Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII


Rozdział miał być krótki... a wyszedł dłuższy od wszystkich poprzednich. (Ponad 8 tysięcy słów!)

Wydaje mi się, że te długości to kwestia rozwiniętych postaci drugoplanowych.

To ostatni rozdział z Grekami, więc trzeba było wyjaśnić lub zakończyć takie wątki jak Akamas & Laodyka, Feres & Alkajos, wątki związane z Menelaosem naturalnie i nawet coś odnośnie Ajtry (która w Troi zostaje, ale jednak jest babcią Akamasa...), więc wyszło znacznie dłuższe niż mi się wydawało, że będzie.. 


W każdym razie zapraszam do czytania, dużo w nim będzie polityki, więc zależenie od preferencji uznacie go albo za niezmiernie intrygujący albo nudny. ;)

(Mam cichą nadzieję, że to pierwsze XD)


Polecam posłuchać do tego rozdziału piosenkę Milczeć z Aladyna (2019) w wykonaniu Natalii Piotrowskiej:



"Nie chcę milczeć!

Nie będę się kłaniać
prawom i zwyczajom,
których moc rodzi się z pogardy!
(Koniec!)

Nie będę
Nie będę się dłużej prosić
oto, co mi się należy!
To mój głos -
ja nie mogę milczeć!

Ja już nigdy nie będę milczeć!"

- trzecia zwrotka ze wspomnianej piosenki



"Wybrałam waszego syna. Nie jestem rzeczą - jestem kobietą. (...) Chcę tu zostać i zostanę." 

- Helena do Priama i Hekabe w: Troja. Upadek miasta, odcinek 2






 Strąciłam dłonią kurz, który osiadł na poręczy tronu i spojrzałam na stojącego przed sobą Menelaosa, a potem na Parysa, którego tron znajdował się obok mojego. Książę tylko wzruszył ramionami, dając mi do zrozumienia, że to ja prowadzę tę rozmowę, nie on. Wróciłam wzrokiem do byłego męża.

- Poprosiłeś nas o audiencję, żebym ci zwróciła moją biżuterię? – upewniłam się. Sądziłam, że się przesłyszałam.

- To rodowe klejnoty. Własność skarbca Sparty – oznajmił Menelaos. - Skoro chcesz się odciąć od swej ojczyzny, powinnaś w pierwszym miejscu oddać to, co z niej wywiozłaś.

Nie nosiłam już moich starych ozdób, nie byłam nawet pewna, czy nie rozdałam ich przypadkiem dwórkom albo biednym.

- Nie mam pojęcia, gdzie są te spinki i pierścionki – odparłam. - Jeśli chcesz, zwrócę ci podwojoną równowartość pieniężną.

Mężczyzna zacisnął mocno szczęki, jego spojrzenie wiało chłodem.

- Co najmniej jeden pierścień masz ze sobą. – Wskazał na mój sygnet rodowy.

Zatem o to ci chodziło...! Zwinęłam palce, próbując się uspokoić.

- Wykluczone – syknęłam.

Westchnął ze złością, ale jednocześnie wyraz jego twarzy złagodniał.

- Heleno, jeśli wyrzekniesz się powiązań z rodziną oraz tronu Sparty, być może zdołamy załagodzić tarcia polityczne.

- Nie tak dawno powiedziałeś mi, że  n i e  m o g ę  zrezygnować ze swoich praw do korony – zauważyłam ostro.

Przygryzł wargę.

- Tak mówiłem – przyznał – ale przy odrobinie wysiłku, może zdołam nagiąć prawo i przekonać starszyznę, by zostawiono cię w spokoju. Musisz jednak okazać, że nie jesteś dłużej dziedziczką swej matki. Że Troja nigdy nie wykorzysta koneksji z tobą, by zawładnąć Spartą. Że żadne dziecko, które urodzisz swojemu księciu nie odbierze dziedzictwa naszej córce. Możni u nas docenią twoją dobrą wolę – zapewnił. - Sparta nie będzie miała z wami napiętych relacji, a mój brat nie zyska pretekstu do toczenia sporów.

- Gwarantujesz nam to? – spytał rzeczowo Parys.

Menelaos otworzył usta, ale nic nie powiedział. Nie mógł nam niczego obiecać, nieważne jak bardzo chciał. Król w Sparcie nie był tym samym, co w Troi czy Egipcie – to on podlegał prawu, a nie ono jemu.

Oferta mojego pierwszego męża była kusząca, ale w gruncie rzeczy niepewna. Mogłam zyskać spokój dla siebie i Troi, ale mogłam też nie zyskać niczego, a na dodatek stracić swoją jedyną kartę przetargową. Dopóki miałam rodowy pierścień, byłam prawowitą władczynią Sparty. Wystarczyłoby jedno moje słowo, aby wojska Troi prawnie zaanektowały królestwo Menelaosa.

Wiedziałam, że Trojanie raczej nie sprawdziliby się jako zdobywcy – potęga miasta Priama wynikała raczej z handlu i urodzajności ziem – jednak możliwość zawsze pozostawała i miała spędzać mojemu byłemu mężowi sen z powiek.

Mój sygnet był zarazem zarzewiem konfliktu politycznego jak i jedynym, co mogło utrzymać Menelaosa i Spartan w ryzach. Gdybym go oddała i wyrzekła się swojej królewskiej krwi, straciłabym resztki twarzy w oczach Hellenów i stałabym się wyłącznie pionkiem na planszy. Dopóki go nosiłam, pozostawałam graczem.

- Nie zrobię tego, o co mnie prosisz – powiedziałam spokojnie.

Wciągnął ze świstem powietrze.

- To twoja ostateczna odpowiedź?

- Tak.

Spojrzał na Parysa.

- A ty? Nic nie powiesz?

- To nie moja decyzja – odparł krótko chłopak.

- Ale dotyczy t w o j e j ojczyzny. Losu twojej rodziny! – wykrzyknął z niedowierzaniem Menelaos, po czym potrząsnął głową. - Pozwalasz żonie nakreślić przyszłość was wszystkich, gdy podejmuje złego wyboru...! Ale właściwie czego innego miałbym się spodziewać po mężczyźnie, który obraca się w towarzystwie zniewieściałych efebów? – zapytał z ironią. - Oczywiście, że sam też będzie zniewieściały i niezdolny sprzeciwić się własnej małżonce!

Parys poczerwieniał na twarzy, ale złapałam go za rękę, dając do zrozumienia, że nie może dać się sprowokować. Odetchnął głęboko i oparł się o tron. Odwróciłam się do Menelaosa.

- Rozumiem, że jesteś wściekły na Feresa, bo twój żołnierz z nim uciekł, ale to jeszcze cię nie upoważnia, żebyś nas obrażał – powiedziałam gniewnie. - A poza tym jako kobieta jestem w stanie powiedzieć, że Feres nie jest w żadnym stopniu zniewieściały, więc cały twój wywód traci sens – wytknęłam mu z sarkazmem.

Menelaos miał wściekłość wypisaną na twarzy.

- Alkajos był od wielu lat moim najbardziej zaufanym człowiekiem. Sam mu pomagałem opanować niektóre techniki walki – wycedził przez zęby. - A kilka dni temu oznajmił, że wymawia mi służbę i następnego ranka nie było go w domu Antenora! A ten wasz chłopak, który go omamił, właśnie wyprowadził się z przybytku uciech, akurat po tym jak mieli romans. Próbowałem wyciągnąć od niego, gdzie jest Alkajos, ale tylko zaśmiał mi się w twarz! – Zacisnął dłonie. - Robicie ze mnie wszyscy pośmiewisko! Nie dość, że upokorzyłaś mnie swoją ucieczką przed moimi ludźmi, to odmawiasz mojej propozycji pokojowej, twój mąż odmawia przemówienia ci do rozsądku, a jego przyjaciel uwodzi najmłodszego i najbardziej obiecującego dowódcę w moim wojsku. Powiedzcie mi, co ja mam o tym myśleć?!

Był rozjuszony, ale wynikało to tyleż z gniewu, co z bezsilności. Widziałam w jego oczach rezygnację i jasne było dla mnie, że nic nam nie mógł zrobić.

- Nie wyraziłem zgody, by Alkajos opuścił mój oddział. Macie mi go wydać – powiedział stanowczo.

Uśmiechnęłam się protekcjonalnie do byłego męża.

- Och, zapytał o zgodę  m n i e – odrzekłam uprzejmie. - Jestem przecież jego królową, prawda? I wiesz co? Udzieliłam jej! Może zostać w Troi, jak długo mu się podoba! – Pozwoliłam sobie na złośliwą satysfakcję w głosie.

Menelaos rzucił mi mordercze spojrzenie, ale nie postąpił nawet kroku w naszym kierunku. W Troi był tylko posłem, to ja dyktowałam teraz warunki.

Podniosłam się z tronu i zbliżyłam do niego.

- Doceniam twoją wcześniejszą ofertę i dążenie do polubownego zakończenia sprawy – powiedziałam. - Też mam dla ciebie propozycję.

Wręczyłam mu do ręki zwój papirusu. Ujął go niepewnie. Sam ten materiał określał moją pozycję jako wyższą. Tylko bardzo bogate miasta mogły sobie pozwolić na sprowadzanie papirusu z Egiptu i wystawianie na nim dokumentów – miasta jak Troja lub nawet Mykeny, ale nie Sparta, będąca górskim królestwem pozostającym w izolacji. Jako żona drugiego księcia Troi byłam bogatsza niż kiedykolwiek jako następczyni tronu w mojej ojczyźnie.

- To akt ustanowienia cię regentem w moim imieniu – oznajmiłam. - Nie cofam moich roszczeń do tronu... ale wszyscy wiemy, że nie mogę mieć żadnego wpływu na Spartę, gdy mieszkam tutaj. Powierzam ci władzę i mam nadzieję, że choć trochę uspokoję w ten sposób antytrojańskie nastroje.

Rozwinął zwój.

- Zatem... nie jestem prawowitym królem, ale i tak rządzę, więc nic się nie zmienia? – podsumował niepewnie.

- Prawie nic – odparłam, a Menelaos wciągnął ze świstem powietrze, gdy doczytał do końca.

- CO?!!

- Władcą jest ten, kto ma przy sobie następcę – stwierdziłam. - Mówiłeś mi, że Sparta to nie Egipt... że nie mogę rządzić ani zmienić prawa. Że nie mogę przekazać tronu synom z Parysem. Niech ci będzie. Ale wciąż mogę oddać go swojej córce. Wkrótce ją urodzę – położyłam dłoń na brzuchu – ale jeśli nie tym razem, jestem wciąż młoda. Będę jeszcze miała okazję.

Podniósł na mnie wzrok, wydając się bardziej zszokowany niż wściekły.

- A prawo pierworództwa?! Hermiona jest twoją najstarszą córką, o n a jest dziedziczką!

Pokręciłam głową z wystudiowaną obojętnością.

- Nie, Menelaosie. Jest błędem równie ambitnej, co rozchwianej polityki twojego ojca. Ja mam tylko jedno dziecko i jeszcze nie przyszło ono na świat – stwierdziłam bez emocji.

Zmiął papirus w dłoni.

- Nikt tego nie zatwierdzi – ostrzegł mnie, ale jednocześnie widziałam krople potu na jego twarzy.

Formalnie moje rozwiązanie było całkowicie sankcjonowane prawem. Określiłam w dokumencie jasno, że wyrzekam się Hermiony w momencie, gdy urodzę kolejne dziecko płci żeńskiej. Nawet jeśli tym razem przyszedłby na świat syn, wciąż trzymałabym Menelaosa w szachu przez kolejne dwie dekady – do końca swoich płodnych lat. Jeśli nadal chciał panować w Sparcie, musiał zaakceptować moje warunki.

Część mnie zdawała sobie oczywiście sprawę, że mój adoptowany brat jest w ojczyźnie niezwykle popularny zarówno wśród arystokracji jak i prostego ludu, i że zapewne skoro tylko wróci, wykreuje mnie na banitkę, zdrajczynię i cudzołożnicę, co mi na pewno nie pomoże w dochodzeniu swoich roszczeń. Niemniej istniała możliwość, że będzie ostrożny i wpłynie na Agamemnona, by także nie robił żadnych gwałtownych ruchów w polityce.

A Agamemnon – jakkolwiek ambitny i żądny wpływów – naprawdę troszczył się o swego młodszego brata i liczył się z nim, więc żadnych ryzykownych działań nie podejmie. Przynajmniej nie od razu. Trojanie zyskają czas na znalezienie sojuszników poza Helladą i kiedy dojdzie do czynów, nie będziemy musieli się martwić żadnym zagrożeniem ze strony Myken.

- Radziłabym ci mimo wszystko zabrać dokument – poradziłam słodkim głosem.

Menelaos westchnął.

- Wezmę go – zdecydował – ale spodziewaj się, że tylko opóźnisz w ten sposób nieuniknione.

- Niby co jest nieuniknione? – zapytał ze swojego tronu Parys.

Mój były mąż posłał mu tylko zmęczone spojrzenie.

- Nie wiem. Ale mam przeczucie, że żadne z nas nie chce się dowiedzieć.

Odwrócił się i wyszedł z komnaty.

- Cóż... to by chyba było na tyle, jeśli chodzi o moją przyjaźń z Menelaosem – stwierdził Parys.

- I tak nie widywalibyście się zbyt często – zauważyłam przytomnie.

Książę poruszył się niespokojnie.

- Heleno... To, co powiedziałaś o Hermionie... Naprawdę tak o niej myślisz? – zapytał z niedowierzaniem w głosie.

Spojrzałam na niego.

- Oczywiście, że nie. Mogłam się jej pozbyć, gdy była w moim łonie po to tylko, żeby zrobić na złość ojczymowi, ale mimo wszystko chciałam ją urodzić. Nie żałuję, że donosiłam ciążę. Bogowie chcieli jej narodzin i życzę jej jak najlepiej. Ale w polityce czasami trzeba powiedzieć brutalne słowa, by nasi przeciwnicy zrozumieli, że walka wymknęła im się spod kontroli. – Bawiłam się sygnetem rodowym i obrączką ślubną. Symbolami moich dwóch domów. Nie mogłam mieć obu. Nie mogłam mieć naraz i Hermiony, i jej młodszego rodzeństwa.

- Nie czułam się dobrze, mówiąc te rzeczy – przyznałam – ale nigdy więcej i tak nie zobaczę Hermiony ani nie będę miała wpływu na jej życie, więc nie ma to większego znaczenia. Pozostaje mi jedynie walczyć o moje drugie dziecko, bym i dla niego nie stała się obcą matką. Rozumiesz?

Skinął głową.

- Tak. Choć sam nigdy bym ci nie kazał wybierać pomiędzy twoją pierworodną córką a naszą rodziną...

- Jednak musiałam wybrać – ucięłam. - Postanowiłam zostawić Hermionę, zanim cię w ogóle poznałam, i teraz pozostaje mi tylko trzymać się tego wyboru. Jeśli chcę mieć z tobą przyszłość, jeśli chcę wychowywać nasze dziecko razem z tobą, nie mogę oglądać się na życie, które porzuciłam.

Usiadłam z powrotem na tronie i siedzieliśmy w ciszy, dopóki nie rozległo się pukanie do drzwi.

Po chwili Klimene wpuściła do środka Feresa i Alkajosa.

- Prosiłeś, żebyśmy przyszli, więc jesteśmy, Aleksandrze! – zawołał wesoło jasnowłosy chłopak w stronę mojego męża, po czym schylił przede mną głowę. - Wasza książęca mość. Pozwolę sobie powiedzieć, że wyglądasz kwitnąco!

Alkajos postąpił za nim, odrobinę nieśmiało. Był trochę starszy – musiał być co najmniej w wieku moim i Parysa, jeśli nie Hektora – ale jednocześnie bardziej cichy i najwyraźniej wolał stać z boku. Nie miałam wątpliwości, że gdy w ich relacji przyjdzie do podejmowania poważnych decyzji, to Feres będzie miał więcej do powiedzenia.

- Wasze wysokości – schylił lekko głowę. - Dziękuję z całego serca za zapewnienie mi azylu w Troi.

Uśmiechnęłam się.

- To nie zaszkodzi Menelaosowi, jeśli nie wszystko pójdzie po jego myśli – odparłam. - Jako twoja prawowita królowa zwalniam cię z przysięgi wojskowej. Możesz jechać gdziekolwiek chcesz i z kim chcesz. Niemniej radziłabym ci nie wychodzić na miasto przynajmniej do odpłynięcia posłów przez kilka najbliższych dni. Sezon polowań na dezerterów mój były małżonek zapewne uznał za otwarty – ostrzegłam.

Śniady chłopak oblizał nerwowo wargi.

- Będę zatem ostrożny... ale czy Feres nie stanie się celem ludzi króla, skoro Jego Królewska Mość nie będzie mógł uderzyć bezpośrednio na mnie? – zerknął z niepokojem na swojego towarzysza, który tylko przewrócił oczami.

- Włos mu z głowy nie spadnie – zapewnił Spartanina Parys. - Menelaos wie, że robiąc Feresowi krzywdę wywołałby tylko niepotrzebną złość, i gniew mojego ojca za atak na mojego bliskiego przyjaciela.

- Dodam, że Menelaos nie ma w naturze bycia skrytobójcą – dodałam. - Zdążył poza tym sam poznać Feresa, i zupełnie nie leżałoby w jego charakterze, gdyby postanowił go zabić dla prywatnej zemsty.

- Najlepiej po prostu zostańcie na pałacowych pokojach – podsunął mój mąż. - Jeśli któryś z Hellenów was tknie, ojciec nie puści go żywego do ojczyzny. Mogę wam to przysiąc. Tymczasem, Feresie – powiedział w stronę przyjaciela – ja i Helena poprosiliśmy cię o przysługę, ale pamiętaj, że nie musisz nam jej wyświadczać.

Młodszy chłopak potrząsnął głową.

- Chcę to zrobić, Aleksandrze. Gdy byłem dzieckiem, uratowałeś mi życie, a po tym gdy wróciłeś z księżniczką do Troi, zawsze mogłem liczyć na twoje wsparcie, niezależnie od tego, co inni o tym myśleli. Czas, bym odpłacił się tym samym. Zrobiłbym dla ciebie wszystko, wiesz o tym? – zapewnił z pasją.

Chrząknęłam znacząco, dając do zrozumienia, że jego dwuznaczności mnie drażnią.

- Wszystko bez zawahania i zająknięcia – podkreślił chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy i okazując, że moje zdanie w tej kwestii nie zupełnie go nie interesuje.

Postanowiłam zachować się dojrzale i puściłam tę prowokację mimo uszu.

Parys uśmiechnął się lekko.

- Dziękuję. Fakt, że ludzie za nami stoją wiele dla mnie znaczy.

- Powiedzcie Pirzrze, aby was gdzieś zakwaterowała – poleciłam. - Musimy wszyscy odpocząć przed jutrem.

Mężczyźni skłonili się i wyszli.

- Wiesz – powiedziałam z namysłem, gdy zamknęły się za nimi drzwi – nie sądziłam, że twój najlepszy przyjaciel kiedykolwiek rzuci swój styl życia i wyprowadzi się od heter. Mówiłeś mi, że kiedyś sam mu zaproponowałeś pieniądze i lokum, ale machnął na to ręką.

- Nie potrzebował moich pieniędzy. Z jego urodą, to on wybierał... sponsorów, a nie oni jego. Wiele osób próbuje desperacko uciec od życia tego rodzaju, ale on akurat świadomie się go trzymał – odparł Parys.

- Zatem co się zmieniło?

Książę uśmiechnął się zagadkowo.

- Cóż... widziałaś. Najwyraźniej znalazł w końcu prawdziwą miłość. Wszędzie chodzą teraz razem.

Uniosłam sceptycznie brwi.

- Znają się dwa tygodnie. Naprawdę myślisz, że to się utrzyma? A co dopiero, że to „prawdziwa miłość"?

Ujął moją rękę.

- Kiedy cię pocałowałem po raz pierwszy, też znaliśmy się dwa tygodnie – zauważył miękko – a jednak już wtedy wiedziałem, że to na zawsze.

Spojrzałam mu w oczy i utonęłam w mglistym błękicie jego tęczówek.

- Przyznaję, ja nie wiem, co wtedy o nas myślałam. Ale... chyba przewidziałam nasze małżeństwo w dniu, gdy się poznaliśmy, pamiętasz?

Roześmiał się, a biel jego uśmiechu poraziła mnie, tak samo jak wówczas.

- Nie mógłbym zapomnieć – odparł i ujął dłonią mój policzek. - Tamten poranek odmienił na zawsze moje życie...

I moje również, pomyślałam.


- Witam zgromadzonych dostojników Troi oraz posłów helleńskich! – ogłosił Priam, zasiadają na tronie w sali narad. - Podczas dzisiejszego zebrania omówimy ostatnią, delikatną kwestię, która ostatnimi momentami budzi niepokój, a mianowicie... to czy moja synowa, księżniczka Helena, powinna dalej mieszkać w murach tego miasta. – Rzucił mi przepraszające spojrzenie.

Moje małżeństwo z Parysem wprowadzało dyplomatyczny chaos między Troję i Helladę, zwłaszcza Koalicję Achajów. Nawet gdybyśmy wypracowali z Menelaosem porozumienie, sprawa musiała być poddana szerszemu osądowi możnych. Za dwa dni poselstwo miało odpłynąć, zatem dziś należało ją ostatecznie rozstrzygnąć.

W pomieszczeniu byli obecnie Menelaos i Odyseusz, mając u boku Antenora jako stronnika. Ja stałam po przeciwnej stronie komnaty razem z Parysem i Hektorem. Bracia mówili mi, że nie muszę być obecna i narada tylko niepotrzebnie mnie zestresuje, ale zdecydowałam się w niej mimo to uczestniczyć. Chciałam na własne oczy widzieć przebieg sytuacji.

Deifobos stał obok nas, tuzin dostojników oraz książęta Helenos i Troilos trzymali się obu stron króla, nie utożsamiając się z żadną z politycznych frakcji.

Nie czułam strachu. Wiedziałam, że wobec ostrego sprzeciwu trzech synów, Priam mnie nie odeśle – martwiłam się jedynie, iż jeśli jego główni doradcy będą mi przeciwni, prędzej czy później zaczną sprawiać mnie i Parysowi kłopoty. Należało ich więc przekonać do poparcia naszej sprawy.

- Pragnę przypomnieć, że niezależnie od dzisiejszej decyzji, Jej Książęca Mość pozostanie w Troi przynajmniej przez najbliższe trzy miesiące, do czasu narodzin swego dziecka i same ustalenia będą wstępne – powiedział król, po czym obrócił się w stronę Hellenów i Antenora. - Drogi szwagrze, zechcesz przedstawić punkt widzenia naszych gości?

Teść Laodyki wyprostował się.

- Jakkolwiek ani Jej Wysokość, ani książę Parys nie chcieli obrazić Hellenów, cała sytuacja mocno zakłopotała naszych gości – oznajmił. - Obawiają się, że w przyszłości sytuacja księżniczki Heleny może przyczynić się do aktów agresji ze strony Troi na ziemie Sparty. Nie próbuję tutaj nikogo oskarżać o takowe plany, stwierdzam jedynie, że w oczach naszych gości istnieje taka możliwość i bardzo ich to martwi. Koalicja Achajów nie dążyła do podobnego układu dynastycznego. Księżniczka jako powinowata ich głównego wodza, króla Agamemnona, mocno ogranicza swoją obecnością w Troi ich asertywność polityczną. To wszystko może spowodować obniżenie zaufania do nas i napięć w kontaktach, zarówno dyplomatycznych jak i tych handlowych oraz społecznych – wyliczył. - I to nie tylko ze strony Hellenów. Każdy nasz kolejny potencjalny sojusznik będzie podchodził do nas ze sceptycyzmem, obawiając się, że ich bliscy zostaną... proszę wybaczyć mi to słowo... w y k r a d z e n i   i wykorzystani w zagrywkach przez trojański dom królewski.

- Co zatem proponujesz, wuju? – zapytał stojący koło mnie Hektor, krzyżując ramiona na piersi.

- Jej Książęca Mość powinna wyjechać po urodzeniu dziecka – odpowiedział Antenor, patrząc Priamowi prosto w oczy. - Najlepiej by było, gdyby została zwrócona królowi Menelaosowi. Rozumiem jednak, że nie chcesz jej odbierać swemu synowi... Ostatecznie mogliby wyjechać razem poza miasto, gdzieś gdzie uznają za słuszne, do Egiptu lub na wschód. Obie te rzeczy zażegnałyby groźbę konfliktu i zachowałyby honor Troi w oczach Hellenów.

Mówił tak zbolałym głosem, że prawie uwierzyłam w tę jego gadkę. Jednak wiedziałam, że Antenorem kieruje wyłącznie chęć zysków – na współpracy z moimi rodakami zbił fortunę i zerwanie kontaktu zwyczajnie by go zrujnowało. Nie wspominając już o tym, że jako mieszkaniec Troi okazywał wręcz nieprzyzwoite poparcie wobec naszych przeciwników. Antenor był zwykłym sprzedawczykiem, a do tego jawnym szpiegiem wroga. Nie miał najmniejszych praw mówić o honorze.

Priam przeniósł spojrzenie na helleńskich posłów.

- Chcecie coś dodać? – zapytał.

Menelaos podniósł wzrok.

- Mogę powiedzieć od siebie, że odrywanie mojej dawnej małżonki od jej nowej rodziny nie jest mi miłe – powiedział. - Na razie nie umiem przewidzieć długoterminowych następstw jej pozostania tutaj dla kontaktów Achajów z twymi poddanymi, panie, lękam się jednak o los mego królestwa. Jeśli Helena będzie utrzymywała swoje roszczenia do tronu Sparty, w przyszłości może dojść do ostrego konfliktu o sukcesję między moją córką a dziećmi twego syna, wasza królewska mość. Nie chciałbym, aby mój kraj stał się satelickim państwem podległym władcom, których Spartanie sobie nie wybrali, tak samo jak nie chcę, by moja córka straciła swe dziedzictwo. Ufam, że rozumiesz mój punkt widzenia, panie.

Mój teść skinął w milczeniu głową, a potem zwrócił się do Odyseusza:

- A ty, książę Itaki? Jako niezależny obserwator... jak widzisz tę sprawę?

Mężczyzna westchnął i splótł ręce za plecami.

- Kwestia jest złożona – powiedział w końcu. - Z formalnego punktu widzenia związek Heleny i księcia Parysa został zawarty za obopólną zgodą i jest prawomocny. Z drugiej zagraża stabilności stosunków między Troją i Helladą. Król Agamemnon na pewno uzna go za zniewagę, a wraz z nimi pozostali wodzowie achajscy. Może dojść do blokad handlowych i agresywnej polityki wobec Trojan przebywających na tamtych ziemiach albo wręcz do agresji wojsk i napadów łupieżczych na twe podgrodzia, panie. – Pokręcił głową. - Moim zdaniem Jej Książęca Mość powinna opuścić to miasto w ciągu pół roku i wrócić do Sparty. Pomysł pana Antenora, by ona i książę udali się na swego rodzaju dobrowolne wygnanie, jest warty rozważenia, ale obawiam się, że nawet wtedy spojrzenie moich rodaków na Troję nadal nie będzie przychylne. Tylko powrót mojej kuzynki do domu pierwszego męża jest w stanie z dużym prawdopodobieństwem usunąć większość zagrożeń.

Zapadła cisza. Priam poruszył się i wziął głęboki oddech.

- Dziękujemy za twe stanowisko. Teraz pozwólmy wypowiedzieć się moim synom... i samej Helenie. – W jego głosie brzmiało wahanie, zapewne nieczęsto kobiety wypowiadały się w Troi na zgromadzeniach państwowych, sama moja obecność na sali budziła szepty ludzi. Skoro jednak uważałam się za królową, musiałam się tak zachowywać.

Tymczasem skinieniem głowy dałam Hektorowi znak, by to on zaczął. Książę postąpił kroku do przodu i powiódł wzrokiem po komnacie.

- Nie mogę twierdzić, że przewidywania moich rozmówców się nie sprawdzą – zaczął. - Nie znam przyszłości, to wszystko może się wydarzyć. Jednak... nie musi. Oni też nie wiedzą na pewno, co przyniesie los! Może wkrótce Achajowie będą mieli inne problemy niż niechciane powiązania z Troją? Zastanówmy się, czy wobec bliżej niesprecyzowanych perspektyw, mamy poświęcać dobro mojego brata i jego żony?! – Możni wpatrywali się w następcę tronu, wszyscy słuchali w skupieniu. Chłopak kontynuował. - Przypomnę, że moja szwagierka jest wolną kobietą i nie ma nad sobą władzy ojca, brata czy wuja! Nie jest też dłużej żoną króla Menelaosa, a on nie jest z nią spokrewniony, nie może więc zachować nad nią jakiegokolwiek wpływu. Skoro nad księżniczką nie było męskiego opiekuna, prawo zarówno w Sparcie jak i Troi zezwalało jej na samodzielny wybór męża. Poślubiła mojego brata, a on pragnie, by pozostała przy nim. Jak w ogóle śmiecie dyskutować o tym, czy powinna zostać odesłana do swojej ojczyzny czy nie? – Spojrzał surowo na Antenora, a potem na możnych przy tronie, którzy wyglądali na zmieszanych. - Kim jesteście, by decydować o życiu swych władców?! Książę Parys i księżniczka Helena zeszli się z woli losu i nie istnieje prawo, które by im tego zabraniało. Nawet gdyby jej pierwsze małżeństwo było ważne, podjęła decyzję by je zakończyć, i o ile wiem na to także spartańskie statuty zezwalają. Stała się członkiem trojańskiej dynastii, a wy zastanawiacie się jak obejść królewski majestat i odesłać ją, by zadowolić naszych przeciwników?! – Podniósł głos, który zaczął odbijać się echem od ścian. - Jesteśmy bogatym i potężnym miastem. Naszych murów nie da się sforsować. Książę Odyseusz zagroził atakami na podgrodzia. Wiecie, co ja powiem? Niech zniszczą pola, spalą chaty... Nasi poddani i tak schowają się w mieście, a my mamy dość bogactwa, by sprowadzić zbiory z południa i materiały do budowy nowych domów! Helleni mogą nam utrudnić życie, ale nigdy nas nie zwyciężą! – Uśmiechnął się złośliwie. - Zastanówcie się, czy naprawdę chcecie ustąpić zbiorczym królestwom, które w pojedynkę nie są nawet warte naszej uwagi. Kto zdobył jeden skarb, wyciągnie rękę po więcej. Dziś chcą żony mojego brata... ale może jutro zażądają waszych własnych córek. Tego chcecie?

Rozległ się pomruk aprobaty, niektórzy zaczęli kiwać głowami na znak zgody ze słowami księcia, ale wielu – w tym sam Priam – wciąż miało niepewność na twarzach. Zasieliśmy ziarno, ale musiało ono jeszcze zakiełkować.

Położyłam Hektorowi dłoń na ramieniu.

- Dziękuję ci – powiedziałam głośno. - Sama nie ujęłabym lepiej pewnych spraw. – Posłałam zebranym na sali słaby uśmiech. - Nie będę mówiła długo, bo nie jestem w tym dobra. Mój szwagier poruszył zresztą wszystko, co chciałam byście wiedzieli. Przypomnę więc tylko jedno: jestem córką królowej Sparty. Moi bracia nie żyją, tron powinien być mój. W moim kraju przyjęto jednak, że rządzi mąż władczyni, nie ona, a Parys jest cudzoziemcem i nie może tam panować, stąd ten impas polityczny, w którym tkwimy. W Troi kobiety w ogóle nie mają praw dziedzicznych do korony, dlatego nie proszę tu nikogo o wsparcie. Jestem kandydatką do tronu, a nie królową, i potrafię pogodzić się z tym, że na nim nie zasiądę. – Wzięłam głęboki oddech. - Proszę jednak, by traktowano mnie jako prawowitą dziedziczkę, a nie jak niewolnicę, którą można sprzedać. Szafowanie moją wolnością to bezprawie. Trojanie dbają o swój wizerunek w oczach sąsiadów? A co ci sąsiedzi powiedzą, gdy się rozejdzie, że królewska krew nic tu nie znaczy, a żona księcia, która sama wybrała miasto na swój dom, została oddana w ręce uzurpatorów swego tronu ze zwykłego strachu? – Celowo pozwoliłam, by głos mi zadrżał na ostatnim zdaniu. W oczach swego teścia i jego doradców, a nawet Odyseusza widziałam autentyczne poruszenie całą moją wypowiedzią.

Spuściłam skromnie wzrok, ale w duchu uśmiechnęłam się triumfalnie. Zyskałam sobie sympatię zgromadzonych, tak jak zamierzałam.

- Nasi goście i mój wuj próbują nas wszystkich przekonać, że powinniśmy działać dla dobra miasta – odezwał się tymczasem Parys. - Ale... czy zastanawialiście się może, co samo miasto o tym myśli? Ojcze – spojrzał na Priama – czy zechcesz usłyszeć, co twój lud ma do powiedzenia w tej kwestii?

Rozległy się pytające szepty wśród zebranych, aż król krzyknął głośno „Cisza!". Następnie łagodnie skinął głową.

- Jeśli tylko moi poddani chcą mówić, zawsze chętnie ich wysłucham – zgodził się.

Parys gestem nakazał strażnikom, by otworzyli drzwi. Po chwili pięciu mężczyzn, z którymi lubił chodzić do karczmy, weszło do środka. Ich ubiór był schludny, ale skromny, wskazywał, że są z niższych warstw społecznych, i to raczej rzemieślnikami niż kupcami. Może poza idącym na przodzie Feresem, który miał na sobie tunikę z błękitnego jedwabiu.

Grupa zatrzymała się i pochyliła głowy przed Priamem.

- Wasza królewska mość – powiedział Feres swoim aksamitnym głosem.

Priam milczał, ale widziałam, że inni krzywią się i szepczą głośno między sobą. Hektor spojrzał na mnie i Parysa z niedowierzaniem.

- Naprawdę ze wszystkich ludzi, musieliście poprosić   j e g o ? – jęknął. - Już przegraliśmy...

Mój mąż tylko uśmiechnął się pod nosem.

- Trochę więcej wiary w ludzi, bracie.

- Trudno mi uwierzyć, że akurat on przekona ich do siebie – syknął Hektor. - Mają go za zniewieściałego.

- Bo mieszkał z heterami?

- Bo połowa mojego oddziału z nim spała!

- A ktoś ich do tego zmuszał? – zapytałam, i starszy książę umilkł.

Mówiąc o „swoim oddziale", miał na myśli mężczyzn na ogół starszych od Feresa, z reguły niewiele starszych, ale to w zupełności wystarczyło, by jako młodszy od nich w relacji, zyskał opinię „zniewieściałego". Osobiście wątpiłam jednak, by obiekt naszej rozmowy przejmował się szczególnie cudzym osądem.

Pokręciłam głową ze znużeniem.

- Na twoim miejscu wymieniłabym swoich żołnierzy, jeśli nie pasuje ci ich zachowanie – stwierdziłam. - A jeśli chodzi o Feresa... Mimo tej negatywnej opinii ludzie nie przestają do niego lgnąć. Przyszło ci do głowy, że to może kwestia nie tyle urody, co charyzmy?

Chłopak spojrzał na przyjaciela Parysa, który trzymał głowę prosto, spoglądając swemu władcy prosto w oczy. Biły od niego spokój i pewność siebie.

- Prawda – przyznał niechętnie Hektor.

- I wygląda jakby zrodził się z krwi bogów. Zobacz, nie chcą na niego patrzeć, ale zarazem nie umieją oderwać wzroku – dodałam.

Większość ludzi w pomieszczeniu miała śniadą karnację. Ludzie z płowymi włosami oraz jasną skórą i oczami jak Priam, Parys, Helenos, Troilos, ja czy Menelaos stanowili niewielki odsetek społeczny i rodzili się głównie w bogatych rodach. Wierzono, że jest to znak pochodzenia od bogów.

Feres był dzieckiem rolnika, a jednak jego cera przypominała kość słoniową, oczy – płatki chabrów, a włosy o odcieniu pereł wyjętych z muszli miał jaśniejsze niż którekolwiek z nas. Wszystko w tym wyglądzie mówiło, że nosi w sobie błogosławieństwo ze strony Olimpu. Ludzie może nie chcieli go wysłuchać, ale patrząc na niego czuli, że  p o w i n n i.

- Przybyłem do Troi na stałe, gdy miałem piętnaście lat, po tym gdy uciekłem z domu swojego ojca – zaczął młodzieniec. - Przez ten czas widziałem z daleka wielu trojańskich dostojników, innych sam poznałem, o innych tylko słyszałem. Muszę przyznać... było mi dobrze w tym mieście. – Uśmiechnął się do Priama. - Jesteś naprawdę sprawiedliwym władcą, panie, a twoi zarządcy nikogo nie wyzyskują. Uczyniłeś miasto bogatym i szczęśliwym. Ludzie cię kochają, jak również twoich synów.

Zaczerpnął oddech i po chwili kontynuował.

- Jednak królowie mieszkają w pałacach, a poddani nie zawsze są pewni, czy się o nich pamięta. Niemniej książę Aleksander zawsze pamiętał. Poznałem go, gdy uratował mi życie, gdy byłem dzieckiem, jednak czas miał pokazać, że to spotkanie nie było ostatnim. Wasza królewska mość, gdy zapytasz kogokolwiek na ulicy, który książę w pałacu jest ich ulubieńcem, odpowiedzą ci, że Parys. Nie dlatego, że wsławił się bohaterskimi czynami, choć kilku bez wątpienia dokonał, ani nie dlatego, że widzimy w nim przyszłego króla. Kochamy go, bo jest naszym p r z y j a c i e l e m. Ponieważ nie dba o podziały klasowe i traktuje wszystkich na równi. Ponieważ jest serdeczny i zawsze chętnie udziela nam pomocy, gdy mamy problemy z załatwieniem formalności. Ludzi cieszy jego towarzystwo, a jeszcze bardziej to, że znalazł w życiu szczęście i tak kochającą go żonę jak księżniczka Helena.

Umilkł, a jeden z pozostałych trzech młodych mężczyzn stanął koło niego.

- Wasza królewska mość – zwrócił się do Priama – żaden z nas nie zna się na polityce i nie wiemy, co dokładnie jest omawiane na tej naradzie. Ale to, co wiemy na pewno to, że nasz książę zasługuje na szczęście. Nie chcemy, by mu je odebrano. Jak powiedział mój przedmówca, uważamy twego syna, panie, za jednego z nas. Nie chcemy, aby został zmuszony do wyrzeczenia się kobiety, którą kocha, dla rzekomego dobra ogółu. Tym bardziej nie akceptujemy, by on i jego żona mieli opuścić Troję, bo naszym sąsiadom nie podoba się obecność tutaj Jej Książęcej Mości.

- Królowie powinni być gotowi poświęcić swoje dobro na rzecz kraju – odezwał się kolejny z młodzieńców dołączając – ale poddani również powinni w potrzebie stanąć murem za swymi królami. I my tak dzisiaj robimy. Nie chcemy ofiary ze strony księcia. Jeśli ma nadejść zagrożenie... będziemy walczyli z nim w imię Ich Książęcych Mości i rodziny królewskiej. Nie oddalibyśmy swoich własnych bliskich Achajom, więc dlaczego mielibyśmy poświęcać małżonkę twego syna, panie?

Pozostali dwaj mężczyźni zrównali się z towarzyszami i przytaknęli głośno na znak zgody. W oczach całej piątki płonął ogień.

Priam oparł się o tron z zamyśloną twarzą. Antenor i Odyseusz wyglądali na... zaniepokojonych. Nie wzięli w ogóle pod uwagę solidaryzowania ludu ze mną i Parysem, a teraz zdali sobie sprawę, że są na przegranej pozycji.

Po chwili jeden z młodszych dostojników chrząknął nerwowo.

- W istocie te argumenty dają do myślenia – przyznał. - Wszystko, co moi poprzednicy powiedzieli powinno być rozważone. Mówiąc szczerze, też sympatyzuję w dużej mierze z księciem Parysem. Niemniej... – zawahał się – ...martwię się perspektywą konfliktu zbrojnego. Szanuję głęboko, że moi przedmówcy gotowi są walczyć, ale co z ludźmi, którzy nie chcą oddawać życia za tę sprawę? Książę Hektor powiedział, że miasto przetrwa i zgadzam się z nim w tej kwestii, ale czy wolno nam celowo narażać ludzi z podgrodzi i okolicznych wiosek? – Spojrzał niepewnie na resztę doradców.

Chcąc nie chcą, byłam zmuszona przyznać jego logice rację. Zerknęłam na Priama, ale jego twarz nadal była nieprzenikniona.

- Przepraszam... czy mogę zabrać głos? – spytał nieoczekiwanie książę Helenos.

Król natychmiast odwrócił się w stronę syna.

- Naturalnie, mój drogi! Jakie masz zdanie?

Chłopak nerwowo łamał sobie palce.

- Miałem niedawno sen.

Wszyscy momentalnie skupili na nim wzrok. Snów Helenosa nie traktowano zwyczajnie. Jako małe dziecko zgubił się w świątyni Apolla i spędził w niej noc. Po tym wydarzeniu zdarzyło mu się mieć  p r z e c z u c i a, a dwukrotnie śnił rzeczach, które później wydarzyły się naprawdę.

- Co widziałeś? – zapytał Priam.

- Hektora i Troilosa walczących z dziesiątkami wrogów.

- Mieli na sobie achajskie zbroje? – spytał rzeczowo Parys.

Jego młodszy brat potrząsnął głową.

- Nie pamiętam. Ale wszyscy padli martwi, a Hektor i Troilos stali nad nimi z zakrwawionymi mieczami... Spytałem kapłana, co oznacza mój sen.

- Co powiedział? – zapytał Antenor, marszcząc brwi.

- Że Trojanie będą toczyć wojnę. Nie wiem z kim, ale... jak długo Troilos i Hektor lub jeden z nich pozostanie przy życiu, nasze miasto nie upadnie – wyjaśnił młodzieniec.

- Zatem... Achajowie mogą wypowiedzieć nam wojnę. I może się wydarzyć wszystko – stwierdził beznamiętnie Priam.

- Ojcze, nie wiem, czy w istocie z Achajami będę toczyć tę wojnę, ale wiesz, że dam radę poprowadzić nas do zwycięstwa, prawda? – wtrącił Hektor.

Król uśmiechnął się do swego następcy.

- Wiem... – Wyprostował się. - Ci z możnych trojańskich, którzy opowiadają się za opuszczeniem miasta przez księżniczkę, niech wystąpią!

Na środek sali weszli Antenor, a spośród doradców dołączyli doń jego brat i kuzyn oraz trzeci człowiek, którego nie znałam. Skłonili się przed królem, po czym wrócili na swoje miejsca.

- Teraz niech pokażą się ci, którzy uważają, że powinna zostać!

Mój mąż i wszyscy jego bracia obecni w komnacie wystąpili, a wraz z nimi dziewięciu pozostałych dostojników spod tronu.

Chłopak, który komentował przemowę przyjaciół Parysa wstrzymał się z określeniem stanowiska, ale i bez niego przewaga mojego stronnictwa była miażdżąca. Nie spodziewałam się mimo wszystko, że większość zagłosuje za mną. Poczułam jak w moim sercu mieszają się radosne niedowierzanie i ulga.

Widziałam, jak Antenor gorzko przełyka ślinę. Menelaos wbił wzrok w podłogę. Z trudem powstrzymywałam triumfalny uśmiech.

Książęta stanęli na powrót koło mnie.

- Przyznaję, myliłem się w sprawie Feresa – powiedział do mojego męża Hektor. - Miałeś dobry plan z poproszeniem o pomoc jego i reszty waszych przyjaciół. – Westchnął. - Ludzie naprawdę cię kochają...

Parys spojrzał na brata.

- Ciebie też – odparł. - Mogę być ulubieńcem pospólstwa... ale wiesz, że arystokracja i wojsko kocha tylko ciebie? – Obaj parsknęli śmiechem, a ja cieszyłam się w duchu, że najwyraźniej napięcie między nimi zniknęło i znowu ze sobą rozmawiają.

Tymczasem Priam dał ręką znak, że chce mówić.

- Po wysłuchaniu wszystkich opinii podjąłem decyzję – ogłosił. - Nic w polityce nie jest ostatecznego, więc być może za jakiś czas będziemy musieli powtórzyć tę naradę. Ale na dzień dzisiejszy... uznaję roszczenia króla Sparty do osoby mojej synowej za bezzasadne. Ogłaszam też, że Jej Książęca Mość może pozostać w Pergamie razem z moim synem, jak długo oboje będą tego chcieli.

Zwycięstwo!


Ostatni dzień przed odpłynięciem Hellenów był spokojny i cichy. Spędziłam popołudnie w towarzystwie Andromachy i Bryzeidy, bo starsza z księżniczek prosiła mnie o rady dotyczące prowadzenia domu i obowiązków gospodyni, do których – jak powiedziała – zamierzała się teraz zabrać „na poważnie".

W ostatnich dniach ona i Hektor skonsumowali małżeństwo. Cieszyłam się z tego – skoro zaczął zbliżać się do żony, jego relacje ze mną i Parysem miały szansę na nowo stać się stabilne. Nie chciałam tracić przyjaciela, ale zarazem źle się czułam z myślą, że cierpi będąc blisko mnie i zarazem nie mogąc mnie mieć. Skoro postanowił zbliżyć się do żony, liczyłam, że wkrótce Andromacha poskłada jego rozbite serce. Była uroczą dziewczyną i nie wyobrażałam sobie, aby miało się jej nie udać.

Wieczór dawno już zapadł, gdy wróciłam na swoje komnaty. Drzwi do pokoju Klimene były uchylone i mogłam zobaczyć, że gra w kości z Feresem. Alkajos siedział obok chłopaka i obejmował go ramieniem. Cała trójka głośno się śmiała, mieli zarumienione policzki i roziskrzone oczy.

Nie przeszkadzałam im i ruszyłam dalej. Wkrótce jednak usłyszałam podniesione głosy należące do Akamasa i Laodyki i mogłam dostrzec, jak para kłóci się zawzięcie, stojąc w jednym z bocznych korytarzy. Schowałam się we wnęce ściany, obserwując rozwój sytuacji. Moja szwagierka wyglądała na mocno zirytowaną.

- ...już ci mówiłam, że nie jestem w stanie nic zrobić w sprawie twojej babki! Ajtra została wyzwolona, ale jest powiernicą Heleny i zna zbyt wiele sekretów Pergamu. Ani Helena, ani mój ojciec nigdy nie zgodzą się na jej wyjazd!

- R o z u m i e m. Nie przyszedłem znów prosić, byś się za nią wstawiła.

- Więc czego chcesz?

Chłopak dotknął jej policzka.

- Wiesz, co do ciebie czuję. Sama też powiedziałaś, że mnie kochasz – szepnął miękko. - Nie chcę, byś myślała, że używałem naszego związku jako środka do celu. To, co się wydarzyło, było dla mnie prawdziwe. – Umilkł na moment, zbierając słowa. - Chciałbym, abyś popłynęła ze mną do Aten – wyznał w końcu.

Moja szwagierka zesztywniała.

- Ale... co?

- Mój brat dąży do tego, byśmy odzyskali tron naszego ojca. Możemy zostać władcami Aten. Proszę, stój u mego boku, gdy to się stanie. Bądź moją królową! – W jego głosie brzmiała pasja.

Obserwując twarz Laodyki zobaczyłam, że rozjaśnia się ona radością i uczuciem. Ale chwilę później odbiła się na niej rezygnacja.

- Nie mogę – powiedziała.

Chłopak chwycił jej nadgarstki.

- Dlaczego nie? Wczoraj wyznałaś mi miłość!

- Kocham cię! – krzyknęła. - To  j e s t  prawda! Ale... – westchnęła i przymknęła oczy. - To by się nie udało. Jestem dziesięć lat starsza...

- I co z tego? Wcześniej ci to nie przeszkadzało!

- Mamy inne spojrzenie na świat. Twoje dopiero się kształtuje. Uwielbiasz dobrą zabawę i ryzyko, ale w końcu ci się to znudzi. I zobaczysz, że wolałbyś przy tobie posłuszną i skromną kobietę. – Ponownie westchnęła. - Akamasie, wiem jaka jestem. Skupiona na sobie, hedonistyczna, próżna, rozrzutna i rozwiązła. Ateńczycy cenią ciche królowe. Nie polubiliby mnie. I ty też w końcu straciłbyś cierpliwość... A poza tym, nigdy nie umiałam być wierna jednemu mężczyźnie... czy kobiecie.

- Wcale o to nie proszę! Też nie umiem być wierny! – wykrzyknął jej rozmówca. - Ale nie musimy być dla siebie tymi jedynymi. Wystarczy mi, że będę tym  n a j w a ż n i e j s z y m... jak ty byłabyś ta najważniejsza dla mnie – powiedział z uczuciem. - Zrobię wszystko, byś była ze mną szczęśliwa. Proszę, pozwól mi prosić Priama o twoją rękę. Oboje wiemy, że się zgodzi.

Choć słowa księcia i desperacja na jego obliczu do głębi poruszały moje serce, czułam w sobie, że Laodyka podjęła już decyzję. Pocałowała go w kącik ust, a potem odsunęła się.

- Przepraszam, ale Troja to mój dom. Nie umiałabym żyć w Atenach... – stwierdziła. - Wiem, jak twoi poddani cenią sztywne zasady i etykietę, a ja kocham wolność i jestem zaprzeczeniem wszystkiego, czego by chcieli od żony króla. Nie pojadę, Akamasie. Między nami wszystko skończone.

Odwróciła się w stronę ściany. Mój niedoszły pasierb wyciągnął rękę, chcąc dotknąć jej ramienia, ale zatrzymał się w pół gestu. Westchnął głęboko, a potem obrócił się i odszedł. Siostra Parysa ukryła twarz w dłoniach.

Zbliżyłam się do niej i objęłam ją delikatnie.

- Laodyko, co się dzieje?

Opuściła ręce i potrząsnęła głową, ale ja nie zamierzałam tak łatwo się poddać.

- Każdy z nas boi się nieznanego – powiedziałam łagodnie. - Wiem, co mówię, bo też się bałam przyjechać do Troi... Tego, że twoi rodzice albo poddani mnie nie zaakceptują. Ale przyjęto mnie z szacunkiem i czuję się tu dziś szczęśliwa oraz kochana. – Urwałam i zbierałam przez chwilę słowa. - Ateny są inne niż Troja, ale to nie znaczy, że nie znalazłabyś w nich swojego miejsca. Dla miłości warto jest zaryzykować... Uwierz, nie chcę, byś pojechała. Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałam, jeśli byś nas opuściła, tęskniłabym każdego dnia – przyznałam szczerze. - Jednak zależy mi na twoim szczęściu. Skoro kochasz Akamasa... i skoro on kocha ciebie... a uwierz, nie prosiłby z własnej woli, byś mu towarzyszyła, gdyby było inaczej... powinnaś podążać za swoimi uczuciami. Wiele kobiet chciałoby mieć ten wybór, co ty teraz. Masz szansę na szczęście, której większość królewskich córek nigdy nie dostaje!

Dziewczyna milczała. Kiedy w końcu się odezwała, jej głos był wyprany z emocji.

- To nie jest tak, że nie chcę. N i e  m o g ę  wsiąść na okręt. – Spojrzała mi w oczy. - Moja krew nie przyszła.

Potrzebowałam chwili, by zrozumieć.

- To byłoby dziecko... Akamasa? – upewniłam się ostrożnie.

Laodyka skinęła głową. Usiłowałam szybko zebrać myśli.

- Ale w takim razie, jest o wiele za wcześnie, byś wiedziała na pewno... – oceniłam. - Znacie się ile...? Trzy tygodnie?

Jęknęła.

- Zawsze przychodziła... Zawsze od szesnastu lat w tych samych irytująco regularnych odstępach...! A teraz nie przyszła! – Wzięła głęboki oddech. - Wiem, że jest zbyt wcześnie... Wiem, że nie mogę mieć jeszcze pewności... Ale jeśli istnieje choć cień szansy... nie mogę ryzykować. Zbyt długo na to czekałam...! – mówiła gorączkowo. - Dla swojego dobra, dla dobra dziecka... muszę zostać w Troi.

Ścisnęłam współczująco jej ramię.

- Rozumiem. Ale czemu nie powiedziałaś tego Akamasowi? Powinien wiedzieć, że będzie ojcem.

Księżniczka potrząsnęła głową.

- Owszem, powinien, i napiszę mu o tym, gdy dziecko już się urodzi... jeśli się urodzi. Ale nie wcześniej – zadecydowała. - Jeszcze zabrałby mnie siłą... a ja naprawdę nie mogę ryzykować! Zrobię wszystko, by zostać matką, rozumiesz? – Spuściła wzrok, jej twarz wypełniła udręka.

Nie mogłam jej potępić. Po tym, jak ostatnio omal nie poroniłam, rozumiałam ją w tej chwili aż za dobrze.

- Chyba się zakochałam, Heleno... – wyznała. - Czuję, że mogłabym odejść z Akamasem i zostać z nim bez względu na wszystko. Ale nie mogę. Po raz pierwszy w życiu coś mnie ogranicza... i jest to rzecz, której najbardziej na świecie pragnęłam! – Zadrżała.

Westchnęłam i przytuliłam ją.

- Wszystko będzie dobrze – przyrzekłam. - Nie jesteś w tym sama.

Odetchnęła głośno i oderwała się.

- Pójdę się położyć – powiedziała. - Porozmawiamy rano, dobrze?

Skinęłam głową i puściłam ją. Czułam się źle na myśl, że miałam jej związek za kolejną krótką przygodę, gdy tym razem czuła coś więcej, a jednak zdecydowała się zrezygnować z ukochanego i żyć ze złamanym sercem.

W tej chwili byłam wdzięczna bogom, że pozwolili mi zostać z Parysem. Nie wszyscy mieli szczęście żyć z ukochaną osobą tak długo jak ja – Laodyka właśnie traciła swoją miłość, Klimene nigdy jej nawet nie miała, choć była wolna, a moja nieszczęsna siostra była zmuszona bezradnie patrzeć, jak Agamemnon zabija jej męża. Mimo swojej burzliwej wczesnej młodości nie miałam naprawdę powodów narzekać na zły los.

Ruszyłam w stronę mojej komnaty małżeńskiej, ale zatrzymałam się raptownie przy otwartych drzwiach na widok rozmawiających ze sobą Parysa i Menelaosa. Cofnęłam się pośpiesznie w nieoświetloną strefę, obserwując uważnie obu moich mężów. Z ich twarzy przebijało psychiczne zmęczenie.

- Szczerze mówiąc, słyszałem o sobie w życiu gorsze rzeczy niż to, że jestem „zniewieściały" i zniewolony przez swoją żonę... więc zasadniczo przyjmuję twoje przeprosiny – powiedział Parys.

Menelaos nerwowo przeczesał dłonią włosy.

- Naprawdę nie chcę byście widzieli we mnie wroga – odrzekł. - Helena może mnie nienawidzić, jeśli chce, ale zawsze będzie dla mnie rodziną, i zawsze będzie w moim sercu. A ty jesteś moim przyjacielem. Wierz lub nie, ale chcąc was rozdzielić, próbowałem was oboje chronić!

Mój ukochany przełknął ślinę.

- Wierzę – odparł. - Ale nie oddam ci jej.

Król Sparty westchnął.

- Wiem. Wiem...

Przez chwilę milczeli.

- Nie znam przyszłości – stwierdził w końcu Menelaos – ale obawiam się, że gdy znów się spotkamy, Parysie, ty i ja będziemy wrogami. Tym razem prawdziwymi. – Spojrzał młodszemu mężczyźnie w oczy. - Póki to nie nastąpi... dbaj o nią. Niech będzie szczęśliwa. Tylko tego zawsze dla niej chciałem... choć nie potrafiłem ją kochać, jak powinienem był. Żyjcie w spokoju na ile to możliwe, i obyście mieli po tym dziecku wiele kolejnych.

Chłopak zbliżył się do niego.

- Tobie też niech się wiedzie. I niech twój syn zdrowo rośnie.

Zwarli się w krótkim uścisku.

- Podobno Tezeusz i Pejritoos poznali się walcząc ze sobą, a potem zawarli przyjaźń. Boję się, że nas czeka odwrotność tego – powiedział gorzko Menelaos, gdy odsunęli się od siebie.

- Ufajmy, że nie. A jeśli tak... – Parys wzruszył ramionami. - Bogowie przyprowadzili mnie do Heleny. Najwyraźniej oni tego chcieli. Nie nam się przeciwstawiać ich woli.

Mój były mąż skinął głową, a następnie skierował się do wyjścia. Gdy wkroczył na korytarz, zamknął za sobą drzwi i wtedy zobaczył mnie, stojącą obok w słabym świetle wpadających przez okno promieni księżyca. Wyprostował się i nawet w półmroku widziałam jak nerwowo przełyka ślinę, a oczy błyszczą mu od emocji.

- Zatem... – chrząknął nerwowo – ...to nasze pożegnanie?

- Na to wygląda – odparłam.

Patrzyliśmy na siebie w ciszy. Nie miałam pojęcia, co właściwie wobec niego czuję. Gardziłam nim kiedyś, gdy miałam go za marionetkę ojczyma, i teraz, gdy przez niego mogłam stracić wszystko, co ukochałam, ale w głębi serca nie umiałam go naprawdę znienawidzić. Był częścią mojego dzieciństwa, moim pierwszym mężczyzną i ojcem mojego pierwszego dziecka. Tych więzi nie dało się zerwać.

- Bez względu na to, co się wydarzy, Heleno – wyszeptał do mnie – musisz wiedzieć, że kochałem cię wiele lat temu... i zawsze będę.

Podniósł do góry rękę i łagodnie przesunął palcem po moim policzku.

- Mam do ciebie jedną prośbę. Cokolwiek ma nadejść... nie myśl o mnie źle – poprosił z rezygnacją.

Opuścił dłoń i odwrócił się. Postąpił krok na przód, gdy chwyciłam go za ramię.

- Menelaosie...

- Tak?

Spojrzał mi w oczy. Zastanawiałam się, jakie emocje malują się na mojej twarzy i czy widać je w kryjącym nas cieniu.

- Gdy wrócisz do Sparty... powiedz naszej córce, że mama miewa się dobrze i życzy jej wszystkiego, co najlepsze.

Byłam prawie pewna, że się uśmiechnął, ale może była to tylko gra światła bogini Selene?

- Skoro tego chcesz, powiem jej – zgodził się. - Żegnaj, Heleno.

Patrzyłam jak znika w ciemności i wiedziałam, że nie zobaczę go w swoim życiu przez długi czas. Czułam niepokój i ulgę zarazem. Zagrożenie, które umiałam nazwać zniknęło. Czekało na mnie nieznane, ale nie zamierzałam się go na razie bać.

Wywalczyłam sobie swoją przyszłość – miałam zostać w Troi. Tylko to się liczyło.





"Bądź szczęśliwa u boku swojego męża i syna. Kiedy znów się spotkamy... za wiele lat... opowiesz mi o swoim życiu (...) moja kochana."

- myśli Lee Dae-gil'a skierowane do ukochanej, Łowcy niewolników, odc. 24, serial Korea Południowa 2010 


[Cytat wyjątkowo na koniec zamiast na początek XD. Myślę, że IDEALNIE pasuje do sytuacji Menelaosa i Heleny.]




Koniec rozdziału? Naprawdę? 

Ciężko uwierzyć, co? XD



Mam nadzieję, że mowy na temat polityki nie brzmiały jak zupełnie z innego świata :).


Poza tym dodam, że Helena w tym rozdziale kojarzy się z takim Henrykiem VIII w spódnicy przez to, że oboje próbowali pozbawić swoje najstarsze córki z pierwszego małżeństwa praw do tronu na rzecz swoich młodszych dzieci z kolejnych związków. 

Ironicznie - w obu przypadkach plan spalił na panewce. Córka Henryka, Maria, została pierwszą panującą królową Anglii, a Hermiona odziedziczyła tron Sparty po śmierci Menelaosa, czyniąc królem swego drugiego męża (i kuzyna) Orestesa.



W ogóle to Henryka i Helenę łączy też kwestia wielu małżeństw. Król Anglii zasłynął sześcioma żonami (z których część zginęła brutalną śmiercią, a część porzucił), natomiast w przypadku Heleny mówi się o "pięciu mężach", choć w gruncie rzeczy nie wszyscy byli mężami. 

U Homera miała tylko trzech, ale z czasem podania dorobiły jej jeszcze dwóch.

1) Tezeusz. Była z nim zaręczona jako dziecko wbrew swojej woli. W większości wersji historii nigdy nie skonsumowali związku (z powodu jej wieku), więc nie byli prawdziwym małżeństwem.

2) Menelaos. Pierwszy prawdziwy mąż Heleny. Porzucony wraz z córką (niczym Katarzyna Aragońska i Maria przez Henryka VIII).

3) Parys. Drugi mąż.

4) Deifobos, brat Parysa. Helena nie chciała go poślubić, gardziła nim i podczas upadku Troi własnoręcznie wbiła mu nóż w plecy na oczach Menelaosa.

5) Achilles. NIE ŻARTUJĘ choć mam wrażenie, że nazywanie go "mężem" Heleny to żart. 

Tych dwoje nigdy się nie spotkało. Mimo to Achilles śnił o tym, że przespał się z Heleną. Ot całe "małżeństwo". (Jak skomentowała jedna moja koleżanka na studiach: "Dziwnie wyglądały te małżeństwa w mitologii" XDD)


Jest też podanie według którego Achilles i Helena po śmierci zostali bogami wyspy Leuke, pobrali się i osiedli na Polach Elizejskich, jednak całkowicie kłóci się to z oryginalną wersją Homera. 

W Odysei bowiem Achilles jest "pokutującą" duszą na tzw. Łąkach asfodelowych. Nie trafił bynajmniej do żadnego Elizjum i wręcz powiedział Odyseuszowi, że żałuje, iż kiedykolwiek pchał się na wojnę trojańską, bo nie ma ze sławy po śmierci żadnego pożytku. (Dobrze mu tak!) 

Jak zmarła Helena i jaki los spotkał ją po śmierci, Homer nie wyjaśnia.




Teraz kilka spraw organizacyjnych.

1) Po pierwsze - jeśli ktoś jeszcze nie widział: w "Dramatis personae" na początku książki pojawiły się jakiś czas temu karty postaci mojego autorstwa. 

Poniżej dwie z nich - Parysa i Heleny, a jeśli chcecie zobaczyć resztę bohaterów, zajrzyjcie zaraz na początek historii i wypowiedzcie się ;D.




2) "Helena" bierze udział w konkursie "Papierowe róże" organizowanym przez OgrodRozany

Możecie tam na nią oddawać głosy - macie po pięć głosów (róż), które możecie podzielić według uznania na kilka prac lub oddać wszystkie na jedną ;). 

Będzie mi miło, jeśli zagłosujecie! :D



To już oficjalnie koniec ogłoszeń!

Piszcie, co myślicie o rozdziale i kreacji bohaterów.

Bardzo proszę - podsumujcie jakoś Menelaosa, bo właśnie się z nim pożegnaliśmy, a był przeze mnie kreowany na skomplikowanego, więc ciekawi mnie, jakie odczucia w Was wzbudza ;).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro