwi jest wojna Troi z Achajami? Agamemnon wydał ją wam przeze mnie... Co jeśli biorąc ślub zgubiliśmy całe miasto? – mój głos drżał, czułam, jak łzy napływają mi do oczu.

Moją pierś rozdzierało poczucie winy. Nie wiedziałam, czy Troja upadnie, właściwie to nawet wątpiłam w to, ale nie miałam wątpliwości, że śmierć poniesie wiele ofiar. Po obu stronach. Czy za te wszystkie straty winne będą moje wybory życiowe? Nigdy nie chciałam rządzić i mieszać się do polityki, ponieważ nie chciałam mieć nikogo na swoim sumieniu. A jednak oto znajdowaliśmy się w przededniu zupełnej katastrofy...

- Nie powinnam była zatajać mego pochodzenia – szepnęłam. - Nie powinnam była ogłaszać Leny moją dziedziczką w miejsce Hermiony. A najlepiej w ogóle nie powinniśmy byli tu przypływać! – W tej chwili marzyłam tylko o tym, by czas się cofnął do momentu, w którym byliśmy w Egipcie.

Powinniśmy byli tam zostać...

Mężczyzna łagodnie odgarnął mi z czoła kosmyk jasnych włosów, a potem pokręcił głową.

- Może i twoje decyzje nie zawsze były właściwe, ale uwierz... dla twojego szwagra nasze małżeństwo i ochrona interesów Menelaosa to wyłącznie wygodne preteksty. Gdybyś nie przyjechała do Troi lub gdybyś nie ujawniła się wtedy podczas uczty, po prostu znalazłby inne. Pragnął naszych bogactw od dawna... prędzej czy później zwerbowałby ludzi na wyprawę przeciw nam.

Pokiwałam głową, a potem wtuliłam się w jego pierś. Pocałował mnie w czoło.

- Afrodyta przyprowadziła nas do siebie – przypomniał mi. - Bogowie chcieli nas razem.

- Ale to znaczy, że chcieli też konfliktu Troi i Hellady, ataku Achillesa i śmierci Troilosa... Dlaczego...? Po co im te wszystkie śmierci...? – Jęknęłam i potrząsnęłam głową. - Kiedy urodziły się bliźnięta i później, gdy zesłali nam następne dzieci... Sądziłam, że nam sprzyjają. Ale właściwie to nic poza tym nie zwiastuje ich przychylności. Bryzeida zdradziła twego brata. Większość twojego rodzeństwa wciąż nie ma potomstwa. Dzieci Hektora i Andromachy rodzą się martwe lub umierają w kołysce. Już nic nie rozumiem... Olimp nas każe czy nam błogosławi?

Książę westchnął.

- Bogów jest wielu i każdy ma swój własny plan – odparł. - Nie zrozumiemy ich. Możemy tylko przyjąć wolę losu... i mieć nadzieję, że zdołamy przetrwać.

- Będziemy pamiętani jako ci, którzy rozpętali wojnę, nieważne, że i tak by do niej doszło – wyszeptałam bezsilnie.

- Zapewne... Ale myślę, że również jako ci, którzy podążyli za głosem serca na przekór wszelkim przeciwnościom – zauważył. - Jedni nas będą potępiać... a inni wysławiać. Tak jest zawsze ze słynnymi kochankami.

Odsunął mnie od siebie i ujął moją twarz w dłonie.

- Cokolwiek się wydarzy... Jak wielu z naszych pochowamy w tej wojnie, która nadchodzi... Nigdy nie będę żałował, że cię poznałem ani tego, że pojąłem cię za żonę – powiedział z mocą, która sprawiła, że moje serce zadrżało.

Chciałabym mieć tę samą pewność. Chciałabym wiedzieć, że nie będę patrzeć na śmierć bliskich nam osób i zastanawiać się nieustannie, czy to my za to odpowiadamy i czy nasza miłość była tego warta...

- Ja... ja nie wiem – przyznałam szczerze. - Może będę tego żałowała... Może już żałuję... Ale kocham cię. Kocham cię od dnia, gdy pocałowałeś mnie na wyspie Kranae pośród kwiatów. I zawsze będę.

Parys uśmiechnął się do mnie, po raz pierwszy tego dnia.

- Dzięki tobie byłem najszczęśliwszym z ludzi – powiedział miękko, stykając ze sobą nasze czoła. - Gdy nadejdą złe czasy... uchwycę się wspomnień tego, co ze sobą mieliśmy. Dzięki nim odnajdę w sobie siłę. Nigdy nie byłem wojownikiem... ale pomszczę Troilosa. Pokażę ci, że jestem wart bycia mężczyzną, któremu oddałaś swoją rękę.

Pochylił się i połączył ze sobą nasze usta. Oddałam pocałunek, wiedząc, że choć nadchodzi zima, ja zawsze będę pamiętała wiosnę.





Poniżej jeszcze jedna piosenka: polskie wykonanie Janka Traczyka i Pauliny Grochowskiej ze studia Accantus piosenki wyciętej z pierwszej części Pocahontas, If I never know you/Gdybym cię nie spotkał (myślę, że słowa idealnie pasują do obecnej sytuacji Heleny i Parysa ;)):

(On)

"Gdybym cię nie spotkał
Gdybym nie pokochał cię
Nigdy nie zrozumiałbym
Co w życiu skarbem jest

Gdybym cię nie poznał
Gdybyś nie zbudziła mnie
Jakbym w sobie znaleźć miał
Tę brakującą część

[...]"

(Ona)

"Mój świat tak nagle się jaśniejszy stał

Gdy pojawiłeś się w nim ty
Nie chciałam wierzyć że zwyciężyć może strach
że nienawiść może aż tak silna być
Mimo wszystko nie żałuję

żadnej z chwil

[...]"

https://youtu.be/dfDFWDTOnhQ



Wojna trojańska się rozpoczyna, nasza historia się kończy...


Jeśli chcecie - podsumujcie jakoś epilog, ale wstrzymajcie się jeszcze z oceną całej książki - to proszę mi napisać pod rozdziałem "Kwestionariusz". 

Zanim do niego dojdziecie, zajrzyjcie jeszcze do Bonusowej Piosenki oraz do Posłowia ;).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro